Prezes Kaczyński otworzył nam oczy - nasz syn żyje z cwaniactwa. I to my jesteśmy za to odpowiedzialni, bo zawsze mówiliśmy mu, że musi się uczyć, gdyż pod koniec XX wieku machanie łopatą jako zawód przestało już istnieć. No i uczył się, cwaniak jeden, skończył studia, zrobił doktorat i wygrał konkurs na stanowisko adiunkta na uniwersytecie, gdzie po paru latach pracy zarabia oszałamiającą kwotę trochę ponad 5 tys. zł brutto.
Szczytem cwaniactwa z jego strony była zamiana 48-metrowego mieszkania po dziadku na takie, w którym każde z dzieci ma własny pokój, pralka automatyczna mieści się w łazience, a w kuchni może przebywać jednocześnie więcej niż jedna osoba, więc sprzedał stare mieszkanie i bezczelnie wziął kredyt hipoteczny na dopłatę do nowego. Cwaniactwo? Ewidentne! Ale to nie koniec, cwaniaczek ma czelność dobrze pracować, więc czasem dostaje nagrody pieniężne, jest też chciwy i bywa że bierze dodatkowe prace.
Takie cwaniactwo Partia i Przywódca Narodu postanowili ukrócić. Na pierwszy ogień poszli nauczyciele, bo oni dostają pensje z góry, w tym gronie był nasz syn z wypłatą pomniejszoną o 400zł. I zaczęły się protesty, bo nauczyciele jakoś nie potrafili zobaczyć siebie jako tych kapitalistycznych wyzyskiwaczy i krwiopijców. Partia czegoś się przestraszyła i niektórym kasę w lutym zwróciła, wśród tych niewątpliwie niesłusznie lepiej potraktowanych był nasz syn. Ale Partia i Przywódca Narodu przecież są nieomylni - jak już cwaniaka namierzyli, to mu nie odpuszczą. Nasz pazerny na kasę syn zrobił jakieś tłumaczenie i z umowy opiewającej na 2 tys. zł brutto dostał na rękę 1 tysiąc. 50-procentowy podatek? A czemu nie? Niech się cieszy, że w ogóle coś dostał!
Oczywiście Partia i Przywódca Narodu nie zabrali naszemu synowi tych pieniędzy dla siebie. O nie, nie! Oni je zabrali, by je dać takim biednym emerytom jak my. Bo my jesteśmy beneficjentami "Polskiego Ładu" i nasze emerytury wzrosły łącznie o całe 228zł. Wprawdzie realnie żadnego wzrostu nie odczuliśmy, bo inflacja zżarła tę kasę, zanim nam ją wypłacono, ale zawsze to jakaś przyjemność zobaczyć wyższe liczby na koncie.
A propos inflacji i związanego z nią podwyższania stóp procentowych - martwiliśmy się zapowiadanym przez ekonomistów dużym wzrostem rat kredytów, zwłaszcza hipotecznych, bo syn spłacał właśnie taki kredyt. Oczami wyobraźni już widziałam moje wnuki jedzące suchy chleb na zmianę z kartoflami bez omasty. Ale okazało się, że syn przez parę lat poza miesięcznymi ratami wpłacał a conto tego kredytu także dodatkowe kwoty i do spłacenia została stosunkowo niewielka suma. Cwaniak! Zamiast wspomóc polski przemysł monopolowy i państwo akcyzą na napoje wyskokowe, spłacał kredyt. Słusznie Partia i Przywódca Narodu trzepie go po kieszeni. Ale to w końcu nasze dziecko, więc daliśmy mu całe swoje oszczędności, żeby już żaden miecz Damoklesa w postaci kredytu nad nim nie wisiał. Może pamiętacie, jak trzy lata temu pieniądze zbierane na remont łazienki wydaliśmy na aparaty słuchowe dla Mariana. Tym razem poszły na spłatę końcówki kredytu hipotecznego naszego syna. I znów jesteśmy goli i weseli. Ale nie musicie się o nas martwić. Teraz w pandemii o żadnym remoncie i tak nie ma mowy, a jak się sytuacja zmieni, to z kolei syn pomoże nam, bo mamy dobre dziecko, choć zdaniem Kaczyńskiego żyje z cwaniactwa.
Przypomniało mi się, jak w drugiej połowie lat 80. spotkałam dawno niewidzianą koleżankę i ona opowiedziała mi, jak z mężem oszczędzali na kolorowy telewizor, co zbliżyli się do potrzebnej kwoty, z powodu inflacji władza zmieniała ceny na dużo wyższe. Akurat gdy ją spotkałam minister finansów Babiuch (wtedy minister ustalał ceny towarów w sklepach) podniósł cenę tych telewizorów z 20 tys. zł na 45 tysięcy. Historia zatacza koło. Na Węgrzech już mają ceny regulowane, czyli znowu jak w latach słusznie minionych ceny towarów ustala władza. Następnym etapem są puste półki i kartki.
Znalezione w sieciPrezes Kaczyński otworzył nam oczy - nasz syn żyje z cwaniactwa. I to my jesteśmy za to odpowiedzialni, bo zawsze mówiliśmy mu, że musi się uczyć, gdyż pod koniec XX wieku machanie łopatą jako zawód przestało już istnieć. No i uczył się, cwaniak jeden, skończył studia, zrobił doktorat i wygrał konkurs na stanowisko adiunkta na uniwersytecie, gdzie po paru latach pracy zarabia oszałamiającą kwotę trochę ponad 5 tys. zł brutto.
Szczytem cwaniactwa z jego strony była zamiana 48-metrowego mieszkania po dziadku na takie, w którym każde z dzieci ma własny pokój, pralka automatyczna mieści się w łazience, a w kuchni może przebywać jednocześnie więcej niż jedna osoba, więc sprzedał stare mieszkanie i bezczelnie wziął kredyt hipoteczny na dopłatę do nowego. Cwaniactwo? Ewidentne! Ale to nie koniec, cwaniaczek ma czelność dobrze pracować, więc czasem dostaje nagrody pieniężne, jest też chciwy i bywa że bierze dodatkowe prace.
Takie cwaniactwo Partia i Przywódca Narodu postanowili ukrócić. Na pierwszy ogień poszli nauczyciele, bo oni dostają pensje z góry, w tym gronie był nasz syn z wypłatą pomniejszoną o 400zł. I zaczęły się protesty, bo nauczyciele jakoś nie potrafili zobaczyć siebie jako tych kapitalistycznych wyzyskiwaczy i krwiopijców. Partia czegoś się przestraszyła i niektórym kasę w lutym zwróciła, wśród tych niewątpliwie niesłusznie lepiej potraktowanych był nasz syn. Ale Partia i Przywódca Narodu przecież są nieomylni - jak już cwaniaka namierzyli, to mu nie odpuszczą. Nasz pazerny na kasę syn zrobił jakieś tłumaczenie i z umowy opiewającej na 2 tys. zł brutto dostał na rękę 1 tysiąc. 50-procentowy podatek? A czemu nie? Niech się cieszy, że w ogóle coś dostał!
Oczywiście Partia i Przywódca Narodu nie zabrali naszemu synowi tych pieniędzy dla siebie. O nie, nie! Oni je zabrali, by je dać takim biednym emerytom jak my. Bo my jesteśmy beneficjentami "Polskiego Ładu" i nasze emerytury wzrosły łącznie o całe 228zł. Wprawdzie realnie żadnego wzrostu nie odczuliśmy, bo inflacja zżarła tę kasę, zanim nam ją wypłacono, ale zawsze to jakaś przyjemność zobaczyć wyższe liczby na koncie.
A propos inflacji i związanego z nią podwyższania stóp procentowych - martwiliśmy się zapowiadanym przez ekonomistów dużym wzrostem rat kredytów, zwłaszcza hipotecznych, bo syn spłacał właśnie taki kredyt. Oczami wyobraźni już widziałam moje wnuki jedzące suchy chleb na zmianę z kartoflami bez omasty. Ale okazało się, że syn przez parę lat poza miesięcznymi ratami wpłacał a conto tego kredytu także dodatkowe kwoty i do spłacenia została stosunkowo niewielka suma. Cwaniak! Zamiast wspomóc polski przemysł monopolowy i państwo akcyzą na napoje wyskokowe, spłacał kredyt. Słusznie Partia i Przywódca Narodu trzepie go po kieszeni. Ale to w końcu nasze dziecko, więc daliśmy mu całe swoje oszczędności, żeby już żaden miecz Damoklesa w postaci kredytu nad nim nie wisiał. Może pamiętacie, jak trzy lata temu pieniądze zbierane na remont łazienki wydaliśmy na aparaty słuchowe dla Mariana. Tym razem poszły na spłatę końcówki kredytu hipotecznego naszego syna. I znów jesteśmy goli i weseli. Ale nie musicie się o nas martwić. Teraz w pandemii o żadnym remoncie i tak nie ma mowy, a jak się sytuacja zmieni, to z kolei syn pomoże nam, bo mamy dobre dziecko, choć zdaniem Kaczyńskiego żyje z cwaniactwa.
Przypomniało mi się, jak w drugiej połowie lat 80. spotkałam dawno niewidzianą koleżankę i ona opowiedziała mi, jak z mężem oszczędzali na kolorowy telewizor, co zbliżyli się do potrzebnej kwoty, z powodu inflacji władza zmieniała ceny na dużo wyższe. Akurat gdy ją spotkałam minister finansów Babiuch (wtedy minister ustalał ceny towarów w sklepach) podniósł cenę tych telewizorów z 20 tys. zł na 45 tysięcy. Historia zatacza koło. Na Węgrzech już mają ceny regulowane, czyli znowu jak w latach słusznie minionych ceny towarów ustala władza. Następnym etapem są puste półki i kartki.
Znalezione w sieci