Świętości!

Jako mieszkaniec Częstochowy chciałbym podzielić się z wami refleksją, czym dla mieszkańców miasta tak na prawdę są pielgrzymki.

Lipiec i sierpień to szczyt sezonu pielgrzymkowego, aczkolwiek takie czy inne grupy ciągną tu niemal przez cały rok. Dla nas to koszmarny okres. Grupy tych nawiedzeńców ciągną ze wszystkich stron, środkiem ulic, powodując korki i awantury z kierowcami. Bo my normalnie musimy chodzić do pracy, sklepu, wracać do domu, a ta hołota nie może iść chodnikiem, musi leźć środkiem ulicy, jak robactwo.

Od godziny 6 rano wyją przez megafony, ryczą jak dorzynane wieprze. Często łapię się na tym, że gdybym miał kałacha to waliłbym do nich z balkonu, aż by się przegrzał.

Większość lezie przez Aleje NMP, które przecinają miasto na pół. To powoduje, że autobusy łączące dwie części miasta praktycznie nie kursują lub jeżdżą jakimiś okrężnymi drogami. Tramwaje zbierają się po obu stronach Alei tabunami, czekając na szansę przedostania się na drugą stronę. Do tego ściągają ich tabuny. Nie zostawia to w mieście ani złotówki, śpi po pijaku na ławkach albo gołej ziemi.

Wraz z nimi ściągają brygady złodziei, oszustów, kurew i czego tylko sobie zażyczycie. Po wyjściu tej hołoty, podjasnogórskie parki wyglądają jak kloaka. Wszędzie walają się zużyte prezerwatywy, porozbijane butelki po alkoholu, sterty śmieci. Trudno znaleźć krzak, pod którym nie byłoby pielgrzymiej kupy, o szczynach nawet nie wspominam. Chociaż wszędzie stoją darmowe tojtojki.

Każda brama w alejach, każda klatka schodowa, każde podwórko wygląda jak kloaka.

Armia ludzi zabiera się za sprzątanie. Trzeba im zapłacić. Myślicie może, że czcigodni paulini poczuwają się do obowiązku partycypowania w kosztach?

Zero. ZERO!

Ba! ta hołota domaga się jeszcze pieniędzy od miasta, bo to przecież fantastyczna reklama!

Ale to nie wszystko.

Oprócz sezonu pielgrzymkowego mamy także doroczne pielgrzymki kiboli. Każda z nich ma taki sam scenariusz. Kibole zbierają się na mszy, tam otrzymują błogosławieństwa, nazywani są najlepszą, najbardziej patriotyczną częścią narodu. Jego przyszłością. kiedy nabożeństwo jeszcze trwa przenoszą się już na błonia jasnogórskie. tam następuje racowisko i pijaństwo. Ordynarne ryki, śpiewy "Jebać Żydów, pedałów Murzynów i ciapatych. Słowna, a nierzadko i fizyczna agresja na każdego, kto się nawinie. Następnie przenoszą się w Aleje. Tam wyrywają kostkę brukową, demolują ławki i co popadnie i następuje regularna bitwa z Policja. Mieszkańcy siedzą zabarykadowani w domach a sklepy chronione są przez firmy chroniarskie.

O wizycie na dworcu kolejowym zapomnijcie. Zawalone jest tonami faszystowskich, brunatnych świń. Nie daj Bóg, żeby ktoś normalny się tam pojawił. Mógłbym tak jeszcze długo ale już mnie szlag trafił.

Tak moi drodzy wyglądają katolickie święta pielgrzymkowe w Częstochowie okiem jej mieszkańca.

Autorem tekstu jest mieszkaniec Częstochowy.

[CC] Jacek Chaszczyński

Świętości!

Jako mieszkaniec Częstochowy chciałbym podzielić się z wami refleksją, czym dla mieszkańców miasta tak na prawdę są pielgrzymki.

Lipiec i sierpień to szczyt sezonu pielgrzymkowego, aczkolwiek takie czy inne grupy ciągną tu niemal przez cały rok. Dla nas to koszmarny okres. Grupy tych nawiedzeńców ciągną ze wszystkich stron, środkiem ulic, powodując korki i awantury z kierowcami. Bo my normalnie musimy chodzić do pracy, sklepu, wracać do domu, a ta hołota nie może iść chodnikiem, musi leźć środkiem ulicy, jak robactwo.

Od godziny 6 rano wyją przez megafony, ryczą jak dorzynane wieprze. Często łapię się na tym, że gdybym miał kałacha to waliłbym do nich z balkonu, aż by się przegrzał.

Większość lezie przez Aleje NMP, które przecinają miasto na pół. To powoduje, że autobusy łączące dwie części miasta praktycznie nie kursują lub jeżdżą jakimiś okrężnymi drogami. Tramwaje zbierają się po obu stronach Alei tabunami, czekając na szansę przedostania się na drugą stronę. Do tego ściągają ich tabuny. Nie zostawia to w mieście ani złotówki, śpi po pijaku na ławkach albo gołej ziemi.

Wraz z nimi ściągają brygady złodziei, oszustów, kurew i czego tylko sobie zażyczycie. Po wyjściu tej hołoty, podjasnogórskie parki wyglądają jak kloaka. Wszędzie walają się zużyte prezerwatywy, porozbijane butelki po alkoholu, sterty śmieci. Trudno znaleźć krzak, pod którym nie byłoby pielgrzymiej kupy, o szczynach nawet nie wspominam. Chociaż wszędzie stoją darmowe tojtojki.

Każda brama w alejach, każda klatka schodowa, każde podwórko wygląda jak kloaka.

Armia ludzi zabiera się za sprzątanie. Trzeba im zapłacić. Myślicie może, że czcigodni paulini poczuwają się do obowiązku partycypowania w kosztach?

Zero. ZERO!

Ba! ta hołota domaga się jeszcze pieniędzy od miasta, bo to przecież fantastyczna reklama!

Ale to nie wszystko.

Oprócz sezonu pielgrzymkowego mamy także doroczne pielgrzymki kiboli. Każda z nich ma taki sam scenariusz. Kibole zbierają się na mszy, tam otrzymują błogosławieństwa, nazywani są najlepszą, najbardziej patriotyczną częścią narodu. Jego przyszłością. kiedy nabożeństwo jeszcze trwa przenoszą się już na błonia jasnogórskie. tam następuje racowisko i pijaństwo. Ordynarne ryki, śpiewy "Jebać Żydów, pedałów Murzynów i ciapatych. Słowna, a nierzadko i fizyczna agresja na każdego, kto się nawinie. Następnie przenoszą się w Aleje. Tam wyrywają kostkę brukową, demolują ławki i co popadnie i następuje regularna bitwa z Policja. Mieszkańcy siedzą zabarykadowani w domach a sklepy chronione są przez firmy chroniarskie.

O wizycie na dworcu kolejowym zapomnijcie. Zawalone jest tonami faszystowskich, brunatnych świń. Nie daj Bóg, żeby ktoś normalny się tam pojawił. Mógłbym tak jeszcze długo ale już mnie szlag trafił.

Tak moi drodzy wyglądają katolickie święta pielgrzymkowe w Częstochowie okiem jej mieszkańca.

Autorem tekstu jest mieszkaniec Częstochowy.

[CC] Jacek Chaszczyński
(18-07-2023 / 681)

Pobierz PDF Wydrukuj