Rosjanie to wielki, wspaniały naród. Ci, którzy znają ich dobrze, podkreślają niezmiennie, że Rosjanie są ludźmi szczerymi, bardzo emocjonalnymi i pogodnymi, sympatycznymi i serdecznymi, gościnnymi aż do przesady, wrażliwymi i kochającymi pokój. Są romantyczni, nostalgiczni i patriotyczni, cenią więzi rodzinne, kochają dzieci... Są odważni, twardzi jak skała i odporni na wszelkie trudności, a także zdolni do poświęceń. Rosjanin to taki człowiek, który przygarnie potrzebującego schronienia i podzieli się z nim ostatnią kromką chleba.
Problem z Rosjanami jest jednak taki, że nie muszą nawet zakładać munduru, wystarczy, że im ich przywódcy wydadzą polecenie i Rosjanie potrafią zmienić się w bezwzględnych morderców, grabieżców, gwałcicieli i sadystów. I nie mówię teraz o jakichś zwichrowanych psychicznie, amoralnych jednostkach, tylko o milionach! To miliony Rosjan potrafią zmieniać się w zupełnie bezrozumne bestie i oprawców. Rosjanin, który dziś podzielił się ze mną tą ostatnią kromką chleba, jutro może przyjść do mnie i poderżnąć mi gardło, ironicznie się przy tym uśmiechając. Bo mu jego przełożeni wmówili, że jestem faszystą. Potem zgwałci i udusi moją córkę, rozstrzela pozostałych domowników, ukradnie wszystko, co da radę udźwignąć, a moją chałupę spali. Potem pójdzie do moich sąsiadów i zrobi dokładnie to samo. Na koniec wypije butelkę wódki i na drugi dzień nie będzie już o niczym pamiętać.
Więc szczerze mówiąc, ku*wa ich Moskali mać, mam już serdecznie dość pieprzenia farmazonów i wysłuchiwania, jakim to wspaniałym narodem są Rosjanie. I tego, że to tylko ich kolejni przywódcy państwowi są kanaliami i zbrodniarzami. Bo ci zwykli Rosjanie, na co dzień serdeczni i poczciwi, to są takie bezwolne kukiełki, które mieszkają w jaskiniach lub ziemnych norach i nie wiedzą, co się dzieje na świecie. Nie wiedzą kto, nie wiedzą co i nie wiedzą dlaczego. Choć zdecydowana większość Rosjan chce, by ich państwo stało się na powrót potęgą militarną, to nie wiedzą, że kolejni przywódcy tego ich państwa prowadzą politykę imperialistyczną, opartą na podboju i eksterminacji innych narodów. Nie wiedzą, że przywódcy ich kraju to zbrodniarze i ludobójcy. Nie wiedzą, że ci przywódcy dla osiągnięcia swoich politycznych celów gotowi są poświęcić miliony istnień ludzkich, w tym także swoich obywateli. Nie wiedzą, że na polecenie Kremla armia rosyjska dopuszcza się zbrodni identycznych z tymi, jakich na narodzie rosyjskim dopuszczało się swego czasu SS. Ci zwykli Rosjanie nie wiedzą podobno nawet tego, że w Ukrainie giną teraz tysiące ich rodaków, w tym wielu takich, którzy wcale nie chcieli uczestniczyć w żadnej wojnie. To nie do wiary, ale miliony Rosjan nie wiedzą nawet, że ich przywódcy i media rządowe kłamią. Normalny, logicznie myślący człowiek, gdy zostanie okłamany przez swoją władzę raz, drugi i trzeci, to za czwartym razem już jej nie zaufa. Rosjanie od stuleci są wciąż okłamywani przez swoich przywódców i nadal wierzą w ich kłamstwa. A wierzą dlatego, bo bardzo chcą w nie wierzyć…
Putin i całe jego otoczenie, wszyscy ci generałowie armii, FSB, GRU, Rosgwardii, członkowie władz państwowych i rosyjskiego establishmentu to zbrodniarze. Nie tylko zbrodniarze wojenni, ale w ogóle zbrodniarze. Wszyscy oni wiedzą doskonale, co się dzieje w Ukrainie. Nie tylko są świetnie zorientowani w skali popełnianych tam zbrodni, ale w zdecydowanej większości także akceptują ich popełnianie. Bo jest to w ich interesie. Ale to nie Putin i nie jego współpracownicy mordują w tej chwili bezbronną ludność cywilną w Ukrainie. Robią to zwykli Rosjanie. Zwykły Rosjanin, kierowca transportera opancerzonego, taranuje i miażdży auto z Ukraińcami znajdującymi się w środku. To zwykli Rosjanie rozstrzeliwują bezbronnych ludzi stojących w kolejce po chleb. Zwykli Rosjanie strzelają do matek z dziećmi oraz starców, którzy korytarzami humanitarnymi próbują wydostać się z oblężonego Charkowa. To nie żaden psychopata, tylko zwykły Rosjanin, pilot samolotu, zrzuca bomby na teatr w centrum Mariupola, w którym schronił się tysiąc cywilów. A jego koledzy z wojsk lądowych, też zwykli Rosjanie, ostrzeliwują później ukraińskich ratowników i strażaków, gdy ci chcą wydostać ludzi uwięzionych w podziemiach zniszczonego gmachu.
To nie Stalin i Beria strzelali w Katyniu naszym oficerom w tył głowy i to nie oni zamordowali tysiące Polaków w Bykowni, Charkowie, Miednoje i Twerze. Robili to zwykli Rosjanie. To zwykli Rosjanie wymordowali także miliony własnych rodaków i zagłodzili na śmierć miliony Ukraińców latach 1932-33. Zwykli Rosjanie donosili do NKWD na swoich znajomych i sąsiadów (a nawet krewnych) i tym samym skazywali ich na śmierć. To zwykli Rosjanie w 1939r. dokonywali rzezi polskich „burżujów” na Kresach, palili i rabowali majątki. To nie marszałkowie Żukow i Koniew na terenach „wyzwolonych” gwałcili polskie kobiety, nie oni mordowali wziętych do niewoli żołnierzy podziemia niepodległościowego i nie oni grabili wszystko, co im w łapy wpadło, od ślubnych obrączek i zegarków poczynając, a na kobiecej garderobie, klamkach i przewodach trakcji kolejowych kończąc. Robili to najzwyklejsi Rosjanie. To zwykli Rosjanie zrównali z ziemią Grozny, bombardowali szpitale i szkoły w Syrii oraz palili wsie afgańskie razem z ich mieszkańcami. Właściwie każdy naród, który na przestrzeni wieków miał nieszczęście mieć do czynienia z Rosją i armią rosyjską, mógłby sporządzić własny wykaz masowych zbrodni, jakich dopuścili się na nim zwykli Rosjanie.
Wszystkim, czy to w Europie, czy w Azji, żołnierze rosyjscy od dawien dawna kojarzą się wyłącznie z: agresją, mordami, gwałtami, grabieżami i podpaleniami. Wielowiekowa zaborczość państwa rosyjskiego to jedno. Ciągłe i niezmienne barbarzyństwo jego armii to insza inszość. Rosyjscy żołdacy zawsze byli rabusiami, gwałcicielami i podpalaczami, tacy wieczni Mongołowie. Mieli jednak to szczęście, że od 100 lat zawsze ich armia była zwycięska (z wyjątkiem Afganistanu). Tak więc po zakończeniu konfliktów zbrojnych nie wyciągano konsekwencji nawet w stosunku do ich dowódców, którzy na te mordy, grabieże i gwałty pozwalali, a co dopiero prostych żołnierzy. Zwycięzców przecież się nie sądzi… Kto zresztą miałby ich sądzić? Ich towarzysze broni, tacy sami jak oni? Dawna doktryna wojenna ZSRR, a teraz Rosji, przyzwala zresztą (choć oczywiście nieoficjalnie) na grabieże, gwałty i mordy, zakłada bowiem, że wszystko na zajętych przez ich armię terenach jest „zdobyczą wojenną”. Z którą sołdat może zrobić, co mu się żywnie podoba…
Teraz zszokowany świat ogląda relacje z Ukrainy. Widzimy i słuchamy informacji o kolejnym rosyjskim ludobójstwie, łamaniu prawa międzynarodowego i podstawowych norm humanitarnych. Tych zbrodni dokonują zwykli żołnierze, a nie żadni generałowie lub funkcjonariusze GRU. I co chwilę zadajemy sobie pytania: co się z tymi zwykłymi Rosjanami porobiło? Co ten Putin z nimi zrobił?! Odpowiedź brzmi: nie musiał nic robić i to jest właśnie najgorsze! Rosjanie na przestrzeni wieków w ogóle się nie zmienili. Tak samo mordowali niewinnych, gwałcili i rabowali w XVI lub XVIIw., jak robią to teraz. Zmieniły się tylko metody eksterminacji „wrogów Rosji”, które dziś są bardziej masowe i skuteczniejsze. No i przede wszystkim, zmieniła się mentalność większości społeczeństw, szczególnie w Europie. Kiedyś podobnych zbrodni dopuszczała się nie tylko Rosja i żołnierze rosyjscy. Rzezie ludności cywilnej były dawniej niemal nieodłącznym elementem większości wojen. Tak było w czasach krucjat i wypraw konkwistadorów, którzy więcej wymordowali indiańskich kobiet i dzieci, niż zabili indiańskich wojowników. Armia amerykańska wyrzynała całe wioski indiańskie i nikt z tego powodu nie uronił nawet jednej łzy. Ludność cywilną mordował Chmielnicki, ale tylko trochę lepszy był książę Jarema. A Stalin, III Rzesza i Japonia w czasie II W.Ś. mordowali ludność cywilną już na skalę przemysłową…
Wydawało się jednak, że to już mroczna przeszłość. Tymczasem okazuje się, że niezupełnie. To, co dziś wyprawiają rosyjscy zbrodniarze w Ukrainie, robili również w Czeczenii i Syrii, na nieco mniejszą skalę. Ale dziś dzieje się to na oczach całego świata, który zupełnie odwykł od takich obrazów. Świat odwykł, tylko Kreml nie odwykł… I dziś świat widzi, że Putin, tak jak okłamuje miliony swoich obywateli, tak okłamał również świat. Świat uwierzył, że przywódcy i naród rosyjski zmienili się. Zaczął bardzo nierozważnie postrzegać współczesną Rosję przez pryzmat tego, co widzimy w relacjach w TV. A widzimy w nich głównie Moskwę i jej mieszkańców, niewiele różniących się od mieszkańców innych europejskich aglomeracji. Tymczasem pomiędzy Moskwą a rosyjską prowincją jest taka różnica, jak pomiędzy Warszawą i podlaską Sokółką. To są dwa różne światy. Prawdą jest, że żołnierze rosyjscy, a o nich jest głównie ten post, w 90% rekrutują się nie z miast, tylko właśnie z głębokiej prowincji. Biednej, zacofanej, zakompleksionej i słabo wyedukowanej. Teoretycznie wcielani do armii poborowi, pochodzący z jakiejś zapadłej dziury za Uralem, są materiałem ludzkim łatwym do zmanipulowania i indoktrynowania. Jak się im na okrągło powtarza w koszarach, że Ukraińcy to faszyści i narkomani, którzy mordują Rosjan w Donbasie, to część z nich uwierzy. I potem taki jeden z drugim sam podpisuje kontrakt na udział w "wyzwalaniu Ukrainy z nazizmu".
Ale z drugiej strony jednak pamiętajmy, że są to ludzie młodzi, lepiej wykształceni, niż ich rodzice. Oni nie mają za sobą kilkudziesięciu lat prania mózgów i zamordyzmu. Nie czują również nostalgii ani tęsknoty za czasami ZSRR. Większość z nich miała do niedawna dostęp do Internetu, a jeśli nawet nie, to mieli ten dostęp ich koledzy. Każdy, kto w Rosji ma dostęp do komputera, może się nawet dziś dowiedzieć prawdy o agresji na Ukrainę. Tylko musi chcieć się tego dowiedzieć. I niemal na pewno wielu młodych Rosjan tak właśnie robi. Więc nawet ci poborowi, pochodzący z małych miejscowości, to nie są jacyś jaskiniowcy, zupełnie niezorientowani w tym, co się dzieje we współczesnym świecie i ich kraju. A jednak wystarczy kilka miesięcy szkolenia i robienia im wody z mózgu, by po przekroczeniu granicy z Ukrainą zamieniali się w bestie...
Jestem od biedy w stanie zrozumieć jakichś nastoletnich, brudnych i przerażonych poborowych, którzy po dostaniu się do niewoli z płaczem zaklinają się, że nie wiedzieli nawet, iż jadą na wojnę. Ale już nie kupuję usprawiedliwień jakiegoś pojmanego pilota, chyba w randze podpułkownika, który łamiącym się głosem przeprasza Ukraińców za to, że bombardował ich miasta i masakrował ludność cywilną. Pełen skruchy twierdzi, że popełnił błąd, bo uwierzył w zapewnienia swoich przełożonych, iż trzeba Ukrainę wyzwolić od nazistów, narkomanów, ludobójców itd. Noż ku*wa jego mać! On też nie ma dostępu do Internetu?! On też nie widział, że zrzuca bomby na budynki mieszkalne? Popełnił błąd?! Błąd to może popełnić 9-letni Jasio, rozwiązując zadanie matematyczne... A nie 50-letni pilot wojskowy, wyższy oficer z wieloletnim doświadczeniem, który z premedytacją zrzuca bomby na szpitale pełne kobiet i dzieci. I podobnych zbrodni dopuszczają się w Ukrainie tysiące rosyjskich żołdaków, z których 99% to zwykli Rosjanie.
I w ten sposób doszedłem do drugiej części tego tekstu, dla Was będzie ona zapewne bardziej interesująca, bowiem dotyczy także tego, co się dzieje od kilku lat w naszym kraju. Chodzi mianowicie o propagandę, indoktrynację i wszechobecne kłamstwa rządzących. Których jednym z efektów jest przyzwolenie dużej części społeczeństwa na dokonywanie zbrodni oraz innych ciężkich przestępstw w imię odbudowy imperium rosyjskiego, a w naszym przypadku – rzekomej suwerenności i wielkości Polski. Gdyby reżim Putina nie okłamywał Rosjan, to poparcie dla napaści na Ukrainę nie byłoby tak przerażająco wysokie, ponad 50%! I nie są to żadne zmanipulowane dane podawane przez prorządowe rosyjskie media, tylko oceny dziennikarzy od lat akredytowanych w Rosji, świetnie zorientowanych w rosyjskich realiach i nastrojach (m.in A. Zaucha z TVN-u). Połowa Rosjan wierzy w brednie putinowskiej propagandy, że Ukraińcy to naziści i zbrodniarze, którzy od lat mordują ludzi w Donbasie! A u nas 20% obywateli wierzy, że Kaczyński naprawia i wzmacnia państwo, które poprzednie rządy doprowadziły do ruiny…
Gdyby bezkrytyczne społeczne poparcie dla polityki Kremla nie było tak wysokie niemal na pewno Putin nie zdecydowałby się napaść na Ukrainę. To nie była agresja na jakąś odległą i obojętną dla przeciętnych Rosjan Syrię, w dodatku etnicznie obcą. Tylko na państwo bliskie sercu każdego Rosjanina, do którego wielu z nich czuje duży sentyment i które często odwiedzali, w którym mają krewnych i licznych znajomych. Państwo, w którym wielu obywateli za swój podstawowy język uznaje nadal właśnie rosyjski. Putin nie wahałby się uderzyć na Polskę lub Łotwę, ale bałby się napadać na Ukrainę. Napadł, bo miał na to przyzwolenie. Na tej samej zasadzie rosyjscy żołdacy dopuszczają się teraz w Ukrainie zbrodni wojennych, bo mają na to przyzwolenie nie tylko swoich przełożonych, ale także swoich rodaków w kraju. Rosjanie usprawiedliwiają zbrodnie swojej armii, bo chcą wierzyć, że walczy ona z faszystami i narkomanami o wyzwolenie Ukrainy.
Liczne analogie pomiędzy popierającymi Putina dziesiątkami milionów Rosjan i popierającymi Kaczyńskiego kilkoma milionami Polaków są oczywiste. To nie jest tylko podobny, ale wręcz identyczny schemat kłamstwa, dezinformacji, indoktrynacji, manipulacji i bezprawia. I tu, i tu obywatele przyzwalają swojej władzy na czynienie zła. Pozwalają albo z wrodzonej głupoty, ciemnoty i zaślepienia, albo dla własnych korzyści. Miliony Rosjan i Polaków przyzwalają również władzy na okłamywanie siebie! Żyją w permanentnym kłamstwie i niewiedzy, bowiem tak im jest po prostu wygodnie. Nie przyjmują do wiadomości prawdy i jakiejkolwiek krytyki swoich przywódców oraz idoli, bo gdyby je przyjęli, to musieliby uderzyć się we własne piersi i przyznać do błędów, naiwności i głupoty, ale także zweryfikować swoją dotychczasową postawę i poglądy polityczne. A oni nie chcą niczego zmieniać, bowiem nadal utożsamiają się właśnie z Putinem i Kaczyńskim, a nie z Nawalnym i Tuskiem… O tym będzie chyba następny post.
[CC] Jacek NikodemRosjanie to wielki, wspaniały naród. Ci, którzy znają ich dobrze, podkreślają niezmiennie, że Rosjanie są ludźmi szczerymi, bardzo emocjonalnymi i pogodnymi, sympatycznymi i serdecznymi, gościnnymi aż do przesady, wrażliwymi i kochającymi pokój. Są romantyczni, nostalgiczni i patriotyczni, cenią więzi rodzinne, kochają dzieci... Są odważni, twardzi jak skała i odporni na wszelkie trudności, a także zdolni do poświęceń. Rosjanin to taki człowiek, który przygarnie potrzebującego schronienia i podzieli się z nim ostatnią kromką chleba.
Problem z Rosjanami jest jednak taki, że nie muszą nawet zakładać munduru, wystarczy, że im ich przywódcy wydadzą polecenie i Rosjanie potrafią zmienić się w bezwzględnych morderców, grabieżców, gwałcicieli i sadystów. I nie mówię teraz o jakichś zwichrowanych psychicznie, amoralnych jednostkach, tylko o milionach! To miliony Rosjan potrafią zmieniać się w zupełnie bezrozumne bestie i oprawców. Rosjanin, który dziś podzielił się ze mną tą ostatnią kromką chleba, jutro może przyjść do mnie i poderżnąć mi gardło, ironicznie się przy tym uśmiechając. Bo mu jego przełożeni wmówili, że jestem faszystą. Potem zgwałci i udusi moją córkę, rozstrzela pozostałych domowników, ukradnie wszystko, co da radę udźwignąć, a moją chałupę spali. Potem pójdzie do moich sąsiadów i zrobi dokładnie to samo. Na koniec wypije butelkę wódki i na drugi dzień nie będzie już o niczym pamiętać.
Więc szczerze mówiąc, ku*wa ich Moskali mać, mam już serdecznie dość pieprzenia farmazonów i wysłuchiwania, jakim to wspaniałym narodem są Rosjanie. I tego, że to tylko ich kolejni przywódcy państwowi są kanaliami i zbrodniarzami. Bo ci zwykli Rosjanie, na co dzień serdeczni i poczciwi, to są takie bezwolne kukiełki, które mieszkają w jaskiniach lub ziemnych norach i nie wiedzą, co się dzieje na świecie. Nie wiedzą kto, nie wiedzą co i nie wiedzą dlaczego. Choć zdecydowana większość Rosjan chce, by ich państwo stało się na powrót potęgą militarną, to nie wiedzą, że kolejni przywódcy tego ich państwa prowadzą politykę imperialistyczną, opartą na podboju i eksterminacji innych narodów. Nie wiedzą, że przywódcy ich kraju to zbrodniarze i ludobójcy. Nie wiedzą, że ci przywódcy dla osiągnięcia swoich politycznych celów gotowi są poświęcić miliony istnień ludzkich, w tym także swoich obywateli. Nie wiedzą, że na polecenie Kremla armia rosyjska dopuszcza się zbrodni identycznych z tymi, jakich na narodzie rosyjskim dopuszczało się swego czasu SS. Ci zwykli Rosjanie nie wiedzą podobno nawet tego, że w Ukrainie giną teraz tysiące ich rodaków, w tym wielu takich, którzy wcale nie chcieli uczestniczyć w żadnej wojnie. To nie do wiary, ale miliony Rosjan nie wiedzą nawet, że ich przywódcy i media rządowe kłamią. Normalny, logicznie myślący człowiek, gdy zostanie okłamany przez swoją władzę raz, drugi i trzeci, to za czwartym razem już jej nie zaufa. Rosjanie od stuleci są wciąż okłamywani przez swoich przywódców i nadal wierzą w ich kłamstwa. A wierzą dlatego, bo bardzo chcą w nie wierzyć…
Putin i całe jego otoczenie, wszyscy ci generałowie armii, FSB, GRU, Rosgwardii, członkowie władz państwowych i rosyjskiego establishmentu to zbrodniarze. Nie tylko zbrodniarze wojenni, ale w ogóle zbrodniarze. Wszyscy oni wiedzą doskonale, co się dzieje w Ukrainie. Nie tylko są świetnie zorientowani w skali popełnianych tam zbrodni, ale w zdecydowanej większości także akceptują ich popełnianie. Bo jest to w ich interesie. Ale to nie Putin i nie jego współpracownicy mordują w tej chwili bezbronną ludność cywilną w Ukrainie. Robią to zwykli Rosjanie. Zwykły Rosjanin, kierowca transportera opancerzonego, taranuje i miażdży auto z Ukraińcami znajdującymi się w środku. To zwykli Rosjanie rozstrzeliwują bezbronnych ludzi stojących w kolejce po chleb. Zwykli Rosjanie strzelają do matek z dziećmi oraz starców, którzy korytarzami humanitarnymi próbują wydostać się z oblężonego Charkowa. To nie żaden psychopata, tylko zwykły Rosjanin, pilot samolotu, zrzuca bomby na teatr w centrum Mariupola, w którym schronił się tysiąc cywilów. A jego koledzy z wojsk lądowych, też zwykli Rosjanie, ostrzeliwują później ukraińskich ratowników i strażaków, gdy ci chcą wydostać ludzi uwięzionych w podziemiach zniszczonego gmachu.
To nie Stalin i Beria strzelali w Katyniu naszym oficerom w tył głowy i to nie oni zamordowali tysiące Polaków w Bykowni, Charkowie, Miednoje i Twerze. Robili to zwykli Rosjanie. To zwykli Rosjanie wymordowali także miliony własnych rodaków i zagłodzili na śmierć miliony Ukraińców latach 1932-33. Zwykli Rosjanie donosili do NKWD na swoich znajomych i sąsiadów (a nawet krewnych) i tym samym skazywali ich na śmierć. To zwykli Rosjanie w 1939r. dokonywali rzezi polskich „burżujów” na Kresach, palili i rabowali majątki. To nie marszałkowie Żukow i Koniew na terenach „wyzwolonych” gwałcili polskie kobiety, nie oni mordowali wziętych do niewoli żołnierzy podziemia niepodległościowego i nie oni grabili wszystko, co im w łapy wpadło, od ślubnych obrączek i zegarków poczynając, a na kobiecej garderobie, klamkach i przewodach trakcji kolejowych kończąc. Robili to najzwyklejsi Rosjanie. To zwykli Rosjanie zrównali z ziemią Grozny, bombardowali szpitale i szkoły w Syrii oraz palili wsie afgańskie razem z ich mieszkańcami. Właściwie każdy naród, który na przestrzeni wieków miał nieszczęście mieć do czynienia z Rosją i armią rosyjską, mógłby sporządzić własny wykaz masowych zbrodni, jakich dopuścili się na nim zwykli Rosjanie.
Wszystkim, czy to w Europie, czy w Azji, żołnierze rosyjscy od dawien dawna kojarzą się wyłącznie z: agresją, mordami, gwałtami, grabieżami i podpaleniami. Wielowiekowa zaborczość państwa rosyjskiego to jedno. Ciągłe i niezmienne barbarzyństwo jego armii to insza inszość. Rosyjscy żołdacy zawsze byli rabusiami, gwałcicielami i podpalaczami, tacy wieczni Mongołowie. Mieli jednak to szczęście, że od 100 lat zawsze ich armia była zwycięska (z wyjątkiem Afganistanu). Tak więc po zakończeniu konfliktów zbrojnych nie wyciągano konsekwencji nawet w stosunku do ich dowódców, którzy na te mordy, grabieże i gwałty pozwalali, a co dopiero prostych żołnierzy. Zwycięzców przecież się nie sądzi… Kto zresztą miałby ich sądzić? Ich towarzysze broni, tacy sami jak oni? Dawna doktryna wojenna ZSRR, a teraz Rosji, przyzwala zresztą (choć oczywiście nieoficjalnie) na grabieże, gwałty i mordy, zakłada bowiem, że wszystko na zajętych przez ich armię terenach jest „zdobyczą wojenną”. Z którą sołdat może zrobić, co mu się żywnie podoba…
Teraz zszokowany świat ogląda relacje z Ukrainy. Widzimy i słuchamy informacji o kolejnym rosyjskim ludobójstwie, łamaniu prawa międzynarodowego i podstawowych norm humanitarnych. Tych zbrodni dokonują zwykli żołnierze, a nie żadni generałowie lub funkcjonariusze GRU. I co chwilę zadajemy sobie pytania: co się z tymi zwykłymi Rosjanami porobiło? Co ten Putin z nimi zrobił?! Odpowiedź brzmi: nie musiał nic robić i to jest właśnie najgorsze! Rosjanie na przestrzeni wieków w ogóle się nie zmienili. Tak samo mordowali niewinnych, gwałcili i rabowali w XVI lub XVIIw., jak robią to teraz. Zmieniły się tylko metody eksterminacji „wrogów Rosji”, które dziś są bardziej masowe i skuteczniejsze. No i przede wszystkim, zmieniła się mentalność większości społeczeństw, szczególnie w Europie. Kiedyś podobnych zbrodni dopuszczała się nie tylko Rosja i żołnierze rosyjscy. Rzezie ludności cywilnej były dawniej niemal nieodłącznym elementem większości wojen. Tak było w czasach krucjat i wypraw konkwistadorów, którzy więcej wymordowali indiańskich kobiet i dzieci, niż zabili indiańskich wojowników. Armia amerykańska wyrzynała całe wioski indiańskie i nikt z tego powodu nie uronił nawet jednej łzy. Ludność cywilną mordował Chmielnicki, ale tylko trochę lepszy był książę Jarema. A Stalin, III Rzesza i Japonia w czasie II W.Ś. mordowali ludność cywilną już na skalę przemysłową…
Wydawało się jednak, że to już mroczna przeszłość. Tymczasem okazuje się, że niezupełnie. To, co dziś wyprawiają rosyjscy zbrodniarze w Ukrainie, robili również w Czeczenii i Syrii, na nieco mniejszą skalę. Ale dziś dzieje się to na oczach całego świata, który zupełnie odwykł od takich obrazów. Świat odwykł, tylko Kreml nie odwykł… I dziś świat widzi, że Putin, tak jak okłamuje miliony swoich obywateli, tak okłamał również świat. Świat uwierzył, że przywódcy i naród rosyjski zmienili się. Zaczął bardzo nierozważnie postrzegać współczesną Rosję przez pryzmat tego, co widzimy w relacjach w TV. A widzimy w nich głównie Moskwę i jej mieszkańców, niewiele różniących się od mieszkańców innych europejskich aglomeracji. Tymczasem pomiędzy Moskwą a rosyjską prowincją jest taka różnica, jak pomiędzy Warszawą i podlaską Sokółką. To są dwa różne światy. Prawdą jest, że żołnierze rosyjscy, a o nich jest głównie ten post, w 90% rekrutują się nie z miast, tylko właśnie z głębokiej prowincji. Biednej, zacofanej, zakompleksionej i słabo wyedukowanej. Teoretycznie wcielani do armii poborowi, pochodzący z jakiejś zapadłej dziury za Uralem, są materiałem ludzkim łatwym do zmanipulowania i indoktrynowania. Jak się im na okrągło powtarza w koszarach, że Ukraińcy to faszyści i narkomani, którzy mordują Rosjan w Donbasie, to część z nich uwierzy. I potem taki jeden z drugim sam podpisuje kontrakt na udział w "wyzwalaniu Ukrainy z nazizmu".
Ale z drugiej strony jednak pamiętajmy, że są to ludzie młodzi, lepiej wykształceni, niż ich rodzice. Oni nie mają za sobą kilkudziesięciu lat prania mózgów i zamordyzmu. Nie czują również nostalgii ani tęsknoty za czasami ZSRR. Większość z nich miała do niedawna dostęp do Internetu, a jeśli nawet nie, to mieli ten dostęp ich koledzy. Każdy, kto w Rosji ma dostęp do komputera, może się nawet dziś dowiedzieć prawdy o agresji na Ukrainę. Tylko musi chcieć się tego dowiedzieć. I niemal na pewno wielu młodych Rosjan tak właśnie robi. Więc nawet ci poborowi, pochodzący z małych miejscowości, to nie są jacyś jaskiniowcy, zupełnie niezorientowani w tym, co się dzieje we współczesnym świecie i ich kraju. A jednak wystarczy kilka miesięcy szkolenia i robienia im wody z mózgu, by po przekroczeniu granicy z Ukrainą zamieniali się w bestie...
Jestem od biedy w stanie zrozumieć jakichś nastoletnich, brudnych i przerażonych poborowych, którzy po dostaniu się do niewoli z płaczem zaklinają się, że nie wiedzieli nawet, iż jadą na wojnę. Ale już nie kupuję usprawiedliwień jakiegoś pojmanego pilota, chyba w randze podpułkownika, który łamiącym się głosem przeprasza Ukraińców za to, że bombardował ich miasta i masakrował ludność cywilną. Pełen skruchy twierdzi, że popełnił błąd, bo uwierzył w zapewnienia swoich przełożonych, iż trzeba Ukrainę wyzwolić od nazistów, narkomanów, ludobójców itd. Noż ku*wa jego mać! On też nie ma dostępu do Internetu?! On też nie widział, że zrzuca bomby na budynki mieszkalne? Popełnił błąd?! Błąd to może popełnić 9-letni Jasio, rozwiązując zadanie matematyczne... A nie 50-letni pilot wojskowy, wyższy oficer z wieloletnim doświadczeniem, który z premedytacją zrzuca bomby na szpitale pełne kobiet i dzieci. I podobnych zbrodni dopuszczają się w Ukrainie tysiące rosyjskich żołdaków, z których 99% to zwykli Rosjanie.
I w ten sposób doszedłem do drugiej części tego tekstu, dla Was będzie ona zapewne bardziej interesująca, bowiem dotyczy także tego, co się dzieje od kilku lat w naszym kraju. Chodzi mianowicie o propagandę, indoktrynację i wszechobecne kłamstwa rządzących. Których jednym z efektów jest przyzwolenie dużej części społeczeństwa na dokonywanie zbrodni oraz innych ciężkich przestępstw w imię odbudowy imperium rosyjskiego, a w naszym przypadku – rzekomej suwerenności i wielkości Polski. Gdyby reżim Putina nie okłamywał Rosjan, to poparcie dla napaści na Ukrainę nie byłoby tak przerażająco wysokie, ponad 50%! I nie są to żadne zmanipulowane dane podawane przez prorządowe rosyjskie media, tylko oceny dziennikarzy od lat akredytowanych w Rosji, świetnie zorientowanych w rosyjskich realiach i nastrojach (m.in A. Zaucha z TVN-u). Połowa Rosjan wierzy w brednie putinowskiej propagandy, że Ukraińcy to naziści i zbrodniarze, którzy od lat mordują ludzi w Donbasie! A u nas 20% obywateli wierzy, że Kaczyński naprawia i wzmacnia państwo, które poprzednie rządy doprowadziły do ruiny…
Gdyby bezkrytyczne społeczne poparcie dla polityki Kremla nie było tak wysokie niemal na pewno Putin nie zdecydowałby się napaść na Ukrainę. To nie była agresja na jakąś odległą i obojętną dla przeciętnych Rosjan Syrię, w dodatku etnicznie obcą. Tylko na państwo bliskie sercu każdego Rosjanina, do którego wielu z nich czuje duży sentyment i które często odwiedzali, w którym mają krewnych i licznych znajomych. Państwo, w którym wielu obywateli za swój podstawowy język uznaje nadal właśnie rosyjski. Putin nie wahałby się uderzyć na Polskę lub Łotwę, ale bałby się napadać na Ukrainę. Napadł, bo miał na to przyzwolenie. Na tej samej zasadzie rosyjscy żołdacy dopuszczają się teraz w Ukrainie zbrodni wojennych, bo mają na to przyzwolenie nie tylko swoich przełożonych, ale także swoich rodaków w kraju. Rosjanie usprawiedliwiają zbrodnie swojej armii, bo chcą wierzyć, że walczy ona z faszystami i narkomanami o wyzwolenie Ukrainy.
Liczne analogie pomiędzy popierającymi Putina dziesiątkami milionów Rosjan i popierającymi Kaczyńskiego kilkoma milionami Polaków są oczywiste. To nie jest tylko podobny, ale wręcz identyczny schemat kłamstwa, dezinformacji, indoktrynacji, manipulacji i bezprawia. I tu, i tu obywatele przyzwalają swojej władzy na czynienie zła. Pozwalają albo z wrodzonej głupoty, ciemnoty i zaślepienia, albo dla własnych korzyści. Miliony Rosjan i Polaków przyzwalają również władzy na okłamywanie siebie! Żyją w permanentnym kłamstwie i niewiedzy, bowiem tak im jest po prostu wygodnie. Nie przyjmują do wiadomości prawdy i jakiejkolwiek krytyki swoich przywódców oraz idoli, bo gdyby je przyjęli, to musieliby uderzyć się we własne piersi i przyznać do błędów, naiwności i głupoty, ale także zweryfikować swoją dotychczasową postawę i poglądy polityczne. A oni nie chcą niczego zmieniać, bowiem nadal utożsamiają się właśnie z Putinem i Kaczyńskim, a nie z Nawalnym i Tuskiem… O tym będzie chyba następny post.
[CC] Jacek Nikodem