Przypomnę, znaną wszystkim, sekwencję wydarzeń, tym wpisze się w klimat ostatnich godzin i zbuduję napięcie.
Wojna za naszą granicą zaostrza się (Rosjanie niszczą tamę na Dnieprze), wcześniej na teren naszego kraju spadły rakiety. Jedna zabiła dwie osoby, drugiej nikt nie zauważył, aż przyjechała pani na koniu i z tego konia zobaczyła. Wtedy premier i minister oskarżyli generałów, że im nie powiedzieli. Generałowie powiedzieli, że powiedzieli. Ci odpowiedzieli, że nie, a gdy posłowie chcieli się dowiedzieć Błaszczak się obraził, że go pytają zabrał wiaderko i łopatkę i wyszedł z przedszkola, nie czekając na rodzica.
Kryzys w MON, gdy wojna za granicą, pozazdrościć zdolności.
Prezes PiS uciekł więc do przodu, tak mu się wydało. Sejm uchwalił bolszewicką w konstrukcji, faszystowska w idei, ustawę, która oburzyła cały kraj i świat. Prezydent, błyskiem ustawę podpisał, nie czytając, bo w końcu nie jest bibliotekarzem, ani lektorem. Za to, jak na Duc(d)e, przystało pokrzyczał i poobrażał kogo się dało.
Część doradców prezydenta powiedziała dość i odeszła. Komentarz: „lepiej późno niż wcale” pasuje tu idealnie, jak to w puzzlach.
Główny sojusznik zagroził konsekwencjami, UE też się nie obcyndalała, Duda się przestraszył i na takie dictum przygotował nową ustawę, i to w 3 dni!!! Ma ona większość wad poprzedniej, niekonstytucyjnej, ale ma też dodatkową: tworzy burdel prawny do kwadratu.
Teraz nikt nie wie co teraz. Prawnicy lansują się w telewizjach, satyrycy płaczą. Jakby tego było mało. Pseudo TK po miesiącach niezbierania się, „nie bo nie” zbiera się – ku zaskoczeniu samych sędziów TK i orzeka, że SN nie może sądzić.
To kolejny krok, po Lex Tusk, w stronę zastąpienia Monteskiusza Kaletą. SN, się jednak nie przestraszał tego co powinien wisieć na haku za nazwisko i orzekł, że TK nie jest TK, a w pisemnym uzasadnieniu dodał, że dublerzy lepiej by zrobili, gdyby skoncentrowali się na garkuchni i obiadach dla prezesa. Dodał też, że Prezydent nie może ułaskawiać kogoś kto nie został skazany. Jak widzicie SN podjął próbę obrony logiki w państwie, w którym wystarczy patriotyzm i minister Czarnek (nie pytajcie co chciałem wyrazić bo sam nie wiem, ale gdzieś musiałem wcisnąć Czarnka, bo jak zupa potrzebuje pieprzu, tak ostra satyra potrzebuje tego ministra dla przeciwwagi).
Od wczoraj więc ministrem spraw wewnętrznych jest już nie tylko alkoholik ale też gość skazany na 3 lata (wycofał swoją apelację od wyroku), a szef służb jest oskarżony i toczy się proces w drugiej instancji (nie wycofał apelacji). Pozdrowienia do więzienia.
W odpowiedzi na to co powyżej, przez Warszawę przeszedł, co najmniej pół milionowy, marsz ludzi mających dość. TVP, która funkcjonuje m.in. za ich pieniądze wykazała się niezależnością od donatora i nazwała ich chamami, hejterami i skróciła ich głowy o połowę, informując, że było 200 tys. A następnego dnia TSUE wydała wyrok, że SN ma rację i w konsekwencji ci maszerujący też. To co rozgarnięty student prawa wie, PiS dowiedział się po korepetycjach, które kosztują nas 2,5 mld i dużo więcej z planu odbudowy.
Kryzys totalny. Jest wtorek ok godz. 13, gabinet prezydenta, niespodziewanie zapowiada orędzie. Czego się można było spodziewać? Złożenia urzędu (abdykacji prezydenta), po kompromitacji? Na to trzeba mieć zdolność honorową, a więc odpada. Rozwiązania rządu? Tak sam z siebie Duda nie może. Apelu o spokój i zwołanie rady gabinetowej – zbyt finezyjne. Zwołanie liderów największych partii na rozmowy – Duda Kaczora? Bez szans. Kaczor by nie przyszedł, nie ma jaj. Ogłoszenie stanu wyjątkowego. Pierwsze możliwe. Ogłoszenie podziału kraju na dwa odrębne – Duda nie jest wizjonerem. Zbliża się 20. Świat rozdrgany jak kamerton zamarł na ¾. Telewizje przerywają programy, radia zmieniają ramówki, serwisy internetowe wyznaczają najszybciej piszącego, który pierwszy wklika newsa o….
Pojawia się Duda i … mamy podróż za jeden uśmiech. Zaskoczeni są wszyscy.
Prezydent 37 milionowego kraju na skraju rozpadu, wychodzi i zapowiada prezydencję Polski w wyimaginowanej wspólnocie, i to już za … półtora roku. Duda apeluje do parlamentu, by szybko przyjął jego ustawę w tej sprawie, bo czas nagli, a jak wiadomo w Polsce lubimy wszystko dokładnie przygotować, opracować. Prezydent, trzyma się mównicy i wspomina jak głosował za Unią, jak dzięki Unii się rozwijamy i cały czas się uśmiecha, niczym wujo Czesław na komunii u molestowanej siostrzenicy albo kapitan Lassard z Akademii policyjnej podczas przemówienia. Potem apeluje o współpracę wszystkich Polaków i kończy. Świat zostawia oniemiałym. Satyrycy składają dymisje, chorzy na depresję odstawiają leczenie, w kościołach nie bija dzwony.
Młodzi by zapytali co tu się odjaniapawliło? Starsi już nie pytają. A powinni, choćby o doradców w pałacu, którzy biorą grubą kasę, by nie dopuszczać prezydenta do promptera. Niech oni się teraz tłumaczą, WTF?
Jestem chyba jedynym, który na tym występie zyskał. Niespodziewanie uwolniłem swój mózg od męczącego mnie od kilku lat pytania. Kogo mi ten facet, o twarzy nikogo, przypomina. Też tak czasem macie? Słuchając orędziopodobnej przemowy doznałem olśnienia. Zwodził mnie przez lata ewidentny brak podobieństwa do Henre’go Fondy, ale reszta spasowała się w końcu jak trójwymiarowe puzzle z różnych pudełek. Andrzej Duda, to wypisz, wymaluj dwojga imion Major Major, major lotnictwa USA. Pechowiec od urodzenia. Syn rolnika, który dorobił się, gdyż nie uprawiał rzepaku – rząd płacił mu za niezebrany hektar, a on za to kupował ziemię i jej nie uprawiał. Ojciec Dudy robi to samo, płacą mu by nie robił. Karierę polityczną (Major wojskową), do czego nie czuł powołania, zrobił wbrew sobie, na zlecenie Kaczyńskiego (Major z rozkazu FBA). Jak można przeczytać w opisie sylwetki: biurokrata, pozbawiony umiejętności samodzielnego myślenia, kompletny nieudacznik. Podpisywał dokumentów, które jak bumerang wracały na jego biurko (lex Tusk). Gdy odkrył, że jak podpisze innym nazwiskiem - Washington Irving - to przestają wracać, zrobił to. A, że ciągle się uczył to zaczął to robić lewą ręką, by nie być zdemaskowanym. Aby mu nikt nie przeszkadzał, zakazał sekretarzowi wpuszczać kogokolwiek w godzinach przyjęć:
- Co mam mówić ludziom, którzy będą do pana przychodzić, kiedy pan major będzie u siebie?
- Mówcie żeby zaczekali.
- Jak długo?
- Dopóki nie wyjdę.
- A co potem? [...] mogę ich wpuszczać do pana, kiedy pan wyjdzie?
- Tak
A ja mam tylko jedno pytanie:
Panie Joseph Heller skąd pan wiedział?
Przypomnę, znaną wszystkim, sekwencję wydarzeń, tym wpisze się w klimat ostatnich godzin i zbuduję napięcie.
Wojna za naszą granicą zaostrza się (Rosjanie niszczą tamę na Dnieprze), wcześniej na teren naszego kraju spadły rakiety. Jedna zabiła dwie osoby, drugiej nikt nie zauważył, aż przyjechała pani na koniu i z tego konia zobaczyła. Wtedy premier i minister oskarżyli generałów, że im nie powiedzieli. Generałowie powiedzieli, że powiedzieli. Ci odpowiedzieli, że nie, a gdy posłowie chcieli się dowiedzieć Błaszczak się obraził, że go pytają zabrał wiaderko i łopatkę i wyszedł z przedszkola, nie czekając na rodzica.
Kryzys w MON, gdy wojna za granicą, pozazdrościć zdolności.
Prezes PiS uciekł więc do przodu, tak mu się wydało. Sejm uchwalił bolszewicką w konstrukcji, faszystowska w idei, ustawę, która oburzyła cały kraj i świat. Prezydent, błyskiem ustawę podpisał, nie czytając, bo w końcu nie jest bibliotekarzem, ani lektorem. Za to, jak na Duc(d)e, przystało pokrzyczał i poobrażał kogo się dało.
Część doradców prezydenta powiedziała dość i odeszła. Komentarz: „lepiej późno niż wcale” pasuje tu idealnie, jak to w puzzlach.
Główny sojusznik zagroził konsekwencjami, UE też się nie obcyndalała, Duda się przestraszył i na takie dictum przygotował nową ustawę, i to w 3 dni!!! Ma ona większość wad poprzedniej, niekonstytucyjnej, ale ma też dodatkową: tworzy burdel prawny do kwadratu.
Teraz nikt nie wie co teraz. Prawnicy lansują się w telewizjach, satyrycy płaczą. Jakby tego było mało. Pseudo TK po miesiącach niezbierania się, „nie bo nie” zbiera się – ku zaskoczeniu samych sędziów TK i orzeka, że SN nie może sądzić.
To kolejny krok, po Lex Tusk, w stronę zastąpienia Monteskiusza Kaletą. SN, się jednak nie przestraszał tego co powinien wisieć na haku za nazwisko i orzekł, że TK nie jest TK, a w pisemnym uzasadnieniu dodał, że dublerzy lepiej by zrobili, gdyby skoncentrowali się na garkuchni i obiadach dla prezesa. Dodał też, że Prezydent nie może ułaskawiać kogoś kto nie został skazany. Jak widzicie SN podjął próbę obrony logiki w państwie, w którym wystarczy patriotyzm i minister Czarnek (nie pytajcie co chciałem wyrazić bo sam nie wiem, ale gdzieś musiałem wcisnąć Czarnka, bo jak zupa potrzebuje pieprzu, tak ostra satyra potrzebuje tego ministra dla przeciwwagi).
Od wczoraj więc ministrem spraw wewnętrznych jest już nie tylko alkoholik ale też gość skazany na 3 lata (wycofał swoją apelację od wyroku), a szef służb jest oskarżony i toczy się proces w drugiej instancji (nie wycofał apelacji). Pozdrowienia do więzienia.
W odpowiedzi na to co powyżej, przez Warszawę przeszedł, co najmniej pół milionowy, marsz ludzi mających dość. TVP, która funkcjonuje m.in. za ich pieniądze wykazała się niezależnością od donatora i nazwała ich chamami, hejterami i skróciła ich głowy o połowę, informując, że było 200 tys. A następnego dnia TSUE wydała wyrok, że SN ma rację i w konsekwencji ci maszerujący też. To co rozgarnięty student prawa wie, PiS dowiedział się po korepetycjach, które kosztują nas 2,5 mld i dużo więcej z planu odbudowy.
Kryzys totalny. Jest wtorek ok godz. 13, gabinet prezydenta, niespodziewanie zapowiada orędzie. Czego się można było spodziewać? Złożenia urzędu (abdykacji prezydenta), po kompromitacji? Na to trzeba mieć zdolność honorową, a więc odpada. Rozwiązania rządu? Tak sam z siebie Duda nie może. Apelu o spokój i zwołanie rady gabinetowej – zbyt finezyjne. Zwołanie liderów największych partii na rozmowy – Duda Kaczora? Bez szans. Kaczor by nie przyszedł, nie ma jaj. Ogłoszenie stanu wyjątkowego. Pierwsze możliwe. Ogłoszenie podziału kraju na dwa odrębne – Duda nie jest wizjonerem. Zbliża się 20. Świat rozdrgany jak kamerton zamarł na ¾. Telewizje przerywają programy, radia zmieniają ramówki, serwisy internetowe wyznaczają najszybciej piszącego, który pierwszy wklika newsa o….
Pojawia się Duda i … mamy podróż za jeden uśmiech. Zaskoczeni są wszyscy.
Prezydent 37 milionowego kraju na skraju rozpadu, wychodzi i zapowiada prezydencję Polski w wyimaginowanej wspólnocie, i to już za … półtora roku. Duda apeluje do parlamentu, by szybko przyjął jego ustawę w tej sprawie, bo czas nagli, a jak wiadomo w Polsce lubimy wszystko dokładnie przygotować, opracować. Prezydent, trzyma się mównicy i wspomina jak głosował za Unią, jak dzięki Unii się rozwijamy i cały czas się uśmiecha, niczym wujo Czesław na komunii u molestowanej siostrzenicy albo kapitan Lassard z Akademii policyjnej podczas przemówienia. Potem apeluje o współpracę wszystkich Polaków i kończy. Świat zostawia oniemiałym. Satyrycy składają dymisje, chorzy na depresję odstawiają leczenie, w kościołach nie bija dzwony.
Młodzi by zapytali co tu się odjaniapawliło? Starsi już nie pytają. A powinni, choćby o doradców w pałacu, którzy biorą grubą kasę, by nie dopuszczać prezydenta do promptera. Niech oni się teraz tłumaczą, WTF?
Jestem chyba jedynym, który na tym występie zyskał. Niespodziewanie uwolniłem swój mózg od męczącego mnie od kilku lat pytania. Kogo mi ten facet, o twarzy nikogo, przypomina. Też tak czasem macie? Słuchając orędziopodobnej przemowy doznałem olśnienia. Zwodził mnie przez lata ewidentny brak podobieństwa do Henre’go Fondy, ale reszta spasowała się w końcu jak trójwymiarowe puzzle z różnych pudełek. Andrzej Duda, to wypisz, wymaluj dwojga imion Major Major, major lotnictwa USA. Pechowiec od urodzenia. Syn rolnika, który dorobił się, gdyż nie uprawiał rzepaku – rząd płacił mu za niezebrany hektar, a on za to kupował ziemię i jej nie uprawiał. Ojciec Dudy robi to samo, płacą mu by nie robił. Karierę polityczną (Major wojskową), do czego nie czuł powołania, zrobił wbrew sobie, na zlecenie Kaczyńskiego (Major z rozkazu FBA). Jak można przeczytać w opisie sylwetki: biurokrata, pozbawiony umiejętności samodzielnego myślenia, kompletny nieudacznik. Podpisywał dokumentów, które jak bumerang wracały na jego biurko (lex Tusk). Gdy odkrył, że jak podpisze innym nazwiskiem - Washington Irving - to przestają wracać, zrobił to. A, że ciągle się uczył to zaczął to robić lewą ręką, by nie być zdemaskowanym. Aby mu nikt nie przeszkadzał, zakazał sekretarzowi wpuszczać kogokolwiek w godzinach przyjęć:
- Co mam mówić ludziom, którzy będą do pana przychodzić, kiedy pan major będzie u siebie?
- Mówcie żeby zaczekali.
- Jak długo?
- Dopóki nie wyjdę.
- A co potem? [...] mogę ich wpuszczać do pana, kiedy pan wyjdzie?
- Tak
A ja mam tylko jedno pytanie:
Panie Joseph Heller skąd pan wiedział?