Pętla zaciska powoli, ale nieustannie

PRZEKAZ. Wraz z następującymi już seriami bolesnymi porażkami PIS, piętrzeniem się kolejnych wielkich problemów w najbliższej przyszłości, pogarszaniem się sytuacji materialnej milionów Polaków, ich obawami i fatalnymi nastrojami, diametralnie zmienił się w ostatnich kilku miesiącach oficjalny przekaz płynący z Nowogrodzkiej. Jeszcze w styczniu, przy okazji zachwalania założeń "PIS Burdelu", słyszeliśmy z ust Kaczyńskiego, Cepa i innych PIS-dzielców zapewnienia, że dzięki wprowadzanym zmianom w podatkach będziemy wkrótce żyć w państwie powszechnego dobrobytu i sprawiedliwości społecznej. Aż 90% Polaków obiecywano więcej pieniędzy w portfelach, a przed suwerenem roztaczano wizję dogonienia pod względem poziomu życia najbogatszych państw Zachodu. Wyszło z tego to, co zwykle. Czyli PIS-owskie szambo, prowizorka, błędy, chaos, potem kłamstwa, a na końcu szukanie kozłów ofiarnych.

Potem wybuchła wojna w Ukrainie, inflacja ruszyła już z kopyta, rząd PIS podjął kilka fatalnych decyzji w sprawie surowców energetycznych lub nie podjął kilku decyzji, które podjąć powinien. I dziś mamy to, co mamy. Czyli wali się wszystko. Zawaliła się także niedawna "narracja sukcesu" Nowogrodzkiej, która przecież została starannie przemyślana i stworzona z myślą o wyborach i aż do wyborów miała obowiązywać. Od stycznia z ust żadnego polityka PIS nie usłyszeliśmy już słów "dobrobyt" albo "prawie wszyscy Polacy skorzystają"... Pojawiły się natomiast w sklepach i na stacjach benzynowych idiotyczne karteczki z krótką informacją, że to tylko troskliwemu rządowi PIS zawdzięczamy, iż jeszcze nie zdechliśmy z głodu i stać nas na zatankowanie paliwa do baków. Zaś na ekranach TV, w spotach oraz na ulicznych billboardach mogliśmy przeczytać, że wzrost cen energii w Polsce to w 60% wina polityki klimatycznej Brukseli. Autorką tej kampanii manipulacji i okłamywania Polaków była menda nazywająca się Anna Plakwicz (znana z kampanii "Sprawiedliwe Sądy" z 2016r.), o której już kilkakrotnie pisałem. Kampania kosztowała ok. 15-20  mln zł (do jej sfinansowania zmuszono kilka największych spółek SP), a żeby osiągnąć cel propagandowy PIS musiało w ostatniej chwili dokonać "wrzutki" do procedowanej w Sejmie ustawy o... Straży Pożarnej. Zaś menda Plakwicz, bezczelnie okłamując Polaków, okłamywała swoich pracodawców. Jest bowiem zatrudniona na dyrektorskim stanowisku w PKO BP, czyli w banku będącym własnością nas wszystkich. Ale to tak na marginesie...

MOKRY, CZARNY PROSZEK. Te karteczki w sklepach i na stacjach benzynowych, spoty w TV oraz billboardy oskarżające Unię to jest właśnie nowy oficjalny przekaz Nowogrodzkiej. Już nie ma w nim miejsca na obietnice, że Kaczyński i rząd PIS prowadzą nas ku świetlanej przyszłości. Teraz PIS zapewnia nas tylko, że nie zdechniemy z głodu i nie zamarzniemy zimą z powodu braku opału. Z ust Cepa i innych PIS-dzielców słyszymy więc, że "rząd robi wszystko, co można zrobić" (takie dyrdymały opowiadał ostatnio ten tłuk Wójcik), o kolejnych dopłatach i o płynącym do Polski statkami węglu ("węglem" PIS-owcy nazywają taki czarny, mokry proszek). Tylko kto jeszcze w te kłamstwa wierzy? Politycy PIS (Moskwa, Sasin, Müller i in.) na wyścigi zapewniają, że węgla nigdzie nie brakuje, a wszyscy wiedzą, że place w składach opału są puste, zaś przed kopalniami ludzie tkwią po tydzień w kolejkach. PIS-dzielcy obiecują, że węgla w zimie nie zabraknie, a wszyscy wiedzą, że nawet tego czarnego, mokrego proszku zabraknie i to sporo.

BUBEL CZY SABOTAŻ? Zamiast obiecywanego "marszu ku lepszemu" pod przywództwem Prezesa mamy więc spóźnione i chaotyczne, na ogół wręcz rozpaczliwe w tym swoim chaosie interwencje państwa, by miliony Polaków mogły w ogóle przetrwać najbliższe miesiące. I dzieje się to 7 lat po rozpoczęciu (nomen omen) "dobrej zmiany". Mamy cały festiwal wykluczających się pomysłów na pomoc obywatelom, błędów, nieprawidłowych wyliczeń, no i idiotycznych, bardzo kosztownych decyzji. Przecież fakt, że rządzący przeforsowali w czerwcu ustawę o maksymalnej cenie węgla na poziomie 996 zł/1t i rekompensatach dla składów opału, a po podpisaniu jej przez "główkę prącia Prezesa" natychmiast wyrzucili tę ustawę do kosza, to była totalna kompromitacja. I tych, którzy projekt tej ustawy wymyślili, i posłów PIS, którzy go w Sejmie przegłosowali, i tego debila z Pałacu, który ustawę z wielkim zadowoleniem podpisał. Dziś już wszyscy o tej groteskowej szopce powoli zapominają, ale przecież to wyglądało na typowy sabotaż! Dywersję rządzących przeciwko własnemu państwu. Cały proces legislacyjny tego jeb*nego bubla trwał niemal 2 miesiące! I w zaopatrywaniu się Polaków w węgiel oraz w ogóle przygotowaniach do sezonu grzewczego te 2 miesiące zostały bezpowrotnie stracone. A PIS-owcy byli jeszcze tak bezczelni, że całą winę za klęskę tego programu zrzucili na właścicieli składów opału, którzy „odmówili współpracy”…

CHAOS. Potem (w lipcu) urodził się na Nowogrodzkiej pomysł ustawy o wypłacie 3 tys. zł rekompensaty użytkownikom pieców węglowych. Opozycja od początku protestowała przeciwko takiemu faworyzowaniu właścicieli „kopciuchów” i proponowała przyznanie rekompensat także użytkownikom pieców na inne rodzaje opału oraz milionom obywateli korzystającym z ogrzewania systemowego. Ale Kaczyński i PIS nie byliby sobą, gdyby uwzględnili jakiekolwiek zastrzeżenia lub postulaty znienawidzonej opozycji, która jest przecież (zdaniem samego Prezesa) agenturą Putina. Bo to by świadczyło o tym, że w projekcie nieomylnego przecież PIS-u były jakieś błędy lub luki! A poza tym wielu Polaków ogrzewających swoje domy pelletem, gazem lub olejem opałowym mogłoby zapałać sympatią do opozycji za wywalczenie rekompensat także dla nich. Tak więc poprawki opozycji PIS zdecydowanie odrzucił, jak zwykle zresztą. I przepchnęli ustawę o rekompensatach wyłącznie dla użytkowników węgla. Te PIS-owskie poj*by nawet nie dostrzegły, że wpisali do nowej ustawy przepisy wygaszające wcześniejszy program rekompensat dla właścicieli składów opału. Choć więc przepisy pierwszej, czerwcowej ustawy niby nigdy nie zaczęły obowiązywać (choć ukazały się w Dzienniku Ustaw), to w rzeczywistości te przepisy dziś… obowiązują równolegle z przepisami nowej ustawy! I to też pokazuje, jaki burdel prawny potrafili PIS-owcy zrobić przy okazji przyjmowania jednej tylko ustawy „węglowej”.

No i PIS rozpętał potężną awanturę, co im już chyba weszło w krew. Ale też przekupywanie wyłącznie „węglowego” elektoratu (gorzej sytuowanego, zamieszkującego głównie na ścianie wschodniej i na wsi) było oczywiste. Doszły zresztą zarzuty o niekonstytucyjność nowych przepisów. Bo skoro zgodnie z Konstytucją wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, to dlaczego użytkownicy węglowych „kopciuchów” są równiejsi, niż ci mający np. piece na gaz lub drewno? PIS-owi zaczął się palić ogień pod dupą i musiał szybko uspokoić nastroje. Szybko zgłosili projekt przepisów o rekompensatach dla właścicieli wszystkich rodzajów pieców. Czyli zrobili jota w jotę to, co 2 miesiące wcześniej zrobiła opozycja! Ale PIS-owcy nie przyznali oczywiście racji tej agenturze Putina. Nie dość, że narazili miliony Polaków na trwającą aż 2 miesiące niepewność i frustrację, to jeszcze ogłosili, że to ich wrażliwości i trosce o nasze dobro zawdzięczamy poszerzenie programu dopłat do pieców. 

A przecież podobnych decyzji - bezmyślnych, spóźnionych, chaotycznych i na ogół wręcz szkodliwych - ten rząd podjął w ostatnim czasie co najmniej kilkanaście. W sytuacji gardłowej, a w takiej przecież znalazło się nasze państwo, gdy nie ma już czasu na prowizorkę, błędy i zaniechania, rząd PIS podejmuje właściwie same chaotyczne lub prowizoryczne działania. A już o pomstę do nieba woła to, że za bezpieczeństwo energetyczne 38-milionowego kraju odpowiada dwóch czołowych funkcjonariuszy państwowych, Cep i Sasin, którzy wzajemnie się nienawidzą, konkurują ze sobą o władzę i całymi dniami myślą wyłącznie o tym, jak rywalowi przegryźć krtań. Zamiast pełnej współpracy dla dobra obywateli mamy spiski, personalne przepychanki, zbieranie „haków” i podkładanie świni, wzajemne torpedowanie swoich działań i donoszenia na siebie Prezesowi oraz mediom...

PRZYSZŁOŚĆ. A teraz kto wie, czy nie sprawa najważniejsza… Nie wiem, czy wszyscy zdajecie sobie sprawę z tego, że następna zima będzie dużo, dużo gorsza od tej, która się wkrótce zacznie. Dlaczego gorsza? Ano dlatego, że nie ma co liczyć na cud i jakiś znaczny spadek cen energii. Prąd, gaz i węgiel będą za rok jeszcze droższe, niż są dziś. Bo to dopiero w styczniu 2023r. czekają nas największe podwyżki ich cen. PIS robi obecnie wszystko, co tylko się da, by nasza waluta była jak najsłabsza i to też sprzyjać będzie podwyżkom cen energii oraz paliw. Za ich podwyżkami, krok w krok, pójdą podwyżki cen wszystkiego, bo producentom nie pozostanie nic innego, jak tylko albo zamknąć swoje firmy, albo przerzucić na klientów rosnące koszty produkcji. Za rok Polacy będą już mieć dużo mniej pieniędzy, niż obecnie, bo wykończy nas zaczynający się teraz sezon grzewczy oraz inflacja, którą polityka rządu prędzej wywinduje do 20%, niż zbije do 10%. One pochłoną nasze oszczędności. A w okresie hamowania gospodarki nie ma co liczyć na jakieś znaczne podwyżki płac. PIS da z pewnością przed wyborami jakieś ochłapy pewnym grupom zawodowym lub społecznym, ale tylko tym, na których wdzięczność przy urnach będzie mógł liczyć. Tak więc jeśli ta zima zapowiada się na koszmarną, to następna dla wielu z nas może okazać się prawdziwą katastrofą.

Reasumując... W czasie kampanii wyborczej, która w zasadzie już się rozpoczęła, Kaczyński będzie mieć przeraźliwie mało merytorycznych argumentów, by przekonać do głosowania na swoją partię wyborców niezdecydowanych. „Twardymi” wyborcami PIS się teraz nie zajmuję, bo rzygać mi się chce na samą myśl o nich, a poza tym ich Kaczyński nie musi do niczego przekonywać. Nawet zdychając z głodu i zamarzając w zimie będą twierdzić, że Polska ma najlepszy rząd w całej swojej historii. Pozostałym wyborcom natomiast PIS nie będzie miał się czym pochwalić. Wszystkie ich dawne „prospołeczne reformy i dokonania”, które zapewniały im sympatię wyborców "ekonomicznych", zbledną jeszcze bardziej w nadchodzących miesiącach. Co ludzi siedzących pod kocami w wyziębionych domach i kradnących drewno w pobliskim lesie będzie obchodzić to, że 7 lat wcześniej PIS obniżył wiek emerytalny?

OBIETNICE. Wszystkimi swoimi "sukcesami" z pierwszej kadencji epatowali już przed wyborami w 2019r., nie mogą więc chwalić się nimi w nieskończoność. Jeśli zaś chodzi o ostatnie 24 miesiące, to jest to pasmo klęsk Kaczyńskiego oraz cała góra niespełnionych obietnic składanych suwerenowi. I te niespełnione obietnice ludzie jeszcze pamiętają. Choćby te składane od ponad roku przez wszystkich bez wyjątku czołowych PIS-owców, że lada chwila otrzymamy miliardy Euro w ramach KPO. Lub te, że w zimie węgla na pewno nie zabraknie. Lub te, że Polska nie zapłaci ani grosza z kar zasądzonych przez TSUE (za Turów i Izbę Dyscyplinarną SN). Lub zapewnienia Glapińskiego o braku zagrożenia wzrostem inflacji i świetnej kondycji finansowej państwa. Itd., itd... Właściwie w ostatnich 2 latach jedyne osiągnięcia rządu PIS to zakończenie przekopu mierzei oraz otwarcie Baltic Pipe. Tyle, że mierzeja to jak dotąd sukces wyłącznie medialny, który w dodatku miał nas kosztować 800 mln zł, a kosztował ponad 2 mld zł. Zaś rura z Norwegii jest jak na razie pusta... I aż do wyborów żadne nowe sukcesy PIS-owi raczej nie przybędą. Jedyne, czym będą mogli się chwalić, to ciągłym gaszeniem pożarów strumieniem dopłat, rekompensat, "tarcz" i waloryzacji. Tylko że Polacy będą widzieć, iż pomimo tego strumienia państwowej pomocy żyje im się znacznie gorzej, niż choćby rok temu. Coraz więcej obywateli będzie sobie również uświadamiać, że ten strumień pieniędzy na zaspokojenie naszych elementarnych potrzeb nie płynie wcale z pustej już kasy państwowej. Tylko z zaciąganych już przez rząd bez opamiętania kredytó w…

STRASZENIE. Skoro PIS nie będzie miał jak chwalić się swoimi dokonaniami w ostatnich latach ani w przyszłym roku, to pozostanie im już tylko straszenie suwerena mroczną przyszłością pod rządami Tuska, Trzaskowskiego, Hołowni, Lewicy… Przed którą będzie w stanie Polaków obronić tylko Prezes i jego partia, jeśli oczywiście Polacy na nich zagłosują. W ciemno obstawiam, że taki właśnie przekaz do społeczeństwa PIS będzie forsować w przyszłym roku. Straszenie wyborców wyimaginowanymi zagrożeniami i wzbudzanie nienawiści do tych, którzy rzekomo te zagrożenia na Polaków sprowadzają, też weszło już PIS-owcom w  krew i stało się kołem zamachowym ich kolejnych kampanii wyborczych. Przed 2015r. była ta wredna PO, która doprowadziła nasze państwo do ruiny, powaliła naród na kolana i zniszczyła gospodarkę. Potem byli złowrodzy, dzicy i brudni, „roznoszący różne zarazki” uchodźcy, którzy tylko marzyli o tym, by nas mordować i okradać oraz gwałcić polskie, czyste i katolickie niewiasty. Potem były osoby LGBT i „tęczowa zaraza”, których z kolei jedynym celem było zniszczenie modelu tradycyjnej polskiej rodziny i deprawowanie dzieci. A teraz apiać będzie Tusk. Nie dość, że pachołek Berlina, to jeszcze agent Putina. A żeby jeszcze wzmocnić to poczucie zagrożenia rządami Tuska doda się niezawodną w takich sytuacjach, zdradziecką Unię.

[CC] Jacek Nikodem

Pętla zaciska powoli, ale nieustannie

PRZEKAZ. Wraz z następującymi już seriami bolesnymi porażkami PIS, piętrzeniem się kolejnych wielkich problemów w najbliższej przyszłości, pogarszaniem się sytuacji materialnej milionów Polaków, ich obawami i fatalnymi nastrojami, diametralnie zmienił się w ostatnich kilku miesiącach oficjalny przekaz płynący z Nowogrodzkiej. Jeszcze w styczniu, przy okazji zachwalania założeń "PIS Burdelu", słyszeliśmy z ust Kaczyńskiego, Cepa i innych PIS-dzielców zapewnienia, że dzięki wprowadzanym zmianom w podatkach będziemy wkrótce żyć w państwie powszechnego dobrobytu i sprawiedliwości społecznej. Aż 90% Polaków obiecywano więcej pieniędzy w portfelach, a przed suwerenem roztaczano wizję dogonienia pod względem poziomu życia najbogatszych państw Zachodu. Wyszło z tego to, co zwykle. Czyli PIS-owskie szambo, prowizorka, błędy, chaos, potem kłamstwa, a na końcu szukanie kozłów ofiarnych.

Potem wybuchła wojna w Ukrainie, inflacja ruszyła już z kopyta, rząd PIS podjął kilka fatalnych decyzji w sprawie surowców energetycznych lub nie podjął kilku decyzji, które podjąć powinien. I dziś mamy to, co mamy. Czyli wali się wszystko. Zawaliła się także niedawna "narracja sukcesu" Nowogrodzkiej, która przecież została starannie przemyślana i stworzona z myślą o wyborach i aż do wyborów miała obowiązywać. Od stycznia z ust żadnego polityka PIS nie usłyszeliśmy już słów "dobrobyt" albo "prawie wszyscy Polacy skorzystają"... Pojawiły się natomiast w sklepach i na stacjach benzynowych idiotyczne karteczki z krótką informacją, że to tylko troskliwemu rządowi PIS zawdzięczamy, iż jeszcze nie zdechliśmy z głodu i stać nas na zatankowanie paliwa do baków. Zaś na ekranach TV, w spotach oraz na ulicznych billboardach mogliśmy przeczytać, że wzrost cen energii w Polsce to w 60% wina polityki klimatycznej Brukseli. Autorką tej kampanii manipulacji i okłamywania Polaków była menda nazywająca się Anna Plakwicz (znana z kampanii "Sprawiedliwe Sądy" z 2016r.), o której już kilkakrotnie pisałem. Kampania kosztowała ok. 15-20  mln zł (do jej sfinansowania zmuszono kilka największych spółek SP), a żeby osiągnąć cel propagandowy PIS musiało w ostatniej chwili dokonać "wrzutki" do procedowanej w Sejmie ustawy o... Straży Pożarnej. Zaś menda Plakwicz, bezczelnie okłamując Polaków, okłamywała swoich pracodawców. Jest bowiem zatrudniona na dyrektorskim stanowisku w PKO BP, czyli w banku będącym własnością nas wszystkich. Ale to tak na marginesie...

MOKRY, CZARNY PROSZEK. Te karteczki w sklepach i na stacjach benzynowych, spoty w TV oraz billboardy oskarżające Unię to jest właśnie nowy oficjalny przekaz Nowogrodzkiej. Już nie ma w nim miejsca na obietnice, że Kaczyński i rząd PIS prowadzą nas ku świetlanej przyszłości. Teraz PIS zapewnia nas tylko, że nie zdechniemy z głodu i nie zamarzniemy zimą z powodu braku opału. Z ust Cepa i innych PIS-dzielców słyszymy więc, że "rząd robi wszystko, co można zrobić" (takie dyrdymały opowiadał ostatnio ten tłuk Wójcik), o kolejnych dopłatach i o płynącym do Polski statkami węglu ("węglem" PIS-owcy nazywają taki czarny, mokry proszek). Tylko kto jeszcze w te kłamstwa wierzy? Politycy PIS (Moskwa, Sasin, Müller i in.) na wyścigi zapewniają, że węgla nigdzie nie brakuje, a wszyscy wiedzą, że place w składach opału są puste, zaś przed kopalniami ludzie tkwią po tydzień w kolejkach. PIS-dzielcy obiecują, że węgla w zimie nie zabraknie, a wszyscy wiedzą, że nawet tego czarnego, mokrego proszku zabraknie i to sporo.

BUBEL CZY SABOTAŻ? Zamiast obiecywanego "marszu ku lepszemu" pod przywództwem Prezesa mamy więc spóźnione i chaotyczne, na ogół wręcz rozpaczliwe w tym swoim chaosie interwencje państwa, by miliony Polaków mogły w ogóle przetrwać najbliższe miesiące. I dzieje się to 7 lat po rozpoczęciu (nomen omen) "dobrej zmiany". Mamy cały festiwal wykluczających się pomysłów na pomoc obywatelom, błędów, nieprawidłowych wyliczeń, no i idiotycznych, bardzo kosztownych decyzji. Przecież fakt, że rządzący przeforsowali w czerwcu ustawę o maksymalnej cenie węgla na poziomie 996 zł/1t i rekompensatach dla składów opału, a po podpisaniu jej przez "główkę prącia Prezesa" natychmiast wyrzucili tę ustawę do kosza, to była totalna kompromitacja. I tych, którzy projekt tej ustawy wymyślili, i posłów PIS, którzy go w Sejmie przegłosowali, i tego debila z Pałacu, który ustawę z wielkim zadowoleniem podpisał. Dziś już wszyscy o tej groteskowej szopce powoli zapominają, ale przecież to wyglądało na typowy sabotaż! Dywersję rządzących przeciwko własnemu państwu. Cały proces legislacyjny tego jeb*nego bubla trwał niemal 2 miesiące! I w zaopatrywaniu się Polaków w węgiel oraz w ogóle przygotowaniach do sezonu grzewczego te 2 miesiące zostały bezpowrotnie stracone. A PIS-owcy byli jeszcze tak bezczelni, że całą winę za klęskę tego programu zrzucili na właścicieli składów opału, którzy „odmówili współpracy”…

CHAOS. Potem (w lipcu) urodził się na Nowogrodzkiej pomysł ustawy o wypłacie 3 tys. zł rekompensaty użytkownikom pieców węglowych. Opozycja od początku protestowała przeciwko takiemu faworyzowaniu właścicieli „kopciuchów” i proponowała przyznanie rekompensat także użytkownikom pieców na inne rodzaje opału oraz milionom obywateli korzystającym z ogrzewania systemowego. Ale Kaczyński i PIS nie byliby sobą, gdyby uwzględnili jakiekolwiek zastrzeżenia lub postulaty znienawidzonej opozycji, która jest przecież (zdaniem samego Prezesa) agenturą Putina. Bo to by świadczyło o tym, że w projekcie nieomylnego przecież PIS-u były jakieś błędy lub luki! A poza tym wielu Polaków ogrzewających swoje domy pelletem, gazem lub olejem opałowym mogłoby zapałać sympatią do opozycji za wywalczenie rekompensat także dla nich. Tak więc poprawki opozycji PIS zdecydowanie odrzucił, jak zwykle zresztą. I przepchnęli ustawę o rekompensatach wyłącznie dla użytkowników węgla. Te PIS-owskie poj*by nawet nie dostrzegły, że wpisali do nowej ustawy przepisy wygaszające wcześniejszy program rekompensat dla właścicieli składów opału. Choć więc przepisy pierwszej, czerwcowej ustawy niby nigdy nie zaczęły obowiązywać (choć ukazały się w Dzienniku Ustaw), to w rzeczywistości te przepisy dziś… obowiązują równolegle z przepisami nowej ustawy! I to też pokazuje, jaki burdel prawny potrafili PIS-owcy zrobić przy okazji przyjmowania jednej tylko ustawy „węglowej”.

No i PIS rozpętał potężną awanturę, co im już chyba weszło w krew. Ale też przekupywanie wyłącznie „węglowego” elektoratu (gorzej sytuowanego, zamieszkującego głównie na ścianie wschodniej i na wsi) było oczywiste. Doszły zresztą zarzuty o niekonstytucyjność nowych przepisów. Bo skoro zgodnie z Konstytucją wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, to dlaczego użytkownicy węglowych „kopciuchów” są równiejsi, niż ci mający np. piece na gaz lub drewno? PIS-owi zaczął się palić ogień pod dupą i musiał szybko uspokoić nastroje. Szybko zgłosili projekt przepisów o rekompensatach dla właścicieli wszystkich rodzajów pieców. Czyli zrobili jota w jotę to, co 2 miesiące wcześniej zrobiła opozycja! Ale PIS-owcy nie przyznali oczywiście racji tej agenturze Putina. Nie dość, że narazili miliony Polaków na trwającą aż 2 miesiące niepewność i frustrację, to jeszcze ogłosili, że to ich wrażliwości i trosce o nasze dobro zawdzięczamy poszerzenie programu dopłat do pieców. 

A przecież podobnych decyzji - bezmyślnych, spóźnionych, chaotycznych i na ogół wręcz szkodliwych - ten rząd podjął w ostatnim czasie co najmniej kilkanaście. W sytuacji gardłowej, a w takiej przecież znalazło się nasze państwo, gdy nie ma już czasu na prowizorkę, błędy i zaniechania, rząd PIS podejmuje właściwie same chaotyczne lub prowizoryczne działania. A już o pomstę do nieba woła to, że za bezpieczeństwo energetyczne 38-milionowego kraju odpowiada dwóch czołowych funkcjonariuszy państwowych, Cep i Sasin, którzy wzajemnie się nienawidzą, konkurują ze sobą o władzę i całymi dniami myślą wyłącznie o tym, jak rywalowi przegryźć krtań. Zamiast pełnej współpracy dla dobra obywateli mamy spiski, personalne przepychanki, zbieranie „haków” i podkładanie świni, wzajemne torpedowanie swoich działań i donoszenia na siebie Prezesowi oraz mediom...

PRZYSZŁOŚĆ. A teraz kto wie, czy nie sprawa najważniejsza… Nie wiem, czy wszyscy zdajecie sobie sprawę z tego, że następna zima będzie dużo, dużo gorsza od tej, która się wkrótce zacznie. Dlaczego gorsza? Ano dlatego, że nie ma co liczyć na cud i jakiś znaczny spadek cen energii. Prąd, gaz i węgiel będą za rok jeszcze droższe, niż są dziś. Bo to dopiero w styczniu 2023r. czekają nas największe podwyżki ich cen. PIS robi obecnie wszystko, co tylko się da, by nasza waluta była jak najsłabsza i to też sprzyjać będzie podwyżkom cen energii oraz paliw. Za ich podwyżkami, krok w krok, pójdą podwyżki cen wszystkiego, bo producentom nie pozostanie nic innego, jak tylko albo zamknąć swoje firmy, albo przerzucić na klientów rosnące koszty produkcji. Za rok Polacy będą już mieć dużo mniej pieniędzy, niż obecnie, bo wykończy nas zaczynający się teraz sezon grzewczy oraz inflacja, którą polityka rządu prędzej wywinduje do 20%, niż zbije do 10%. One pochłoną nasze oszczędności. A w okresie hamowania gospodarki nie ma co liczyć na jakieś znaczne podwyżki płac. PIS da z pewnością przed wyborami jakieś ochłapy pewnym grupom zawodowym lub społecznym, ale tylko tym, na których wdzięczność przy urnach będzie mógł liczyć. Tak więc jeśli ta zima zapowiada się na koszmarną, to następna dla wielu z nas może okazać się prawdziwą katastrofą.

Reasumując... W czasie kampanii wyborczej, która w zasadzie już się rozpoczęła, Kaczyński będzie mieć przeraźliwie mało merytorycznych argumentów, by przekonać do głosowania na swoją partię wyborców niezdecydowanych. „Twardymi” wyborcami PIS się teraz nie zajmuję, bo rzygać mi się chce na samą myśl o nich, a poza tym ich Kaczyński nie musi do niczego przekonywać. Nawet zdychając z głodu i zamarzając w zimie będą twierdzić, że Polska ma najlepszy rząd w całej swojej historii. Pozostałym wyborcom natomiast PIS nie będzie miał się czym pochwalić. Wszystkie ich dawne „prospołeczne reformy i dokonania”, które zapewniały im sympatię wyborców "ekonomicznych", zbledną jeszcze bardziej w nadchodzących miesiącach. Co ludzi siedzących pod kocami w wyziębionych domach i kradnących drewno w pobliskim lesie będzie obchodzić to, że 7 lat wcześniej PIS obniżył wiek emerytalny?

OBIETNICE. Wszystkimi swoimi "sukcesami" z pierwszej kadencji epatowali już przed wyborami w 2019r., nie mogą więc chwalić się nimi w nieskończoność. Jeśli zaś chodzi o ostatnie 24 miesiące, to jest to pasmo klęsk Kaczyńskiego oraz cała góra niespełnionych obietnic składanych suwerenowi. I te niespełnione obietnice ludzie jeszcze pamiętają. Choćby te składane od ponad roku przez wszystkich bez wyjątku czołowych PIS-owców, że lada chwila otrzymamy miliardy Euro w ramach KPO. Lub te, że w zimie węgla na pewno nie zabraknie. Lub te, że Polska nie zapłaci ani grosza z kar zasądzonych przez TSUE (za Turów i Izbę Dyscyplinarną SN). Lub zapewnienia Glapińskiego o braku zagrożenia wzrostem inflacji i świetnej kondycji finansowej państwa. Itd., itd... Właściwie w ostatnich 2 latach jedyne osiągnięcia rządu PIS to zakończenie przekopu mierzei oraz otwarcie Baltic Pipe. Tyle, że mierzeja to jak dotąd sukces wyłącznie medialny, który w dodatku miał nas kosztować 800 mln zł, a kosztował ponad 2 mld zł. Zaś rura z Norwegii jest jak na razie pusta... I aż do wyborów żadne nowe sukcesy PIS-owi raczej nie przybędą. Jedyne, czym będą mogli się chwalić, to ciągłym gaszeniem pożarów strumieniem dopłat, rekompensat, "tarcz" i waloryzacji. Tylko że Polacy będą widzieć, iż pomimo tego strumienia państwowej pomocy żyje im się znacznie gorzej, niż choćby rok temu. Coraz więcej obywateli będzie sobie również uświadamiać, że ten strumień pieniędzy na zaspokojenie naszych elementarnych potrzeb nie płynie wcale z pustej już kasy państwowej. Tylko z zaciąganych już przez rząd bez opamiętania kredytó w…

STRASZENIE. Skoro PIS nie będzie miał jak chwalić się swoimi dokonaniami w ostatnich latach ani w przyszłym roku, to pozostanie im już tylko straszenie suwerena mroczną przyszłością pod rządami Tuska, Trzaskowskiego, Hołowni, Lewicy… Przed którą będzie w stanie Polaków obronić tylko Prezes i jego partia, jeśli oczywiście Polacy na nich zagłosują. W ciemno obstawiam, że taki właśnie przekaz do społeczeństwa PIS będzie forsować w przyszłym roku. Straszenie wyborców wyimaginowanymi zagrożeniami i wzbudzanie nienawiści do tych, którzy rzekomo te zagrożenia na Polaków sprowadzają, też weszło już PIS-owcom w  krew i stało się kołem zamachowym ich kolejnych kampanii wyborczych. Przed 2015r. była ta wredna PO, która doprowadziła nasze państwo do ruiny, powaliła naród na kolana i zniszczyła gospodarkę. Potem byli złowrodzy, dzicy i brudni, „roznoszący różne zarazki” uchodźcy, którzy tylko marzyli o tym, by nas mordować i okradać oraz gwałcić polskie, czyste i katolickie niewiasty. Potem były osoby LGBT i „tęczowa zaraza”, których z kolei jedynym celem było zniszczenie modelu tradycyjnej polskiej rodziny i deprawowanie dzieci. A teraz apiać będzie Tusk. Nie dość, że pachołek Berlina, to jeszcze agent Putina. A żeby jeszcze wzmocnić to poczucie zagrożenia rządami Tuska doda się niezawodną w takich sytuacjach, zdradziecką Unię.

[CC] Jacek Nikodem
(628/12-10-2022)

Pobierz PDF Wydrukuj