Było tak:
Nitras zaprosił na Campus Polska (impreza Platformy Obywatelskiej) Sroczyńskiego, córkę Żakowskiego, PRYWATNIE żonę Sroczyńskiego, Korwin Piotrowską i jeszcze kogoś, na dyskusję nazwaną Panelem Symetrystów, którą miał poprowadzić towarzysz Nie Straszcie Pisem Meller- przywódca duchowy i ajatollach wolskiego symetryzmu.
W tak zwanym międzyczasie towarzysz uważający się za opinio-tfu-rczego dziennikarza Sroczyński, którego ulubionym hobby jest walenie metalową pałą w PO, libków, Giertycha i wszystkich tych, którym nie po drodze z kalafiorowatą lewicą spod znaku Razem- udał się do stacji radiowej TokFM i nawrzucał zwolennikom Platformy od kundli, ratlerków i tym podobnych .
Zarządzono więc wywalenie Sroczyńskiego z dyskusji na Campusie na zbity pysk. Meller odpowiedział, że w takim razie on rezygnuje z prowadzenia Panelu Symetrystów. Hołdys na to napisał, że symetryści są współczesną wersją szmalcowników.Lewicująca banieczka zawyła z wściekłości, posypały się teksty w necie z salonu świętojebliwie równościowo oburzonych.
Meller opublikował swój życiorys, w którym wspomina o swoich żydowskich przodkach, przy okazji atakując Hołdysa na odlew pałą nabitą hufnalami, nazywając go PATOCELEBRYTĄ PLATFORMY I INTERNETOWYM TROLLEM (sic!).
Swoje dorzucił salonik oburzonych wokół niejakich Podleśnej - działaczki Strajku Kobiet, oraz pani Ewy Wanat, kiedyś, dawno temu dziennikarki, która słynęła z tego, że jako szefowa strasznie wręcz pomiatała ludźmi (za co się zresztą publicznie niedawno na FB ukorzyła), obecnie mieszkającą w Berlinie od lat paru, ale chwalącą się swoją niezmierzoną i niezgłębioną mądrością (bo ona wie lepiej, napisała jakąś książkę i generalnie muchy w nosie, bo co wy tam żuczki małe możecie wiedzieć o równości, dziennikarstwie i takie tam wysrywy berlińskiej tułaczki). Pani Wanat popełniła posta, w którym z pewnością nie zakładającą żadnego marginesu błędu (bo przecież ona wie WSZYSTKO nie tylko o dziennikarstwie, ale też o Polsce, bo jest pierwszą osobą po Chucku Norrisie, która przeczytała cały internet od początku do końca i z powrotem) obwieściła, że oto piss JUŻ WYGRAŁ WYBORY, bo cytuję:
„Pis już wygrał. Zagarnął wyobraźnię, emocje, mózgi swoich przeciwników. Wymrą w końcu, bo często są w moim wieku albo starsi, więc dzięki bogom wiele im nie zostało, ale zostawią zgliszcza. Meller mi ani brat ani swat. Nie znam człowieka, jego programów nie lubię. Ale jego prawa do głoszenia własnych poglądów i rozmawiania z kim chce będę broniła do upadłego.”
Tyle pani Wanat.
Na takie dictum rozpętała się burzliwa dyskusja, w której też wziąłem udział chwilowo, ale się w porę wycofałem, bo nie lubię kopać się z koniem, czyli z ludźmi, którzy uważają, że wolność mówienia idiotyzmów i obrażania innych, myślących inaczej - jest ważniejsza niż jakaś mobilizacja do udziału w wyborach, czy też jakieś zwycięstwo z piss, bo przecież nawet jak piss przegra, to do władzy dorwą się tacy sami cynicy i wcale nie będzie lepiej, bo PO to takie samo zło jak piss.
Ale jest w narodzie jeszcze cała masa ludzi trzeźwo i logicznie myślących, którzy potrafią zaorać w sposób kulturalny cały ten salon symetrystów z czarnej dziury własnych, osobistych frustracji, czy też wywalonego po niebiosa EGO. U pisarza Wojciecha Tochmana dyskusyja się odbyła, pod jego dość prowokacyjnym postem, w którym Pan W.T. napisał tak:
„Klasa dziennikarska zajmuje się sama sobą najwyraźniej w głębokim przekonaniu, że to ważne dla ludzi, dla Polski, dla świata.”
Dziś nie chce nam się pisać własnymi słowami, więc garść świetnych naszym zdaniem cytatów przedstawiamy. Oto one, kolejność przypadkowa, nie rozgraniczamy cytatów jednych od drugich, niech się snują jako luźna opowieść:
„To jest takie żenujące. Żakowski broniący zięcia na łamach radia. Meller, który zachowuje się jak prorok. Korwin - Piotrowska, która uważa, że ma większą moralność niż reszta świata. Jestem ogromnie rozczarowana tymi ludźmi. Celebryctwo ogranicza zdolność krytyki, w tym samokrytyki. To nas wiedzie ku katastrofie. Obserwuję równolegle media po prawej stronie, umownie pisowskiej, i widać, że pochowały większość konfliktów. Ta sama klasa dziennikarska postanowiła, ponad wszystkimi, by nie informować o akcie samospalenia pana Szczęsnego i jego, ziszczającym się od tego czasu punkt po punkcie, testamencie-manifeście. Narcystyczne gesty przybladłych, skalanych często czystą komercją (casus Mellera).
Kiedyś miało to sens. Teraz już naprawdę szkoda czasu na rozmowy z <<zamurowanymiv w poglądach, które są już li tylko ugruntowanymi w koniunkturalnych zależnościach politycznych. Jako widzka, słuchaczka i czytelniczka lubię spory miedzy IDEOWCAMI. A ani „obrońcy” pana Sroczyńskiego, ani on sam, już dawno nimi nie są. Celebryci spod znaku klikalności. Dobrze byłoby, by w takim panelu wzięli udział inni. Na koniec podsumowanie słowami znakomitej reżyserki, Agnieszki Holland, czyli zbitka z kilku jej wpisów pod dyskusją u W.T.:
<<Ewa Wanat - strasznie pani jest wyższościowa: wy! Wy! Wy! Sami sobie jesteście winni, PISS jest w was itd. Z Berlina może nie widać, ale autorytaryzm już w Polsce jest i wprowadziła go obecna władza. Można udawać, ze nie różni się ona prawie od poprzedniej niedoskonałej ekipy i takie jest właśnie ogólne nastawienie tzw symetrystow. Bardzo demobilizujące, od lat zacierające kontury zagrożeń.
Symetryzm w wydaniu nazywającej się tak grupy symetrystow nie tylko zaciera zupełnie proporcje między zagrożeniami ale tez pogardza ofiarami obecnego systemu (który jeśli nie jest jeszcze pełnokrwistym reżimem ma ambicje by zmierzać w te stronę). Uważam obecne wzmożenie obrońców wolnosci słowa zawsze i wszędzie za pewien rodzaj pieknoduchowskiej hipokryzji. Bo jest nią przyjmowanie zaproszenia na partyjna imprezę w czasie wyborczej kampanii a potem dziwienie się, ze ta partia staje po stronie swych (obrażanych, jakie by nie były ku temu powody) wyborców.
Byłoby to skandalem, gdyby symetrysci mieli utrudniony dostęp do mediów. Jest odwrotnie: w przeciwienstwie do wyrzuconych z pracy dziennikarzy są w uprzywilejowanej pozycji: maja autorskie audycje w głównych niezależnych mediach, co tydzień spotykają się na antenie w gronie, jaki miał się zebrać ja campusie a teraz ma się odbyć w wyrazie protestu na portalach Gazety.pl i OKOpress. Znów nikt nie pamieta o prawdziwych ofiarach systemu i o największych zagrożeniach. Wyproszenie z partyjnej imprezy dziennikarza, który publicznie obraza żelazny elektorat danej formacji 6 tygodni przed wyborami to nie jest cenzura. PiS zawłaszczył wszystkie publiczne media, wyrzucił setki przyzwoitych dziennikarzy, te prywatne zastrasza czy chce zlikwidować, przejmuje kolejne instytucje kultury, cenzuruje teatry, projekty filmowe, szczuje na wszystko co żyje, ale jak dochodzi co do czego to okazuje się, ze PRAWDZIWYM REŻIMEM są ORGANIZATORZY CAMPUSU a główną ofiarą cenzury w Polsce zostaje JEDEN SYMETRYSTA.
Na tym polega właśnie zwycięstwo symetrystow: takimi jesteśmy wszyscy sprawnymi diagnostami, ze nie potrafimy odróżnić kataru od eboli.>>”
POSTSCRIPTUM
Ostatnie, 19. miejsce zajęli dziennikarze w badaniu "Zaufanie Polaków w życiu prywatnym i zawodowym", którego wyniki ogłosił Instytut Finansów – państwowa jednostka budżetowa podległa ministrowi finansów. Badanie na jej zlecenie przeprowadziła Grupa BST. Dziennikarzy w zestawieniu wyprzedzili księża, urzędnicy, bankowcy, sędziowie i psychiatrzy. Na czele znaleźli się lekarze, pielęgniarki, strażacy, rolnicy i nauczyciele.
CETERUM CENSEO pissem ESSE DELENDAM.
POSTSCRIPTUM
Wprost płonę z ciekawości, czy wszyscy ci zagorzali symetryści - celebryci stawią się w komplecie na MARSZU MILIONA 1 października w Wawie.
Przypuszczam, że wątpię.
Było tak:
Nitras zaprosił na Campus Polska (impreza Platformy Obywatelskiej) Sroczyńskiego, córkę Żakowskiego, PRYWATNIE żonę Sroczyńskiego, Korwin Piotrowską i jeszcze kogoś, na dyskusję nazwaną Panelem Symetrystów, którą miał poprowadzić towarzysz Nie Straszcie Pisem Meller- przywódca duchowy i ajatollach wolskiego symetryzmu.
W tak zwanym międzyczasie towarzysz uważający się za opinio-tfu-rczego dziennikarza Sroczyński, którego ulubionym hobby jest walenie metalową pałą w PO, libków, Giertycha i wszystkich tych, którym nie po drodze z kalafiorowatą lewicą spod znaku Razem- udał się do stacji radiowej TokFM i nawrzucał zwolennikom Platformy od kundli, ratlerków i tym podobnych .
Zarządzono więc wywalenie Sroczyńskiego z dyskusji na Campusie na zbity pysk. Meller odpowiedział, że w takim razie on rezygnuje z prowadzenia Panelu Symetrystów. Hołdys na to napisał, że symetryści są współczesną wersją szmalcowników.Lewicująca banieczka zawyła z wściekłości, posypały się teksty w necie z salonu świętojebliwie równościowo oburzonych.
Meller opublikował swój życiorys, w którym wspomina o swoich żydowskich przodkach, przy okazji atakując Hołdysa na odlew pałą nabitą hufnalami, nazywając go PATOCELEBRYTĄ PLATFORMY I INTERNETOWYM TROLLEM (sic!).
Swoje dorzucił salonik oburzonych wokół niejakich Podleśnej - działaczki Strajku Kobiet, oraz pani Ewy Wanat, kiedyś, dawno temu dziennikarki, która słynęła z tego, że jako szefowa strasznie wręcz pomiatała ludźmi (za co się zresztą publicznie niedawno na FB ukorzyła), obecnie mieszkającą w Berlinie od lat paru, ale chwalącą się swoją niezmierzoną i niezgłębioną mądrością (bo ona wie lepiej, napisała jakąś książkę i generalnie muchy w nosie, bo co wy tam żuczki małe możecie wiedzieć o równości, dziennikarstwie i takie tam wysrywy berlińskiej tułaczki). Pani Wanat popełniła posta, w którym z pewnością nie zakładającą żadnego marginesu błędu (bo przecież ona wie WSZYSTKO nie tylko o dziennikarstwie, ale też o Polsce, bo jest pierwszą osobą po Chucku Norrisie, która przeczytała cały internet od początku do końca i z powrotem) obwieściła, że oto piss JUŻ WYGRAŁ WYBORY, bo cytuję:
„Pis już wygrał. Zagarnął wyobraźnię, emocje, mózgi swoich przeciwników. Wymrą w końcu, bo często są w moim wieku albo starsi, więc dzięki bogom wiele im nie zostało, ale zostawią zgliszcza. Meller mi ani brat ani swat. Nie znam człowieka, jego programów nie lubię. Ale jego prawa do głoszenia własnych poglądów i rozmawiania z kim chce będę broniła do upadłego.”
Tyle pani Wanat.
Na takie dictum rozpętała się burzliwa dyskusja, w której też wziąłem udział chwilowo, ale się w porę wycofałem, bo nie lubię kopać się z koniem, czyli z ludźmi, którzy uważają, że wolność mówienia idiotyzmów i obrażania innych, myślących inaczej - jest ważniejsza niż jakaś mobilizacja do udziału w wyborach, czy też jakieś zwycięstwo z piss, bo przecież nawet jak piss przegra, to do władzy dorwą się tacy sami cynicy i wcale nie będzie lepiej, bo PO to takie samo zło jak piss.
Ale jest w narodzie jeszcze cała masa ludzi trzeźwo i logicznie myślących, którzy potrafią zaorać w sposób kulturalny cały ten salon symetrystów z czarnej dziury własnych, osobistych frustracji, czy też wywalonego po niebiosa EGO. U pisarza Wojciecha Tochmana dyskusyja się odbyła, pod jego dość prowokacyjnym postem, w którym Pan W.T. napisał tak:
„Klasa dziennikarska zajmuje się sama sobą najwyraźniej w głębokim przekonaniu, że to ważne dla ludzi, dla Polski, dla świata.”
Dziś nie chce nam się pisać własnymi słowami, więc garść świetnych naszym zdaniem cytatów przedstawiamy. Oto one, kolejność przypadkowa, nie rozgraniczamy cytatów jednych od drugich, niech się snują jako luźna opowieść:
„To jest takie żenujące. Żakowski broniący zięcia na łamach radia. Meller, który zachowuje się jak prorok. Korwin - Piotrowska, która uważa, że ma większą moralność niż reszta świata. Jestem ogromnie rozczarowana tymi ludźmi. Celebryctwo ogranicza zdolność krytyki, w tym samokrytyki. To nas wiedzie ku katastrofie. Obserwuję równolegle media po prawej stronie, umownie pisowskiej, i widać, że pochowały większość konfliktów. Ta sama klasa dziennikarska postanowiła, ponad wszystkimi, by nie informować o akcie samospalenia pana Szczęsnego i jego, ziszczającym się od tego czasu punkt po punkcie, testamencie-manifeście. Narcystyczne gesty przybladłych, skalanych często czystą komercją (casus Mellera).
Kiedyś miało to sens. Teraz już naprawdę szkoda czasu na rozmowy z <<zamurowanymiv w poglądach, które są już li tylko ugruntowanymi w koniunkturalnych zależnościach politycznych. Jako widzka, słuchaczka i czytelniczka lubię spory miedzy IDEOWCAMI. A ani „obrońcy” pana Sroczyńskiego, ani on sam, już dawno nimi nie są. Celebryci spod znaku klikalności. Dobrze byłoby, by w takim panelu wzięli udział inni. Na koniec podsumowanie słowami znakomitej reżyserki, Agnieszki Holland, czyli zbitka z kilku jej wpisów pod dyskusją u W.T.:
<<Ewa Wanat - strasznie pani jest wyższościowa: wy! Wy! Wy! Sami sobie jesteście winni, PISS jest w was itd. Z Berlina może nie widać, ale autorytaryzm już w Polsce jest i wprowadziła go obecna władza. Można udawać, ze nie różni się ona prawie od poprzedniej niedoskonałej ekipy i takie jest właśnie ogólne nastawienie tzw symetrystow. Bardzo demobilizujące, od lat zacierające kontury zagrożeń.
Symetryzm w wydaniu nazywającej się tak grupy symetrystow nie tylko zaciera zupełnie proporcje między zagrożeniami ale tez pogardza ofiarami obecnego systemu (który jeśli nie jest jeszcze pełnokrwistym reżimem ma ambicje by zmierzać w te stronę). Uważam obecne wzmożenie obrońców wolnosci słowa zawsze i wszędzie za pewien rodzaj pieknoduchowskiej hipokryzji. Bo jest nią przyjmowanie zaproszenia na partyjna imprezę w czasie wyborczej kampanii a potem dziwienie się, ze ta partia staje po stronie swych (obrażanych, jakie by nie były ku temu powody) wyborców.
Byłoby to skandalem, gdyby symetrysci mieli utrudniony dostęp do mediów. Jest odwrotnie: w przeciwienstwie do wyrzuconych z pracy dziennikarzy są w uprzywilejowanej pozycji: maja autorskie audycje w głównych niezależnych mediach, co tydzień spotykają się na antenie w gronie, jaki miał się zebrać ja campusie a teraz ma się odbyć w wyrazie protestu na portalach Gazety.pl i OKOpress. Znów nikt nie pamieta o prawdziwych ofiarach systemu i o największych zagrożeniach. Wyproszenie z partyjnej imprezy dziennikarza, który publicznie obraza żelazny elektorat danej formacji 6 tygodni przed wyborami to nie jest cenzura. PiS zawłaszczył wszystkie publiczne media, wyrzucił setki przyzwoitych dziennikarzy, te prywatne zastrasza czy chce zlikwidować, przejmuje kolejne instytucje kultury, cenzuruje teatry, projekty filmowe, szczuje na wszystko co żyje, ale jak dochodzi co do czego to okazuje się, ze PRAWDZIWYM REŻIMEM są ORGANIZATORZY CAMPUSU a główną ofiarą cenzury w Polsce zostaje JEDEN SYMETRYSTA.
Na tym polega właśnie zwycięstwo symetrystow: takimi jesteśmy wszyscy sprawnymi diagnostami, ze nie potrafimy odróżnić kataru od eboli.>>”
POSTSCRIPTUM
Ostatnie, 19. miejsce zajęli dziennikarze w badaniu "Zaufanie Polaków w życiu prywatnym i zawodowym", którego wyniki ogłosił Instytut Finansów – państwowa jednostka budżetowa podległa ministrowi finansów. Badanie na jej zlecenie przeprowadziła Grupa BST. Dziennikarzy w zestawieniu wyprzedzili księża, urzędnicy, bankowcy, sędziowie i psychiatrzy. Na czele znaleźli się lekarze, pielęgniarki, strażacy, rolnicy i nauczyciele.
CETERUM CENSEO pissem ESSE DELENDAM.
POSTSCRIPTUM
Wprost płonę z ciekawości, czy wszyscy ci zagorzali symetryści - celebryci stawią się w komplecie na MARSZU MILIONA 1 października w Wawie.
Przypuszczam, że wątpię.