Największym błędem Putina było myślenie, że Chiny bezkrytycznie poprą jego agresję na Ukrainę. Zapomniał o bardzo istotnym elemencie.
Chiny od pewnego czasu, i ogromnym kosztem, realizowały projekt "Jeden pas, jedna droga", czyli budowę lądowego połączenia swojego kraju z Europą. I to nie połączenia nie byle jakiego, tylko pozwalającego na sprawny, szybki i wysokowydajny transport towarów i ludzi. Przedstawiano go jako największy projekt komunikacyjny od czasów Jedwabnego Szlaku. Miał to być też projekt propagandowy: przykład dla całego świata budujący wizję potęgi Chin.
Inwazja na Ukrainę cały ten projekt pogrzebała. Po prostu, jak by nie kombinować, ten szlak musiał wieść przez Rosję, a Rosja stała się, delikatnie mówiąc, niedrożna. Granica między Rosją a Europą stała się nieprzekraczalna. Oczywiście inwestycja chińska może jeszcze zrobić wielki zakręt i ominąć problem przez Zakaukazie i Turcję, ale to już nie to. Bo czym więcej granic państw, niekoniecznie wobec siebie przyjaznych, trzeba przekroczyć, tym bardziej inwestycja jest niepewna. Nie ma na przykład pewności, czy Turcja będzie chciała widzieć tę drogę u siebie. A Turcja w tym "Wariancie 2" jest nie do ominięcia. Nawet jeśli się zgodzi, to nie za nic. Musi mieć z tego jakieś profity i to poważne, a to stawia opłacalność całej imprezy pod znakiem zapytania.
Dla gospodarki chińskiej, dla jej ekspansji, sprawne połączenie z Europą jest kluczowe, bo Europa jest jednym z największych odbiorców eksportu Chin. Obecnie ten eksport odbywa się głównie drogą morską, przez Morze Południowo Chińskie, Cieśninę Singapurską, Ocean Indyjski i Kanał Sueski do portów Morza Śródziemnego. To strasznie daleko.
Putin zapewne myślał, że Xi Jinping poprze go bezkrytycznie na zasadzie solidarności dyktatur. Ale dyktatura chińska jest praktyczna i racjonalna we wszystkim. Nawet w okrucieństwie i cynizmie.
Putin od dawna próbuje budować militarny sojusz Rosja - Chiny. Zapomniał tylko, że Chiny chcą widzieć Rosję jako sojusznika, ale mniejszego sojusznika. Bardzo mniejszego. Czym mniejszego, tym lepiej. Na razie ten sojusznik popsuł im interes życia.
Zdjęcie: Defilada Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
2 mln żołnierzy zawodowych i ok. 230 mln potencjalnych rezerwistów.
Największym błędem Putina było myślenie, że Chiny bezkrytycznie poprą jego agresję na Ukrainę. Zapomniał o bardzo istotnym elemencie.
Chiny od pewnego czasu, i ogromnym kosztem, realizowały projekt "Jeden pas, jedna droga", czyli budowę lądowego połączenia swojego kraju z Europą. I to nie połączenia nie byle jakiego, tylko pozwalającego na sprawny, szybki i wysokowydajny transport towarów i ludzi. Przedstawiano go jako największy projekt komunikacyjny od czasów Jedwabnego Szlaku. Miał to być też projekt propagandowy: przykład dla całego świata budujący wizję potęgi Chin.
Inwazja na Ukrainę cały ten projekt pogrzebała. Po prostu, jak by nie kombinować, ten szlak musiał wieść przez Rosję, a Rosja stała się, delikatnie mówiąc, niedrożna. Granica między Rosją a Europą stała się nieprzekraczalna. Oczywiście inwestycja chińska może jeszcze zrobić wielki zakręt i ominąć problem przez Zakaukazie i Turcję, ale to już nie to. Bo czym więcej granic państw, niekoniecznie wobec siebie przyjaznych, trzeba przekroczyć, tym bardziej inwestycja jest niepewna. Nie ma na przykład pewności, czy Turcja będzie chciała widzieć tę drogę u siebie. A Turcja w tym "Wariancie 2" jest nie do ominięcia. Nawet jeśli się zgodzi, to nie za nic. Musi mieć z tego jakieś profity i to poważne, a to stawia opłacalność całej imprezy pod znakiem zapytania.
Dla gospodarki chińskiej, dla jej ekspansji, sprawne połączenie z Europą jest kluczowe, bo Europa jest jednym z największych odbiorców eksportu Chin. Obecnie ten eksport odbywa się głównie drogą morską, przez Morze Południowo Chińskie, Cieśninę Singapurską, Ocean Indyjski i Kanał Sueski do portów Morza Śródziemnego. To strasznie daleko.
Putin zapewne myślał, że Xi Jinping poprze go bezkrytycznie na zasadzie solidarności dyktatur. Ale dyktatura chińska jest praktyczna i racjonalna we wszystkim. Nawet w okrucieństwie i cynizmie.
Putin od dawna próbuje budować militarny sojusz Rosja - Chiny. Zapomniał tylko, że Chiny chcą widzieć Rosję jako sojusznika, ale mniejszego sojusznika. Bardzo mniejszego. Czym mniejszego, tym lepiej. Na razie ten sojusznik popsuł im interes życia.
Zdjęcie: Defilada Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
2 mln żołnierzy zawodowych i ok. 230 mln potencjalnych rezerwistów.