Po pierwszych głosach polityków opozycji o konieczności powołania sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa pewien dziennikarz zapytał niejakiego Pawła „Patologię” Kukiza, jakie jest jego stanowisko w tej sprawie. „Patologia” początkowo nie chciał udzielić jednoznacznej odpowiedzi, w końcu jednak zadeklarował, że on i jego dwaj sejmowi koledzy poprą taki wniosek posłów PO. Ale już kilkadziesiąt godzin później ta wstępna zgoda na powołanie komisji została przez Kukiza obwarowana dość dziwacznym warunkiem... Owszem, poprze on wniosek Platformy, ale tylko wówczas, gdy z kolei PO poprze jego wniosek o powołanie innej sejmowej komisji, która zajmie się zbadaniem rzekomej afery łapówkarskiej Marszałka Grodzkiego.
Minęło kilkadziesiąt godzin i Donald Tusk został zapytany, co sądzi o takiej "wiązanej" propozycji Kukiza. Odpowiedział tak: "Pan poseł Kukiz naraził się opinii publicznej szczególnie przy sprawie TVN, nasłuchał się na swój temat różnych epitetów, nie popisał się wtedy jakąś odwagą cywilną czy samodzielnością polityczną. Miałby dzisiaj okazję pokazać, że nie jest wynajętym politycznym najemnikiem w rękach Jarosława Kaczyńskiego. Na miejscu pana Kukiza nie szukałbym wymówek czy pretekstów, by dalej utrzymać tę dwuznaczną relację między nim a Jarosławem Kaczyńskim (...) To nie wymaga szczególnej odwagi. To elementarna przyzwoitość, żeby zgodzić się na wyjaśnienie sprawy podsłuchiwania opozycji przez władze PiS-u. Panie Pawle, ja właściwie nie mam żadnych wątpliwości, że pan także mógł być ofiarą podsłuchów. Mam tylko nadzieję, że nie jest pan szantażowany".
Uderz w stół, a nożyce się odezwą... Nie trzeba było długo czekać, by usłyszeć ciętą ripostę „Patologii” Kukiza: "Przyzna Pan z pewnością, że "elementarnej przyzwoitości" wymaga również natychmiastowe wyjaśnienie oskarżeń o łapówkarstwo, które kierowane są w stronę Marszałka Senatu RP, Pana Grodzkiego. Umówmy się, że i ja i posłowie Kukiz'15 wykażemy się "elementarną przyzwoitością" i zagłosujemy za powołaniem Komisji w sprawie podsłuchów. Pańska formacja zaś, jako z natury i od zawsze przyzwoita - czy to na stacjach benzynowych, czy na cmentarzach, u Sowy, czy na Sali Plenarnej - bez wahania wspomoże K'15 przy powołaniu Komisji ds. Pana Marszałka Grodzkiego, by uciąć raz na zawsze spekulacje i oczyścić Pana Marszałka z pomówień o łapownictwo".
Ktoś już w tym momencie mógłby zapytać: a co ma piernik do wiatraka? Z jednej strony mamy gigantyczną aferę, w której dotychczasowe ustalenia ukazują rażące łamanie prawa przez funkcjonariuszy służ b reżimu i stosowanie przez nich metod szpiegowskich do wygrywania wyborów. Te ustalenia kwestionują zatem uczciwość i prawomocność wyborów parlamentarnych w 2019r. i wyborów prezydenckich rok później. Jeśli potwierdzą się uzasadnione podejrzenia o permanentnym inwigilowaniu polityków opozycji i możliwym wpływie tej inwigilacji na wynik wyborów, to okaże się, że PIS i "główka prącia Prezesa" sprawują władzę zdobytą w sposób bezprawny i pozakonstytucyjny. I wybory trzeba natychmiast unieważnić oraz rozpisać nowe. Bowiem wszelkie decyzje oraz działania, jakie od 2 lat rządzący podejmują i realizują, nie mają żadnej mocy prawnej!
Z drugiej strony natomiast mamy bardzo kontrowersyjne i na ogół zupełnie niedorzeczne oskarżenia pod adresem Marszałka Grodzkiego ze strony kilku osób, dziwnym „zbiegiem okoliczności” blisko związanych z partią rządzącą. Wiarygodność tych osób, w świetle ich własnych zeznań oraz ciągłej zmiany tych zeznań i kluczenia, jest już dziś praktycznie żadna. Przypomnę, że profesor Popiela (PIS-ówka ze Szczecina), która zainicjowała całą "aferę Grodzkiego", wyrokiem sądu została zobligowana do przeproszenia Marszałka. Bo w trakcie procesu, który Marszałek jej wytoczył, nie potrafiła w żaden sposób udowodnić, że wręczała mu kiedykolwiek łapówki w zamian za operację swojej matki. Zresztą Popiela już w trakcie procesu wycofała się ze swoich wcześniejszych oskarżeń.
Chcę również przypomnieć, że PIS-dzielec i zwykły oszołom Guzikiewicz (ten ze Stoczni Gdańskiej), który także złożył w 2019r. doniesienie do CBA o przyjmowaniu przez Grodzkiego łapówek, bardzo szybko je wycofał, publicznie się pokajał i przeprosił Marszałka. Chcę również przypomnieć, że główny świadek prokuratury (jakiś "pan Romuald") zeznał, iż w 1994 r. wręczył Grodzkiemu kopertę z 400 zł, który to zarzut bardzo nagłośniły media prawicowe, a w "kurwizji" była to przez tydzień wiadomość dnia. Szybko jednak okazało się, że i pokrzywdzony „pan Romuald”, i agenci CBA, którzy go do złożenia takich zeznań namówili, zapomnieli, że w 1995r. mieliśmy w Polsce denominację złotego. W 1994r. kurze jajko kosztowało 2.200 zł, a 1 kg cukru - 9.500 zł. Mało prawdopodobna była więc łapówka dla profesora i ordynatora szpitala, która wystarczyłaby do kupienia zaledwie 1/5 jajka... Po wyśmianiu w mediach tej żałosnej wpadki CBA ślad po "panie Romualdzie" zaginął... Może jeszcze żyje. A może spadł po pijaku z jakichś schodów i nie żyje... Chcę również przypomnieć, że w 2019r. dwie osoby zeznały, iż odwiedzili je agenci CBA i proponowali całkiem przyzwoitą zapłatę (z tego, co pamiętam, po 5.000 zł) w zamian za złożenie fałszywych zeznań obciążających Marszałka. Jednak prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie...
I teraz „Patologia” Kukiz stawia niemal znak równości pomiędzy aferą Pegasusa (zapewne największą w ogóle PIS-owską aferą) i zaaranżowaną na chybcika przez służby PIS "aferą Grodzkiego". Ta menda wypomina przy okazji Tuskowi prywatne rozmowy toczone przez polityków PO lata świetlne temu, w dodatku w knajpie przy wódce. Tyle, że w tych rozmowach nie było nic, co by świadczyło o popełnieniu przestępstw przez tych polityków! Natomiast w ujawnianych od kilku miesięcy mailach ze skrzynki Dworczyka co rusz dowiadujemy się o popełnieniu kolejnych ciężkich przestępstw przez polityków PIS. Ale to są obecnie polityczni sojusznicy owej mendy, podobnie jak sojusznikiem jest pan Mejza, wiec Kukiza przestępstwa własnych sojuszników w ogóle nie drażnią…
Wypomina Tuskowi spotkanie polityków PO na stacji benzynowej i cmentarzu też tak dawno temu, że pewnie najstarsi górale ledwie to pamiętają… Chcę przypomnieć „Patologii” Kukizowi, że w tamtych czasach był prawie zawsze tak najeb*ny i naćpany kokainą, że mu się podczas koncertów scena z ubikacją myliła, a jadąc na występy do Łodzi, potrafił wylądować w... Zgorzelcu. Pal sześć to chlanie, ja za jego wódę nie płaciłem. Ale niech niejaki Kukiz nie udaje teraz, że nie wie, iż posiadanie narkotyków jest w Polsce przestępstwem, zaś spotkania na stacji benzynowej lub cmentarzu, jak na razie, przestępstwem nie są… Menda nie zamierza chyba teraz przekonywać nas, że mu twarde narkotyki siłą wsypywali do nosa lub ukradkiem dodawali do oranżady. Zresztą Zbigniew Chlebowski, ten amator spotkań na cmentarzu, od 12 lat nie jest już członkiem PO. Wyleciał z partii właśnie za spotkania na cmentarzu! Prokuratura nie postawiła mu wtedy jednak żadnych zarzutów. A Prokuratorem Generalnym był wtedy Seremet, który nie był partyjnym kolegą Chlebowskiego, tylko nominatem… Lecha Kaczyńskiego. Dziś nie ma nawet co marzyć o tym, by prokuratura Ziobry zechciała ścigać któregokolwiek z sojuszników Kukiza, choćby tych wymienionych w mailach ze skrzynki Dworczyka.
„Patologia” wyskoczył więc z pomysłem, by zaszantażować Tuska i domagać się także powołania komisji ds. „afery „Grodzkiego. Tyle, że chyba komuś na Nowogrodzkiej nie spodobała się ta inicjatywa Kukiza. Bo Kaczyńskiemu taka komisja jest potrzebna jak dziura w moście... Gdyby Kaczyński i Ziobro mieli mocne „haki” na Grodzkiego, to już dawno sami powołaliby taką sejmową komisję. Nie potrzebowaliby pomocy ani Kukiza, ani tym bardziej Tuska. A jednak tego nie zrobili. Z punktu widzenia Kaczyńskiego sejmowe komisje mają bowiem jeden mankament... Choć przewodniczący komisji i jego zastępca są zawsze z PIS-u, a posłowie PIS w powoływanych komisjach zawsze stanowią większość, to niestety zasiadają w nich również posłowie opozycji. Którzy wprawdzie nie są w stanie niczego narzucić ani przegłosować swojego zdania, ale wszystko widzą, słyszą i później ujawniają opinii publicznej. Więc PIS nie potrzebuje bezstronnych świadków w swoim "śledztwie" przeciwko Grodzkiemu. Woli swoją prokuraturę i CBA, a nie jakąś komisję śledczą...
PIS oczywiście stanie na głowie, by komisja ds. Pegasusa nie powstała. Będziemy znów słyszeć argumenty, które słyszeliśmy z ust już wielokrotnie. Że komisje śledcze należy powoływać tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy odpowiednie organa państwa nie funkcjonują. A przecież w "państwie PIS" wszystko funkcjonuje idealnie, a prokuratura to nawet lepiej, niż idealnie. Po co więc tracić pieniądze na jakąś komisję, skoro Zbigniew Ziobro da sobie sam świetnie radę? Oczywiście PIS-owcom nie będzie zupełnie przeszkadzać to, że podwładni Ziobry, Kamińskiego i Wąsika nadzorować będą śledztwo w sprawie niezliczonych przestępstw popełnionych przez... Ziobrę, Kamińskiego i Wąsika. Jest jednak jedno „ale”...
PIS-owcy nie są tak do końca pewni, czy uda im się utrącić w Sejmie wniosek o powołanie komisji ds. Pegasusa, który wkrótce złoży PO. Wystarczy, że wyłamie się kilku posłów PIS i zaczną się kolosalne problemy. A w klubie PIS wcale nie ma jednomyślności w sprawie konieczności zablokowania wniosku opozycji. Nie tylko więc pomoc „Patologii” Kukiza i jego koleżków jest konieczna, ale PIS szykuje się także na „wariant B”. A wraz z PIS-em zaczyna o tym wariancie wspominać teraz także „Patologia”…
Jeśli nie uda się storpedować powołania komisji, to trzeba starać się przynajmniej maksymalnie opóźnić i skomplikować jej działalność. I stąd pomysł, o którym już kilkakrotnie ostatnio słyszałem, by przyszła komisja zajmowała się nie tylko inwigilacją opozycji przez służby PIS-u, ale także podsłuchiwaniem obywateli w czasach... rządów PO i PSL! Nietrudno się domyślić, że komisja zajęłaby się przede wszystkim rzekomymi przestępstwami służb Tuska i Kopacz, a Pegasus zszedłby na daleki plan. Mówi Wam to coś? Niedawno to przerabialiśmy... Gdy PIS w końcu łaskawie, po miesiącach oczekiwania, zgodził się na powołanie komisji ds. pedofilii kleru, ale tylko pod warunkiem, że komisja zajmować się będzie wszystkimi przypadkami pedofilii, a nie tylko zbrodniami księży i biskupów. Choć sami wybrali w skład komisji wyłącznie "swojaków", w większości ściśle powiązanych z Episkopatem, to jeszcze zapewnili sobie taki "wentyl bezpieczeństwa", maksymalnie rozszerzając zakres prac komisji i tym samym odwlekając o całe lata zakończenie tych prac. I na nic zdały się argumenty, że gdy pedofilem jest nauczyciel, murarz, lekarz, architekt lub rolnik, to do zbadania jego przestępstw nie potrzeba żadnej komisji, gdyż zajmuje się nimi prokurator. A tylko do ścigania księży-pedofilów potrzebne są ekstraordynaryjne metody, bo funkcjonariusze kościoła mają głęboko w d… prokuraturę i kodeks karny. I teraz PIS chce, by z komisją ds. Pegasusa, jeśli już będzie musiała powstać, było tak samo... Ma się zajmować tym, z kim Tusk rozmawiał 10 lat temu podczas spaceru po parku lub co jadła Ewa Kopacz na obiad we wtorek 6 sierpnia 2014r. Byle nie zajmowała się Pegasusem, Ziobrą, Kamińskim lub Wąsikiem...
Na zakończenie jeszcze kilka słów o Kukizie. Zdaje się, że bez oporów zgodziłby się na zaproponowane przez PIS "rozszerzenie zakresu działania" komisji ds. Pegasusa. I on zaczął bowiem ostatnio gadać o inwigilacji opozycji, tyle że w czasach rządów PO-PSL, a nie obecnie. Trudno było się spodziewać czegoś innego. Wprawdzie PIS przez 6 lat "dobrej zmiany" w ogóle nie zajmował się tym tematem, a gdyby istniały jakieś dowody przestępstw poprzednich rządów, to już dawno zająłby się nimi Ziobro... Ale „Patologia” udaje, że tego nie widzi. Zresztą były muzyk, który przez 30 lat głównie chlał i ćpał, zapewne nie potrafi już myśleć racjonalnie i logicznie. Tym bardziej, że dla jego własnego dobra nie jest wskazane zbytnie zagłębianie się w rzeczywiste intencje PIS-owców.
Kariera muzyczna „Patologii” jest definitywnie skończona. Ani nikt nie wynajmie mu już w przyszłości sali na koncert, ani nikt nie będzie chciał z nim na tym koncercie wystąpić. A jeśli nawet przyjdą jacyś widzowie, to chyba tylko po to, by go wygwizdać i rzucić w niego jakimiś pomidorami lub jajkami. Obecnie jedyną deską ratunku dla niego jest więc znalezienie się na listach PIS w najbliższych wyborach. Jeśli więc dziś Kaczyński wyda mu komendę "aport", to mu „Patologia” przyniesie w pysku wszystkie patyki, jakie są w okolicy... Nie inaczej jest z "Sa-chujko", jego sejmowym koleżką. O którym już dawno temu mówiono, że jest bardziej PIS-owski niż większość PIS-owców. "Sa-chujko" liczył, że za popieranie PIS-u w sejmowych głosowaniach dostanie tekę ministra rolnictwa. Ale musiał obejść się smakiem, bo został nim Kowalczyk, przyboczny Szydłowej. "Sa-chujko" nie został również wiceministrem, bo Kaczyński musiał jakoś wynagrodzić posła Kołakowskiego. Ale "Sa-chujko" i tak nie może się obrazić. On też nie ma już żadnych wariantów alternatywnych, musi popierać PIS. I wreszcie poseł Żuk, trzeci z "muszkieterów". Ten ma jeszcze gorszą sytuację. Bo gdy tylko PIS zostanie odsunięty od władzy, Żuk niemal na pewno usłyszy prokuratorskie zarzuty w związku z doprowadzeniem do katastrofy w kopalni Turów w 2016r., która kosztowała nas wszystkich, bagatela, ok. 2 miliardów zł.
[CC] Jacek NikodemPo pierwszych głosach polityków opozycji o konieczności powołania sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa pewien dziennikarz zapytał niejakiego Pawła „Patologię” Kukiza, jakie jest jego stanowisko w tej sprawie. „Patologia” początkowo nie chciał udzielić jednoznacznej odpowiedzi, w końcu jednak zadeklarował, że on i jego dwaj sejmowi koledzy poprą taki wniosek posłów PO. Ale już kilkadziesiąt godzin później ta wstępna zgoda na powołanie komisji została przez Kukiza obwarowana dość dziwacznym warunkiem... Owszem, poprze on wniosek Platformy, ale tylko wówczas, gdy z kolei PO poprze jego wniosek o powołanie innej sejmowej komisji, która zajmie się zbadaniem rzekomej afery łapówkarskiej Marszałka Grodzkiego.
Minęło kilkadziesiąt godzin i Donald Tusk został zapytany, co sądzi o takiej "wiązanej" propozycji Kukiza. Odpowiedział tak: "Pan poseł Kukiz naraził się opinii publicznej szczególnie przy sprawie TVN, nasłuchał się na swój temat różnych epitetów, nie popisał się wtedy jakąś odwagą cywilną czy samodzielnością polityczną. Miałby dzisiaj okazję pokazać, że nie jest wynajętym politycznym najemnikiem w rękach Jarosława Kaczyńskiego. Na miejscu pana Kukiza nie szukałbym wymówek czy pretekstów, by dalej utrzymać tę dwuznaczną relację między nim a Jarosławem Kaczyńskim (...) To nie wymaga szczególnej odwagi. To elementarna przyzwoitość, żeby zgodzić się na wyjaśnienie sprawy podsłuchiwania opozycji przez władze PiS-u. Panie Pawle, ja właściwie nie mam żadnych wątpliwości, że pan także mógł być ofiarą podsłuchów. Mam tylko nadzieję, że nie jest pan szantażowany".
Uderz w stół, a nożyce się odezwą... Nie trzeba było długo czekać, by usłyszeć ciętą ripostę „Patologii” Kukiza: "Przyzna Pan z pewnością, że "elementarnej przyzwoitości" wymaga również natychmiastowe wyjaśnienie oskarżeń o łapówkarstwo, które kierowane są w stronę Marszałka Senatu RP, Pana Grodzkiego. Umówmy się, że i ja i posłowie Kukiz'15 wykażemy się "elementarną przyzwoitością" i zagłosujemy za powołaniem Komisji w sprawie podsłuchów. Pańska formacja zaś, jako z natury i od zawsze przyzwoita - czy to na stacjach benzynowych, czy na cmentarzach, u Sowy, czy na Sali Plenarnej - bez wahania wspomoże K'15 przy powołaniu Komisji ds. Pana Marszałka Grodzkiego, by uciąć raz na zawsze spekulacje i oczyścić Pana Marszałka z pomówień o łapownictwo".
Ktoś już w tym momencie mógłby zapytać: a co ma piernik do wiatraka? Z jednej strony mamy gigantyczną aferę, w której dotychczasowe ustalenia ukazują rażące łamanie prawa przez funkcjonariuszy służ b reżimu i stosowanie przez nich metod szpiegowskich do wygrywania wyborów. Te ustalenia kwestionują zatem uczciwość i prawomocność wyborów parlamentarnych w 2019r. i wyborów prezydenckich rok później. Jeśli potwierdzą się uzasadnione podejrzenia o permanentnym inwigilowaniu polityków opozycji i możliwym wpływie tej inwigilacji na wynik wyborów, to okaże się, że PIS i "główka prącia Prezesa" sprawują władzę zdobytą w sposób bezprawny i pozakonstytucyjny. I wybory trzeba natychmiast unieważnić oraz rozpisać nowe. Bowiem wszelkie decyzje oraz działania, jakie od 2 lat rządzący podejmują i realizują, nie mają żadnej mocy prawnej!
Z drugiej strony natomiast mamy bardzo kontrowersyjne i na ogół zupełnie niedorzeczne oskarżenia pod adresem Marszałka Grodzkiego ze strony kilku osób, dziwnym „zbiegiem okoliczności” blisko związanych z partią rządzącą. Wiarygodność tych osób, w świetle ich własnych zeznań oraz ciągłej zmiany tych zeznań i kluczenia, jest już dziś praktycznie żadna. Przypomnę, że profesor Popiela (PIS-ówka ze Szczecina), która zainicjowała całą "aferę Grodzkiego", wyrokiem sądu została zobligowana do przeproszenia Marszałka. Bo w trakcie procesu, który Marszałek jej wytoczył, nie potrafiła w żaden sposób udowodnić, że wręczała mu kiedykolwiek łapówki w zamian za operację swojej matki. Zresztą Popiela już w trakcie procesu wycofała się ze swoich wcześniejszych oskarżeń.
Chcę również przypomnieć, że PIS-dzielec i zwykły oszołom Guzikiewicz (ten ze Stoczni Gdańskiej), który także złożył w 2019r. doniesienie do CBA o przyjmowaniu przez Grodzkiego łapówek, bardzo szybko je wycofał, publicznie się pokajał i przeprosił Marszałka. Chcę również przypomnieć, że główny świadek prokuratury (jakiś "pan Romuald") zeznał, iż w 1994 r. wręczył Grodzkiemu kopertę z 400 zł, który to zarzut bardzo nagłośniły media prawicowe, a w "kurwizji" była to przez tydzień wiadomość dnia. Szybko jednak okazało się, że i pokrzywdzony „pan Romuald”, i agenci CBA, którzy go do złożenia takich zeznań namówili, zapomnieli, że w 1995r. mieliśmy w Polsce denominację złotego. W 1994r. kurze jajko kosztowało 2.200 zł, a 1 kg cukru - 9.500 zł. Mało prawdopodobna była więc łapówka dla profesora i ordynatora szpitala, która wystarczyłaby do kupienia zaledwie 1/5 jajka... Po wyśmianiu w mediach tej żałosnej wpadki CBA ślad po "panie Romualdzie" zaginął... Może jeszcze żyje. A może spadł po pijaku z jakichś schodów i nie żyje... Chcę również przypomnieć, że w 2019r. dwie osoby zeznały, iż odwiedzili je agenci CBA i proponowali całkiem przyzwoitą zapłatę (z tego, co pamiętam, po 5.000 zł) w zamian za złożenie fałszywych zeznań obciążających Marszałka. Jednak prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie...
I teraz „Patologia” Kukiz stawia niemal znak równości pomiędzy aferą Pegasusa (zapewne największą w ogóle PIS-owską aferą) i zaaranżowaną na chybcika przez służby PIS "aferą Grodzkiego". Ta menda wypomina przy okazji Tuskowi prywatne rozmowy toczone przez polityków PO lata świetlne temu, w dodatku w knajpie przy wódce. Tyle, że w tych rozmowach nie było nic, co by świadczyło o popełnieniu przestępstw przez tych polityków! Natomiast w ujawnianych od kilku miesięcy mailach ze skrzynki Dworczyka co rusz dowiadujemy się o popełnieniu kolejnych ciężkich przestępstw przez polityków PIS. Ale to są obecnie polityczni sojusznicy owej mendy, podobnie jak sojusznikiem jest pan Mejza, wiec Kukiza przestępstwa własnych sojuszników w ogóle nie drażnią…
Wypomina Tuskowi spotkanie polityków PO na stacji benzynowej i cmentarzu też tak dawno temu, że pewnie najstarsi górale ledwie to pamiętają… Chcę przypomnieć „Patologii” Kukizowi, że w tamtych czasach był prawie zawsze tak najeb*ny i naćpany kokainą, że mu się podczas koncertów scena z ubikacją myliła, a jadąc na występy do Łodzi, potrafił wylądować w... Zgorzelcu. Pal sześć to chlanie, ja za jego wódę nie płaciłem. Ale niech niejaki Kukiz nie udaje teraz, że nie wie, iż posiadanie narkotyków jest w Polsce przestępstwem, zaś spotkania na stacji benzynowej lub cmentarzu, jak na razie, przestępstwem nie są… Menda nie zamierza chyba teraz przekonywać nas, że mu twarde narkotyki siłą wsypywali do nosa lub ukradkiem dodawali do oranżady. Zresztą Zbigniew Chlebowski, ten amator spotkań na cmentarzu, od 12 lat nie jest już członkiem PO. Wyleciał z partii właśnie za spotkania na cmentarzu! Prokuratura nie postawiła mu wtedy jednak żadnych zarzutów. A Prokuratorem Generalnym był wtedy Seremet, który nie był partyjnym kolegą Chlebowskiego, tylko nominatem… Lecha Kaczyńskiego. Dziś nie ma nawet co marzyć o tym, by prokuratura Ziobry zechciała ścigać któregokolwiek z sojuszników Kukiza, choćby tych wymienionych w mailach ze skrzynki Dworczyka.
„Patologia” wyskoczył więc z pomysłem, by zaszantażować Tuska i domagać się także powołania komisji ds. „afery „Grodzkiego. Tyle, że chyba komuś na Nowogrodzkiej nie spodobała się ta inicjatywa Kukiza. Bo Kaczyńskiemu taka komisja jest potrzebna jak dziura w moście... Gdyby Kaczyński i Ziobro mieli mocne „haki” na Grodzkiego, to już dawno sami powołaliby taką sejmową komisję. Nie potrzebowaliby pomocy ani Kukiza, ani tym bardziej Tuska. A jednak tego nie zrobili. Z punktu widzenia Kaczyńskiego sejmowe komisje mają bowiem jeden mankament... Choć przewodniczący komisji i jego zastępca są zawsze z PIS-u, a posłowie PIS w powoływanych komisjach zawsze stanowią większość, to niestety zasiadają w nich również posłowie opozycji. Którzy wprawdzie nie są w stanie niczego narzucić ani przegłosować swojego zdania, ale wszystko widzą, słyszą i później ujawniają opinii publicznej. Więc PIS nie potrzebuje bezstronnych świadków w swoim "śledztwie" przeciwko Grodzkiemu. Woli swoją prokuraturę i CBA, a nie jakąś komisję śledczą...
PIS oczywiście stanie na głowie, by komisja ds. Pegasusa nie powstała. Będziemy znów słyszeć argumenty, które słyszeliśmy z ust już wielokrotnie. Że komisje śledcze należy powoływać tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy odpowiednie organa państwa nie funkcjonują. A przecież w "państwie PIS" wszystko funkcjonuje idealnie, a prokuratura to nawet lepiej, niż idealnie. Po co więc tracić pieniądze na jakąś komisję, skoro Zbigniew Ziobro da sobie sam świetnie radę? Oczywiście PIS-owcom nie będzie zupełnie przeszkadzać to, że podwładni Ziobry, Kamińskiego i Wąsika nadzorować będą śledztwo w sprawie niezliczonych przestępstw popełnionych przez... Ziobrę, Kamińskiego i Wąsika. Jest jednak jedno „ale”...
PIS-owcy nie są tak do końca pewni, czy uda im się utrącić w Sejmie wniosek o powołanie komisji ds. Pegasusa, który wkrótce złoży PO. Wystarczy, że wyłamie się kilku posłów PIS i zaczną się kolosalne problemy. A w klubie PIS wcale nie ma jednomyślności w sprawie konieczności zablokowania wniosku opozycji. Nie tylko więc pomoc „Patologii” Kukiza i jego koleżków jest konieczna, ale PIS szykuje się także na „wariant B”. A wraz z PIS-em zaczyna o tym wariancie wspominać teraz także „Patologia”…
Jeśli nie uda się storpedować powołania komisji, to trzeba starać się przynajmniej maksymalnie opóźnić i skomplikować jej działalność. I stąd pomysł, o którym już kilkakrotnie ostatnio słyszałem, by przyszła komisja zajmowała się nie tylko inwigilacją opozycji przez służby PIS-u, ale także podsłuchiwaniem obywateli w czasach... rządów PO i PSL! Nietrudno się domyślić, że komisja zajęłaby się przede wszystkim rzekomymi przestępstwami służb Tuska i Kopacz, a Pegasus zszedłby na daleki plan. Mówi Wam to coś? Niedawno to przerabialiśmy... Gdy PIS w końcu łaskawie, po miesiącach oczekiwania, zgodził się na powołanie komisji ds. pedofilii kleru, ale tylko pod warunkiem, że komisja zajmować się będzie wszystkimi przypadkami pedofilii, a nie tylko zbrodniami księży i biskupów. Choć sami wybrali w skład komisji wyłącznie "swojaków", w większości ściśle powiązanych z Episkopatem, to jeszcze zapewnili sobie taki "wentyl bezpieczeństwa", maksymalnie rozszerzając zakres prac komisji i tym samym odwlekając o całe lata zakończenie tych prac. I na nic zdały się argumenty, że gdy pedofilem jest nauczyciel, murarz, lekarz, architekt lub rolnik, to do zbadania jego przestępstw nie potrzeba żadnej komisji, gdyż zajmuje się nimi prokurator. A tylko do ścigania księży-pedofilów potrzebne są ekstraordynaryjne metody, bo funkcjonariusze kościoła mają głęboko w d… prokuraturę i kodeks karny. I teraz PIS chce, by z komisją ds. Pegasusa, jeśli już będzie musiała powstać, było tak samo... Ma się zajmować tym, z kim Tusk rozmawiał 10 lat temu podczas spaceru po parku lub co jadła Ewa Kopacz na obiad we wtorek 6 sierpnia 2014r. Byle nie zajmowała się Pegasusem, Ziobrą, Kamińskim lub Wąsikiem...
Na zakończenie jeszcze kilka słów o Kukizie. Zdaje się, że bez oporów zgodziłby się na zaproponowane przez PIS "rozszerzenie zakresu działania" komisji ds. Pegasusa. I on zaczął bowiem ostatnio gadać o inwigilacji opozycji, tyle że w czasach rządów PO-PSL, a nie obecnie. Trudno było się spodziewać czegoś innego. Wprawdzie PIS przez 6 lat "dobrej zmiany" w ogóle nie zajmował się tym tematem, a gdyby istniały jakieś dowody przestępstw poprzednich rządów, to już dawno zająłby się nimi Ziobro... Ale „Patologia” udaje, że tego nie widzi. Zresztą były muzyk, który przez 30 lat głównie chlał i ćpał, zapewne nie potrafi już myśleć racjonalnie i logicznie. Tym bardziej, że dla jego własnego dobra nie jest wskazane zbytnie zagłębianie się w rzeczywiste intencje PIS-owców.
Kariera muzyczna „Patologii” jest definitywnie skończona. Ani nikt nie wynajmie mu już w przyszłości sali na koncert, ani nikt nie będzie chciał z nim na tym koncercie wystąpić. A jeśli nawet przyjdą jacyś widzowie, to chyba tylko po to, by go wygwizdać i rzucić w niego jakimiś pomidorami lub jajkami. Obecnie jedyną deską ratunku dla niego jest więc znalezienie się na listach PIS w najbliższych wyborach. Jeśli więc dziś Kaczyński wyda mu komendę "aport", to mu „Patologia” przyniesie w pysku wszystkie patyki, jakie są w okolicy... Nie inaczej jest z "Sa-chujko", jego sejmowym koleżką. O którym już dawno temu mówiono, że jest bardziej PIS-owski niż większość PIS-owców. "Sa-chujko" liczył, że za popieranie PIS-u w sejmowych głosowaniach dostanie tekę ministra rolnictwa. Ale musiał obejść się smakiem, bo został nim Kowalczyk, przyboczny Szydłowej. "Sa-chujko" nie został również wiceministrem, bo Kaczyński musiał jakoś wynagrodzić posła Kołakowskiego. Ale "Sa-chujko" i tak nie może się obrazić. On też nie ma już żadnych wariantów alternatywnych, musi popierać PIS. I wreszcie poseł Żuk, trzeci z "muszkieterów". Ten ma jeszcze gorszą sytuację. Bo gdy tylko PIS zostanie odsunięty od władzy, Żuk niemal na pewno usłyszy prokuratorskie zarzuty w związku z doprowadzeniem do katastrofy w kopalni Turów w 2016r., która kosztowała nas wszystkich, bagatela, ok. 2 miliardów zł.
[CC] Jacek Nikodem