Zacznę od wyświechtanego wstępu: opisywaniem tego, co się dzieje w naszym pięknym kraju nad Wisłą, zajmuję się już od paru ładnych lat (ponad 10). Obserwowaniem tego, co się dzieje, zajmowałem się jeszcze dłużej. Niemniej jednak, czasem bywa tak, że trafiam na zajawkę artykułu, która jest tak bardzo pojebana, że po jej przeczytaniu mam szczerą nadzieję na to, że to jest po prostu jakiś bait, bo przecież to już jest, kurwa, przesada. W 99 przypadkach na 100, po przeczytaniu artykułu okazuje się, że ta zajawka to w sumie i tak była lajtowa.
Nie inaczej było z tą zajawką: „Ola poroniła. Do szpitala zjechała policja. Prokuratorka kazała opróżnić szambo i w ściekach szukać płodu”.W trakcie lektury tekstu (uwaga natury ogólnej: tekst jest WYŁĄCZNIE dla ludzi o mocnych nerwach) wyszło na to, że ten wstęp był bardzo, ale to bardzo łagodny. W telegraficznym skrócie: pani Ola bardzo chciała mieć dziecko, ale niestety poroniła (w trakcie ciąży była pod opieką lekarską i brała leki mające pomóc jej w utrzymaniu tejże ciąży) i w tym właśnie momencie (i to nie jest nadużycie, bo dopiero co ją przewieziono do szpitala) spadła jej na głowę prokuratura od Zbyszka, która dodatkowo poszczuła na nią policję (ja wiem, że policjanci pewnie będą się tłumaczyć tym, że oni tylko wypełniali polecenia, ale, do kurwy nędzy, można było zastanowić się nad tym, czy aby na pewno przesłuchiwanie osoby, która dopiero co poroniła i wymaga opieki lekarskiej, to najlepszy pomysł).
Ja sobie najpierw pomyślałem, że to jest po prostu efekt tego, że zygotariańska urawniłowka niektórym ludziom pierze banie tak bardzo, że empatia im się wyłącza zupełnie (swego czasu dyskutowałem w internetach z osobami, które mi tłumaczyły, że przeciwnicy aborcji w ramach „ochrony życia” powinni mieć prawo do mordowania lekarzy, którzy dokonują aborcji).
Dopiero potem dotarło do mnie, że to nie był ten przypadek. Tzn., owszem, prokuratorka, która pastwiła się nad panią Olą musiała mieć odpowiednie predyspozycje, ale to nie była samowola. Ona działała zgodnie z wytycznymi, które ktoś wcześniej dla niej przygotował. Zresztą, nie tylko ona. Bo nawet gdybyśmy byli gotowi uwierzyć w to, że ktoś z personelu medycznego (najprawdopodobniej ratownik) poinformował policję o tym, że „ma podejrzenia, że aborcja była”, to w normalnych warunkach (czytaj: przed ziobrokraturą), najprawdopodobniej policja by się zapytała takiego „zgłaszającego” o to, „skąd pomysł, że to była aborcja”, a ten by zaczął dukać, że no w sumie dlatego, że było poronienie, to zapewne skończyłoby się to tak, że kazano by takiemu osobnikowi (czy też osobniczce) spierdalać i nie zawracać dupy.
Natomiast w czasach ziobrokratury to zgłoszenie wystarczyło do tego, żeby striggerowana prokuratorka domagała się pobrania krwi od pani Oli (wytłumaczono jej, że jak nie da po dobroci, to pobiorą od niej tę krew na siłę [tak, nadal mowa o osobie, która dopiero co poroniła i wymagała opieki lekarskiej]) i zasugerowała szambiarzom, żeby zawartość szamba przelewali przez sitko.
Gdyby to nie była jakaś procedura, to nawet ktoś z łbem spranym przez zygotariańską propagandę zawahałby się przed tego rodzaju działaniami. Nie, nie ze względu na przyzwoitość, ale na to, że mogłoby to mieć dla wyrywnej prokuratorki (i policjantów) negatywne konsekwencje. Owszem, taka osoba mogłaby mieć na tyle „mocne plecy”, żeby się nie obawiać konsekwencji, ale tego rodzaju ludzie zdają sobie również sprawę z tego, że pleców nie należy nadwyrężać, bo mogą potem zawieść w najmniej odpowiednim (dla takiej osoby) momencie. Zupełnie inaczej wygląda to w sytuacji, w której taka osoba, owszem, robi pojebane rzeczy, ale robi je zgodnie z wolą swoich przełożonych (i np. zgodnie z obowiązującymi „procedurami wewnętrznymi”).
Wniosek z tego wszystkiego płynie jeden: Zjednoczona Prawica nie skończyła jeszcze grzebania przy kwestii aborcji i jeżeli jej się na to pozwoli (czytaj: jeżeli będą rządzić [bądź też współrządzić] trzecią kadencję, to będzie jeszcze bardziej przejebane, niż teraz).
Od siebie dodam, że osoby, które zajmują się teraz takimi działaniami, jak (nazywajmy rzeczy po imieniu) znęcanie się nad kobietą, która poroniła i wymaga opieki lekarskiej, powinny w przyszłości (w domyśle: po zmianie władzy) zostać objęte czymś w rodzaju „ustawy dezubekizacyjnej”. Jeżeli tacy ludzie nie poniosą żadnych konsekwencji, będzie to zachęta dla innych ludzi o takich, a nie innych skłonnościach. No bo jeżeli nikt nie poniósł konsekwencji za takie rzeczy, to znaczy, że „można wszystko”.
[CC] Sławomir MroczkowskiZacznę od wyświechtanego wstępu: opisywaniem tego, co się dzieje w naszym pięknym kraju nad Wisłą, zajmuję się już od paru ładnych lat (ponad 10). Obserwowaniem tego, co się dzieje, zajmowałem się jeszcze dłużej. Niemniej jednak, czasem bywa tak, że trafiam na zajawkę artykułu, która jest tak bardzo pojebana, że po jej przeczytaniu mam szczerą nadzieję na to, że to jest po prostu jakiś bait, bo przecież to już jest, kurwa, przesada. W 99 przypadkach na 100, po przeczytaniu artykułu okazuje się, że ta zajawka to w sumie i tak była lajtowa.
Nie inaczej było z tą zajawką: „Ola poroniła. Do szpitala zjechała policja. Prokuratorka kazała opróżnić szambo i w ściekach szukać płodu”.W trakcie lektury tekstu (uwaga natury ogólnej: tekst jest WYŁĄCZNIE dla ludzi o mocnych nerwach) wyszło na to, że ten wstęp był bardzo, ale to bardzo łagodny. W telegraficznym skrócie: pani Ola bardzo chciała mieć dziecko, ale niestety poroniła (w trakcie ciąży była pod opieką lekarską i brała leki mające pomóc jej w utrzymaniu tejże ciąży) i w tym właśnie momencie (i to nie jest nadużycie, bo dopiero co ją przewieziono do szpitala) spadła jej na głowę prokuratura od Zbyszka, która dodatkowo poszczuła na nią policję (ja wiem, że policjanci pewnie będą się tłumaczyć tym, że oni tylko wypełniali polecenia, ale, do kurwy nędzy, można było zastanowić się nad tym, czy aby na pewno przesłuchiwanie osoby, która dopiero co poroniła i wymaga opieki lekarskiej, to najlepszy pomysł).
Ja sobie najpierw pomyślałem, że to jest po prostu efekt tego, że zygotariańska urawniłowka niektórym ludziom pierze banie tak bardzo, że empatia im się wyłącza zupełnie (swego czasu dyskutowałem w internetach z osobami, które mi tłumaczyły, że przeciwnicy aborcji w ramach „ochrony życia” powinni mieć prawo do mordowania lekarzy, którzy dokonują aborcji).
Dopiero potem dotarło do mnie, że to nie był ten przypadek. Tzn., owszem, prokuratorka, która pastwiła się nad panią Olą musiała mieć odpowiednie predyspozycje, ale to nie była samowola. Ona działała zgodnie z wytycznymi, które ktoś wcześniej dla niej przygotował. Zresztą, nie tylko ona. Bo nawet gdybyśmy byli gotowi uwierzyć w to, że ktoś z personelu medycznego (najprawdopodobniej ratownik) poinformował policję o tym, że „ma podejrzenia, że aborcja była”, to w normalnych warunkach (czytaj: przed ziobrokraturą), najprawdopodobniej policja by się zapytała takiego „zgłaszającego” o to, „skąd pomysł, że to była aborcja”, a ten by zaczął dukać, że no w sumie dlatego, że było poronienie, to zapewne skończyłoby się to tak, że kazano by takiemu osobnikowi (czy też osobniczce) spierdalać i nie zawracać dupy.
Natomiast w czasach ziobrokratury to zgłoszenie wystarczyło do tego, żeby striggerowana prokuratorka domagała się pobrania krwi od pani Oli (wytłumaczono jej, że jak nie da po dobroci, to pobiorą od niej tę krew na siłę [tak, nadal mowa o osobie, która dopiero co poroniła i wymagała opieki lekarskiej]) i zasugerowała szambiarzom, żeby zawartość szamba przelewali przez sitko.
Gdyby to nie była jakaś procedura, to nawet ktoś z łbem spranym przez zygotariańską propagandę zawahałby się przed tego rodzaju działaniami. Nie, nie ze względu na przyzwoitość, ale na to, że mogłoby to mieć dla wyrywnej prokuratorki (i policjantów) negatywne konsekwencje. Owszem, taka osoba mogłaby mieć na tyle „mocne plecy”, żeby się nie obawiać konsekwencji, ale tego rodzaju ludzie zdają sobie również sprawę z tego, że pleców nie należy nadwyrężać, bo mogą potem zawieść w najmniej odpowiednim (dla takiej osoby) momencie. Zupełnie inaczej wygląda to w sytuacji, w której taka osoba, owszem, robi pojebane rzeczy, ale robi je zgodnie z wolą swoich przełożonych (i np. zgodnie z obowiązującymi „procedurami wewnętrznymi”).
Wniosek z tego wszystkiego płynie jeden: Zjednoczona Prawica nie skończyła jeszcze grzebania przy kwestii aborcji i jeżeli jej się na to pozwoli (czytaj: jeżeli będą rządzić [bądź też współrządzić] trzecią kadencję, to będzie jeszcze bardziej przejebane, niż teraz).
Od siebie dodam, że osoby, które zajmują się teraz takimi działaniami, jak (nazywajmy rzeczy po imieniu) znęcanie się nad kobietą, która poroniła i wymaga opieki lekarskiej, powinny w przyszłości (w domyśle: po zmianie władzy) zostać objęte czymś w rodzaju „ustawy dezubekizacyjnej”. Jeżeli tacy ludzie nie poniosą żadnych konsekwencji, będzie to zachęta dla innych ludzi o takich, a nie innych skłonnościach. No bo jeżeli nikt nie poniósł konsekwencji za takie rzeczy, to znaczy, że „można wszystko”.
[CC] Sławomir Mroczkowski