To zapowiedziany niedawno przez mnie kolejny z nieopublikowanych postów sprzed paru tygodni. Gdy zarówno Nikodem, jak i Awarski mają bany, zasięg moich postów jest kilkakrotnie mniejszy, niż normalnie. W dodatku ostatnio część z tych postów cenzorzy Fb usuwają szybciej, niż ja je piszę. Do czasu zakończenia banów JN i JA nieco ograniczę więc swoją aktywność i postaram się wykorzystać te teksty, które zacząłem pisać już jakiś czas temu. Dzisiejszy poświęcony jest Obajtkowi oraz genezie tego, co zrobili on z naszą rafinerią i 417 stacjami Lotosu...
BŁĘDY? Skończmy raz na zawsze mówić wciąż o jakichś błędach rządu PIS! Błąd to może zrobić mała Hania w rachunkach lub mały Jasio wkładając drucik do gniazdka. Błąd już w założeniu wynika albo z niewiedzy, albo z pomyłki. Gdy coś od samego początku jest robione źle, z pełną świadomością, że jest to działanie niewłaściwe, bardzo szkodliwe i niezgodne z obowiązującym prawem, to nie może już być mowy o błędzie! Jest to celowe przestępcze działanie. Przez media (i nie tylko) przetaczała się niedawno dyskusja nt. sprzedaży Saudyjczykom naszej rafinerii, a Orbanowi kilkuset stacji Lotosu. I wciąż słyszałem, także z ust polityków opozycji, że rząd PIS popełnił wielki błąd. Tymczasem rząd PIS nie popełnił żadnego błędu! Ich działanie od samego początku było celowe i stanowiło połączenie prywaty, chęci zwiększenia swoich wpływów, zażartej walki o władzę wewnątrz partii oraz gigantycznej korupcji…
POCZĄTKI. Zdaje się, że dziś już mało kto pamięta, jaka była praprzyczyna sprzedaży Saudyjczykom 30% udziałów w rafinerii. Od jakiegoś czasu propaganda Nowogrodzkiej wciska Polakom farmazony, że sprzedaż za bezcen akcji rafinerii została wymuszona przez Brukselę. W tym twierdzeniu jest 5% prawdy, reszta to kłamstwa i manipulacje. Bo gdyby nie chore ambicje Obajtka i obsesja stworzenia w Polsce potężnego, partyjnego koncernu energetycznego, a także gdyby nie ekonomiczny debilizm Jarosław Kaczyńskiego, temat sprzedaży rafinerii w ogóle nigdy by się nie pojawił. Zaryzykuję twierdzenie, że choć o możliwości sprzedaży akcji rafinerii zaczęto głośno mówić dopiero w 2021r., to los rafinerii został przypieczętowany już dużo wcześniej. Możliwe, że już w chwili, gdy Obajtek, będąc jeszcze prezesem ARiMR został także członkiem rady nadzorczej spółki Lotos Biopaliwa. Pewnie już wtedy jego największym marzeniem (i to już całkiem realnym) było usunięcie ze stołka prezesa Orlenu PIS-dzielca Jasińskiego i zajęcie jego miejsca. Nie chce mi się opisywać szczegółowo dość zastanawiających relacji Obajtka z Kaczyńskim. Pewne jest, że już 5 lat temu były wójt Pcimia musiał mieć u Prezesa względy zupełnie wyjątkowe. Kaczyński nie tylko powierzył mu (pomimo braku jakichś jego spektakularnych sukcesów biznesie) szefowanie największej polskiej firmie, ale stało się to kosztem wiernego druha obu Kaczyńskich od niemal 50 lat! Bo Kaczyńscy i Jasiński spiknęli się już w czasie studiów prawniczych w latach 70. XXw.
Gdy w 2018r. Obajtek wychodził w końcu u Kaczyńskiego stołek prezesa Orlenu miał już zapewne jego przyzwolenie na szybkie przeobrażenie "zwykłego" koncernu energetycznego w giganta multienergetycznego poprzez podporządkowanie mu innych potężnych firm z tej branży (Lotos, Energa, PGNiG). Czyli poprzez totalną centralizację zarządzania. Niewykluczone zresztą, że właśnie wizją stworzenia takiego centralnie zarządzanego molocha Obajtek ostatecznie przekonał Prezesa do powierzenia mu tej funkcji. I właśnie wtedy przesądził się los Rafinerii Gdańskiej, choć wówczas jeszcze prawdopodobnie nikt w Polsce nie brał w ogóle pod uwagę możliwości sprzedaży jej udziałów. Na pewno nie zakładał takiej konieczności sam Obajtek, a o Kaczyńskim to nawet nie ma co wspominać, bo on pewnie nawet nie wie, gdzie znajduje się ta Rafineria Gdańska.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że dla zaspokojenia swoich ambicji i zawłaszczania coraz większej władzy Obajtek jest gotów zrobić dosłownie wszystko. Jest pod tym względem bardzo podobny do swojego mentora i promotora Kaczyńskiego, ale Obajtek ma jeszcze dodatkowo obsesję bogacenia się za wszelka cenę i "kolekcjonowania" nieruchomości, zaś Prezesa dobra materialne specjalnie nie interesują. Obaj znani są z bezwzględności w dążeniu do celu oraz przebiegłości, choć w przypadku Kaczyńskiego to już raczej schyłek jego możliwości, a Obajtek szczyty nadal ma przed sobą. Obaj są autokratyczni, zawzięci i konsekwentni w działaniu, obaj nie potrafią przyznawać się do błędów ani wycofywać z już podjętych działań.
GIGANTOMANIA. Obajtek już więc 5 lat temu miał wizję stworzenia największego koncernu energetycznego w tej części Europy, mogącego rywalizować z zachodnimi gigantami paliwowymi. Pierwszym jego łupem miał być Lotos, paliwowy konkurent. To, co działo się później, było już więc tylko smutną i kosztowną konsekwencją tego obajtkowego dążenia do zwiększania swojej władzy. Jeśli ktoś w tej całej gigantycznej aferze popełnił błąd, to Kaczyński. Wtedy, kiedy dawno temu uwierzył Obajtkowi, że fuzja Orlenu i Lotosu jest korzystna dla państwa, choć właściwie wszyscy eksperci twierdzili, że nie ma ona żadnego uzasadnienia ekonomicznego i jest dla Polski bardzo niekorzystna. Kaczyński mógł uwierzyć ekspertom, ale pewnie nawet ich nie spytał o zdanie. Zdał się na huraoptymistyczne zapewnienia Obajtka i na swoją intuicję, która w tym przypadku totalnie go zawiodła. Obajtek omamił go całkowicie wykorzystując zapewne słaby punkt Prezesa – gigantomanię. Kaczyński, tak jak właściwie każdy dyktator, ma prawdziwą obsesję na punkcie olbrzymich przedsięwzięć lub inwestycji. I tak jak dla wszystkich dyktatorów nie jest dla niego ważny rachunek ekonomiczny lub rzeczywiste potrzeby, tylko efekt medialny i chęć zapisania się na kartach historii. Najlepszym przykładem jest tu przekop mierzei lub budowa CPK.
Taką samą manię mieli Hitler, Stalin, Breżniew, Ceausescu, Mao, a w ostatnich dekadach Putin i przywódcy Korei Płn. Wszystkim im wydawało się, że gdy stworzą coś gigantycznego, to już na zawsze zapiszą się w pamięci przyszłych pokoleń. Oni wszyscy uważali się za gigantów i chcieli, by ich dzieła im dorównywały… Kaczyński nie jest więc żadnym wyjątkiem, tylko potwierdzeniem reguły. I pewnie to dlatego tak łatwo łyknął pomysł stworzenia multienergetycznego kolosa. Z kosztów nie zdawał sobie początkowo sprawy. Obajtek przedstawił mu to w samych różowych kolorach i mamił obietnicami wielkich korzyści politycznych oraz ekonomicznych. Prezes się zgodził. Zaczęły się prace nad przejęciem Lotosu przez Orlen i dopiero gdy były one już mocno zaawansowane, a temat fuzji bardzo nagłośniony w mediach, do akcji wkroczyła Bruksela. I postawiła formalne warunki dla takiej fuzji, w tym m.in. sprzedaż części majątku Lotosu. Jestem całkowicie pewien, że dla Obajtka i jego przydupasów w Orlenie to był potężny szok. Żaden z nich nie miał pojęcia, że w prawie unijnym są jakieś tego typu przepisy i ograniczenia. PIS-owcy jak zwykle wykazali się totalną głupotą, niewiedzą i niekompetencją... A może liczyli, że uda im się "na rympał" przeprowadzić upragnioną przez Obajtka fuzję i postawić Brukselę przed faktem dokonanym? O tym, że byli kompletnie zaskoczeni świadczy późniejszy wręcz histeryczny pośpiech i całkowity chaos w poszukiwaniach potencjalnych nabywców akcji. Zaczęto te gorączkowe poszukiwania w 2020r., a trzeba je było zacząć najpóźniej 2 lata wcześniej…
PO TRUPACH DO CELU… Obajtek znalazł się pomiędzy młotem i kowadłem. Cała jego kariera polityczno-biznesowa zawisła na włosku, bo oczywiście nic wcześniej Kaczyńskiemu nie mówił o konieczności pozbycia się stacji Lotosu, ani tym bardziej udziałów w rafinerii. Ciekawe jak przyjął warunki Brukseli Kaczyński… Obajtek także jego wciągnął pomiędzy młot i kowadło. Wszak to Kaczyński od lat tworzył mit PIS-u jako formacji stawiającej w pierwszej kolejności na „polskość” i dążącej do repolonizacji majątku, który wyprzedały poprzednie rządy! Po naleganiach Obajtka zgodził się na fuzję Orlenu z Lotosem, ale teraz Obajtek domagał się od niego, by zgodził się także na wyprzedanie obcym pereł naszej gospodarki i to za grosze! A wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że jedynymi chętnymi do zakupu tych pereł będą Saudyjczycy i Orban, a więc sojusznicy Putina! Obajtek musiał więc teraz przekonać Prezesa do kolejnej gigantycznej transakcji, już pod każdym względem koszmarnie niekorzystnej dla Polski. Ale tu też b. wójtowi Pcimia sprzyjało szczęście. Kaczyński był z pewnością wściekły na Obajtka, gdy dowiedział się o warunkach stawianych przez Brukselę. Ale cofnąć się już nie mógł, nie mógł udusić Obajtka własnymi rękoma. Bo byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do koszmarnego błędu, jakim była zgoda na fuzję Orlenu z Lotosem, którą reżimowa propaganda już zdążyła okrzyknąć błogosławieństwem dla naszej gospodarki, a Obajtka – Mesjaszem.
Obaj parli więc do przodu po trupach i obaj mieli nóż na gardle. Tyle, że Obajtek realizował w ten sposób swój osobisty cel, który sobie wyznaczył już dawno, choć wtedy nie przypuszczał, że wiązać to się będzie ze stratą kilkunastu miliardów zł i zagrożeniem energetycznym dla państwa. Ale to nie on płacił, tylko my. Kaczyński zaś musiał brnąć dalej właściwie wyłącznie z przyczyn wizerunkowych lub prestiżowych. Może nawet ktoś odważny z jego otoczenia (lub nienawidzący Obajtka) w końcu uświadomił mu, że cała ta „transakcja wiązana” spowoduje olbrzymie straty i stanowi wielkie zagrożenie dla naszych narodowych interesów. Ale to nie miało znaczenia, bo fuzję Orlenu z Lotosem już dawno okrzyknięto priorytetowym celem PIS.
Gdyby było więcej czasu z pewnością udałoby się znaleźć renomowanych kupców, z którymi można by było wynegocjować o niebo lepsze warunki (nie tylko finansowe) sprzedaży rafinerii i ponad 400 stacji Lotosu. Ale wściekły Prezes już i tak bardzo się niecierpliwił, bo sprawa połączenia dwóch paliwowych koncernów ślimaczyła się niemiłosiernie. Z pozornie prostej fuzji dwóch polskich firm zrobił się przewlekły problem o zasięgu już międzynarodowym. Na początku 2022r. coraz częściej pojawiały się przecieki z Nowogrodzkiej, że Obajtek tylko do czerwca-lipca ma czas na sfinalizowanie transakcji. Jeśli nie zdąży - skończy na wysypisku odpadów. A chętnych do zakupu udziałów w rafinerii nie było. Saudyjczycy doskonale wiedzieli, że nie tylko nie mają żadnych konkurentów, ale w dodatku Obajtek przystanie na każde ich warunki, bo pali mu się grunt pod nogami. No i tak się stało. Dla zachowania fotela prezesa Orlenu Obajtek nie tylko sprzedał im udziały w rafinerii za kwotę równą ich wartości księgowej (!), czyli za ok. 15% ich wartości rynkowej, ale w umowie znalazły się dodatkowo zapisy koszmarne dla Skarbu Państwa i bardzo niebezpieczne dla energetycznej przyszłości Polski. Co zastanawiające - zapisy w takim właśnie przedziwnym brzmieniu znajdowały się do niedawna bardzo często w umowach zawieranych przez… rosyjskie koncerny energetyczne!
NASZE JUŻ NIE NASZE MIESZKANIE. Jeden ze znanych ekspertów rynku surowców porównał transakcję z Saudyjczykami do wynajęcia komuś pokoju w naszym mieszkaniu.
1/ Wynajmujemy ten pokój za cenę kilkakrotnie niższą od rynkowej.
2/ Najemca wymusza umieszczenie w umowie zapisu, że na każdą zmianę w naszym mieszkaniu (np. malowanie ścian, remont, wymiana pieca, zmiana dostawcy energii) musimy uzyskać jego zgodę. Bez jego zgody żadna zmiana nie jest możliwa.
3/ W umowie znajduje się również zapis, że jeśli najemca uzna, iż utrudniamy mu mieszkanie w pokoju (nie musi nic udowadniać, wystarczy jego uczucie pokrzywdzenia, bo np. ktoś puka za ścianą, co powoduje dyskomfort), to musimy mu zapłacić równowartość rocznego wynajmu tego pokoju. W umowie z Arabami jest wymieniona kwota 500 mln dolarów, czyli ponad 2 razy więcej, niż oni w ogóle zapłacili za udziały w rafinerii!
4/ Jest również w umowie zapis, że jeśli najemca znajdzie kogoś chętnego do zamiany, kto się wprowadzi do pokoju zamiast niego, to my nie możemy się temu sprzeciwić. Możemy co najwyżej przyprowadzić kogoś trzeciego, ale jeśli nasz najemca uzna, że nie podoba mu się jego wiek, płeć, wzrost lub twarz – musimy się zgodzić na tego, kogo on wybrał. Choćby tym nowym najemcą był jakiś zabójca lub pedofil po wieloletniej odsiadce.
5/ Gdy pokłócimy się z najemcą, możemy szukać jakiegoś rozjemcy, ale najemca musi się na to zgodzić. A jeśli się nie zgodzi, to nie możemy go wyrzucić z pokoju, nawet wtedy, gdy każdy nasz kontakt z nim kończyć się będzie rękoczynami.
I taką umowę podpisał Obajtek z Saudyjczykami i jeszcze teraz cały PIS wmawia Polakom, że jest to umowa super korzystna dla naszego kraju. Tu nie może być mowy o żadnym błędzie! Jeśli Kaczyński popełnił błąd, to na samym początku! Potem mieliśmy już do czynienia z kosmicznym przekrętem! Wszystko było robione celowo i niemal wszystkie cele zostały osiągnięte! Tylko że tymi priorytetowymi celami nie były korzyści dla naszego państwa, a korzyści dla Obajtka, kilkunastu jego kumpli-prawników zaangażowanych w całą tę zawiłą „transakcję”, no i ewentualne korzyści dla PIS (w postaci np. gigantycznego przelewu z Rijadu). O tym, że oni wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, iż dopuszczają się mega przestępstwa niezbicie świadczy to, że PIS w ub. roku w pośpiechu zmieniało prawo (dotyczące spółek handlowych) i to aż 2 razy! Wszystko po to, by zapewnić sobie bezkarność w przyszłości…
Saudyjczycy są oczywiście wniebowzięci. Przecież im nie chodziło o głupie dywidendy! Dla Saudi Aramco, największego koncernu paliwowego na świecie (z rocznym przychodem niemal 2 bilionów zł!), ten 1 miliard zł za udziały w nowoczesnej, ale niedużej rafinerii i kilkaset milionów zł na łapówki dla PIS-owców to jak kieszonkowe dla dzieciaka. W zamian za te grosze, choć nabyli tylko 30% akcji rafinerii, korzyści mają takie, jakby zakupili pakiet 100% akcji. Mogą zrobić z nimi co im się żywnie podoba i mają w dupie to, że teraz Sasin dokonuje rozpaczliwych prób zabezpieczenia interesu Skarbu Państwa i uniemożliwienia sprzedaży rafinerii np. Putinowi. Trzeba to było robić przed podpisaniem umowy z Arabami, a nie po! Teraz to każdy międzynarodowy arbitraż przyzna rację Saudyjczykom. Tylko, że gdyby zapisy chroniące interes Polski zostały wprowadzone wcześniej, to Arabowie w ogóle nie kupiliby akcji rafinerii, nie doszłoby do fuzji Lotosu z Orlenem i Obajtek już od dawna nie byłby prezesem koncernu.
[CC] Jacek NikodemTo zapowiedziany niedawno przez mnie kolejny z nieopublikowanych postów sprzed paru tygodni. Gdy zarówno Nikodem, jak i Awarski mają bany, zasięg moich postów jest kilkakrotnie mniejszy, niż normalnie. W dodatku ostatnio część z tych postów cenzorzy Fb usuwają szybciej, niż ja je piszę. Do czasu zakończenia banów JN i JA nieco ograniczę więc swoją aktywność i postaram się wykorzystać te teksty, które zacząłem pisać już jakiś czas temu. Dzisiejszy poświęcony jest Obajtkowi oraz genezie tego, co zrobili on z naszą rafinerią i 417 stacjami Lotosu...
BŁĘDY? Skończmy raz na zawsze mówić wciąż o jakichś błędach rządu PIS! Błąd to może zrobić mała Hania w rachunkach lub mały Jasio wkładając drucik do gniazdka. Błąd już w założeniu wynika albo z niewiedzy, albo z pomyłki. Gdy coś od samego początku jest robione źle, z pełną świadomością, że jest to działanie niewłaściwe, bardzo szkodliwe i niezgodne z obowiązującym prawem, to nie może już być mowy o błędzie! Jest to celowe przestępcze działanie. Przez media (i nie tylko) przetaczała się niedawno dyskusja nt. sprzedaży Saudyjczykom naszej rafinerii, a Orbanowi kilkuset stacji Lotosu. I wciąż słyszałem, także z ust polityków opozycji, że rząd PIS popełnił wielki błąd. Tymczasem rząd PIS nie popełnił żadnego błędu! Ich działanie od samego początku było celowe i stanowiło połączenie prywaty, chęci zwiększenia swoich wpływów, zażartej walki o władzę wewnątrz partii oraz gigantycznej korupcji…
POCZĄTKI. Zdaje się, że dziś już mało kto pamięta, jaka była praprzyczyna sprzedaży Saudyjczykom 30% udziałów w rafinerii. Od jakiegoś czasu propaganda Nowogrodzkiej wciska Polakom farmazony, że sprzedaż za bezcen akcji rafinerii została wymuszona przez Brukselę. W tym twierdzeniu jest 5% prawdy, reszta to kłamstwa i manipulacje. Bo gdyby nie chore ambicje Obajtka i obsesja stworzenia w Polsce potężnego, partyjnego koncernu energetycznego, a także gdyby nie ekonomiczny debilizm Jarosław Kaczyńskiego, temat sprzedaży rafinerii w ogóle nigdy by się nie pojawił. Zaryzykuję twierdzenie, że choć o możliwości sprzedaży akcji rafinerii zaczęto głośno mówić dopiero w 2021r., to los rafinerii został przypieczętowany już dużo wcześniej. Możliwe, że już w chwili, gdy Obajtek, będąc jeszcze prezesem ARiMR został także członkiem rady nadzorczej spółki Lotos Biopaliwa. Pewnie już wtedy jego największym marzeniem (i to już całkiem realnym) było usunięcie ze stołka prezesa Orlenu PIS-dzielca Jasińskiego i zajęcie jego miejsca. Nie chce mi się opisywać szczegółowo dość zastanawiających relacji Obajtka z Kaczyńskim. Pewne jest, że już 5 lat temu były wójt Pcimia musiał mieć u Prezesa względy zupełnie wyjątkowe. Kaczyński nie tylko powierzył mu (pomimo braku jakichś jego spektakularnych sukcesów biznesie) szefowanie największej polskiej firmie, ale stało się to kosztem wiernego druha obu Kaczyńskich od niemal 50 lat! Bo Kaczyńscy i Jasiński spiknęli się już w czasie studiów prawniczych w latach 70. XXw.
Gdy w 2018r. Obajtek wychodził w końcu u Kaczyńskiego stołek prezesa Orlenu miał już zapewne jego przyzwolenie na szybkie przeobrażenie "zwykłego" koncernu energetycznego w giganta multienergetycznego poprzez podporządkowanie mu innych potężnych firm z tej branży (Lotos, Energa, PGNiG). Czyli poprzez totalną centralizację zarządzania. Niewykluczone zresztą, że właśnie wizją stworzenia takiego centralnie zarządzanego molocha Obajtek ostatecznie przekonał Prezesa do powierzenia mu tej funkcji. I właśnie wtedy przesądził się los Rafinerii Gdańskiej, choć wówczas jeszcze prawdopodobnie nikt w Polsce nie brał w ogóle pod uwagę możliwości sprzedaży jej udziałów. Na pewno nie zakładał takiej konieczności sam Obajtek, a o Kaczyńskim to nawet nie ma co wspominać, bo on pewnie nawet nie wie, gdzie znajduje się ta Rafineria Gdańska.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że dla zaspokojenia swoich ambicji i zawłaszczania coraz większej władzy Obajtek jest gotów zrobić dosłownie wszystko. Jest pod tym względem bardzo podobny do swojego mentora i promotora Kaczyńskiego, ale Obajtek ma jeszcze dodatkowo obsesję bogacenia się za wszelka cenę i "kolekcjonowania" nieruchomości, zaś Prezesa dobra materialne specjalnie nie interesują. Obaj znani są z bezwzględności w dążeniu do celu oraz przebiegłości, choć w przypadku Kaczyńskiego to już raczej schyłek jego możliwości, a Obajtek szczyty nadal ma przed sobą. Obaj są autokratyczni, zawzięci i konsekwentni w działaniu, obaj nie potrafią przyznawać się do błędów ani wycofywać z już podjętych działań.
GIGANTOMANIA. Obajtek już więc 5 lat temu miał wizję stworzenia największego koncernu energetycznego w tej części Europy, mogącego rywalizować z zachodnimi gigantami paliwowymi. Pierwszym jego łupem miał być Lotos, paliwowy konkurent. To, co działo się później, było już więc tylko smutną i kosztowną konsekwencją tego obajtkowego dążenia do zwiększania swojej władzy. Jeśli ktoś w tej całej gigantycznej aferze popełnił błąd, to Kaczyński. Wtedy, kiedy dawno temu uwierzył Obajtkowi, że fuzja Orlenu i Lotosu jest korzystna dla państwa, choć właściwie wszyscy eksperci twierdzili, że nie ma ona żadnego uzasadnienia ekonomicznego i jest dla Polski bardzo niekorzystna. Kaczyński mógł uwierzyć ekspertom, ale pewnie nawet ich nie spytał o zdanie. Zdał się na huraoptymistyczne zapewnienia Obajtka i na swoją intuicję, która w tym przypadku totalnie go zawiodła. Obajtek omamił go całkowicie wykorzystując zapewne słaby punkt Prezesa – gigantomanię. Kaczyński, tak jak właściwie każdy dyktator, ma prawdziwą obsesję na punkcie olbrzymich przedsięwzięć lub inwestycji. I tak jak dla wszystkich dyktatorów nie jest dla niego ważny rachunek ekonomiczny lub rzeczywiste potrzeby, tylko efekt medialny i chęć zapisania się na kartach historii. Najlepszym przykładem jest tu przekop mierzei lub budowa CPK.
Taką samą manię mieli Hitler, Stalin, Breżniew, Ceausescu, Mao, a w ostatnich dekadach Putin i przywódcy Korei Płn. Wszystkim im wydawało się, że gdy stworzą coś gigantycznego, to już na zawsze zapiszą się w pamięci przyszłych pokoleń. Oni wszyscy uważali się za gigantów i chcieli, by ich dzieła im dorównywały… Kaczyński nie jest więc żadnym wyjątkiem, tylko potwierdzeniem reguły. I pewnie to dlatego tak łatwo łyknął pomysł stworzenia multienergetycznego kolosa. Z kosztów nie zdawał sobie początkowo sprawy. Obajtek przedstawił mu to w samych różowych kolorach i mamił obietnicami wielkich korzyści politycznych oraz ekonomicznych. Prezes się zgodził. Zaczęły się prace nad przejęciem Lotosu przez Orlen i dopiero gdy były one już mocno zaawansowane, a temat fuzji bardzo nagłośniony w mediach, do akcji wkroczyła Bruksela. I postawiła formalne warunki dla takiej fuzji, w tym m.in. sprzedaż części majątku Lotosu. Jestem całkowicie pewien, że dla Obajtka i jego przydupasów w Orlenie to był potężny szok. Żaden z nich nie miał pojęcia, że w prawie unijnym są jakieś tego typu przepisy i ograniczenia. PIS-owcy jak zwykle wykazali się totalną głupotą, niewiedzą i niekompetencją... A może liczyli, że uda im się "na rympał" przeprowadzić upragnioną przez Obajtka fuzję i postawić Brukselę przed faktem dokonanym? O tym, że byli kompletnie zaskoczeni świadczy późniejszy wręcz histeryczny pośpiech i całkowity chaos w poszukiwaniach potencjalnych nabywców akcji. Zaczęto te gorączkowe poszukiwania w 2020r., a trzeba je było zacząć najpóźniej 2 lata wcześniej…
PO TRUPACH DO CELU… Obajtek znalazł się pomiędzy młotem i kowadłem. Cała jego kariera polityczno-biznesowa zawisła na włosku, bo oczywiście nic wcześniej Kaczyńskiemu nie mówił o konieczności pozbycia się stacji Lotosu, ani tym bardziej udziałów w rafinerii. Ciekawe jak przyjął warunki Brukseli Kaczyński… Obajtek także jego wciągnął pomiędzy młot i kowadło. Wszak to Kaczyński od lat tworzył mit PIS-u jako formacji stawiającej w pierwszej kolejności na „polskość” i dążącej do repolonizacji majątku, który wyprzedały poprzednie rządy! Po naleganiach Obajtka zgodził się na fuzję Orlenu z Lotosem, ale teraz Obajtek domagał się od niego, by zgodził się także na wyprzedanie obcym pereł naszej gospodarki i to za grosze! A wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że jedynymi chętnymi do zakupu tych pereł będą Saudyjczycy i Orban, a więc sojusznicy Putina! Obajtek musiał więc teraz przekonać Prezesa do kolejnej gigantycznej transakcji, już pod każdym względem koszmarnie niekorzystnej dla Polski. Ale tu też b. wójtowi Pcimia sprzyjało szczęście. Kaczyński był z pewnością wściekły na Obajtka, gdy dowiedział się o warunkach stawianych przez Brukselę. Ale cofnąć się już nie mógł, nie mógł udusić Obajtka własnymi rękoma. Bo byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do koszmarnego błędu, jakim była zgoda na fuzję Orlenu z Lotosem, którą reżimowa propaganda już zdążyła okrzyknąć błogosławieństwem dla naszej gospodarki, a Obajtka – Mesjaszem.
Obaj parli więc do przodu po trupach i obaj mieli nóż na gardle. Tyle, że Obajtek realizował w ten sposób swój osobisty cel, który sobie wyznaczył już dawno, choć wtedy nie przypuszczał, że wiązać to się będzie ze stratą kilkunastu miliardów zł i zagrożeniem energetycznym dla państwa. Ale to nie on płacił, tylko my. Kaczyński zaś musiał brnąć dalej właściwie wyłącznie z przyczyn wizerunkowych lub prestiżowych. Może nawet ktoś odważny z jego otoczenia (lub nienawidzący Obajtka) w końcu uświadomił mu, że cała ta „transakcja wiązana” spowoduje olbrzymie straty i stanowi wielkie zagrożenie dla naszych narodowych interesów. Ale to nie miało znaczenia, bo fuzję Orlenu z Lotosem już dawno okrzyknięto priorytetowym celem PIS.
Gdyby było więcej czasu z pewnością udałoby się znaleźć renomowanych kupców, z którymi można by było wynegocjować o niebo lepsze warunki (nie tylko finansowe) sprzedaży rafinerii i ponad 400 stacji Lotosu. Ale wściekły Prezes już i tak bardzo się niecierpliwił, bo sprawa połączenia dwóch paliwowych koncernów ślimaczyła się niemiłosiernie. Z pozornie prostej fuzji dwóch polskich firm zrobił się przewlekły problem o zasięgu już międzynarodowym. Na początku 2022r. coraz częściej pojawiały się przecieki z Nowogrodzkiej, że Obajtek tylko do czerwca-lipca ma czas na sfinalizowanie transakcji. Jeśli nie zdąży - skończy na wysypisku odpadów. A chętnych do zakupu udziałów w rafinerii nie było. Saudyjczycy doskonale wiedzieli, że nie tylko nie mają żadnych konkurentów, ale w dodatku Obajtek przystanie na każde ich warunki, bo pali mu się grunt pod nogami. No i tak się stało. Dla zachowania fotela prezesa Orlenu Obajtek nie tylko sprzedał im udziały w rafinerii za kwotę równą ich wartości księgowej (!), czyli za ok. 15% ich wartości rynkowej, ale w umowie znalazły się dodatkowo zapisy koszmarne dla Skarbu Państwa i bardzo niebezpieczne dla energetycznej przyszłości Polski. Co zastanawiające - zapisy w takim właśnie przedziwnym brzmieniu znajdowały się do niedawna bardzo często w umowach zawieranych przez… rosyjskie koncerny energetyczne!
NASZE JUŻ NIE NASZE MIESZKANIE. Jeden ze znanych ekspertów rynku surowców porównał transakcję z Saudyjczykami do wynajęcia komuś pokoju w naszym mieszkaniu.
1/ Wynajmujemy ten pokój za cenę kilkakrotnie niższą od rynkowej.
2/ Najemca wymusza umieszczenie w umowie zapisu, że na każdą zmianę w naszym mieszkaniu (np. malowanie ścian, remont, wymiana pieca, zmiana dostawcy energii) musimy uzyskać jego zgodę. Bez jego zgody żadna zmiana nie jest możliwa.
3/ W umowie znajduje się również zapis, że jeśli najemca uzna, iż utrudniamy mu mieszkanie w pokoju (nie musi nic udowadniać, wystarczy jego uczucie pokrzywdzenia, bo np. ktoś puka za ścianą, co powoduje dyskomfort), to musimy mu zapłacić równowartość rocznego wynajmu tego pokoju. W umowie z Arabami jest wymieniona kwota 500 mln dolarów, czyli ponad 2 razy więcej, niż oni w ogóle zapłacili za udziały w rafinerii!
4/ Jest również w umowie zapis, że jeśli najemca znajdzie kogoś chętnego do zamiany, kto się wprowadzi do pokoju zamiast niego, to my nie możemy się temu sprzeciwić. Możemy co najwyżej przyprowadzić kogoś trzeciego, ale jeśli nasz najemca uzna, że nie podoba mu się jego wiek, płeć, wzrost lub twarz – musimy się zgodzić na tego, kogo on wybrał. Choćby tym nowym najemcą był jakiś zabójca lub pedofil po wieloletniej odsiadce.
5/ Gdy pokłócimy się z najemcą, możemy szukać jakiegoś rozjemcy, ale najemca musi się na to zgodzić. A jeśli się nie zgodzi, to nie możemy go wyrzucić z pokoju, nawet wtedy, gdy każdy nasz kontakt z nim kończyć się będzie rękoczynami.
I taką umowę podpisał Obajtek z Saudyjczykami i jeszcze teraz cały PIS wmawia Polakom, że jest to umowa super korzystna dla naszego kraju. Tu nie może być mowy o żadnym błędzie! Jeśli Kaczyński popełnił błąd, to na samym początku! Potem mieliśmy już do czynienia z kosmicznym przekrętem! Wszystko było robione celowo i niemal wszystkie cele zostały osiągnięte! Tylko że tymi priorytetowymi celami nie były korzyści dla naszego państwa, a korzyści dla Obajtka, kilkunastu jego kumpli-prawników zaangażowanych w całą tę zawiłą „transakcję”, no i ewentualne korzyści dla PIS (w postaci np. gigantycznego przelewu z Rijadu). O tym, że oni wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, iż dopuszczają się mega przestępstwa niezbicie świadczy to, że PIS w ub. roku w pośpiechu zmieniało prawo (dotyczące spółek handlowych) i to aż 2 razy! Wszystko po to, by zapewnić sobie bezkarność w przyszłości…
Saudyjczycy są oczywiście wniebowzięci. Przecież im nie chodziło o głupie dywidendy! Dla Saudi Aramco, największego koncernu paliwowego na świecie (z rocznym przychodem niemal 2 bilionów zł!), ten 1 miliard zł za udziały w nowoczesnej, ale niedużej rafinerii i kilkaset milionów zł na łapówki dla PIS-owców to jak kieszonkowe dla dzieciaka. W zamian za te grosze, choć nabyli tylko 30% akcji rafinerii, korzyści mają takie, jakby zakupili pakiet 100% akcji. Mogą zrobić z nimi co im się żywnie podoba i mają w dupie to, że teraz Sasin dokonuje rozpaczliwych prób zabezpieczenia interesu Skarbu Państwa i uniemożliwienia sprzedaży rafinerii np. Putinowi. Trzeba to było robić przed podpisaniem umowy z Arabami, a nie po! Teraz to każdy międzynarodowy arbitraż przyzna rację Saudyjczykom. Tylko, że gdyby zapisy chroniące interes Polski zostały wprowadzone wcześniej, to Arabowie w ogóle nie kupiliby akcji rafinerii, nie doszłoby do fuzji Lotosu z Orlenem i Obajtek już od dawna nie byłby prezesem koncernu.
[CC] Jacek Nikodem