Jak się zapewne domyślacie tytułowe słowa to nie jest mój „twór stylistyczny”, tylko cytat. Ja przecież jestem znany z posługiwania się wyłącznie piękną, literacką polszczyzną i w moich postach żadnych słów uznawanych za wulgarne się nie uświadczy. No chyba, że mnie ktoś bardzo zdenerwuje… Kto wypowiedział te tytułowe słowa dowiecie się na samym końcu tego tekstu. A o kim tak powiedział nietrudno się domyślić – patrz zdjęcie.
A na zdjęciu jest "prokurator" Jerzy Ziarkiewicz, szef Prokuratury Regionalnej (nie mylić z Prokuraturą Rejonową) w Lublinie. Jest to zarazem jeden z najwierniejszych przydupasów Ziobry, jego „cyngiel” i „młot na opozycję”, który tylko swojemu promotorowi zawdzięcza oszałamiająca karierę w czasach "dobrej zmiany".
To właśnie Ziarkiewicz, będąc szefem wszystkich prokuratorów w województwie lubelskim, nie dopuścił do aresztowania brata Komendanta Głównego Policji Szymczyka. Ziarkiewicz wprost nakazał (i to na piśmie!) prokuratorowi-referentowi wycofanie wniosku aresztowego dla braciszka szefa Policji, podejrzanego o popełnienie bodaj 7 przestępstw, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Ale to nie wszystko. Na polecenie Ziarkiewicza jego podwładni mieli w ogóle nie włączać do akt śledztwa zeznań, które obciążały braciszka pana Komendanta! Podobny „numer” zastosowali niedawno podwładni Ziobry z prokuratury we Wrocławiu, którym z akt śledztwa w sprawie okradania kontenerów PCK zniknęło nazwisko niejakiej Anny Zalewskiej i zeznania, które tę prominentną PIS-dę obciążały… Tym samym Ziarkiewicz dopuścił się przestępstwa z art. 231 kk - działanie na szkodę interesu publicznego poprzez przekroczenie uprawnień (lub niedopełnienie obowiązków) przez funkcjonariusza publicznego - zagrożonego karą nawet do 10 lat więzienia. Sprawa się rypła, bo próbę ratowania przestępcy-braciszka Komendanta Szymczyka wywęszyli dziennikarze i wybuchł skandal. Jest to w czasach „dobrej zmiany” skandal z numerem porządkowym „647”.
Ale ratowanie przed aresztowaniem i skazaniem przez sąd braciszka Komendanta to wcale niejedyna "zasługa" Ziarkiewicza dla "dobrej zmiany". To zasługa z numerem porządkowym „132”. I tak na przykład od 3 lat podlegająca mu Prokuratura Okręgowa w Zamościu nie potrafi sporządzić aktu oskarżenia przeciwko pewnemu oszustowi i złodziejowi, niejakiemu Ryszardowi Czarneckiemu. A należy zaznaczyć, że wszelkie dowody przestępstw Czarneckiego, polegających na wyłudzeniu ponad 100 tys. euro z PE za lewe „kilometrówki”, zostały śledczym z Zamościa podane na tacy przez unijny OLAF (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych). Bo to OLAF wykrył fałszerstwa Czarneckiego, prowadził i zakończył w tej sprawie śledztwo. Więc prokuratorzy Ziobry nie musieli ani szukać i przesłuchiwać świadków, ani analizować dziesiątek sfałszowanych dokumentów przejazdów. Dostali właściwie z Brukseli gotowy akt oskarżenia, trzeba go było tylko przetłumaczyć na j. polski. Przez 3 lata nie udało im się jednak znaleźć żadnego tłumacza... No i aktu oskarżenia jak nie było w 2020r., tak nie ma go i dziś. Co ciekawe Ziarkiewicz awansował na szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie właśnie z Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Sprawą Czarneckiego zajmuje się więc nie tylko jakiś jego podwładny, ale z pewnością także dobry znajomy.
Ale to nadal nie koniec... To na biurko Ziarkiewicza trafiają z całej Polski akta wielu spraw, w których podejrzanymi o popełnienie przestępstw są politycy PIS i Solidarnej Polski lub osoby z nimi blisko związane. Pewnie nawet akta śledztw w sprawach wypadków komunikacyjnych, choć przecież Prokurator Regionalny to "szycha", która na co dzień nie zajmuje się drogowymi stłuczkami. Do prokuratury Ziarkiewicza trafiły już 4 lata temu (w lutym 2019r.!) z prokuratury w Białymstoku(?!) akta śledztwa w sprawie Adama Andruszkiewicza, obecnie wiceministra w KPRM. Na Andruszkiewiczu, niegdyś prezesie Młodzieży Wszechpolskiej, ciążą zarzuty fałszowania podpisów na listach poparcia dla działaczy MW startujących w wyborach samorządowych w 2014r. Zdaniem resortu Ziobry i samego Ziobry śledztwo było przez prokuraturę w Białymstoku prowadzone "opieszale, nieudolnie, bez koncepcji oraz z oczywistym naruszeniem zasad koncentracji materiału dowodowego i ekonomiki procesowej (...) Prowadzący śledztwo nie przeprowadzili wielu ważnych czynności dowodowych…".
Do zgoła odmiennych wniosków doszli jednak dziennikarze śledczy "Superwizjera" TVN, którzy ustalili, że prokuratorom z Białegostoku odebrano śledztwo natychmiast po tym, gdy podjęli decyzje o wezwaniu Andruszkiewicza na przesłuchanie i przeszukaniu jego biura. 10 dni później miała się odbyć I tura wyborów samorządowych, więc cholerny pośpiech w odebraniu im sprawy i wysłaniu akt śledztwa jak najdalej od Białegostoku był konieczny... Tu z kolei zasłużyła się PIS-owi białostocka Prokurator Regionalna Elżbieta Pieniążek. To taka kopia Ziarkiewicza, tyle że w kiecce i z farbowanymi na blond włosami.
Akta sprawy trafiły więc na drugi koniec Polski, do Lublina. A Ziarkiewicz przekazał je do podległej sobie Prokuratury Okręgowej. Prokuratura Krajowa zarzucała prokuratorom z Białegostoku opieszałość i nieudolność (ich sprawy dyscyplinarne jednak szybko umorzono), ale to dopiero w prokuraturze w Lublinie zaczął się prawdziwy "czeski film"... Ponad 6 miesięcy zajął Ziarkiewiczowi sam... wybór kilku prokuratorów, którzy mieli tworzyć zespół śledczy! W końcu zespół powstał, a Ziarkiewicz zapewnił w mediach, że 3-4 tygodnie zajmie temu zespołowi "zapoznanie się z już zgromadzonym materiałem dowodowym". Zajęło im to... 70 tygodni. Czyli zamiast 1 miesiąca - 1,5 roku. Nie miało zresztą większego znaczenia, czy podwładni Ziarkiewicza uwiną się w 4 tygodnie, czy w 75 tygodni lub 500 tygodni, bo i tak po zakończeniu tego "zapoznawania się ze zgromadzonym materiałem dowodowym" akta sprawy wylądowały na samym dnie najgłębszej szuflady w biurku Ziarkiewicza. I leżą tam zapewne do dziś. A może spłonęły już na wysypisku śmieci, spalone przez jakiegoś naśladowcę Franza Maurera z "Psów"... Co ciekawe Andruszkiewicz, mimo upływu 8 lat (śledztwo rozpoczęto w 2014r.), do dziś nie został prawdopodobnie nawet przesłuchany w tej sprawie! Mało tego! Prokuratorzy Ziobry nie potrafili nawet zlecić analizy grafologicznej, która potwierdziłaby lub wykluczyła, że to on osobiście sfałszował kilkaset podpisów. Prokuratorzy z Zamościa nie mogą znaleźć w całej Polsce tłumacza j. angielskiego (do akt sprawy Czarneckiego), a zespół prokuratorów z Lublina nie może znaleźć… grafologa.
I mógłbym tak wymieniać, wymieniać, wymieniać... Ta kanalia Ziarkiewicz nie tylko chroni własną piersią przestępców z PIS, samemu popełniając przy tym kolejne ciężkie przestępstwa. Ale specjalizuje się także w represjonowaniu i zwalczaniu opozycji. W czerwcu 2021r. to na jego polecenie ABW zatrzymała Bartosza Kramka chwilę po tym, jak przyleciał z Brukseli, by wziąć udział w procesach uczestników protestów antyrządowych. Bartosz, od lat walczący o przestrzeganie praw człowieka i wolność prasy, to Przewodniczący Rady Fundacji „Otwarty Dialog" i mąż Ludmiły Kozłowskiej (Prezeski tej Fundacji), którą rząd PIS wydalił z Polski w 2018r. Wprawdzie Wojewódzki Sąd Administracyjny (a ostatnio także NSA) już w 2021r. uchylił postanowienie o wydaleniu jej z kraju, ale rząd PIS, Ziobro i Kamiński mają głęboko w dupie wyroki sądowe. Ludmiła do dziś ma zakaz wjazdu do Polski.
Bartosza po aresztowaniu czym prędzej przewieziono z Warszawy do Lublina (jakoś mi się tak stalinowska katownia na tamtejszym Zamku i oprawcy z UB przypomnieli w tej chwili) i przez 3 tygodnie przetrzymywano w areszcie. Bezpośredni podwładny Ziarkiewicza postawił mu zarzut poświadczenia nieprawdy i... prania brudnych pieniędzy! Zarzut "poświadczenia nieprawdy" w ustach PIS-dzielca to zaiste szczyt obłudy, cynizmu i hipokryzji. Bartosz wyszedł z aresztu dopiero po wpłaceniu kaucji przez jego znajomych i aktywistów społecznych oraz po poręczeniach osób zaufania publicznego z Polski i zachodniej Europy. Ale Ziarkiewicz natychmiast przywalił mu zakaz opuszczania kraju. Tak więc Bartosz był "zamknięty" w Polsce, choć chciał wyjechać do domu w Brukseli, a Ludmiła siedziała w Brukseli i do Polski z kolei wjechać nie mogła. A jeszcze za udział w niszczeniu zasieków na granicy z Białorusią pan Prokurator Regionalny Ziarkiewicz (jak się potem okazało na bezpośrednie polecenie Ziobry) osobiście przywalił Bartoszowi, tak całkiem ekstra, dozór policyjny...
To Ziarkiewicz nadzoruje śledztwo w sprawie Jakuba Karnowskiego i innych członków władz PKP Cargo w latach 2012-2015. Ziarkiewicz zarzuca im, że swego czasu za drogo kupili czeskie koleje towarowe. I nie ma żadnego znaczenia, że zespół biegłych powołany właśnie przez Ziarkiewicza stwierdził, że żadna szkoda dla interesu państwa i jego obywateli nie została wyrządzona. Śledztwo trwa już 6 lat, a aktu oskarżenia jak nie było, tak nie ma. Bo też nie ma żadnych podstaw, by go sporządzić. Prokuratura do dziś nie postawiła zarzutów ani nawet nie przesłuchała Czarneckiego oraz Andruszkiewicza… Jakubowi Karnowskiemu też nie postawiła zarzutów, ale jego zdążyła już przesłuchać kilkadziesiąt razy. Tyle, że złodziej i oszust Czarnecki oraz fałszerz i oszust Andruszkiewicz to PIS-dzielcy, a Karnowskiego na fotel Prezesa PKP Cargo (w czasach rządów PO i PSL) powołał znienawidzony przez PIS… minister Sławomir Nowak. I wszystko jasne…
Nie chce mi się już o tym skurwysynie Ziarkiewiczu pisać… Wspomnę więc tylko, że to on zlecił również rozpoczęcie śledztwa przeciwko Romanowi Giertychowi i nadzorował to śledztwo. Możliwe zresztą, że nadal je nadzoruje, bo nic mi nie wiadomo o tym, by ono się zakończyło. To Ziarkiewicz wydał także nakaz aresztowania (w lutym 2020r.) żony i syna Zbigniewa Stonogi oraz wszczęcia postępowania prokuratorskiego w sprawie jego fundacji. I to właśnie Stonoga, który znany jest z dość hmmm… barwnych i wykraczających poza obowiązujące konwenanse wypowiedzi, zamieścił wtedy na Twitterze następujący wpis: „Lach*ciąg od Ziobry, socjopatyczna ku*wa i pedofil Jerzy Ziarkiewicz zaatakował dziś moje dziecko i żonę! Jebać was pisowskie ku*wy!”. I tak jak Stonoga to nie jest mój polityczny idol ani wzór do naśladowania, tak tu w zupełności się z nim zgadzam.
To dość przypadkowy tekst. Zapowiadałem na dziś jeden z moich dawnych, niepublikowanych felietonów. Ale on będzie następny. W poprzednim poście pisałem o nieuchronnym, maksymalnie surowym rozliczeniu PIS-owskich przestępców w przyszłości. Część tego następnego tekstu też będzie poświęcona temu tematowi. Ale i z dzisiejszym postem ma on dużo wspólnego. Bo tak jak Ziobrę widzę jako pierwszego polityka Zjednoczonej Prawicy, który wyląduje w pierdlu z długoletnim wyrokiem, tak Ziarkiewicza widzę jako jednego z pierwszych prokuratorskich przydupasów Ziobry, który wyląduje w sąsiedniej celi… Jego obecni podwładni z prokuratur podlegających Prokuraturze Regionalnej w Lublinie mają na niego takie sterty „kwitów”, że będzie w czym wybierać. I mam nadzieję, że tej kanalii nie starczy życia, by te wszystkie wyroki odsiedzieć…
[CC] Jacek NikodemJak się zapewne domyślacie tytułowe słowa to nie jest mój „twór stylistyczny”, tylko cytat. Ja przecież jestem znany z posługiwania się wyłącznie piękną, literacką polszczyzną i w moich postach żadnych słów uznawanych za wulgarne się nie uświadczy. No chyba, że mnie ktoś bardzo zdenerwuje… Kto wypowiedział te tytułowe słowa dowiecie się na samym końcu tego tekstu. A o kim tak powiedział nietrudno się domyślić – patrz zdjęcie.
A na zdjęciu jest "prokurator" Jerzy Ziarkiewicz, szef Prokuratury Regionalnej (nie mylić z Prokuraturą Rejonową) w Lublinie. Jest to zarazem jeden z najwierniejszych przydupasów Ziobry, jego „cyngiel” i „młot na opozycję”, który tylko swojemu promotorowi zawdzięcza oszałamiająca karierę w czasach "dobrej zmiany".
To właśnie Ziarkiewicz, będąc szefem wszystkich prokuratorów w województwie lubelskim, nie dopuścił do aresztowania brata Komendanta Głównego Policji Szymczyka. Ziarkiewicz wprost nakazał (i to na piśmie!) prokuratorowi-referentowi wycofanie wniosku aresztowego dla braciszka szefa Policji, podejrzanego o popełnienie bodaj 7 przestępstw, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Ale to nie wszystko. Na polecenie Ziarkiewicza jego podwładni mieli w ogóle nie włączać do akt śledztwa zeznań, które obciążały braciszka pana Komendanta! Podobny „numer” zastosowali niedawno podwładni Ziobry z prokuratury we Wrocławiu, którym z akt śledztwa w sprawie okradania kontenerów PCK zniknęło nazwisko niejakiej Anny Zalewskiej i zeznania, które tę prominentną PIS-dę obciążały… Tym samym Ziarkiewicz dopuścił się przestępstwa z art. 231 kk - działanie na szkodę interesu publicznego poprzez przekroczenie uprawnień (lub niedopełnienie obowiązków) przez funkcjonariusza publicznego - zagrożonego karą nawet do 10 lat więzienia. Sprawa się rypła, bo próbę ratowania przestępcy-braciszka Komendanta Szymczyka wywęszyli dziennikarze i wybuchł skandal. Jest to w czasach „dobrej zmiany” skandal z numerem porządkowym „647”.
Ale ratowanie przed aresztowaniem i skazaniem przez sąd braciszka Komendanta to wcale niejedyna "zasługa" Ziarkiewicza dla "dobrej zmiany". To zasługa z numerem porządkowym „132”. I tak na przykład od 3 lat podlegająca mu Prokuratura Okręgowa w Zamościu nie potrafi sporządzić aktu oskarżenia przeciwko pewnemu oszustowi i złodziejowi, niejakiemu Ryszardowi Czarneckiemu. A należy zaznaczyć, że wszelkie dowody przestępstw Czarneckiego, polegających na wyłudzeniu ponad 100 tys. euro z PE za lewe „kilometrówki”, zostały śledczym z Zamościa podane na tacy przez unijny OLAF (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych). Bo to OLAF wykrył fałszerstwa Czarneckiego, prowadził i zakończył w tej sprawie śledztwo. Więc prokuratorzy Ziobry nie musieli ani szukać i przesłuchiwać świadków, ani analizować dziesiątek sfałszowanych dokumentów przejazdów. Dostali właściwie z Brukseli gotowy akt oskarżenia, trzeba go było tylko przetłumaczyć na j. polski. Przez 3 lata nie udało im się jednak znaleźć żadnego tłumacza... No i aktu oskarżenia jak nie było w 2020r., tak nie ma go i dziś. Co ciekawe Ziarkiewicz awansował na szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie właśnie z Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Sprawą Czarneckiego zajmuje się więc nie tylko jakiś jego podwładny, ale z pewnością także dobry znajomy.
Ale to nadal nie koniec... To na biurko Ziarkiewicza trafiają z całej Polski akta wielu spraw, w których podejrzanymi o popełnienie przestępstw są politycy PIS i Solidarnej Polski lub osoby z nimi blisko związane. Pewnie nawet akta śledztw w sprawach wypadków komunikacyjnych, choć przecież Prokurator Regionalny to "szycha", która na co dzień nie zajmuje się drogowymi stłuczkami. Do prokuratury Ziarkiewicza trafiły już 4 lata temu (w lutym 2019r.!) z prokuratury w Białymstoku(?!) akta śledztwa w sprawie Adama Andruszkiewicza, obecnie wiceministra w KPRM. Na Andruszkiewiczu, niegdyś prezesie Młodzieży Wszechpolskiej, ciążą zarzuty fałszowania podpisów na listach poparcia dla działaczy MW startujących w wyborach samorządowych w 2014r. Zdaniem resortu Ziobry i samego Ziobry śledztwo było przez prokuraturę w Białymstoku prowadzone "opieszale, nieudolnie, bez koncepcji oraz z oczywistym naruszeniem zasad koncentracji materiału dowodowego i ekonomiki procesowej (...) Prowadzący śledztwo nie przeprowadzili wielu ważnych czynności dowodowych…".
Do zgoła odmiennych wniosków doszli jednak dziennikarze śledczy "Superwizjera" TVN, którzy ustalili, że prokuratorom z Białegostoku odebrano śledztwo natychmiast po tym, gdy podjęli decyzje o wezwaniu Andruszkiewicza na przesłuchanie i przeszukaniu jego biura. 10 dni później miała się odbyć I tura wyborów samorządowych, więc cholerny pośpiech w odebraniu im sprawy i wysłaniu akt śledztwa jak najdalej od Białegostoku był konieczny... Tu z kolei zasłużyła się PIS-owi białostocka Prokurator Regionalna Elżbieta Pieniążek. To taka kopia Ziarkiewicza, tyle że w kiecce i z farbowanymi na blond włosami.
Akta sprawy trafiły więc na drugi koniec Polski, do Lublina. A Ziarkiewicz przekazał je do podległej sobie Prokuratury Okręgowej. Prokuratura Krajowa zarzucała prokuratorom z Białegostoku opieszałość i nieudolność (ich sprawy dyscyplinarne jednak szybko umorzono), ale to dopiero w prokuraturze w Lublinie zaczął się prawdziwy "czeski film"... Ponad 6 miesięcy zajął Ziarkiewiczowi sam... wybór kilku prokuratorów, którzy mieli tworzyć zespół śledczy! W końcu zespół powstał, a Ziarkiewicz zapewnił w mediach, że 3-4 tygodnie zajmie temu zespołowi "zapoznanie się z już zgromadzonym materiałem dowodowym". Zajęło im to... 70 tygodni. Czyli zamiast 1 miesiąca - 1,5 roku. Nie miało zresztą większego znaczenia, czy podwładni Ziarkiewicza uwiną się w 4 tygodnie, czy w 75 tygodni lub 500 tygodni, bo i tak po zakończeniu tego "zapoznawania się ze zgromadzonym materiałem dowodowym" akta sprawy wylądowały na samym dnie najgłębszej szuflady w biurku Ziarkiewicza. I leżą tam zapewne do dziś. A może spłonęły już na wysypisku śmieci, spalone przez jakiegoś naśladowcę Franza Maurera z "Psów"... Co ciekawe Andruszkiewicz, mimo upływu 8 lat (śledztwo rozpoczęto w 2014r.), do dziś nie został prawdopodobnie nawet przesłuchany w tej sprawie! Mało tego! Prokuratorzy Ziobry nie potrafili nawet zlecić analizy grafologicznej, która potwierdziłaby lub wykluczyła, że to on osobiście sfałszował kilkaset podpisów. Prokuratorzy z Zamościa nie mogą znaleźć w całej Polsce tłumacza j. angielskiego (do akt sprawy Czarneckiego), a zespół prokuratorów z Lublina nie może znaleźć… grafologa.
I mógłbym tak wymieniać, wymieniać, wymieniać... Ta kanalia Ziarkiewicz nie tylko chroni własną piersią przestępców z PIS, samemu popełniając przy tym kolejne ciężkie przestępstwa. Ale specjalizuje się także w represjonowaniu i zwalczaniu opozycji. W czerwcu 2021r. to na jego polecenie ABW zatrzymała Bartosza Kramka chwilę po tym, jak przyleciał z Brukseli, by wziąć udział w procesach uczestników protestów antyrządowych. Bartosz, od lat walczący o przestrzeganie praw człowieka i wolność prasy, to Przewodniczący Rady Fundacji „Otwarty Dialog" i mąż Ludmiły Kozłowskiej (Prezeski tej Fundacji), którą rząd PIS wydalił z Polski w 2018r. Wprawdzie Wojewódzki Sąd Administracyjny (a ostatnio także NSA) już w 2021r. uchylił postanowienie o wydaleniu jej z kraju, ale rząd PIS, Ziobro i Kamiński mają głęboko w dupie wyroki sądowe. Ludmiła do dziś ma zakaz wjazdu do Polski.
Bartosza po aresztowaniu czym prędzej przewieziono z Warszawy do Lublina (jakoś mi się tak stalinowska katownia na tamtejszym Zamku i oprawcy z UB przypomnieli w tej chwili) i przez 3 tygodnie przetrzymywano w areszcie. Bezpośredni podwładny Ziarkiewicza postawił mu zarzut poświadczenia nieprawdy i... prania brudnych pieniędzy! Zarzut "poświadczenia nieprawdy" w ustach PIS-dzielca to zaiste szczyt obłudy, cynizmu i hipokryzji. Bartosz wyszedł z aresztu dopiero po wpłaceniu kaucji przez jego znajomych i aktywistów społecznych oraz po poręczeniach osób zaufania publicznego z Polski i zachodniej Europy. Ale Ziarkiewicz natychmiast przywalił mu zakaz opuszczania kraju. Tak więc Bartosz był "zamknięty" w Polsce, choć chciał wyjechać do domu w Brukseli, a Ludmiła siedziała w Brukseli i do Polski z kolei wjechać nie mogła. A jeszcze za udział w niszczeniu zasieków na granicy z Białorusią pan Prokurator Regionalny Ziarkiewicz (jak się potem okazało na bezpośrednie polecenie Ziobry) osobiście przywalił Bartoszowi, tak całkiem ekstra, dozór policyjny...
To Ziarkiewicz nadzoruje śledztwo w sprawie Jakuba Karnowskiego i innych członków władz PKP Cargo w latach 2012-2015. Ziarkiewicz zarzuca im, że swego czasu za drogo kupili czeskie koleje towarowe. I nie ma żadnego znaczenia, że zespół biegłych powołany właśnie przez Ziarkiewicza stwierdził, że żadna szkoda dla interesu państwa i jego obywateli nie została wyrządzona. Śledztwo trwa już 6 lat, a aktu oskarżenia jak nie było, tak nie ma. Bo też nie ma żadnych podstaw, by go sporządzić. Prokuratura do dziś nie postawiła zarzutów ani nawet nie przesłuchała Czarneckiego oraz Andruszkiewicza… Jakubowi Karnowskiemu też nie postawiła zarzutów, ale jego zdążyła już przesłuchać kilkadziesiąt razy. Tyle, że złodziej i oszust Czarnecki oraz fałszerz i oszust Andruszkiewicz to PIS-dzielcy, a Karnowskiego na fotel Prezesa PKP Cargo (w czasach rządów PO i PSL) powołał znienawidzony przez PIS… minister Sławomir Nowak. I wszystko jasne…
Nie chce mi się już o tym skurwysynie Ziarkiewiczu pisać… Wspomnę więc tylko, że to on zlecił również rozpoczęcie śledztwa przeciwko Romanowi Giertychowi i nadzorował to śledztwo. Możliwe zresztą, że nadal je nadzoruje, bo nic mi nie wiadomo o tym, by ono się zakończyło. To Ziarkiewicz wydał także nakaz aresztowania (w lutym 2020r.) żony i syna Zbigniewa Stonogi oraz wszczęcia postępowania prokuratorskiego w sprawie jego fundacji. I to właśnie Stonoga, który znany jest z dość hmmm… barwnych i wykraczających poza obowiązujące konwenanse wypowiedzi, zamieścił wtedy na Twitterze następujący wpis: „Lach*ciąg od Ziobry, socjopatyczna ku*wa i pedofil Jerzy Ziarkiewicz zaatakował dziś moje dziecko i żonę! Jebać was pisowskie ku*wy!”. I tak jak Stonoga to nie jest mój polityczny idol ani wzór do naśladowania, tak tu w zupełności się z nim zgadzam.
To dość przypadkowy tekst. Zapowiadałem na dziś jeden z moich dawnych, niepublikowanych felietonów. Ale on będzie następny. W poprzednim poście pisałem o nieuchronnym, maksymalnie surowym rozliczeniu PIS-owskich przestępców w przyszłości. Część tego następnego tekstu też będzie poświęcona temu tematowi. Ale i z dzisiejszym postem ma on dużo wspólnego. Bo tak jak Ziobrę widzę jako pierwszego polityka Zjednoczonej Prawicy, który wyląduje w pierdlu z długoletnim wyrokiem, tak Ziarkiewicza widzę jako jednego z pierwszych prokuratorskich przydupasów Ziobry, który wyląduje w sąsiedniej celi… Jego obecni podwładni z prokuratur podlegających Prokuraturze Regionalnej w Lublinie mają na niego takie sterty „kwitów”, że będzie w czym wybierać. I mam nadzieję, że tej kanalii nie starczy życia, by te wszystkie wyroki odsiedzieć…
[CC] Jacek Nikodem