Kaczyński chciał znokautować, a sam jest liczony

Miałem dziś napisać i opublikować post o Prezydencie Adamowiczu i o tych kilkunastu kanaliach, które doprowadziły do jego śmierci. Bo przecież to nie tylko Kaczyński i „Kurwski” byli inspiratorami mordu i „mentorami” zabójcy. Ale przez to wczorajsze sejmowe głosowanie i zupełnie niepotrzebną wrzawę, jaką ono spowodowało, musiałem zmienić plany…

Przestańmy w czambuł krytykować opozycję za to ostatnie głosowanie w sprawie nowelizacji ustawy o SN. Bo choć nikomu, dla kogo ważne jest przywrócenie praworządności i przestrzeganie Konstytucji, nie może się podobać to wstrzymanie się od głosu przez większość posłów opozycji, to była to niewątpliwie decyzja najrozsądniejsza. Politycznie dojrzała i dalekowzroczna, a dla przyszłości Polski najkorzystniejsza. Jeśli ktoś może mieć dziś powody do zawodu, wściekłości i poczucia bezsilności, to wyłącznie Kaczyński i Cep. Pisałem o tym kilka dni temu przyrównując opozycję do pieczeni na rożnie, pod którym ogień rozpalił Kaczyński. Zastanawiałem się wtedy, czy opozycja pozwoli dać się posolić, popieprzyć, nadziać na rożen i upiec Kaczyńskiemu. Nie tylko nie pozwoliła, ale jeszcze tym ogniem poparzyła Prezesowi paluchy. Kaczyński poniósł wczoraj dużo boleśniejszą porażkę, niż się większości wydaje. Wcale nie jest wykluczone, że wczorajsze głosowanie opozycji „przeciw” projektowi PIS-u, miało się stać dla niego propagandowym kołem zamachowym całej kampanii wyborczej. I te plany wczoraj szlag trafił…

Głosowanie opozycji „przeciw” w żaden sposób nie przywróciłoby praworządności w naszym kraju! Mielibyśmy obecne status quo. Zresztą ta PIS-owska nowelizacja ustawy o SN jest taką samą niekonstytucyjną farsą, jak stara ustawa, którą ona ma niby znowelizować. Czy projekt PIS by przeszedł, czy nie, nadal bylibyśmy więc państwem bezprawia, autokratycznym. Jedyną więc korzyścią z utrącenia PIS-owskiego projektu byłoby wyraźne zamanifestowanie przez opozycję braku zgody na dalsze łamanie prawa i Konstytucji. No i nasza krótkotrwała satysfakcja, że projekt PIS wylądował w koszu. Tylko tyle. To przeraźliwie mało zważywszy na to, że koszt polityczno-wyborczy takiego głosowania „przeciw” byłby olbrzymi. Aż do jesiennych wyborów we wszystkich reżimowych mediach słychać byłoby wrzask i ujadanie, że to z winy opozycji do Polski nadal nie dotarły miliardy z KPO. Obwiniano by opozycję i za ostre hamowanie gospodarki, i za wysoką inflację oraz słabą złotówkę, i walące się finanse państwa, ucieczkę z Polski inwestorów oraz ubożenie Polaków. Nagle okazałoby się, że to wszystko, za co PIS od roku obwinia Putina, jednak nie jest zależne wyłącznie od wojny, ale przede wszystkim od czynników wewnętrznych! PIS mogłoby całkowicie zmienić swoją narrację, bo miałoby już jak wskazać winnego tu, w kraju. Właśnie opozycję… Wszyscy bez wyjątku politycy PIS powtarzaliby przy każdej okazji i bez okazji, że gdyby nie Tusk i opozycja, to waloryzacja emerytur byłaby znacznie wyższa, na podwyżki dla budżetówki rząd PIS nie żałowałby grosza, a CPK wybudowano by w ciągu kilku miesięcy.

Ci, którzy dziś nie zostawiają suchej nitki na opozycji, zdają się nie wiedzieć o rzeczy najważniejszej! Że Donald Tusk na pewno, a pozostali liderzy opozycji niemal na pewno, wiedzą to, czego nie wie większość Polaków. Wiedzą m.in. to, że przegłosowanie tego PIS-owskiego projektu nie będzie mieć większego wpływu na przyspieszenie odblokowania przez Brukselę środków z KPO. Jeśli ktoś myśli, że Tusk nie jest w stałym kontakcie z Brukselą, to albo jest głupi, albo naiwny. Opozycja zatem doskonale wie, z jakich postawionych Nowogrodzkiej warunków Unia nigdy się nie wycofa. Zaś większość z tych warunków jest po prostu niemożliwa do spełnienia przez tych skurw*synów i bandytów! A już na pewno nie jest możliwa do spełnienia w tak krótkim czasie. Pomijam już fakt, że nowelizacja ustawy nowelizacją ustawy, ale trzeba jeszcze te przepisy wprowadzić w życie. A jakoś trudno mi sobie wyobrazić Ziobrę przywracającego do pracy wszystkich odsuniętych od orzekania sędziów, tylko dlatego, bo tak mu nakazują przepisy nowej ustawy. Ziobro nie przejmuje się nawet wyrokami sądów nakazującymi przywrócenie do orzekania represjonowanych sędziów, a miałby się przejmować jakąś umową Cepa z Brukselą?! Bez żartów… Ziobro, zarówno podczas głosowań w Sejmie, jak i stosowania się do ustaw przez Sejm przegłosowanych, będzie stale uprawiać sabotaż w celu storpedowania kompromisu z Unią. Bo szybkie odblokowanie unijnych środków byłoby dla niego polityczną i osobistą katastrofą.

To tylko politycy PIS i ich propaganda uczynili (i przedstawiają Polakom) nowelizację ustawy o SN najważniejszym „kamieniem milowym”, który ma wypełnić rząd polski by pieniądze z KPO popłynęły do Polski. Ale to nie jest ani jedyny „kamień milowy”, ani najważniejszy! Jest jednym z wielu i w wypowiedziach polityków oraz urzędników Brukseli powtarzane jest wciąż, że muszą one być wypełnione wszystkie! A jest wśród nich: przewrócenie do góry nogami obecnej neo-KRS, rzeczywista (a nie pozorowana) weryfikacja neo-sędziów, anulowanie orzeczeń TK dotyczących wyroków TSUE i ETPCz, usunięcie z TK „dublerów”, stosowanie się do prawa unijnego, podniesienie wieku emerytalnego, OZE i ustawa wiatrakowa itd., itd.

Kto i przede wszystkim kiedy miałby zdążyć to zrobić?! Zasrana koalicja rządząca, która kłóci się już o dosłownie wszystko? Kaczyński, który trzęsie dupą, bo z powodu zbytnich ustępstw względem Brukseli może stracić dużą część swojego twardego elektoratu? Duda, który przecież podpisywał nominacje wszystkim kanaliom, które dziś zasiadają w neo-KRS i TK? Przecież to absurd. Kaczyński znalazł się w potrzasku. Swoją drogą ci jego „doradcy” i „eksperci” są gówno warci, skoro ja (komentator-amator) już pół roku temu wiedziałem, że przed wyborami środków z KPO w Polsce nie będzie, a Prezes jeszcze w grudniu wierzył w to, że będą. Kaczyński dopiero w ostatnich dniach zorientował się, że w tym starciu z Tuskiem wyląduje na deskach. Ale było już za późno by zatrzymać ten sejmowy ekspres. PIS musiało do końca pokazywać Polakom, że bardzo im na miliardach z Unii zależy i bardzo im się spieszy w wypełnieniu „kamieni milowych”. No i wyszło, jak wyszło… Śmiem twierdzić, że Prezes w ostatnich dniach wręcz modlił się nocami o utrącenie jego projektu przez posłów opozycji… Miałby wtedy przynajmniej jak się tłumaczyć i usprawiedliwiać, pogrążając przy okazji znienawidzoną opozycję. A tak z jego planu wyszła wielka dupa… Nadział się na kontrę Tuska, Czarzastego i Kosiniaka-Kamysza.

Wczoraj posłowie opozycji bardzo narazili się swoim wyborcom, ale postąpili słusznie, rozsądnie i dalekowzrocznie! Ale wyborcy w swoich osądach kierują się na ogół sercem, a nie rozumem. I na ogół mają blade pojęcie o niuansach tej całej batalii o pieniądze z KPO. Wielu z Was przestraszyło się zapewne, że dzięki takiemu, a nie innemu głosowaniu posłów opozycji, Kaczyński już wkrótce dostanie zastrzyk miliardów z Brukseli. I dzięki tym miliardom zwiększy swoje szanse w wyborach. A to nieprawda! Do tej pory powolność działania zbiurokratyzowanej unijnej machiny była zawsze na rękę PIS-owi. Wkurzaliśmy się na opieszałość Brukseli i jej niemrawe reakcje na łamanie u nas praworządności i represjonowanie sędziów. A teraz stanie się na odwrót. Powolność i skrupulatność w działaniu tej machiny stanie się przekleństwem Kaczyńskiego. Nawet te państwa UE, które nie mają żadnych problemów z praworządnością i przestrzeganiem zasad demokracji, dostawały pieniądze z Funduszu Odbudowy wiele miesięcy po zaakceptowaniu ich wniosków o ich przyznanie. A rząd PIS do dziś nawet nie złożył takiego wniosku!

Nie to więc było złe we wczorajszym głosowaniu, że większość posłów opozycji wstrzymała się od głosu i PIS-owski projekt nie został odrzucony. Bardzo złe było to, że wśród posłów opozycji doszło do rozłamu. Nie miało to większego wpływu na wynik głosowania. Może mieć natomiast bardzo duże znaczenie dla przyszłej współpracy partii opozycyjnych i ich wzajemnego zaufania. No i ten rozłam stał się argumentem dla reżimowej propagandy. Pisząc „reżimowa propaganda” nie mam na myśli tylko „kurwizji”, „wSieci” lub Gazety Polskiej. Ale także np. tę PIS-owską wesz Mazurka z RMF FM, który ma teraz gotowy pretekst do drwienia z polityków opozycji. Skoro ci politycy, pomimo wcześniejszego ustalenia wspólnego stanowiska (!), nie potrafią zachować jedności podczas głosowania, to jaka jest gwarancja, że w przyszłości potrafią stworzyć zgodny, skuteczny rząd?

Mam wrażenie, że Hołownia chciał przy okazji tego głosowania ugrać kilka punktów kosztem PO. Chciał pokazać się jako ten nieprzejednany wróg łamania praworządności i zawierania kompromisów z Kaczyńskim. I w ten sposób zyskać sympatię tych wyborców PO lub PSL, którzy wczoraj byli wściekli na pozostałych posłów opozycji za pozorną kapitulację. Ale nie zamierzam w tej chwili krytykować Hołowni i Wam też odradzam atakowanie go. Ci, którzy uważnie czytają moje posty, zauważyli zapewne, że bardzo rzadko zdarza mi się krytykować polityków opozycji, czy to z PO, czy z Lewicy lub Ruchu 2050. A przecież ja też nie zawsze popieram ich decyzje i często jestem na nich wręcz wściekły. Ale musimy za wszelką cenę starać się unikać ostrych konfliktów i wzajemnych pretensji. Bierzmy przykład z naszych wrogów. Ziobro zwyzywał już Cepa od wszystkich najgorszych, zarzucił mu właściwie zdradę, głosuje przeciwko PIS-owskiej ustawie, a mimo to Cep wczoraj podziękował Ziobrze za „owocne dyskusje i negocjacje” w sprawie KPO… A przecież Cep, gdyby tylko mógł, to przegryzłby Ziobrze krtań. I to nie raz, a 10 razy…

Pamiętajmy o jednym! Jednym z podstawowych warunków wyraźnego wygrania jesiennych wyborów i odsunięcia Kaczyńskiego od władzy jest udowodnienie przez partie opozycyjne swoim wyborcom, że one są w stanie się dogadać, działać wspólnie i stworzyć w przyszłości dobry, skuteczny rząd! Wyborcy opozycji muszą w to wierzyć i to widzieć! Żadne, nawet najwspanialsze programy wyborcze poszczególnych partii nie wystarczą, by przekonać wyborców niezdecydowanych do pójścia do urn, jeśli nie będą oni mieć gwarancji, że ci, na których oni zagłosują, są w stanie w przyszłości ze sobą zgodnie współpracować. Moim zdaniem jest to teraz najważniejsze zadanie, jakie stoi przed partiami opozycyjnymi. Dużo ważniejsze, niż to, czy partie te pójdą do wyborów w dwóch czy trzech blokach politycznych. Niejednokrotnie zresztą pisałem, że ja osobiście nie jestem wcale zwolennikiem utworzenia jednego wielkiego bloku zjednoczonej opozycji. Moim zdaniem przyniosłoby to nam więcej szkód, niż pożytku. Idealnym rozwiązaniem byłyby dwa takie bloki… Ale one muszą wpierw pokazać nam, że się po wygraniu wyborów nie pokłócą i nie rozejdą w różne strony. Dlatego tak ważne jest, by ani partie opozycyjne w trakcie kampanii nie atakowały się wzajemnie. Oraz żebyśmy my, ich wyborcy, siebie nie atakowali i nie pogłębiali rowów nas dzielących…

[CC] Jacek Nikodem

Kaczyński chciał znokautować, a sam jest liczony

Miałem dziś napisać i opublikować post o Prezydencie Adamowiczu i o tych kilkunastu kanaliach, które doprowadziły do jego śmierci. Bo przecież to nie tylko Kaczyński i „Kurwski” byli inspiratorami mordu i „mentorami” zabójcy. Ale przez to wczorajsze sejmowe głosowanie i zupełnie niepotrzebną wrzawę, jaką ono spowodowało, musiałem zmienić plany…

Przestańmy w czambuł krytykować opozycję za to ostatnie głosowanie w sprawie nowelizacji ustawy o SN. Bo choć nikomu, dla kogo ważne jest przywrócenie praworządności i przestrzeganie Konstytucji, nie może się podobać to wstrzymanie się od głosu przez większość posłów opozycji, to była to niewątpliwie decyzja najrozsądniejsza. Politycznie dojrzała i dalekowzroczna, a dla przyszłości Polski najkorzystniejsza. Jeśli ktoś może mieć dziś powody do zawodu, wściekłości i poczucia bezsilności, to wyłącznie Kaczyński i Cep. Pisałem o tym kilka dni temu przyrównując opozycję do pieczeni na rożnie, pod którym ogień rozpalił Kaczyński. Zastanawiałem się wtedy, czy opozycja pozwoli dać się posolić, popieprzyć, nadziać na rożen i upiec Kaczyńskiemu. Nie tylko nie pozwoliła, ale jeszcze tym ogniem poparzyła Prezesowi paluchy. Kaczyński poniósł wczoraj dużo boleśniejszą porażkę, niż się większości wydaje. Wcale nie jest wykluczone, że wczorajsze głosowanie opozycji „przeciw” projektowi PIS-u, miało się stać dla niego propagandowym kołem zamachowym całej kampanii wyborczej. I te plany wczoraj szlag trafił…

Głosowanie opozycji „przeciw” w żaden sposób nie przywróciłoby praworządności w naszym kraju! Mielibyśmy obecne status quo. Zresztą ta PIS-owska nowelizacja ustawy o SN jest taką samą niekonstytucyjną farsą, jak stara ustawa, którą ona ma niby znowelizować. Czy projekt PIS by przeszedł, czy nie, nadal bylibyśmy więc państwem bezprawia, autokratycznym. Jedyną więc korzyścią z utrącenia PIS-owskiego projektu byłoby wyraźne zamanifestowanie przez opozycję braku zgody na dalsze łamanie prawa i Konstytucji. No i nasza krótkotrwała satysfakcja, że projekt PIS wylądował w koszu. Tylko tyle. To przeraźliwie mało zważywszy na to, że koszt polityczno-wyborczy takiego głosowania „przeciw” byłby olbrzymi. Aż do jesiennych wyborów we wszystkich reżimowych mediach słychać byłoby wrzask i ujadanie, że to z winy opozycji do Polski nadal nie dotarły miliardy z KPO. Obwiniano by opozycję i za ostre hamowanie gospodarki, i za wysoką inflację oraz słabą złotówkę, i walące się finanse państwa, ucieczkę z Polski inwestorów oraz ubożenie Polaków. Nagle okazałoby się, że to wszystko, za co PIS od roku obwinia Putina, jednak nie jest zależne wyłącznie od wojny, ale przede wszystkim od czynników wewnętrznych! PIS mogłoby całkowicie zmienić swoją narrację, bo miałoby już jak wskazać winnego tu, w kraju. Właśnie opozycję… Wszyscy bez wyjątku politycy PIS powtarzaliby przy każdej okazji i bez okazji, że gdyby nie Tusk i opozycja, to waloryzacja emerytur byłaby znacznie wyższa, na podwyżki dla budżetówki rząd PIS nie żałowałby grosza, a CPK wybudowano by w ciągu kilku miesięcy.

Ci, którzy dziś nie zostawiają suchej nitki na opozycji, zdają się nie wiedzieć o rzeczy najważniejszej! Że Donald Tusk na pewno, a pozostali liderzy opozycji niemal na pewno, wiedzą to, czego nie wie większość Polaków. Wiedzą m.in. to, że przegłosowanie tego PIS-owskiego projektu nie będzie mieć większego wpływu na przyspieszenie odblokowania przez Brukselę środków z KPO. Jeśli ktoś myśli, że Tusk nie jest w stałym kontakcie z Brukselą, to albo jest głupi, albo naiwny. Opozycja zatem doskonale wie, z jakich postawionych Nowogrodzkiej warunków Unia nigdy się nie wycofa. Zaś większość z tych warunków jest po prostu niemożliwa do spełnienia przez tych skurw*synów i bandytów! A już na pewno nie jest możliwa do spełnienia w tak krótkim czasie. Pomijam już fakt, że nowelizacja ustawy nowelizacją ustawy, ale trzeba jeszcze te przepisy wprowadzić w życie. A jakoś trudno mi sobie wyobrazić Ziobrę przywracającego do pracy wszystkich odsuniętych od orzekania sędziów, tylko dlatego, bo tak mu nakazują przepisy nowej ustawy. Ziobro nie przejmuje się nawet wyrokami sądów nakazującymi przywrócenie do orzekania represjonowanych sędziów, a miałby się przejmować jakąś umową Cepa z Brukselą?! Bez żartów… Ziobro, zarówno podczas głosowań w Sejmie, jak i stosowania się do ustaw przez Sejm przegłosowanych, będzie stale uprawiać sabotaż w celu storpedowania kompromisu z Unią. Bo szybkie odblokowanie unijnych środków byłoby dla niego polityczną i osobistą katastrofą.

To tylko politycy PIS i ich propaganda uczynili (i przedstawiają Polakom) nowelizację ustawy o SN najważniejszym „kamieniem milowym”, który ma wypełnić rząd polski by pieniądze z KPO popłynęły do Polski. Ale to nie jest ani jedyny „kamień milowy”, ani najważniejszy! Jest jednym z wielu i w wypowiedziach polityków oraz urzędników Brukseli powtarzane jest wciąż, że muszą one być wypełnione wszystkie! A jest wśród nich: przewrócenie do góry nogami obecnej neo-KRS, rzeczywista (a nie pozorowana) weryfikacja neo-sędziów, anulowanie orzeczeń TK dotyczących wyroków TSUE i ETPCz, usunięcie z TK „dublerów”, stosowanie się do prawa unijnego, podniesienie wieku emerytalnego, OZE i ustawa wiatrakowa itd., itd.

Kto i przede wszystkim kiedy miałby zdążyć to zrobić?! Zasrana koalicja rządząca, która kłóci się już o dosłownie wszystko? Kaczyński, który trzęsie dupą, bo z powodu zbytnich ustępstw względem Brukseli może stracić dużą część swojego twardego elektoratu? Duda, który przecież podpisywał nominacje wszystkim kanaliom, które dziś zasiadają w neo-KRS i TK? Przecież to absurd. Kaczyński znalazł się w potrzasku. Swoją drogą ci jego „doradcy” i „eksperci” są gówno warci, skoro ja (komentator-amator) już pół roku temu wiedziałem, że przed wyborami środków z KPO w Polsce nie będzie, a Prezes jeszcze w grudniu wierzył w to, że będą. Kaczyński dopiero w ostatnich dniach zorientował się, że w tym starciu z Tuskiem wyląduje na deskach. Ale było już za późno by zatrzymać ten sejmowy ekspres. PIS musiało do końca pokazywać Polakom, że bardzo im na miliardach z Unii zależy i bardzo im się spieszy w wypełnieniu „kamieni milowych”. No i wyszło, jak wyszło… Śmiem twierdzić, że Prezes w ostatnich dniach wręcz modlił się nocami o utrącenie jego projektu przez posłów opozycji… Miałby wtedy przynajmniej jak się tłumaczyć i usprawiedliwiać, pogrążając przy okazji znienawidzoną opozycję. A tak z jego planu wyszła wielka dupa… Nadział się na kontrę Tuska, Czarzastego i Kosiniaka-Kamysza.

Wczoraj posłowie opozycji bardzo narazili się swoim wyborcom, ale postąpili słusznie, rozsądnie i dalekowzrocznie! Ale wyborcy w swoich osądach kierują się na ogół sercem, a nie rozumem. I na ogół mają blade pojęcie o niuansach tej całej batalii o pieniądze z KPO. Wielu z Was przestraszyło się zapewne, że dzięki takiemu, a nie innemu głosowaniu posłów opozycji, Kaczyński już wkrótce dostanie zastrzyk miliardów z Brukseli. I dzięki tym miliardom zwiększy swoje szanse w wyborach. A to nieprawda! Do tej pory powolność działania zbiurokratyzowanej unijnej machiny była zawsze na rękę PIS-owi. Wkurzaliśmy się na opieszałość Brukseli i jej niemrawe reakcje na łamanie u nas praworządności i represjonowanie sędziów. A teraz stanie się na odwrót. Powolność i skrupulatność w działaniu tej machiny stanie się przekleństwem Kaczyńskiego. Nawet te państwa UE, które nie mają żadnych problemów z praworządnością i przestrzeganiem zasad demokracji, dostawały pieniądze z Funduszu Odbudowy wiele miesięcy po zaakceptowaniu ich wniosków o ich przyznanie. A rząd PIS do dziś nawet nie złożył takiego wniosku!

Nie to więc było złe we wczorajszym głosowaniu, że większość posłów opozycji wstrzymała się od głosu i PIS-owski projekt nie został odrzucony. Bardzo złe było to, że wśród posłów opozycji doszło do rozłamu. Nie miało to większego wpływu na wynik głosowania. Może mieć natomiast bardzo duże znaczenie dla przyszłej współpracy partii opozycyjnych i ich wzajemnego zaufania. No i ten rozłam stał się argumentem dla reżimowej propagandy. Pisząc „reżimowa propaganda” nie mam na myśli tylko „kurwizji”, „wSieci” lub Gazety Polskiej. Ale także np. tę PIS-owską wesz Mazurka z RMF FM, który ma teraz gotowy pretekst do drwienia z polityków opozycji. Skoro ci politycy, pomimo wcześniejszego ustalenia wspólnego stanowiska (!), nie potrafią zachować jedności podczas głosowania, to jaka jest gwarancja, że w przyszłości potrafią stworzyć zgodny, skuteczny rząd?

Mam wrażenie, że Hołownia chciał przy okazji tego głosowania ugrać kilka punktów kosztem PO. Chciał pokazać się jako ten nieprzejednany wróg łamania praworządności i zawierania kompromisów z Kaczyńskim. I w ten sposób zyskać sympatię tych wyborców PO lub PSL, którzy wczoraj byli wściekli na pozostałych posłów opozycji za pozorną kapitulację. Ale nie zamierzam w tej chwili krytykować Hołowni i Wam też odradzam atakowanie go. Ci, którzy uważnie czytają moje posty, zauważyli zapewne, że bardzo rzadko zdarza mi się krytykować polityków opozycji, czy to z PO, czy z Lewicy lub Ruchu 2050. A przecież ja też nie zawsze popieram ich decyzje i często jestem na nich wręcz wściekły. Ale musimy za wszelką cenę starać się unikać ostrych konfliktów i wzajemnych pretensji. Bierzmy przykład z naszych wrogów. Ziobro zwyzywał już Cepa od wszystkich najgorszych, zarzucił mu właściwie zdradę, głosuje przeciwko PIS-owskiej ustawie, a mimo to Cep wczoraj podziękował Ziobrze za „owocne dyskusje i negocjacje” w sprawie KPO… A przecież Cep, gdyby tylko mógł, to przegryzłby Ziobrze krtań. I to nie raz, a 10 razy…

Pamiętajmy o jednym! Jednym z podstawowych warunków wyraźnego wygrania jesiennych wyborów i odsunięcia Kaczyńskiego od władzy jest udowodnienie przez partie opozycyjne swoim wyborcom, że one są w stanie się dogadać, działać wspólnie i stworzyć w przyszłości dobry, skuteczny rząd! Wyborcy opozycji muszą w to wierzyć i to widzieć! Żadne, nawet najwspanialsze programy wyborcze poszczególnych partii nie wystarczą, by przekonać wyborców niezdecydowanych do pójścia do urn, jeśli nie będą oni mieć gwarancji, że ci, na których oni zagłosują, są w stanie w przyszłości ze sobą zgodnie współpracować. Moim zdaniem jest to teraz najważniejsze zadanie, jakie stoi przed partiami opozycyjnymi. Dużo ważniejsze, niż to, czy partie te pójdą do wyborów w dwóch czy trzech blokach politycznych. Niejednokrotnie zresztą pisałem, że ja osobiście nie jestem wcale zwolennikiem utworzenia jednego wielkiego bloku zjednoczonej opozycji. Moim zdaniem przyniosłoby to nam więcej szkód, niż pożytku. Idealnym rozwiązaniem byłyby dwa takie bloki… Ale one muszą wpierw pokazać nam, że się po wygraniu wyborów nie pokłócą i nie rozejdą w różne strony. Dlatego tak ważne jest, by ani partie opozycyjne w trakcie kampanii nie atakowały się wzajemnie. Oraz żebyśmy my, ich wyborcy, siebie nie atakowali i nie pogłębiali rowów nas dzielących…

[CC] Jacek Nikodem
(645/15-01-2023)

Pobierz PDF Wydrukuj