Polityczne ambicje narcyzów

Niezależnie od tego ile razy jeszcze krew mnie zaleje po jego decyzjach, czy buńczucznych wywiadach, jak często przekroczy dozwoloną szybkość, w najbliższych wyborach i tak zagłosuje na Donalda Tuska i partię, którą kieruje.

Czy nie jestem rozczarowany PO? Czy nie oburza mnie jazda 100 na godzinę w terenie zabudowanym? Odpowiadam najuczciwiej jak umiem.

Nie jestem rozczarowany, bo niewiele się po PO spodziewałem. Naturą współczesnych partii, jest gromadzenie i promowanie osób koncentrujących intelekt na obronie stołków. Do tego nie trzeba wysokich kwalifikacji moralnych. Dlatego nie spodziewam się niczego po Budce, Kopacz czy emblematycznym aparatczyku Halickim. Na szczęście nie oni rozdają karty.

Autoszarża Tuska oburza, ale bardziej martwi. Martwi u lidera PO brak zrozumienia, że jest na wojnie. Pseudodziennikarze, pseudoprokuratorzy oraz najprawdziwsi rosyjscy agenci czyhają na jego błędy i słabości.

Jako premier podobnie lekceważył wagę służb specjalnych zostawiając je w rękach paranoicznego alkoholika, trzniał rolę mediów i znaczenie dobrych relacji ze światem kultury, z symboli promował głównie klubowy szalik.

Martwi mnie ten jego gen beztroski, który po dobrych ośmiu latach przyczynił się znacznie do przegranej z partią, która do zaoferowania miała 1000 kłamstw plus 500 przekupstw i rewers tuskowych beztrosk.

Pociesza, że finał wizerunkowej wpadki na drodze był najlepszy z możliwych, czy to z powodu uczciwości Tuska, czy cwaniactwa, która się w nim obudziło, gdy zobaczył czerwony lizak. Zapłacił, nie kombinował. Złośliwy powie, na szczęście nie jest posłem, nie mógł się schować za immunitetem, co u PiS-owców jest standardem.

Wielu z nas zdarzyło się przekroczyć dozwoloną szybkość, gdyż na polskich drogach znaki ustawia się wg. algorytmu, który ma zadaną zyskowność, a nie bezpieczeństwo. Jemu jednak nie powinno się to przydarzyć, nie teraz. I najgorsze nie jest to, że PiS, jego akolici i kilku „sprawiedliwych” z lewej strony będzie teraz krzyczeć „Tusk morderca”. Taki to Zeitgeist, że im kto marniejszej konduity tym częściej poucza i wyznacza standardy.

Dużo gorsze jest osłabienie pozycji Tuska w PO. Jak teraz ostro upominać bezmyślnych, gdy samemu się nie wykazało rozsądkiem.

Są też „plusy dodatnie” tej wpadki. PiS reakcją potwierdził, że boi się Kaszuba jak diabeł świeconej wody, a tuskowej wpadki chwyta się jak tonący brzytwy. Oby to była brzytwa Ockhama. Wszak bez tego ułomnego bytu jakim jest PiS świat byłby tylko lepszy!

Poza tym dezynwoltura Tuska na drodze, odsłoniła małość liderów Lewicy i PSL oraz kilku posłów PO. Teraz Tusk wie co naprawdę myślą Ci z którymi ma się stawać do walki ramię w ramię.

Moje poparcie dla Tuska nie jest jednak bezwarunkowe. Może się bowiem zdarzyć, że zagłosuję na lidera lewicy, Hołownię, czy PSL. Ale nie wtedy, gdy Tusk powie coś co mi się nie podoba, nie pojedzie nad granicę, nie opowie się jasno za prawem kobiet do aborcji, czy przeciw cynicznym i zachłannym biskupom. Wszystkie histeryczne deklaracje, którymi spychamy polityków w niebyt, bo nie spełniają naszych oczekiwań, są polityczną dziecinadą. Lista moralnie słusznych zasad, dopieszczających nasz teoretyczny światopogląd (w praktyce sami robimy odstępstwa) jest dobrym narzędziem do doboru naszych przyjaciół. W polityce śmieszy lub denerwuje. Moralny terroryzm wielkich kwantyfikatorów, paradoksalnie ułatwia narodowym populistom przejmowanie i utrzymywanie władzy. Trzeba go radykalnie ograniczyć, szczególnie dziś, gdy gra nie toczy się o lepszą władzę tylko o życie.

Dlatego zagłosuję na lidera Lewicy, Hołownię, lub Kosiniaka ale tylko wtedy, gdy któryś z nich, po przez sondaże, utwierdzi mnie, w przekonaniu, że ma największe szanse w walce z reżimem.

Sytuacja w kraju stała się tak dramatyczna, rządzą nami tacy zwyrodnialcy, że zawarłbym pakt z każdym, nawet pomniejszym diabłem, by pokonać lucyfera.

Póki jednak potencjalni liderzy całej opozycji obracają się w okolicach kilku procent sondażowego poparcia proponuje, by zaprzestali krytyki Tuska i dołączyli do niego, bez stawiania warunków. Program jest prosty. Odsunąć PiS od władzy! Sądzę, że na więcej nas wspólnie nie stać.

Dziś oczywistym jest, że liderujący w sondażach Tusk sam tego nie dokona.

Konieczna jest zjednoczona koalicja i to nie na dzień przed wyborami tylko wcześniej, bo trzeba jeszcze przekonać swoich wyborców, którym się wmawiało latami, że PiS-PO jedno zło, że program: „pokonać PiS” to żaden program i że powinny powstać trzy bloki opozycyjne.

Jak się ma max cztery procent poparcia od 10 lat, to nieustanne ujadanie na liberalizm jest śmieszne, i przekonuje tylko znajomych królika.

Jak się straciło procentów kilkanaście, to trzeba skłonić głowę i przestać marzyć o byciu obrotową partia, zawsze u władzy, a zacząć walczyć o wychylenie nosa ponad 5% próg .

A współprowadzenie programu „Mam Talent” ułatwia start w polityce ale nie upoważnia do gry, od razu, o kluczowe stanowiska.

Bardzo się nam ta polityka uprościła, tak jak uprościło się przez 6 lat społeczeństwo. Nie wróży to dobrze na przyszłość, już bez PiS. Ale nie chcę się dziś martwić tym jaki bałagan odziedziczymy i jakie złogi jeszcze po PO, SLD, AWS trzeba będzie wyczyścić. Jak odziedziczymy zacznę.

Żaden z obecnych polityków nie daje nadziei na to, by po odsunięciu PiS, wzniósł się ponad własne ambicje. Nie znajdziemy też 460 rozsądnych, którzy na wzór pierwszego Sejmu III RP, będą pracowali dla dobra wszystkich, a nie swojej partii i swojej umoszczonej wygodnie w sejmowym fotelu d….

Tak, szambo w jakim tkwimy ma swoje źródło w wieloletnich zaniedbaniach i populistyczna partia, kierowana przez sfrustrowanego starca, mogła na tym wypłynąć, a żadna partia w pojedynkę tej gnojówki nie oczyści? Do tego potrzeba zgody narodowej sięgające daleko poza wszelkiej maści przeciwników PiS, potrzeba też cześć tych, którzy dziś z desperacji, strachu przed nieznanym, z powodu zmanipulowania na PiS głosują. Jedyne czego nam nie trzeba to Kaczyńskich, Ziobrów, Sukich i całej tej kamaryli szmondaków.

Czy to, że nie widzimy dziś wielkich nadziei na jasną przyszłość, oznacza zgodę na bierne obserwowanie jak intelektualni troglodyci spychają nas w ciemną przeszłość?

Jak mówił towarzysz Mao, nawet najtrudniejszy marsz trzeba zacząć od pierwszego kroku. Zróbmy go, potem zobaczymy. Musimy się więc na chwilę zjednoczyć pod buławą, tego które daje największe szanse na zwycięski pierwszy krok. Potem się pokłócimy. Co mamy do stracenia?

Lepiej umierać w chaosie wolności, niż w symulakrum wytworzonym przez idiotów i fanatyków.

[CC] Wojtek Fusek

Polityczne ambicje narcyzów

Niezależnie od tego ile razy jeszcze krew mnie zaleje po jego decyzjach, czy buńczucznych wywiadach, jak często przekroczy dozwoloną szybkość, w najbliższych wyborach i tak zagłosuje na Donalda Tuska i partię, którą kieruje.

Czy nie jestem rozczarowany PO? Czy nie oburza mnie jazda 100 na godzinę w terenie zabudowanym? Odpowiadam najuczciwiej jak umiem.

Nie jestem rozczarowany, bo niewiele się po PO spodziewałem. Naturą współczesnych partii, jest gromadzenie i promowanie osób koncentrujących intelekt na obronie stołków. Do tego nie trzeba wysokich kwalifikacji moralnych. Dlatego nie spodziewam się niczego po Budce, Kopacz czy emblematycznym aparatczyku Halickim. Na szczęście nie oni rozdają karty.

Autoszarża Tuska oburza, ale bardziej martwi. Martwi u lidera PO brak zrozumienia, że jest na wojnie. Pseudodziennikarze, pseudoprokuratorzy oraz najprawdziwsi rosyjscy agenci czyhają na jego błędy i słabości.

Jako premier podobnie lekceważył wagę służb specjalnych zostawiając je w rękach paranoicznego alkoholika, trzniał rolę mediów i znaczenie dobrych relacji ze światem kultury, z symboli promował głównie klubowy szalik.

Martwi mnie ten jego gen beztroski, który po dobrych ośmiu latach przyczynił się znacznie do przegranej z partią, która do zaoferowania miała 1000 kłamstw plus 500 przekupstw i rewers tuskowych beztrosk.

Pociesza, że finał wizerunkowej wpadki na drodze był najlepszy z możliwych, czy to z powodu uczciwości Tuska, czy cwaniactwa, która się w nim obudziło, gdy zobaczył czerwony lizak. Zapłacił, nie kombinował. Złośliwy powie, na szczęście nie jest posłem, nie mógł się schować za immunitetem, co u PiS-owców jest standardem.

Wielu z nas zdarzyło się przekroczyć dozwoloną szybkość, gdyż na polskich drogach znaki ustawia się wg. algorytmu, który ma zadaną zyskowność, a nie bezpieczeństwo. Jemu jednak nie powinno się to przydarzyć, nie teraz. I najgorsze nie jest to, że PiS, jego akolici i kilku „sprawiedliwych” z lewej strony będzie teraz krzyczeć „Tusk morderca”. Taki to Zeitgeist, że im kto marniejszej konduity tym częściej poucza i wyznacza standardy.

Dużo gorsze jest osłabienie pozycji Tuska w PO. Jak teraz ostro upominać bezmyślnych, gdy samemu się nie wykazało rozsądkiem.

Są też „plusy dodatnie” tej wpadki. PiS reakcją potwierdził, że boi się Kaszuba jak diabeł świeconej wody, a tuskowej wpadki chwyta się jak tonący brzytwy. Oby to była brzytwa Ockhama. Wszak bez tego ułomnego bytu jakim jest PiS świat byłby tylko lepszy!

Poza tym dezynwoltura Tuska na drodze, odsłoniła małość liderów Lewicy i PSL oraz kilku posłów PO. Teraz Tusk wie co naprawdę myślą Ci z którymi ma się stawać do walki ramię w ramię.

Moje poparcie dla Tuska nie jest jednak bezwarunkowe. Może się bowiem zdarzyć, że zagłosuję na lidera lewicy, Hołownię, czy PSL. Ale nie wtedy, gdy Tusk powie coś co mi się nie podoba, nie pojedzie nad granicę, nie opowie się jasno za prawem kobiet do aborcji, czy przeciw cynicznym i zachłannym biskupom. Wszystkie histeryczne deklaracje, którymi spychamy polityków w niebyt, bo nie spełniają naszych oczekiwań, są polityczną dziecinadą. Lista moralnie słusznych zasad, dopieszczających nasz teoretyczny światopogląd (w praktyce sami robimy odstępstwa) jest dobrym narzędziem do doboru naszych przyjaciół. W polityce śmieszy lub denerwuje. Moralny terroryzm wielkich kwantyfikatorów, paradoksalnie ułatwia narodowym populistom przejmowanie i utrzymywanie władzy. Trzeba go radykalnie ograniczyć, szczególnie dziś, gdy gra nie toczy się o lepszą władzę tylko o życie.

Dlatego zagłosuję na lidera Lewicy, Hołownię, lub Kosiniaka ale tylko wtedy, gdy któryś z nich, po przez sondaże, utwierdzi mnie, w przekonaniu, że ma największe szanse w walce z reżimem.

Sytuacja w kraju stała się tak dramatyczna, rządzą nami tacy zwyrodnialcy, że zawarłbym pakt z każdym, nawet pomniejszym diabłem, by pokonać lucyfera.

Póki jednak potencjalni liderzy całej opozycji obracają się w okolicach kilku procent sondażowego poparcia proponuje, by zaprzestali krytyki Tuska i dołączyli do niego, bez stawiania warunków. Program jest prosty. Odsunąć PiS od władzy! Sądzę, że na więcej nas wspólnie nie stać.

Dziś oczywistym jest, że liderujący w sondażach Tusk sam tego nie dokona.

Konieczna jest zjednoczona koalicja i to nie na dzień przed wyborami tylko wcześniej, bo trzeba jeszcze przekonać swoich wyborców, którym się wmawiało latami, że PiS-PO jedno zło, że program: „pokonać PiS” to żaden program i że powinny powstać trzy bloki opozycyjne.

Jak się ma max cztery procent poparcia od 10 lat, to nieustanne ujadanie na liberalizm jest śmieszne, i przekonuje tylko znajomych królika.

Jak się straciło procentów kilkanaście, to trzeba skłonić głowę i przestać marzyć o byciu obrotową partia, zawsze u władzy, a zacząć walczyć o wychylenie nosa ponad 5% próg .

A współprowadzenie programu „Mam Talent” ułatwia start w polityce ale nie upoważnia do gry, od razu, o kluczowe stanowiska.

Bardzo się nam ta polityka uprościła, tak jak uprościło się przez 6 lat społeczeństwo. Nie wróży to dobrze na przyszłość, już bez PiS. Ale nie chcę się dziś martwić tym jaki bałagan odziedziczymy i jakie złogi jeszcze po PO, SLD, AWS trzeba będzie wyczyścić. Jak odziedziczymy zacznę.

Żaden z obecnych polityków nie daje nadziei na to, by po odsunięciu PiS, wzniósł się ponad własne ambicje. Nie znajdziemy też 460 rozsądnych, którzy na wzór pierwszego Sejmu III RP, będą pracowali dla dobra wszystkich, a nie swojej partii i swojej umoszczonej wygodnie w sejmowym fotelu d….

Tak, szambo w jakim tkwimy ma swoje źródło w wieloletnich zaniedbaniach i populistyczna partia, kierowana przez sfrustrowanego starca, mogła na tym wypłynąć, a żadna partia w pojedynkę tej gnojówki nie oczyści? Do tego potrzeba zgody narodowej sięgające daleko poza wszelkiej maści przeciwników PiS, potrzeba też cześć tych, którzy dziś z desperacji, strachu przed nieznanym, z powodu zmanipulowania na PiS głosują. Jedyne czego nam nie trzeba to Kaczyńskich, Ziobrów, Sukich i całej tej kamaryli szmondaków.

Czy to, że nie widzimy dziś wielkich nadziei na jasną przyszłość, oznacza zgodę na bierne obserwowanie jak intelektualni troglodyci spychają nas w ciemną przeszłość?

Jak mówił towarzysz Mao, nawet najtrudniejszy marsz trzeba zacząć od pierwszego kroku. Zróbmy go, potem zobaczymy. Musimy się więc na chwilę zjednoczyć pod buławą, tego które daje największe szanse na zwycięski pierwszy krok. Potem się pokłócimy. Co mamy do stracenia?

Lepiej umierać w chaosie wolności, niż w symulakrum wytworzonym przez idiotów i fanatyków.

[CC] Wojtek Fusek
(527)

Pobierz PDF Wydrukuj