Wielowątkowa afera Łukasza Mejzy zatacza coraz szersze kręgi. Choć Mejza politykiem PIS nigdy nie był, to jednak prawie wszystkie pytania kierowane przez dziennikarzy do przedstawicieli partii Kaczyńskiego dotyczą właśnie Mejzy. No i jego przyszłości w rządzie. Większość przepytywanych PIS-dzielców nie ma właściwie nic do powiedzenia na ten temat. Ich odpowiedzi są nie tylko zdawkowe, ale i bardzo ostrożne, asekuracyjne. No ale skąd jakiś PIS-owski polityk lub działacz z Podlasia, Śląska albo Kujaw ma wiedzieć, co może na temat Mejzy powiedzieć głośno, a co lepiej przemilczeć? Wszyscy czekają więc, co w sprawie Mejzy postanowi "Ojciec Narodu" i jakie oficjalne stanowisko Nowogrodzkiej odnośnie tego wielokrotnego przestępcy będzie obowiązywać.
Ale są prominentni politycy PIS, którzy już dziś starają się hmmm... twórczo rozwijać wątek Mejzy i ewentualnych konsekwencji, jakie on może ponieść. W ostatnich dniach rzuciły mi się "w oczy" 3 takie wypowiedzi: Jacka Sasina, Marka Suskiego oraz Bartłomieja Wróblewskiego. Dwiema pierwszymi zajmę się właśnie w tym poście. Także dlatego, bo były one do siebie bliźniaczo podobne. Natomiast pana Wróblewskiego zostawiam sobie na deser (czyli na następny post), gdyż z kolei jego wypowiedzi nie sposób porównać do czegokolwiek. Była jakby z zupełnie innej bajki...
Jak to mówią: "uderz w stół, a nożyce się odezwą"... No i "nożyce" odezwały się właśnie głosami dwóch panów "S". To wśród polityków PIS dwóch zawodników wagi ciężkiej. Wagi ciężkiej nie tylko ze względu na pozycje, jakie zajmują w partyjnej hierarchii. Ale także ze względu na ciężar afer, jakie oni sami mają na swoim koncie, a z których to afer nigdy nie zostali rozliczeni. Nigdy nawet nie usłyszeli zarzutów prokuratorskich.
SASIN. Sasin rzekł:
„Poczekajmy na wyjaśnienia, nie działajmy pochopnie (...) Znam wysokie standardy prezesa Kaczyńskiego i jestem pewien, że gdyby zarzuty się potwierdziły, to dymisja będzie, bo to by wykraczało poza standardy (…) Nieraz pokazywaliśmy, że mamy wysokie standardy i dochodziło do dymisji w różnych sytuacjach i to osób z dużą pozycją polityczną. Pokazaliśmy, że bardzo ostro traktujemy swoich polityków, może często ostrzej niż opozycyjnych. I tak będzie również w tym przypadku. Jeśli cokolwiek okaże się nie w porządku, to dymisja nastąpi".
I dodał:
„Opozycja, która tak bardzo dzisiaj domaga się dymisji pana Mejzy, niech się zajmie sprawą marszałka Grodzkiego”.
Na uwagę dziennikarza Polsatu (Rymanowski), że kilku polityków PIS (Płażyński, Tułajew, Lisiecki) stanowczo domaga się dymisji Mejzy, Sasin z właściwym sobie refleksem, błyskotliwością i poczuciem humoru odpowiedział:
"To pokazuje, że wszystkie twierdzenia, że PiS jest zarządzany w sposób dyktatorski są całkowicie nieprawdziwe"...
SUSKI. „Suska” Suskiego do otworzenia ryja sprowokował wpis Donalda Tuska na TT:
"Ponad pół tysiąca ofiar zarazy, rekordowa drożyzna, a Polską rządzą Mejzy. Mroczny czas".
No i „Susek” Suski, wiceszef klubu parlamentarnego PIS, zareagował w programie "Tłit" na WP:
„No, rzeczywiście Polska była w kryzysie, a rządzili Polską ludzie typu Nowak. Tak bym mu odpowiedział. To był jego najbliższy przyjaciel (…) Jeśli chodzi o Łukasza Mejzę - opozycja totalna go wprowadziła do Sejmu. Niech Donald Tusk się też uderzy w swoje piersi, jeśli bierze odpowiedzialność za to, co robi opozycja"...
Suski podkreślił również, że Mejza nie jest członkiem PiS. Zaś na uwagę, że Mejza jest jednak członkiem rządu PIS, odparł, że "to są niestety słabości demokracji".
Wyjątkowo nie będę tym razem dokładnie analizować tych wypowiedzi. Zwracam tylko uwagę, jak niby mimochodem w sprawę Mejzy zostali włączeni i Marszałek Grodzki, i Nowak, no i sam Tusk. No i jak na „słabości demokracji” Suski zrzucił winę za to, że w rządzie PIS stanowiska ministerialne powierzane są przestępcom oraz kanaliom.
Dziś zajmę się tymi „wysokimi standardami” obowiązującymi rzekomo w PIS, a konkretnie obowiązującymi panów Sasina i Suskiego. Nie będę Wam teraz zaprzątać głowy ich "dokonaniami" z ostatniego okresu, bo macie je jeszcze świeżo w pamięci. Przypomnę natomiast to, o czym pamięć już się nieco zatarła, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że od 6 lat nie ma miesiąca, byśmy nie usłyszeli o jakiejś nowej kolejnej PIS-owskiej aferze, wielomilionowym przekręcie lub kolejnej rażącej niekompetencji, skutkującej zmarnowaniem setek milionów naszych pieniędzy. Trudno więc pamiętać szczegóły afer sprzed kilku lat... A tak się składa, że właśnie Sasin i Suski, dziś mający mordy pełne zapewnień o wysokich standardach obowiązujących w ich partii i nieuniknionej karze, jaka spotyka winnych afer członków partii, należą do grona największych złodziei i oszustów w partii Kaczyńskiego.
SKOK WOŁOMIN. Dziś Sasin zaklina się, że jego znajomość z członkami zarządu SKOK Wołomin miała bardzo luźny charakter i gdy tylko dowiedział się, że ludzie ci mieli za sobą służbę w WSI oraz prowadzą podejrzaną działalność, od razu zerwał z nimi wszelkie kontakty. Pytanie tylko, kto w te łgarstwa Sasina uwierzy? Sasin „zrywał” te kontakty przez 6 długich lat. Nieprzypadkowo właśnie Sasin uważany był za "ojca chrzestnego" SKOK-u Wołomin, choć to nie Sasin go zakładał. Twórcą SKOK-ów był inny prominentny polityk Nowogrodzkiej, senator Bierecki (nazywany z kolei "bankierem PIS"), zaś patronem SKOK-ów nie kto inny, tylko Lech Kaczyński. Oczywiste jest również, że zgodę na utworzenie SKOK-ów musiał wydać Jarosław Kaczyński. Sasin "wskoczył" do SKOK-ów stosunkowo późno (ok. 2005r.), gdy już definitywnie pożegnał się z nimi Lech Kaczyński. Ale to właśnie Sasin szybko stał się nie tylko łącznikiem władz SKOK-ów z Nowogrodzką i kancelarią Lecha Kaczyńskiego, ale także "adwokatem" SKOK-ów w Sejmie.
Nie czas tu i nie miejsce, by z detalami opisywać skalę tej największej afery finansowej w całej historii RP oraz przestępczych mechanizmów, jakie w niej stosowano przez kilka ładnych lat. Politycy PIS zakładali SKOK-jako piramidę finansową, pralnię brudnych pieniędzy i zaplecze finansowe swojej partii zarazem. I taką też rolę one spełniały. Pieniądze w efekcie działalności SKOK-ów (ok. 6,5 miliarda zł, w tym w samym tylko SKOK-u Wołomin ponad 3 miliardy zł) straciło ok. 250 tysięcy Polaków. A właściwie straciliśmy wszyscy, bo dużą część strat spowodowanych przez SKOK-i pokryto z BFG, czyli także z kieszeni tych milionów Polaków, którzy z kasami nie mieli nic wspólnego. I dużą część z tych pieniędzy straciliśmy właśnie dzięki panu Jackowi Sasinowi oraz dwóm jego pryncypałom, noszącym to samo nazwisko: Kaczyński. Nie znaczy to oczywiście, że Kaczyńscy, Bierecki, Sasin i inni PIS-dzielcy ukradli Polakom 6,5 miliarda zł. Tyle bowiem wyniosły straty spowodowane przez kasy, a nie zyski oszustów i złodziei. Politycy PIS starali się zresztą nie angażować oficjalnie w działalność SKOK-ów, szczególnie wtedy, gdy wiadomo już było, że skończy się to wielkim skandalem i dochodzeniem prokuratorskim. Tak więc Nowogrodzka nie tyle rządziła SKOK-ami, ile pilnowała, by im się nie stała jakaś „krzywda” ze strony nadzoru bankowego i prokuratury…
I na tym właśnie polegała największa wina m.in. Sasina. Pal sześć te koperty z pieniędzmi, które dostawał on od członków władz SKOK-u Wołomin za swoją "opiekę". Znacznie gorsze było to, że wespół z Biereckim, szefem Kasy Krajowej SKOK-ów oraz oboma Kaczyńskimi wstrzymał on na długie 3 lata objęcie SKOK-ów nadzorem ze strony KNF. O tym, że SKOK-i to w rzeczywistości jeden, apokaliptyczny przekręt, w którym tysiące Polaków stracą nierzadko oszczędności całego życia, PIS-owcy wiedzieli od początku ich istnienia. Ale do opinii publicznej informacje o tym zaczęły docierać dopiero na początku 2008r. Wtedy trwała już na całego batalia Nowogrodzkiej, by jak najbardziej opóźnić wkroczenie do SKOK-ów kontrolerów z KNF-u i by jak najpóźniej Polacy dowiedzieli się całej prawdy. Oficjalnie Bierecki, jako szef Kasy Krajowej, zarabiał wtedy ok. 300 tys. zł miesięcznie! Biorąc pod uwagę, że pełnił jednocześnie kilka innych funkcji w całym tym systemie (był m.in. właścicielem lub członkiem władz w kilkunastu spółkach współpracujących ze SKOK-ami m.in. w Arendzie, Kasie Stefczyka, SKOK Holding z siedzibą w Luksemburgu, FPZK), więc jego zarobki można szacować na kilka milionów zł miesięcznie. Dzięki "ośmiornicy" SKOK-ów w ciągu 15 lat pomnożył swój majątek (również tylko oficjalnie) ponad 300-krotnie! A więc w rzeczywistości pewnie 1000-krotnie… Większość z tych pieniędzy zdobył łamiąc w rażący sposób prawo. Gdy się czyta listę jego przestępstw i pomniejszych kantów, włos się jeży na głowie. Potrafił np. sam sobie pożyczać pieniądze i całkiem nieźle na tym zarabiać... Gdyby w Polsce obowiązywał taki system sumowania kar więzienia, jaki jest stosowany w USA, to Bierecki usłyszałby zapewne wyrok 300 lat więzienia.
Dlaczego rozpisuję się o Biereckim, skoro post jest o Sasinie? Z prostego powodu - bo dochody Biereckiego uzyskane dzięki oszukiwaniu i okradaniu ludzi w SKOK-ach można przynajmniej w przybliżeniu oszacować. A wysokości dochodów Sasina możemy się tylko domyślać. Bierecki był szefem Kasy Krajowej, twórcą i mózgiem całego przestępczego systemu, zarabiał więc zdecydowanie najwięcej. Następny w hierarchii był jego braciszek (Jarosław) oraz Lech Kaczyński. Gdy Kaczyński wygrał wybory prezydenckie w 2005r. jego miejsce zajął właśnie Sasin. Czyli miał jeszcze ok. 7-8 lat na uprawianie tego procederu, bo aż do 2013r. udawało się Nowogrodzkiej chronić SKOK-i przed nadzorem KNF-u i doić Polaków z pieniędzy na potęgę. Członkowie zarządów kas nie żałowali sobie, w największych SKOK-ach zarabiali nawet 50-70 tysięcy zł miesięcznie. I jestem pewny, że co najmniej tyle samo (ale już „pod stołem”) zarabiał w SKOK-u Wołomin ten „wysoki standard” Sasin. Nie dziwota więc, że walczył o „niezależność” SKOK-ów jak o życie.
Lech Kaczyński i „główka prącia Prezesa” (był wtedy ministrem w jego Kancelarii) powinni do tej pory siedzieć w pierdlu za to, że w 2009r. skierowali do TK ustawę o poddaniu SKOK-ów kontroli KNF-u. Umożliwili tym samym włodarzom SKOK-ów i swoim kumplom partyjnym, którzy przyssali się do kas jak pijawki, okradanie Polaków przez jeszcze 2 lata. A potem jeszcze przez kolejny rok ustawa była blokowana w Sejmie przez klub PIS, choć już było wiadomo, że mamy do czynienia z największą aferą finansową. Ciekawe, ile tysięcy Polaków przez te ponad 3 lata umoczyło jeszcze pieniądze w tym złodziejskim procederze. Sasin był chyba wówczas oddelegowany przez Prezesa do sprawy SKOK-ów, bo jego wielka aktywność w mediach jeszcze w końcu 2010r. (!) była wprost niezwykła. Ludzi, którzy stracili w kasach olbrzymie pieniądze liczono już wtedy w dziesiątkach tysięcy, tymczasem ten złodziej uparcie dementował informacje o zdefraudowanych setkach milionów zł, zapewniał o dobrej kondycji finansowej SKOK-ów i gwarantował Polakom bezpieczeństwo ich lokat. No i wciąż stanowczo twierdził, że poddanie SKOK-ów nadzorowi ze strony państwa jest i bezcelowe, i niezgodne prawem.
W 2013r. inspektorzy KNF mogli w końcu wkroczyć do SKOK-ów i rozpętała się piekielna awantura. Ale ekipa PO-PSL nie zdążyła już rozliczyć winnych. A w 2015r. nastała era PIS-u i z prokuratorskim śledztwem w sprawie SKOK-ów zaczęły się dziać cuda. Wystarczy chyba, jeśli powiem, że do dziś nie skazano żadnego z członków władz SKOK-ów, choć podejrzanych o wyłudzenia i oszustwa jest bodajże 700 osób! Ale nad tymi najważniejszymi Nowogrodzka już dawno rozpostarła parasol ochronny. Piotr Polaszczyk, były prezes SKOK-u Wołomin (i podobno były kochanek Kaczyńskiego), który oskarżał Sasina o przyjmowanie kopert z łapówkami, był chyba jedynym, który przekiblował kilka lat. Ale nie siedział jako skazany, tylko… tymczasowo aresztowany! A Sasin, któremu on dawał setki tysięcy zł łapówek, jest dziś wicepremierem, szefem potężnego resortu aktywów państwowych i członkiem ścisłego kierownictwa partii. Która ma czelność pieprzyć coś o wysokich standardach obowiązujących w PIS… Biorąc pod uwagę, jak wielu Polaków straciło pieniądze z winy Sasina, dziwię się, że on w ogóle jeszcze żyje…
UKŁAD RADOMSKI. Rozpisałem się o jednym PIS-owskim „wysokim standardzie” i brakuje mi już miejsca na drugiego. Nie zaczynam więc nawet wątku „Suska” Suskiego. Powiem tylko, że jeśli chodzi o „osiągnięcia” w przestępczym fachu nie może on się równać z Sasinem, ale tylko dlatego, bo zmuszony był działać głównie na skalę lokalną, a nie ogólnopolską. I od tego zacznę następny post…
[CC] Jacek NikodemWielowątkowa afera Łukasza Mejzy zatacza coraz szersze kręgi. Choć Mejza politykiem PIS nigdy nie był, to jednak prawie wszystkie pytania kierowane przez dziennikarzy do przedstawicieli partii Kaczyńskiego dotyczą właśnie Mejzy. No i jego przyszłości w rządzie. Większość przepytywanych PIS-dzielców nie ma właściwie nic do powiedzenia na ten temat. Ich odpowiedzi są nie tylko zdawkowe, ale i bardzo ostrożne, asekuracyjne. No ale skąd jakiś PIS-owski polityk lub działacz z Podlasia, Śląska albo Kujaw ma wiedzieć, co może na temat Mejzy powiedzieć głośno, a co lepiej przemilczeć? Wszyscy czekają więc, co w sprawie Mejzy postanowi "Ojciec Narodu" i jakie oficjalne stanowisko Nowogrodzkiej odnośnie tego wielokrotnego przestępcy będzie obowiązywać.
Ale są prominentni politycy PIS, którzy już dziś starają się hmmm... twórczo rozwijać wątek Mejzy i ewentualnych konsekwencji, jakie on może ponieść. W ostatnich dniach rzuciły mi się "w oczy" 3 takie wypowiedzi: Jacka Sasina, Marka Suskiego oraz Bartłomieja Wróblewskiego. Dwiema pierwszymi zajmę się właśnie w tym poście. Także dlatego, bo były one do siebie bliźniaczo podobne. Natomiast pana Wróblewskiego zostawiam sobie na deser (czyli na następny post), gdyż z kolei jego wypowiedzi nie sposób porównać do czegokolwiek. Była jakby z zupełnie innej bajki...
Jak to mówią: "uderz w stół, a nożyce się odezwą"... No i "nożyce" odezwały się właśnie głosami dwóch panów "S". To wśród polityków PIS dwóch zawodników wagi ciężkiej. Wagi ciężkiej nie tylko ze względu na pozycje, jakie zajmują w partyjnej hierarchii. Ale także ze względu na ciężar afer, jakie oni sami mają na swoim koncie, a z których to afer nigdy nie zostali rozliczeni. Nigdy nawet nie usłyszeli zarzutów prokuratorskich.
SASIN. Sasin rzekł:
„Poczekajmy na wyjaśnienia, nie działajmy pochopnie (...) Znam wysokie standardy prezesa Kaczyńskiego i jestem pewien, że gdyby zarzuty się potwierdziły, to dymisja będzie, bo to by wykraczało poza standardy (…) Nieraz pokazywaliśmy, że mamy wysokie standardy i dochodziło do dymisji w różnych sytuacjach i to osób z dużą pozycją polityczną. Pokazaliśmy, że bardzo ostro traktujemy swoich polityków, może często ostrzej niż opozycyjnych. I tak będzie również w tym przypadku. Jeśli cokolwiek okaże się nie w porządku, to dymisja nastąpi".
I dodał:
„Opozycja, która tak bardzo dzisiaj domaga się dymisji pana Mejzy, niech się zajmie sprawą marszałka Grodzkiego”.
Na uwagę dziennikarza Polsatu (Rymanowski), że kilku polityków PIS (Płażyński, Tułajew, Lisiecki) stanowczo domaga się dymisji Mejzy, Sasin z właściwym sobie refleksem, błyskotliwością i poczuciem humoru odpowiedział:
"To pokazuje, że wszystkie twierdzenia, że PiS jest zarządzany w sposób dyktatorski są całkowicie nieprawdziwe"...
SUSKI. „Suska” Suskiego do otworzenia ryja sprowokował wpis Donalda Tuska na TT:
"Ponad pół tysiąca ofiar zarazy, rekordowa drożyzna, a Polską rządzą Mejzy. Mroczny czas".
No i „Susek” Suski, wiceszef klubu parlamentarnego PIS, zareagował w programie "Tłit" na WP:
„No, rzeczywiście Polska była w kryzysie, a rządzili Polską ludzie typu Nowak. Tak bym mu odpowiedział. To był jego najbliższy przyjaciel (…) Jeśli chodzi o Łukasza Mejzę - opozycja totalna go wprowadziła do Sejmu. Niech Donald Tusk się też uderzy w swoje piersi, jeśli bierze odpowiedzialność za to, co robi opozycja"...
Suski podkreślił również, że Mejza nie jest członkiem PiS. Zaś na uwagę, że Mejza jest jednak członkiem rządu PIS, odparł, że "to są niestety słabości demokracji".
Wyjątkowo nie będę tym razem dokładnie analizować tych wypowiedzi. Zwracam tylko uwagę, jak niby mimochodem w sprawę Mejzy zostali włączeni i Marszałek Grodzki, i Nowak, no i sam Tusk. No i jak na „słabości demokracji” Suski zrzucił winę za to, że w rządzie PIS stanowiska ministerialne powierzane są przestępcom oraz kanaliom.
Dziś zajmę się tymi „wysokimi standardami” obowiązującymi rzekomo w PIS, a konkretnie obowiązującymi panów Sasina i Suskiego. Nie będę Wam teraz zaprzątać głowy ich "dokonaniami" z ostatniego okresu, bo macie je jeszcze świeżo w pamięci. Przypomnę natomiast to, o czym pamięć już się nieco zatarła, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że od 6 lat nie ma miesiąca, byśmy nie usłyszeli o jakiejś nowej kolejnej PIS-owskiej aferze, wielomilionowym przekręcie lub kolejnej rażącej niekompetencji, skutkującej zmarnowaniem setek milionów naszych pieniędzy. Trudno więc pamiętać szczegóły afer sprzed kilku lat... A tak się składa, że właśnie Sasin i Suski, dziś mający mordy pełne zapewnień o wysokich standardach obowiązujących w ich partii i nieuniknionej karze, jaka spotyka winnych afer członków partii, należą do grona największych złodziei i oszustów w partii Kaczyńskiego.
SKOK WOŁOMIN. Dziś Sasin zaklina się, że jego znajomość z członkami zarządu SKOK Wołomin miała bardzo luźny charakter i gdy tylko dowiedział się, że ludzie ci mieli za sobą służbę w WSI oraz prowadzą podejrzaną działalność, od razu zerwał z nimi wszelkie kontakty. Pytanie tylko, kto w te łgarstwa Sasina uwierzy? Sasin „zrywał” te kontakty przez 6 długich lat. Nieprzypadkowo właśnie Sasin uważany był za "ojca chrzestnego" SKOK-u Wołomin, choć to nie Sasin go zakładał. Twórcą SKOK-ów był inny prominentny polityk Nowogrodzkiej, senator Bierecki (nazywany z kolei "bankierem PIS"), zaś patronem SKOK-ów nie kto inny, tylko Lech Kaczyński. Oczywiste jest również, że zgodę na utworzenie SKOK-ów musiał wydać Jarosław Kaczyński. Sasin "wskoczył" do SKOK-ów stosunkowo późno (ok. 2005r.), gdy już definitywnie pożegnał się z nimi Lech Kaczyński. Ale to właśnie Sasin szybko stał się nie tylko łącznikiem władz SKOK-ów z Nowogrodzką i kancelarią Lecha Kaczyńskiego, ale także "adwokatem" SKOK-ów w Sejmie.
Nie czas tu i nie miejsce, by z detalami opisywać skalę tej największej afery finansowej w całej historii RP oraz przestępczych mechanizmów, jakie w niej stosowano przez kilka ładnych lat. Politycy PIS zakładali SKOK-jako piramidę finansową, pralnię brudnych pieniędzy i zaplecze finansowe swojej partii zarazem. I taką też rolę one spełniały. Pieniądze w efekcie działalności SKOK-ów (ok. 6,5 miliarda zł, w tym w samym tylko SKOK-u Wołomin ponad 3 miliardy zł) straciło ok. 250 tysięcy Polaków. A właściwie straciliśmy wszyscy, bo dużą część strat spowodowanych przez SKOK-i pokryto z BFG, czyli także z kieszeni tych milionów Polaków, którzy z kasami nie mieli nic wspólnego. I dużą część z tych pieniędzy straciliśmy właśnie dzięki panu Jackowi Sasinowi oraz dwóm jego pryncypałom, noszącym to samo nazwisko: Kaczyński. Nie znaczy to oczywiście, że Kaczyńscy, Bierecki, Sasin i inni PIS-dzielcy ukradli Polakom 6,5 miliarda zł. Tyle bowiem wyniosły straty spowodowane przez kasy, a nie zyski oszustów i złodziei. Politycy PIS starali się zresztą nie angażować oficjalnie w działalność SKOK-ów, szczególnie wtedy, gdy wiadomo już było, że skończy się to wielkim skandalem i dochodzeniem prokuratorskim. Tak więc Nowogrodzka nie tyle rządziła SKOK-ami, ile pilnowała, by im się nie stała jakaś „krzywda” ze strony nadzoru bankowego i prokuratury…
I na tym właśnie polegała największa wina m.in. Sasina. Pal sześć te koperty z pieniędzmi, które dostawał on od członków władz SKOK-u Wołomin za swoją "opiekę". Znacznie gorsze było to, że wespół z Biereckim, szefem Kasy Krajowej SKOK-ów oraz oboma Kaczyńskimi wstrzymał on na długie 3 lata objęcie SKOK-ów nadzorem ze strony KNF. O tym, że SKOK-i to w rzeczywistości jeden, apokaliptyczny przekręt, w którym tysiące Polaków stracą nierzadko oszczędności całego życia, PIS-owcy wiedzieli od początku ich istnienia. Ale do opinii publicznej informacje o tym zaczęły docierać dopiero na początku 2008r. Wtedy trwała już na całego batalia Nowogrodzkiej, by jak najbardziej opóźnić wkroczenie do SKOK-ów kontrolerów z KNF-u i by jak najpóźniej Polacy dowiedzieli się całej prawdy. Oficjalnie Bierecki, jako szef Kasy Krajowej, zarabiał wtedy ok. 300 tys. zł miesięcznie! Biorąc pod uwagę, że pełnił jednocześnie kilka innych funkcji w całym tym systemie (był m.in. właścicielem lub członkiem władz w kilkunastu spółkach współpracujących ze SKOK-ami m.in. w Arendzie, Kasie Stefczyka, SKOK Holding z siedzibą w Luksemburgu, FPZK), więc jego zarobki można szacować na kilka milionów zł miesięcznie. Dzięki "ośmiornicy" SKOK-ów w ciągu 15 lat pomnożył swój majątek (również tylko oficjalnie) ponad 300-krotnie! A więc w rzeczywistości pewnie 1000-krotnie… Większość z tych pieniędzy zdobył łamiąc w rażący sposób prawo. Gdy się czyta listę jego przestępstw i pomniejszych kantów, włos się jeży na głowie. Potrafił np. sam sobie pożyczać pieniądze i całkiem nieźle na tym zarabiać... Gdyby w Polsce obowiązywał taki system sumowania kar więzienia, jaki jest stosowany w USA, to Bierecki usłyszałby zapewne wyrok 300 lat więzienia.
Dlaczego rozpisuję się o Biereckim, skoro post jest o Sasinie? Z prostego powodu - bo dochody Biereckiego uzyskane dzięki oszukiwaniu i okradaniu ludzi w SKOK-ach można przynajmniej w przybliżeniu oszacować. A wysokości dochodów Sasina możemy się tylko domyślać. Bierecki był szefem Kasy Krajowej, twórcą i mózgiem całego przestępczego systemu, zarabiał więc zdecydowanie najwięcej. Następny w hierarchii był jego braciszek (Jarosław) oraz Lech Kaczyński. Gdy Kaczyński wygrał wybory prezydenckie w 2005r. jego miejsce zajął właśnie Sasin. Czyli miał jeszcze ok. 7-8 lat na uprawianie tego procederu, bo aż do 2013r. udawało się Nowogrodzkiej chronić SKOK-i przed nadzorem KNF-u i doić Polaków z pieniędzy na potęgę. Członkowie zarządów kas nie żałowali sobie, w największych SKOK-ach zarabiali nawet 50-70 tysięcy zł miesięcznie. I jestem pewny, że co najmniej tyle samo (ale już „pod stołem”) zarabiał w SKOK-u Wołomin ten „wysoki standard” Sasin. Nie dziwota więc, że walczył o „niezależność” SKOK-ów jak o życie.
Lech Kaczyński i „główka prącia Prezesa” (był wtedy ministrem w jego Kancelarii) powinni do tej pory siedzieć w pierdlu za to, że w 2009r. skierowali do TK ustawę o poddaniu SKOK-ów kontroli KNF-u. Umożliwili tym samym włodarzom SKOK-ów i swoim kumplom partyjnym, którzy przyssali się do kas jak pijawki, okradanie Polaków przez jeszcze 2 lata. A potem jeszcze przez kolejny rok ustawa była blokowana w Sejmie przez klub PIS, choć już było wiadomo, że mamy do czynienia z największą aferą finansową. Ciekawe, ile tysięcy Polaków przez te ponad 3 lata umoczyło jeszcze pieniądze w tym złodziejskim procederze. Sasin był chyba wówczas oddelegowany przez Prezesa do sprawy SKOK-ów, bo jego wielka aktywność w mediach jeszcze w końcu 2010r. (!) była wprost niezwykła. Ludzi, którzy stracili w kasach olbrzymie pieniądze liczono już wtedy w dziesiątkach tysięcy, tymczasem ten złodziej uparcie dementował informacje o zdefraudowanych setkach milionów zł, zapewniał o dobrej kondycji finansowej SKOK-ów i gwarantował Polakom bezpieczeństwo ich lokat. No i wciąż stanowczo twierdził, że poddanie SKOK-ów nadzorowi ze strony państwa jest i bezcelowe, i niezgodne prawem.
W 2013r. inspektorzy KNF mogli w końcu wkroczyć do SKOK-ów i rozpętała się piekielna awantura. Ale ekipa PO-PSL nie zdążyła już rozliczyć winnych. A w 2015r. nastała era PIS-u i z prokuratorskim śledztwem w sprawie SKOK-ów zaczęły się dziać cuda. Wystarczy chyba, jeśli powiem, że do dziś nie skazano żadnego z członków władz SKOK-ów, choć podejrzanych o wyłudzenia i oszustwa jest bodajże 700 osób! Ale nad tymi najważniejszymi Nowogrodzka już dawno rozpostarła parasol ochronny. Piotr Polaszczyk, były prezes SKOK-u Wołomin (i podobno były kochanek Kaczyńskiego), który oskarżał Sasina o przyjmowanie kopert z łapówkami, był chyba jedynym, który przekiblował kilka lat. Ale nie siedział jako skazany, tylko… tymczasowo aresztowany! A Sasin, któremu on dawał setki tysięcy zł łapówek, jest dziś wicepremierem, szefem potężnego resortu aktywów państwowych i członkiem ścisłego kierownictwa partii. Która ma czelność pieprzyć coś o wysokich standardach obowiązujących w PIS… Biorąc pod uwagę, jak wielu Polaków straciło pieniądze z winy Sasina, dziwię się, że on w ogóle jeszcze żyje…
UKŁAD RADOMSKI. Rozpisałem się o jednym PIS-owskim „wysokim standardzie” i brakuje mi już miejsca na drugiego. Nie zaczynam więc nawet wątku „Suska” Suskiego. Powiem tylko, że jeśli chodzi o „osiągnięcia” w przestępczym fachu nie może on się równać z Sasinem, ale tylko dlatego, bo zmuszony był działać głównie na skalę lokalną, a nie ogólnopolską. I od tego zacznę następny post…
[CC] Jacek Nikodem