"Turecki sweter" na czele kampanii PIS

Zanim Joachim "Jojo" Brudziński wciągnie się tak na dobre w rytm kampanii i zacznie dzielić oraz rządzić w sztabie wyborczym PIS, może niech pomyśli choć przez chwilę o tym, jakby tu nam zwrócić przynajmniej część gigantycznych pieniędzy, które przez niego i przez jego wspólników straciliśmy... A chodzi, bagatela, o ok. 16 mln zł!

"Jojo" z pewnością jeszcze pamięta, jak to w 2017r., wespół z premierem Cepem, przybijał młoteczkiem słynną pamiątkową tabliczkę do równie słynnej stępki promu. Co za zbieg okoliczności! Jutro (23 czerwca) minie równo 6 lat od tej podniosłej chwili! Cała Polska widziała medialne relacje z owego epokowego wydarzenia i cała Polska słyszała z ust prominentnych PIS-dzielców, że oto nadszedł długo wyczekiwany moment odbudowy morskiej potęgi naszego kraju! Program budowy promów dalekomorskich, o wdzięcznej i dumnej nazwie "Batory", miał być jedną ze sztandarowych inwestycji rządu PIS, taką wizytówką "dobrej zmiany".

Dziś poza mieszkańcami Szczecina (i jego okolic) mało kto już pamięta, że pomysłodawcą budowy całej armady promów był nie kto inny, tylko właśnie "Jojo" Brudziński. A jeśli nawet to nie w jego łbie narodziła się ta wzniosła idea, to z pewnością, zanim została triumfalnie obwieszczona milionom Polaków, musiała zostać przez "Joja" zaakceptowana. Z tej prostej przyczyny, że od dawien dawna dosłownie wszystko, co dzieje się na Pomorzu Zachodnim i ma jakiś związek z PIS-em, musi mieć łaskawe błogosławieństwo Brudzińskiego, wszechwładnego szczecińskiego "barona". Tylko „Jojo” ma na tyle mocną pozycję w partii, że zdołał przekonać do tej inwestycji samego Prezesa. Stawiam dolary przeciw orzechom, że w narodzinach pomysłu programu "Batory" swój duży udział miała również Małgorzata "Sraczka Kota" Jacyna-Witt oraz ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Gróbarczyk.

Skąd ta moja pewność, że "Sraczka Kota" i Gróbarczyk maczali swoje paluszki w sprzeniewierzeniu większości z 16 mln zł z programu "Batory"? Stąd, że oboje uważają się za wielkich fachowców i wyrocznie w dziedzinie przemysłu stoczniowego, a "Sr*czka Kota" traktuje dodatkowo Szczecin jak swoje udzielne księstwo, w którym w każdej sprawie chce mieć głos decydujący. Zresztą to stocznia Gryfia, której radzie nadzorczej wtedy przewodniczyła, miała te promy budować! Program "Batory" stał się jej oczkiem w głowie i okazją do brylowania w mediach, ale tylko do czasu, gdy państwo pompowało w niego nasze pieniądze. Gdy pompować przestało (bo szanse na zbudowanie promów zmalały do zera) Jacyna-Witt szybko odcięła sie od tego projektu i starała się bo bagatelizować. To wtedy na TT zamieściła swoje słynne "Srał kot tę stępkę"... "Sraczka Kota" miała już wówczas zupełnie inną idee fix, dla nas niestety 10-krotnie kosztowniejszą. Ale o tym za chwilę.

Kontrola NIK wykazała, że do stycznia 2022r. program "Batory" kosztował nas ok. 14 mln zł. Program nie został oficjalnie zamknięty (na okres pandemii został tylko zawieszony), choć rok temu PIS-dzielcy chcieli w tajemnicy sprzedać stępkę promu na złom za astronomiczną kwotę... 120 tys. zł. Wybuchła wtedy potężna awantura, no i w efekcie stępka nie została pocięta na żyletki. Stoi tam, gdzie stała 6 lat temu. I sobie rdzewieje. Krążą zresztą pogłoski, że nie jest to żadna stępka promu, tylko element turbiny wiatrowej przywieziony (ze Słupska) na potrzeby PIS-owskiego medialnego show z "młotkowaniem" pamiątkowej tabliczki. Dla przeciętnego wyborcy PIS budowa i przeznaczenie turbiny wiatrowej jest taką samą czarną magią, jak budowa promów. Czemu więc 6 lat temu organizatorzy tej PIS-owskiej szopki medialnej nie mieli zafundować przygłupiej gawiedzi nieco radochy i nadziei, pokazując jej kawał jakiegoś żelastwa jako dowód, że budowa promów już się rozpoczęła? W każdym razie program "Batory", skoro nie został zakończony, wciąż generuje koszty. I dlatego do potwierdzonej przez NIK (w pocz. 2022r.) kwoty 14 mln zł pozwoliłem sobie dodać jeszcze 2 mln zł.

Tych milionów już nie mamy. Nie mamy choćby „ćwiartki” promu, a Brudziński i Gróbarczyk szumnie zapewniali, że zbudują aż 10 takich jednostek! Tymczasem jedyne promy, jakie stworzyli, to te na spocie propagandowym zrealizowanym w stylu Polskiej Kroniki Filmowej z czasów Bieruta. Filmiku utrzymanym we wręcz entuzjastycznej, patriotyczno-patetycznej tonacji, na którym można było zobaczyć całą armadę naszych nowiutkich, bialutkich jak śnieg promów prujących wody mórz i oceanów. PIS stosuje ten sam numer propagandowy przy okazji każdej swojej dużej inwestycji…

Ale koszt takiego komputerowego science fiction to raptem kilkadziesiąt tys. zł! Kilka godzin roboty i woda, niebo, płynące promy oraz latające nad nimi mewy wyglądają jak żywe! Chyba, że zajmuje się tym jakaś bliska znajoma "Joja" Brudzińskiego, bo wtedy koszty zwykłej komputerowej symulacji rosną 10-krotnie. Ale jednak nadal jest to niewielki wydatek, a my poszukujemy 16 mln zł… I nigdzie nie można znaleźć jakiegoś realnego efektu ich wydania! Wspomniana uroczystość położenia stępki promu i przynitowania tabliczki, choć podobno imprezowano wtedy ostro i znacznie dłużej, niż 1 dzień, nie mogła przecież kosztować 16 "baniek"!

Nie ma forsy, nie ma promów, nie ma również linii produkcyjnej promów ani planów uruchomienia ich produkcji. A najdziwniejsze jest to, że nie ma nawet projektu tych promów ani żadnej ich dokumentacji technicznej! To nie żart! Promów, które od 2020r. miały pływać po morzach i oceanach, nie ma nawet na deskach kreślarskich! Podobno ostatnio rozważana jest opcja zlecenia wykonania projektu tych promów jakiejś pracowni... zagranicznej! A budowę promów planuje się przenieść do Gdańska… Na co więc Brudziński, „Sraczka Kota” i Gróbarczyk wydali nasze 16 mln zł?! O to trzeba by chyba zapytać ich oraz ich znajomych-biznesmenów, których firmy „obsiadły” szczecińskie stocznie jak rój much krowie łajno…

Sukces ma wielu ojców, porażka zawsze jest sierotą… W czasach "dobrej zmiany" ta reguła nabrała szczególnego znaczenia. Nie inaczej było tym razem. "Jojo" Brudziński, główny propagator rozpoczęcia budowy promów, który najczęściej i najgłośniej krzyczał o historycznym sukcesie rządu PIS (był wtedy szefem MSWiA), spakował manatki i zwiał do Brukseli. Akurat wtedy (w 2019r.), gdy zgodnie z jego zapewnieniami miała być kończona budowa pierwszego promu... Choć publicznie obiecywał, że jeśli program "Batory" zakończy się klapą, to on będzie chodzić ubrany w turecki sweter (aଁla Kononowicz), to jakoś nikt go w takim swetrze nigdy nie widział. Za to na pytania o klęskę programu Brudziński reagował alergicznie i agresywnie: "Oczekiwanie, że będę przepraszał i tłumaczył się hołocie i popaprańcom, którzy najpierw »zaorali« nasze stocznie a dziś ironizują i martwią się o rynek promowy i stoczniowców, jest czymś zdumiewającym (...) Mam się tłumaczyć, że od 2015 roku robię co tylko w mojej mocy aby stworzyć warunki umożliwiające odbudowę tego, co ci popaprańcy zniszczyli?".

Gróbarczyk, który jako minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej odpowiadał za realizację programu "Batory", też zwiał. Ale zwiał "tylko" do resortu infrastruktury, w którym niedawno walnie przyczynił się (wraz ze swoim podwładnym i przydupasem Decą, prezesem Wód Polskich) do uśmiercenia Odry i dziś robi wszystko, by winni tej ekologicznej katastrofy nigdy nie ponieśli odpowiedzialności.

No i "Sr*czka Kota"... Ona również zwiała, do Warszawy. W nagrodę za wybudowanie całej flotylli promów awansowała na szefową rady nadzorczej Funduszu Rozwoju Spółek. Długo nią nie była, bo po kilku miesiącach dostała kopa w dupę. Funduszowi podlegały stocznie Gryfia i Wulkan, więc "Sr*czka Kota" ostro wzięła się za ich „restrukturyzację i szukanie dla nich zagranicznych kontrahentów”. Tak je "restrukturyzowała" i zdobyła dla nich takie tabuny klientów-armatorów, że obie są dziś na granicy bankructwa. Pisałem już o tym kilkakrotnie. Pisałem również kilkakrotnie o nowym wizjonerskim pomyśle "Sraczki Kota" - budowie doku w Szczecinie. Już od 2020r., słysząc pytanie „Gdzie są te promy?”, Jacyna-Witt błyskawicznie przeskakuje na temat tego suchego doku, który przecież z programem "Batory" nie ma nic wspólnego! Ale ostatnio nawet o doku gadać nie chce... I nie ma się co dziwić. Miał kosztować niecałe 100 milionów zł, a kosztował już ok. 250 mln zł i końca wydatków nie widać. Miał zostać uruchomiony w maju 2022r. Mamy połowę 2023r., a szanse na otwarcie go choćby w 2024r. maleją z każdym kolejnym miesiącem. Ale trudno się dziwić, skoro już 7-krotnie gruntownie zmieniano projekt budowy doku…

Fachowcy z branży stoczniowej od samego początku przepowiadali, że z budową tego doku będzie identycznie, jak z budową promów. Jacyna-Wit obrzucała ich wtedy wyzwiskami (w tym to ona akurat jest bardzo dobra), zarzucała im sianie defetyzmu i działanie na szkodę przemysłu stoczniowego. Ale w Szczecinie nikogo ta sytuacja już nie dziwiła, bo "Sraczka Kota" od dawna ma opinię tej, która nie chce złapać żadnego króliczka. Interesuje ją wyłącznie gonienie go. Czyli rozpoczynanie z wielkim hukiem dużych inwestycji, wyciąganie ile się da publicznych pieniędzy na nie, a potem rozkładanie bezradnie rąk, zrzucanie całej winy za klęskę na opozycję i snucie planów kolejnej wielkiej PIS-owskiej inwestycji. Z „Tureckim Swetrem” Brudzińskim ma to o tyle ścisły związek, że Jacyna-Witt to jednak tylko „Sraczka Kota”… Bez konsultacji ze swoim promotorem i „politycznym sponsorem” (na temat ich wzajemnych relacji krąży wiele plotek) oraz jego zgody ona nie odważy się nawet otworzyć warzywniaka lub kiosku z napojami, a co dopiero wysysać dziesiątki milionów zł z naszych kieszeni. Mocna jest tylko w gębie, szczególnie na TT, gdzie bluzgi tego blond chamidła już nikogo nie dziwią.

Mógłbym tak pisać przez tydzień o „Tureckim Swetrze” i „Sraczce Kota”, bo sterta materiałów na ich temat, którą zgromadziłem, sięga niemal sufitu. Tylko że szkoda na to Waszego i mojego czasu. Jacyna-Witt była i pozostała zwykłym pionkiem, postacią skompromitowaną, odrażającą i żałosną, która tylko lubi robić wokół siebie dużo szumu i pozuje na kogoś ważnego. Kilka miesięcy temu wsławiła się zamieszczeniem na TT swoich fotek zrobionych na jakimś polu golfowym. I opatrzyła je takim komentarzem: „Jak tam chłopcy z PO? Haratacie w pospolitą gałę? No widzicie. A ja, z PiS, na najlepszym w Polsce polu golfowym i jednym z 3 najlepszych w Europie, haratam sobie w golfa z handicap 13,5 jak Tiger Woods, Barack Obama, Joe Biden, Ivanka Trump i jej mąż (…) Bo ja jestem elita". I dodała jakieś archiwalne zdjęcia Woodsa, Trumpa i Ivanki. A użytkowników TT, którzy skrytykowali ją za snobizm, megalomanię i pychę, zwyzywała od chamów, prostaków i pseudoelit: „Żal dupę ściska? Kompleksy dławią? Jakoś trzeba z tym chamie żyć”.

Dla nas dużo ważniejsze od „Sraczki Kota” jest to, że „Turecki Sweter” Brudziński jest „politykiem sukcesu”, pełnym inwencji i skutecznym, tylko w oczach swoich partyjnych kolegów oraz elektoratu PIS. W rzeczywistości zaś to miernota, zwykły tłuk, cham i prymityw, który ma na koncie dużo więcej spektakularnych porażek, niż sukcesów. W przestrzeni medialnej istnieje zaś wyłącznie dzięki temu, że od czasu do czasu cytowane są jakieś jego bulwersujące wypowiedzi. W PE nie zaistniał, ale za to napełnił sakiewkę. Wątpię, by skakał do góry z radości na wieść o tym, że to on ma być nowym szefem sztabu PIS. Bo jedyne, co potrafi, to zmuszanie podwładnych do bezwzględnego posłuszeństwa i bluzgi. A to trochę za mało, by kierować kampanią wyborczą i szybko reagować na działania politycznych przeciwników. Nawet gdyby plan kampanii PIS-u był od dawna w szczegółach opracowany, „Jojo” i tak miałby problem z jego realizacją. A dziś, na 4 miesiące przed wyborami, okazuje się, że PIS w ogóle nie ma żadnego planu na kampanię wyborczą! Trzymajmy więc kciuki za „Joja”, żeby mu z tą kampanią poszło tak, jak onegdaj z budową flotylli promów…

[CC] Jacek Nikodem

"Turecki sweter" na czele kampanii PIS

Zanim Joachim "Jojo" Brudziński wciągnie się tak na dobre w rytm kampanii i zacznie dzielić oraz rządzić w sztabie wyborczym PIS, może niech pomyśli choć przez chwilę o tym, jakby tu nam zwrócić przynajmniej część gigantycznych pieniędzy, które przez niego i przez jego wspólników straciliśmy... A chodzi, bagatela, o ok. 16 mln zł!

"Jojo" z pewnością jeszcze pamięta, jak to w 2017r., wespół z premierem Cepem, przybijał młoteczkiem słynną pamiątkową tabliczkę do równie słynnej stępki promu. Co za zbieg okoliczności! Jutro (23 czerwca) minie równo 6 lat od tej podniosłej chwili! Cała Polska widziała medialne relacje z owego epokowego wydarzenia i cała Polska słyszała z ust prominentnych PIS-dzielców, że oto nadszedł długo wyczekiwany moment odbudowy morskiej potęgi naszego kraju! Program budowy promów dalekomorskich, o wdzięcznej i dumnej nazwie "Batory", miał być jedną ze sztandarowych inwestycji rządu PIS, taką wizytówką "dobrej zmiany".

Dziś poza mieszkańcami Szczecina (i jego okolic) mało kto już pamięta, że pomysłodawcą budowy całej armady promów był nie kto inny, tylko właśnie "Jojo" Brudziński. A jeśli nawet to nie w jego łbie narodziła się ta wzniosła idea, to z pewnością, zanim została triumfalnie obwieszczona milionom Polaków, musiała zostać przez "Joja" zaakceptowana. Z tej prostej przyczyny, że od dawien dawna dosłownie wszystko, co dzieje się na Pomorzu Zachodnim i ma jakiś związek z PIS-em, musi mieć łaskawe błogosławieństwo Brudzińskiego, wszechwładnego szczecińskiego "barona". Tylko „Jojo” ma na tyle mocną pozycję w partii, że zdołał przekonać do tej inwestycji samego Prezesa. Stawiam dolary przeciw orzechom, że w narodzinach pomysłu programu "Batory" swój duży udział miała również Małgorzata "Sraczka Kota" Jacyna-Witt oraz ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Gróbarczyk.

Skąd ta moja pewność, że "Sraczka Kota" i Gróbarczyk maczali swoje paluszki w sprzeniewierzeniu większości z 16 mln zł z programu "Batory"? Stąd, że oboje uważają się za wielkich fachowców i wyrocznie w dziedzinie przemysłu stoczniowego, a "Sr*czka Kota" traktuje dodatkowo Szczecin jak swoje udzielne księstwo, w którym w każdej sprawie chce mieć głos decydujący. Zresztą to stocznia Gryfia, której radzie nadzorczej wtedy przewodniczyła, miała te promy budować! Program "Batory" stał się jej oczkiem w głowie i okazją do brylowania w mediach, ale tylko do czasu, gdy państwo pompowało w niego nasze pieniądze. Gdy pompować przestało (bo szanse na zbudowanie promów zmalały do zera) Jacyna-Witt szybko odcięła sie od tego projektu i starała się bo bagatelizować. To wtedy na TT zamieściła swoje słynne "Srał kot tę stępkę"... "Sraczka Kota" miała już wówczas zupełnie inną idee fix, dla nas niestety 10-krotnie kosztowniejszą. Ale o tym za chwilę.

Kontrola NIK wykazała, że do stycznia 2022r. program "Batory" kosztował nas ok. 14 mln zł. Program nie został oficjalnie zamknięty (na okres pandemii został tylko zawieszony), choć rok temu PIS-dzielcy chcieli w tajemnicy sprzedać stępkę promu na złom za astronomiczną kwotę... 120 tys. zł. Wybuchła wtedy potężna awantura, no i w efekcie stępka nie została pocięta na żyletki. Stoi tam, gdzie stała 6 lat temu. I sobie rdzewieje. Krążą zresztą pogłoski, że nie jest to żadna stępka promu, tylko element turbiny wiatrowej przywieziony (ze Słupska) na potrzeby PIS-owskiego medialnego show z "młotkowaniem" pamiątkowej tabliczki. Dla przeciętnego wyborcy PIS budowa i przeznaczenie turbiny wiatrowej jest taką samą czarną magią, jak budowa promów. Czemu więc 6 lat temu organizatorzy tej PIS-owskiej szopki medialnej nie mieli zafundować przygłupiej gawiedzi nieco radochy i nadziei, pokazując jej kawał jakiegoś żelastwa jako dowód, że budowa promów już się rozpoczęła? W każdym razie program "Batory", skoro nie został zakończony, wciąż generuje koszty. I dlatego do potwierdzonej przez NIK (w pocz. 2022r.) kwoty 14 mln zł pozwoliłem sobie dodać jeszcze 2 mln zł.

Tych milionów już nie mamy. Nie mamy choćby „ćwiartki” promu, a Brudziński i Gróbarczyk szumnie zapewniali, że zbudują aż 10 takich jednostek! Tymczasem jedyne promy, jakie stworzyli, to te na spocie propagandowym zrealizowanym w stylu Polskiej Kroniki Filmowej z czasów Bieruta. Filmiku utrzymanym we wręcz entuzjastycznej, patriotyczno-patetycznej tonacji, na którym można było zobaczyć całą armadę naszych nowiutkich, bialutkich jak śnieg promów prujących wody mórz i oceanów. PIS stosuje ten sam numer propagandowy przy okazji każdej swojej dużej inwestycji…

Ale koszt takiego komputerowego science fiction to raptem kilkadziesiąt tys. zł! Kilka godzin roboty i woda, niebo, płynące promy oraz latające nad nimi mewy wyglądają jak żywe! Chyba, że zajmuje się tym jakaś bliska znajoma "Joja" Brudzińskiego, bo wtedy koszty zwykłej komputerowej symulacji rosną 10-krotnie. Ale jednak nadal jest to niewielki wydatek, a my poszukujemy 16 mln zł… I nigdzie nie można znaleźć jakiegoś realnego efektu ich wydania! Wspomniana uroczystość położenia stępki promu i przynitowania tabliczki, choć podobno imprezowano wtedy ostro i znacznie dłużej, niż 1 dzień, nie mogła przecież kosztować 16 "baniek"!

Nie ma forsy, nie ma promów, nie ma również linii produkcyjnej promów ani planów uruchomienia ich produkcji. A najdziwniejsze jest to, że nie ma nawet projektu tych promów ani żadnej ich dokumentacji technicznej! To nie żart! Promów, które od 2020r. miały pływać po morzach i oceanach, nie ma nawet na deskach kreślarskich! Podobno ostatnio rozważana jest opcja zlecenia wykonania projektu tych promów jakiejś pracowni... zagranicznej! A budowę promów planuje się przenieść do Gdańska… Na co więc Brudziński, „Sraczka Kota” i Gróbarczyk wydali nasze 16 mln zł?! O to trzeba by chyba zapytać ich oraz ich znajomych-biznesmenów, których firmy „obsiadły” szczecińskie stocznie jak rój much krowie łajno…

Sukces ma wielu ojców, porażka zawsze jest sierotą… W czasach "dobrej zmiany" ta reguła nabrała szczególnego znaczenia. Nie inaczej było tym razem. "Jojo" Brudziński, główny propagator rozpoczęcia budowy promów, który najczęściej i najgłośniej krzyczał o historycznym sukcesie rządu PIS (był wtedy szefem MSWiA), spakował manatki i zwiał do Brukseli. Akurat wtedy (w 2019r.), gdy zgodnie z jego zapewnieniami miała być kończona budowa pierwszego promu... Choć publicznie obiecywał, że jeśli program "Batory" zakończy się klapą, to on będzie chodzić ubrany w turecki sweter (aଁla Kononowicz), to jakoś nikt go w takim swetrze nigdy nie widział. Za to na pytania o klęskę programu Brudziński reagował alergicznie i agresywnie: "Oczekiwanie, że będę przepraszał i tłumaczył się hołocie i popaprańcom, którzy najpierw »zaorali« nasze stocznie a dziś ironizują i martwią się o rynek promowy i stoczniowców, jest czymś zdumiewającym (...) Mam się tłumaczyć, że od 2015 roku robię co tylko w mojej mocy aby stworzyć warunki umożliwiające odbudowę tego, co ci popaprańcy zniszczyli?".

Gróbarczyk, który jako minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej odpowiadał za realizację programu "Batory", też zwiał. Ale zwiał "tylko" do resortu infrastruktury, w którym niedawno walnie przyczynił się (wraz ze swoim podwładnym i przydupasem Decą, prezesem Wód Polskich) do uśmiercenia Odry i dziś robi wszystko, by winni tej ekologicznej katastrofy nigdy nie ponieśli odpowiedzialności.

No i "Sr*czka Kota"... Ona również zwiała, do Warszawy. W nagrodę za wybudowanie całej flotylli promów awansowała na szefową rady nadzorczej Funduszu Rozwoju Spółek. Długo nią nie była, bo po kilku miesiącach dostała kopa w dupę. Funduszowi podlegały stocznie Gryfia i Wulkan, więc "Sr*czka Kota" ostro wzięła się za ich „restrukturyzację i szukanie dla nich zagranicznych kontrahentów”. Tak je "restrukturyzowała" i zdobyła dla nich takie tabuny klientów-armatorów, że obie są dziś na granicy bankructwa. Pisałem już o tym kilkakrotnie. Pisałem również kilkakrotnie o nowym wizjonerskim pomyśle "Sraczki Kota" - budowie doku w Szczecinie. Już od 2020r., słysząc pytanie „Gdzie są te promy?”, Jacyna-Witt błyskawicznie przeskakuje na temat tego suchego doku, który przecież z programem "Batory" nie ma nic wspólnego! Ale ostatnio nawet o doku gadać nie chce... I nie ma się co dziwić. Miał kosztować niecałe 100 milionów zł, a kosztował już ok. 250 mln zł i końca wydatków nie widać. Miał zostać uruchomiony w maju 2022r. Mamy połowę 2023r., a szanse na otwarcie go choćby w 2024r. maleją z każdym kolejnym miesiącem. Ale trudno się dziwić, skoro już 7-krotnie gruntownie zmieniano projekt budowy doku…

Fachowcy z branży stoczniowej od samego początku przepowiadali, że z budową tego doku będzie identycznie, jak z budową promów. Jacyna-Wit obrzucała ich wtedy wyzwiskami (w tym to ona akurat jest bardzo dobra), zarzucała im sianie defetyzmu i działanie na szkodę przemysłu stoczniowego. Ale w Szczecinie nikogo ta sytuacja już nie dziwiła, bo "Sraczka Kota" od dawna ma opinię tej, która nie chce złapać żadnego króliczka. Interesuje ją wyłącznie gonienie go. Czyli rozpoczynanie z wielkim hukiem dużych inwestycji, wyciąganie ile się da publicznych pieniędzy na nie, a potem rozkładanie bezradnie rąk, zrzucanie całej winy za klęskę na opozycję i snucie planów kolejnej wielkiej PIS-owskiej inwestycji. Z „Tureckim Swetrem” Brudzińskim ma to o tyle ścisły związek, że Jacyna-Witt to jednak tylko „Sraczka Kota”… Bez konsultacji ze swoim promotorem i „politycznym sponsorem” (na temat ich wzajemnych relacji krąży wiele plotek) oraz jego zgody ona nie odważy się nawet otworzyć warzywniaka lub kiosku z napojami, a co dopiero wysysać dziesiątki milionów zł z naszych kieszeni. Mocna jest tylko w gębie, szczególnie na TT, gdzie bluzgi tego blond chamidła już nikogo nie dziwią.

Mógłbym tak pisać przez tydzień o „Tureckim Swetrze” i „Sraczce Kota”, bo sterta materiałów na ich temat, którą zgromadziłem, sięga niemal sufitu. Tylko że szkoda na to Waszego i mojego czasu. Jacyna-Witt była i pozostała zwykłym pionkiem, postacią skompromitowaną, odrażającą i żałosną, która tylko lubi robić wokół siebie dużo szumu i pozuje na kogoś ważnego. Kilka miesięcy temu wsławiła się zamieszczeniem na TT swoich fotek zrobionych na jakimś polu golfowym. I opatrzyła je takim komentarzem: „Jak tam chłopcy z PO? Haratacie w pospolitą gałę? No widzicie. A ja, z PiS, na najlepszym w Polsce polu golfowym i jednym z 3 najlepszych w Europie, haratam sobie w golfa z handicap 13,5 jak Tiger Woods, Barack Obama, Joe Biden, Ivanka Trump i jej mąż (…) Bo ja jestem elita". I dodała jakieś archiwalne zdjęcia Woodsa, Trumpa i Ivanki. A użytkowników TT, którzy skrytykowali ją za snobizm, megalomanię i pychę, zwyzywała od chamów, prostaków i pseudoelit: „Żal dupę ściska? Kompleksy dławią? Jakoś trzeba z tym chamie żyć”.

Dla nas dużo ważniejsze od „Sraczki Kota” jest to, że „Turecki Sweter” Brudziński jest „politykiem sukcesu”, pełnym inwencji i skutecznym, tylko w oczach swoich partyjnych kolegów oraz elektoratu PIS. W rzeczywistości zaś to miernota, zwykły tłuk, cham i prymityw, który ma na koncie dużo więcej spektakularnych porażek, niż sukcesów. W przestrzeni medialnej istnieje zaś wyłącznie dzięki temu, że od czasu do czasu cytowane są jakieś jego bulwersujące wypowiedzi. W PE nie zaistniał, ale za to napełnił sakiewkę. Wątpię, by skakał do góry z radości na wieść o tym, że to on ma być nowym szefem sztabu PIS. Bo jedyne, co potrafi, to zmuszanie podwładnych do bezwzględnego posłuszeństwa i bluzgi. A to trochę za mało, by kierować kampanią wyborczą i szybko reagować na działania politycznych przeciwników. Nawet gdyby plan kampanii PIS-u był od dawna w szczegółach opracowany, „Jojo” i tak miałby problem z jego realizacją. A dziś, na 4 miesiące przed wyborami, okazuje się, że PIS w ogóle nie ma żadnego planu na kampanię wyborczą! Trzymajmy więc kciuki za „Joja”, żeby mu z tą kampanią poszło tak, jak onegdaj z budową flotylli promów…

[CC] Jacek Nikodem
(677)

Pobierz PDF Wydrukuj