O co ten wrzask? tyt. WK

Pozwólcie, że wyjaśnię kilka rzeczy, a propos protestu mediów. Ponieważ widziałem, że wielu twórcom Jaśnie Pan Algorytm obcinali w swej mądrości zasięgi, będę używał eufemizmów i unikał nazw własnych, w nadziei, że Jaśnie Pan się nie zorientują. I tak zrozumiecie, zresztą będą źródła.

Autorowi chodzi o cenzurę FB, ale ponieważ na tej stronie to p. Zuckenberg może mnie pocałować tam gdzie mu normalnie pocałować się nie dam, takoż wyjaśniam intencję autora.

👉 Najpierw przypomnijmy o co chodzi. Otóż parlament pracuje nad ustawą o prawach autorskich, która ma między innymi wprowadzić unijną dyrektywę, której nazwy tu nie podam, z powodu, że algorytm. Dyrektywa zakłada na przykład, że gdy wielkie korpy soszjalmediowe korzystają z treści wytworzonych przez właściwe media (bowiem wspomniane korpy treści nie tworzą), to mają im za to płacić. Czyli zasadniczo przewiduje egzekwowanie dość oczywistego prawa, prawda?

👉 Niestety, nasz Sejm, głosami głównie KO i TD, przyjął ustawę z jednym istotnym defektem. Otóż stoi tam, że owszem, mają płacić, ale stawki to sobie mają ustalać w bilateralnych negocjacjach, ewentualnie z pomocą UOKiKu. Teraz wyobraźcie sobie negocjację jednego z trzech-czterech gigakorpów, o które się tu rozchodzi, z jakimś polskim wydawcą, który w rok robi tyle obrotu, co tamci w kilka godzin. Co może pójść nie tak? Otóż wszystko. Mówiąc najprościej: jest to prosta droga do zdominowania małych przez dużych.

👉 Dlatego media zorganizowały w ostatnich dniach akcję, apelując do rządu, by ustawę jednak zmienił i narzucił jakąś odgórną regulację w ich obronie. No i mają rację. Ale tu się pojawia kilka “ale”.

👉 Po pierwsze, niektórzy podnoszą, że obecnie polskie media prezentują tak żenująco niski poziom, że nie ma ich co bronić. Jest w tym sporo racji, nie ma co ukrywać. Też nie czuję potrzeby obrony powiadomień pogodowych (że to niby newsy są, nie?) o “kleszczach frontu kopuły gorąca na Śląsku”, tysięcy clickbaitowych i żałośnie głupich artykułów tygodniowo, plotek przedstawianych jako istotne informacje, “artykułów”, w których długą na 500 znaków informację sztucznie rozciąga się do kilku tysięcy, przez co w każdym akapicie powtarza się to samo. Nie zamierzam też bronić wszędobylskich reklam, ani kryptoreklam udających artykuły i wywiadu. Ani “dziennikarzy”, którzy są de facto spin doktorami tej czy innej partii. Ani redakcji, w których uprawia się mobbing, wyzysk, a okazjonalnie także molestowanie seksualne, co skrupulatnie zamiata się pod dywan.

Zatem co? Pies ich drapał, niech giną?
No nie do końca.

👉 Bo choć 95% kontentu to śmieci, to pozostałe 5% jest bardzo wartościowe. To jest to właściwe dziennikarstwo. Czyli strumień informacji, dzięki któremu wiemy COKOLWIEK o tym, co się dzieje. Czyli pogłębione analizy, choćby były rzadkie i poprzetykane śmiecio-kontentem i reklamami. Czyli reportaże z Polski i zagranicy. Czyli śledztwa, dzięki którym wiemy kto kradnie, a kto nie. Czyli, krótko mówiąc, to czym media być powinny - mechanizmem kontroli władzy. Niedawno skończyliśmy ośmioletnią przygodę z autorytarną władzą o mentalności orbanowsko-putinowskiej. Władzą, która w pełni świadomie zalegalizowała sobie złodziejstwo, zapewniła sobie bezkarność przejętą prokuraturą i sądami. Prawie wszystko co wiemy o jej machlojkach, wiemy dzięki dziennikarzom i dziennikarkom. Sorry, ale tak jest. Fakt, że w ogóle WIECIE o tym, że z Funduszu Sprawiedliwości zniknęły setki milionów, że ludzie z Ordo współpracowali z pięcioma ministerstwami, że policja tłukła ludzi, że używano Pegasusa, że Macierewicz kłamał ws. Smoleńska, że na Podlasiu wywożono dzieci na bagna i tak dalej i tym podobne - wszystko to wiemy, bo któreś medium zrobiło o tym materiał. No po prostu nie ma innego kanału, sorry. I oczywiście ze wszystkimi przewinami tego rządu będzie tak samo, choć niewykluczone, że niekoniecznnie będą o nich informowały TE SAME konkretne redakcje.

👉 Nie jest tajemnicą, że jednym ze źródeł degrengolady mediów w ostatnich latach jest także to, że wspomniane techkorpy de facto kradną im treści. Unijna dyrektywa w tej sprawie jest słuszna, bo pozwala przynajmniej częściowo uregulować rynek i pomóc szczególnie mniejszym mediom (w Polsce prawie wszystkim). Bez tej dyrektywy, albo w jej okaleczonej wersji, która właśnie wychodzi z Sejmu, proces będzie tylko postępował.

👉 Stoimy zatem przed następującym wyborem: albo będzie tak jak było (czyli coraz gorzej), albo jednak damy mediom jakiś oddech i zahamujemy przynajmniej jeden z niszczących je procesów. Nie, to nie będzie tak, że nagle ubędzie clickbaitozy, reklamozy, portalozy, betonozy i partyjnych spinów, a wszystko zastąpią wysoce merytoryczne treści śledcze i analityczne. Ale może nie będzie tego chłamu przybywało tak szybko, jak przybywa. To nie jest najlepszy wybór jaki bym chciał, nie jest nawet w TO 100, ale jest właśnie taki. Według mnie jest oczywistym, że wybiera się mniejsze zło. Nawet jeśli to mniejsze też jest dość duże.

👉 Ale dodajmy kilka niuansów. Na przykład ultrasi KO twierdzą, że ok, niech giną, bo zdradzili demokrację na rzecz konszachtów z Nowogrodzką. Rozumiem ich zarzut (choć jest doprowadzony do ekstremum), niemniej jednak nie pojmuję, jak mogą nie rozumieć, że z taką ustawą będzie tylko gorzej. To znaczy: media będą tylko bardziej podatne (bo dociśnięte finansowo) na robienie deali z władzą. Rozumiem, że ultrasom KO może się to podobać dziś, ale za 4 lata może niekoniecznie, prawda?

👉 Dalej. Ktoś powie: chwila, moment. Ale to nie jest tak, że media w Polsce klepią biedę. Przecież wiemy, że to są po prostu przedsiębiorstwa produkujące kontent, które robią milionowe zyski. I że te pieniądze nieszczególnie przekładają się na merytoryczne dziennikarstwo. Tak, to prawda. Dodałbym tylko, że daleko nie wszyscy tak ociekają złotem, ale niektórzy owszem. I owszem, mogliby trochę więcej zainwestować w prawdziwe dziennikarstwo (np. umowy o pracę dla swoich pracowników), a mniej w kolejny artykuł o Annie Lewandowskiej czy następny sub-portal pogodowo-plotkarsko-sportowo-szołbizowy.

👉 Dalej. Sporo racji mają ci, ogólnie nazywając, lewicowi komentariusze, którzy zwracają uwagę, że KO bardzo głośno krzyczało o wolnych mediach za PiS, a teraz zrobiło im takiego psikusa. Dodałbym tylko, że jest jednak pewna różnica między próbą nałożenia na media nowego podatku (co chciał zrobić PiS), próbą umieszczenia im w redakcjach partyjnych apartczyków (co chciał zrobić PiS) i innymi formami nacisków (co robił PiS), a tym, że nie daje się im pewnej rekompensaty (co właśnie robi KO i TD). Natomiast owszem, sam fakt, że to obecna większość (bez Lewicy) zrobiła im taki numer, znajduję cokolwiek zabawnym i smutnym.

👉 Dalej. Na przykład taki Axel Springer teraz jojczy, piórami Onetu, Faktu i Newsweeka, jak to korpotechy niszczo i kradno treści, podczas gdy ledwie w grudniu podpisał z Open AI deal, na mocy którego, wyobraźcie to sobie, pozwolił sztucznej inteligencji uczyć się na podstawie treści tworzonych przez swoich dziennikarzy. Czyli najpierw sprzedają swoje treści za hajs, by pomóc AI tworzyć na ich podstawie sprytne kopie i kolaże… wrrrróć… “oryginalne AI-generated teksty”, a potem lament, że korporacje wykorzystują ich treści.

Co to tam Lenin (rzekomo) mówił o tym sznurze i kapitalistach?

👉 No i tak, mnie też bawi i irytuje, jak redakcje, które przodują w wyzyskiwaniu… wrrrróć: optymalizowaniu swoich pracowników, teraz są pierwsze do krzyczenia o jakościowym dziennikarstwie. No tak, bawi mnie to i irytuje, no ale jednak z dwojga złego wolę, by im te korpy za te treści płaciły.

👉 I tak to mniej więcej wygląda. Media dawno zdegenerowały się do producentów gównokontentu, ale jednak nadal niemal tylko one produkują też kontent wartościowy. Tak, media są toczone szeregiem chorób, które postępują. Ale ta dyrektywa może być lekarstwem na przynajmniej jedną z nich. I choć pacjent jest wkurwiający, mało bystry, wytapetowany reklamami, pełen wyniosłej pogardy i fałszu, to MIMO TO wolę, by żył.

No bo sorry, ale alternatywą są Stanowski, Mazurek, Dziki Trener i Tik Tok.

Mam nadzieję, że pomogłem.

[CC] Doniesienia z putinowskiej Polski

O co ten wrzask? tyt. WK

Pozwólcie, że wyjaśnię kilka rzeczy, a propos protestu mediów. Ponieważ widziałem, że wielu twórcom Jaśnie Pan Algorytm obcinali w swej mądrości zasięgi, będę używał eufemizmów i unikał nazw własnych, w nadziei, że Jaśnie Pan się nie zorientują. I tak zrozumiecie, zresztą będą źródła.

Autorowi chodzi o cenzurę FB, ale ponieważ na tej stronie to p. Zuckenberg może mnie pocałować tam gdzie mu normalnie pocałować się nie dam, takoż wyjaśniam intencję autora.

👉 Najpierw przypomnijmy o co chodzi. Otóż parlament pracuje nad ustawą o prawach autorskich, która ma między innymi wprowadzić unijną dyrektywę, której nazwy tu nie podam, z powodu, że algorytm. Dyrektywa zakłada na przykład, że gdy wielkie korpy soszjalmediowe korzystają z treści wytworzonych przez właściwe media (bowiem wspomniane korpy treści nie tworzą), to mają im za to płacić. Czyli zasadniczo przewiduje egzekwowanie dość oczywistego prawa, prawda?

👉 Niestety, nasz Sejm, głosami głównie KO i TD, przyjął ustawę z jednym istotnym defektem. Otóż stoi tam, że owszem, mają płacić, ale stawki to sobie mają ustalać w bilateralnych negocjacjach, ewentualnie z pomocą UOKiKu. Teraz wyobraźcie sobie negocjację jednego z trzech-czterech gigakorpów, o które się tu rozchodzi, z jakimś polskim wydawcą, który w rok robi tyle obrotu, co tamci w kilka godzin. Co może pójść nie tak? Otóż wszystko. Mówiąc najprościej: jest to prosta droga do zdominowania małych przez dużych.

👉 Dlatego media zorganizowały w ostatnich dniach akcję, apelując do rządu, by ustawę jednak zmienił i narzucił jakąś odgórną regulację w ich obronie. No i mają rację. Ale tu się pojawia kilka “ale”.

👉 Po pierwsze, niektórzy podnoszą, że obecnie polskie media prezentują tak żenująco niski poziom, że nie ma ich co bronić. Jest w tym sporo racji, nie ma co ukrywać. Też nie czuję potrzeby obrony powiadomień pogodowych (że to niby newsy są, nie?) o “kleszczach frontu kopuły gorąca na Śląsku”, tysięcy clickbaitowych i żałośnie głupich artykułów tygodniowo, plotek przedstawianych jako istotne informacje, “artykułów”, w których długą na 500 znaków informację sztucznie rozciąga się do kilku tysięcy, przez co w każdym akapicie powtarza się to samo. Nie zamierzam też bronić wszędobylskich reklam, ani kryptoreklam udających artykuły i wywiadu. Ani “dziennikarzy”, którzy są de facto spin doktorami tej czy innej partii. Ani redakcji, w których uprawia się mobbing, wyzysk, a okazjonalnie także molestowanie seksualne, co skrupulatnie zamiata się pod dywan.

Zatem co? Pies ich drapał, niech giną?
No nie do końca.

👉 Bo choć 95% kontentu to śmieci, to pozostałe 5% jest bardzo wartościowe. To jest to właściwe dziennikarstwo. Czyli strumień informacji, dzięki któremu wiemy COKOLWIEK o tym, co się dzieje. Czyli pogłębione analizy, choćby były rzadkie i poprzetykane śmiecio-kontentem i reklamami. Czyli reportaże z Polski i zagranicy. Czyli śledztwa, dzięki którym wiemy kto kradnie, a kto nie. Czyli, krótko mówiąc, to czym media być powinny - mechanizmem kontroli władzy. Niedawno skończyliśmy ośmioletnią przygodę z autorytarną władzą o mentalności orbanowsko-putinowskiej. Władzą, która w pełni świadomie zalegalizowała sobie złodziejstwo, zapewniła sobie bezkarność przejętą prokuraturą i sądami. Prawie wszystko co wiemy o jej machlojkach, wiemy dzięki dziennikarzom i dziennikarkom. Sorry, ale tak jest. Fakt, że w ogóle WIECIE o tym, że z Funduszu Sprawiedliwości zniknęły setki milionów, że ludzie z Ordo współpracowali z pięcioma ministerstwami, że policja tłukła ludzi, że używano Pegasusa, że Macierewicz kłamał ws. Smoleńska, że na Podlasiu wywożono dzieci na bagna i tak dalej i tym podobne - wszystko to wiemy, bo któreś medium zrobiło o tym materiał. No po prostu nie ma innego kanału, sorry. I oczywiście ze wszystkimi przewinami tego rządu będzie tak samo, choć niewykluczone, że niekoniecznnie będą o nich informowały TE SAME konkretne redakcje.

👉 Nie jest tajemnicą, że jednym ze źródeł degrengolady mediów w ostatnich latach jest także to, że wspomniane techkorpy de facto kradną im treści. Unijna dyrektywa w tej sprawie jest słuszna, bo pozwala przynajmniej częściowo uregulować rynek i pomóc szczególnie mniejszym mediom (w Polsce prawie wszystkim). Bez tej dyrektywy, albo w jej okaleczonej wersji, która właśnie wychodzi z Sejmu, proces będzie tylko postępował.

👉 Stoimy zatem przed następującym wyborem: albo będzie tak jak było (czyli coraz gorzej), albo jednak damy mediom jakiś oddech i zahamujemy przynajmniej jeden z niszczących je procesów. Nie, to nie będzie tak, że nagle ubędzie clickbaitozy, reklamozy, portalozy, betonozy i partyjnych spinów, a wszystko zastąpią wysoce merytoryczne treści śledcze i analityczne. Ale może nie będzie tego chłamu przybywało tak szybko, jak przybywa. To nie jest najlepszy wybór jaki bym chciał, nie jest nawet w TO 100, ale jest właśnie taki. Według mnie jest oczywistym, że wybiera się mniejsze zło. Nawet jeśli to mniejsze też jest dość duże.

👉 Ale dodajmy kilka niuansów. Na przykład ultrasi KO twierdzą, że ok, niech giną, bo zdradzili demokrację na rzecz konszachtów z Nowogrodzką. Rozumiem ich zarzut (choć jest doprowadzony do ekstremum), niemniej jednak nie pojmuję, jak mogą nie rozumieć, że z taką ustawą będzie tylko gorzej. To znaczy: media będą tylko bardziej podatne (bo dociśnięte finansowo) na robienie deali z władzą. Rozumiem, że ultrasom KO może się to podobać dziś, ale za 4 lata może niekoniecznie, prawda?

👉 Dalej. Ktoś powie: chwila, moment. Ale to nie jest tak, że media w Polsce klepią biedę. Przecież wiemy, że to są po prostu przedsiębiorstwa produkujące kontent, które robią milionowe zyski. I że te pieniądze nieszczególnie przekładają się na merytoryczne dziennikarstwo. Tak, to prawda. Dodałbym tylko, że daleko nie wszyscy tak ociekają złotem, ale niektórzy owszem. I owszem, mogliby trochę więcej zainwestować w prawdziwe dziennikarstwo (np. umowy o pracę dla swoich pracowników), a mniej w kolejny artykuł o Annie Lewandowskiej czy następny sub-portal pogodowo-plotkarsko-sportowo-szołbizowy.

👉 Dalej. Sporo racji mają ci, ogólnie nazywając, lewicowi komentariusze, którzy zwracają uwagę, że KO bardzo głośno krzyczało o wolnych mediach za PiS, a teraz zrobiło im takiego psikusa. Dodałbym tylko, że jest jednak pewna różnica między próbą nałożenia na media nowego podatku (co chciał zrobić PiS), próbą umieszczenia im w redakcjach partyjnych apartczyków (co chciał zrobić PiS) i innymi formami nacisków (co robił PiS), a tym, że nie daje się im pewnej rekompensaty (co właśnie robi KO i TD). Natomiast owszem, sam fakt, że to obecna większość (bez Lewicy) zrobiła im taki numer, znajduję cokolwiek zabawnym i smutnym.

👉 Dalej. Na przykład taki Axel Springer teraz jojczy, piórami Onetu, Faktu i Newsweeka, jak to korpotechy niszczo i kradno treści, podczas gdy ledwie w grudniu podpisał z Open AI deal, na mocy którego, wyobraźcie to sobie, pozwolił sztucznej inteligencji uczyć się na podstawie treści tworzonych przez swoich dziennikarzy. Czyli najpierw sprzedają swoje treści za hajs, by pomóc AI tworzyć na ich podstawie sprytne kopie i kolaże… wrrrróć… “oryginalne AI-generated teksty”, a potem lament, że korporacje wykorzystują ich treści.

Co to tam Lenin (rzekomo) mówił o tym sznurze i kapitalistach?

👉 No i tak, mnie też bawi i irytuje, jak redakcje, które przodują w wyzyskiwaniu… wrrrróć: optymalizowaniu swoich pracowników, teraz są pierwsze do krzyczenia o jakościowym dziennikarstwie. No tak, bawi mnie to i irytuje, no ale jednak z dwojga złego wolę, by im te korpy za te treści płaciły.

👉 I tak to mniej więcej wygląda. Media dawno zdegenerowały się do producentów gównokontentu, ale jednak nadal niemal tylko one produkują też kontent wartościowy. Tak, media są toczone szeregiem chorób, które postępują. Ale ta dyrektywa może być lekarstwem na przynajmniej jedną z nich. I choć pacjent jest wkurwiający, mało bystry, wytapetowany reklamami, pełen wyniosłej pogardy i fałszu, to MIMO TO wolę, by żył.

No bo sorry, ale alternatywą są Stanowski, Mazurek, Dziki Trener i Tik Tok.

Mam nadzieję, że pomogłem.

[CC] Doniesienia z putinowskiej Polski
[705]

Pobierz PDF Wydrukuj