Słuchajcie, ale tak serio. Czy ktoś z Was widział, ale tak na własne oczy, tego legendarnego cierpiącego katolika? Tę słynną, retoryczną, dobrotliwą, starszą panią, której pękło serce na widok tęczowej flagi na pomniku? Albo tego prostego młodzieńca, który został odwieziony na OIOM, po tym jak mu podeptano uczucia?
Gdzie oni są? Czy macie wśród znajomych albo w swoich rodzinach kogoś, kto na widok Chrystusa z kolorową flagą zemdlał, zasłabł, zalał się łzami, stracił przytomność albo musiał wzywać pogotowie? Czy znacie kogoś, kto z tego powodu nie poszedł do pracy, zawalił ważne spotkanie albo chociażby zapomniał skasować bilet w autobusie? Czy spotkaliście kogokolwiek, kogo z powodu tęczy na Krakowskim tak zatkało i tak cierpiał, że nie był w stanie przez kilka minut wydusić z siebie ani słowa? Bo ja, cholera, nie spotkałem. A znam tysiące ludzi. Zresztą tak jak Wy. Wierzących, niewierzących, katolików, niekatolików, agnostyków i innych. Ale nigdy, nigdy, nigdy nie spotkałem nikogo, kto na widok tęczowej aureoli nad głową Najświętszej Panienki lub kolorowej flagi w dłoni Jezusa powiedziałby:
-Grzesiek, ach, jak ja boleję. Słabo mi, podaj mi wody. Prześladuje mnie LGBT. Boję się i cierpię. Ta flaga tak boleśnie załopotała w rękach mesjasza, że serce mi krwawi i od zmysłów odchodzę. Wszystko w co wierzyłem podeptano. Wszystko co kochałem opluto. Potrzebuję xanaxu.
No więc powtarzam. Ja nikogo takiego nie spotkałem. Ale może Wy? Jeśli kogoś takiego znacie, to utulcie go ode mnie. Bo na razie mam wrażenie, że najbardziej oburzona jest, zawsze niezawodna, fejsbukowa, prawicowa trollernia i konserwatywni publicyści. Oraz słynący z niezwykłej wrażliwości społecznej, skromny i wiecznie gnębiony kardynał Nycz. A ten obraz cierpiącego, łkającego, katolika jest im potrzebny tylko po to, żeby usprawiedliwić własną prymitywną i agresywną homofobię.
[CC] Michał OsiecimskiSłuchajcie, ale tak serio. Czy ktoś z Was widział, ale tak na własne oczy, tego legendarnego cierpiącego katolika? Tę słynną, retoryczną, dobrotliwą, starszą panią, której pękło serce na widok tęczowej flagi na pomniku? Albo tego prostego młodzieńca, który został odwieziony na OIOM, po tym jak mu podeptano uczucia?
Gdzie oni są? Czy macie wśród znajomych albo w swoich rodzinach kogoś, kto na widok Chrystusa z kolorową flagą zemdlał, zasłabł, zalał się łzami, stracił przytomność albo musiał wzywać pogotowie? Czy znacie kogoś, kto z tego powodu nie poszedł do pracy, zawalił ważne spotkanie albo chociażby zapomniał skasować bilet w autobusie? Czy spotkaliście kogokolwiek, kogo z powodu tęczy na Krakowskim tak zatkało i tak cierpiał, że nie był w stanie przez kilka minut wydusić z siebie ani słowa? Bo ja, cholera, nie spotkałem. A znam tysiące ludzi. Zresztą tak jak Wy. Wierzących, niewierzących, katolików, niekatolików, agnostyków i innych. Ale nigdy, nigdy, nigdy nie spotkałem nikogo, kto na widok tęczowej aureoli nad głową Najświętszej Panienki lub kolorowej flagi w dłoni Jezusa powiedziałby:
-Grzesiek, ach, jak ja boleję. Słabo mi, podaj mi wody. Prześladuje mnie LGBT. Boję się i cierpię. Ta flaga tak boleśnie załopotała w rękach mesjasza, że serce mi krwawi i od zmysłów odchodzę. Wszystko w co wierzyłem podeptano. Wszystko co kochałem opluto. Potrzebuję xanaxu.
No więc powtarzam. Ja nikogo takiego nie spotkałem. Ale może Wy? Jeśli kogoś takiego znacie, to utulcie go ode mnie. Bo na razie mam wrażenie, że najbardziej oburzona jest, zawsze niezawodna, fejsbukowa, prawicowa trollernia i konserwatywni publicyści. Oraz słynący z niezwykłej wrażliwości społecznej, skromny i wiecznie gnębiony kardynał Nycz. A ten obraz cierpiącego, łkającego, katolika jest im potrzebny tylko po to, żeby usprawiedliwić własną prymitywną i agresywną homofobię.
[CC] Grzegorz Małecki