Nawet gdy oni mówią prawdę, to też kłamią

Dwa miesiące temu, w kulminacyjnym momencie awantury o "lex TVN", oglądałem (chyba w Polsacie) program publicystyczny z udziałem polityków z różnych partii. Partię Ziobry reprezentował ten niedorozwój Jan Kanthak. I w pewnym momencie, na potwierdzenie zgodności z polskim i międzynarodowym prawem zmian wprowadzanych ustawą „lex TVN”, tenże Jasio Kanthak odczytał fragment naszego traktatu o stosunkach handlowych oraz gospodarczych z USA, podpisanego w 1990r. w Waszyngtonie. Nie chce mi się już tu przytaczać tego zacytowanego fragmentu, więc go tylko streszczę. Chodzi w nim o to, że każda ze stron ma zagwarantowane prawo do ustanawiania lub utrzymywania wyjątków od zawartych w traktacie ustaleń. Czyli może np. w wyjątkowych, uzasadnionych przypadkach odmówić zgody na jakąś inwestycję podmiotowi z drugiego kraju. I na ten zapis umowy z USA powołał się Kanthak twierdząc, że rząd PIS-u ma zatem pełne prawo zmienić przepisy na takie, które uniemożliwią TVN-owi nadawanie w Polsce.

Gdy tak słuchałem tego tłuka, to coś mi zazgrzytało w łepetynie. Bo, jak na złość, akurat kilka dni wcześniej przeglądałem w Googlach tekst tego traktatu z USA. I czegoś mi w tym zacytowanym fragmencie brakowało... Brakowało mi mianowicie następnego zdania, które jest zapisane tuż po tym zdaniu przytoczonym przez Kanthaka! A brzmi ono tak - "Jakikolwiek wyjątek wprowadzony w przyszłości przez którąkolwiek ze Stron nie będzie miał zastosowania względem inwestycji już istniejących w danym sektorze lub dziedzinie w momencie wejścia w życie tego wyjątku"... Przekładając to na ludzki język wyjaśniam, że umowa z USA stanowi, iż można wprawdzie zmieniać przepisy na takie niekorzystne dla inwestorów z drugiego państwa, ale te zmiany NIE MOGĄ DOTYCZYĆ INWESTYCJI JUŻ ISTNIEJĄCYCH w chwili wprowadzania zmiany! Tymczasem TVN jest obecny w Polsce od 1997r.! A w myśl traktatu nawet gdyby amerykański nadawca wszedł na nasz rynek 1 dzień przed wprowadzeniem "lex TVN" i został potem z Polski wypchnięty, byłoby to złamaniem umowy międzynarodowej. Tak więc ten gnojek Kanthak zacytował fragment umowy, który nijak nie dotyczył TVN-u. A ten fragment, który właśnie TVN-u dotyczył, świadomie przemilczał, choć musiał go znać. Przytaczając wyrwane z kontekstu jedno zdanie i ignorując zdanie następne wcisnął widzom programu kłamstwo, że „lex TVN” jest zgodne z umową z USA. Nie wspomniał zresztą o jeszcze innych zapisach traktatu z USA, z którymi wyraźnie kolidowały przepisy „lex TVN”.

Po co zawracam Wam głowy wspominaniem jakiegoś wydarzenia sprzed 2 miesięcy? Z dwóch powodów... Po to, by uzmysłowić tym, którzy mają jeszcze jakieś złudzenia co do wiarygodności PIS-dzielców, że ci PIS-dzielcy, nawet gdy czasami zdarza im się powiedzieć „prawdę”, to i tak prawie zawsze jest to kłamstwo. Po prostu mówią tylko tę część prawdy, które im pasuje. Czasem jest to 20% całej prawdy, a czasem tylko 2%. Resztę zatajają lub po prostu fałszują. Podobnie jak przestrzegają tylko tych zapisów Konstytucji, które są dla niech korzystne lub obojętne. A łamią te, które im nie odpowiadają. Najświeższym przykładem takiego ciągłego żonglowania prawdą, półprawdami, przemilczeniami i zwykłymi kłamstwami są obiecywane ostatnio samorządom wielkie pieniądze z „PIS Bezładu”. Jedzie taki Cep, Dworczyk, Muller lub Schreiber do jakiegoś miasteczka powiatowego i w obecności kamer „kurwizji” uroczyście wręcza lokalnym władzom wielki „czek” na np. 8 milionów zł. A ileż jest przy tym cmokania, „ochów”, „achów”, ściskania rąk i zachwytów nad hojnością rządu, choć przecież rząd PIS rozdaje w ten sposób nie swoje, a nasze pieniądze. To rozdawanie „czeków” stało się już u nas ostatnio jakąś PISdemią. Wielkie, kartonowe „czeki” są jednak gówno warte, ale wręczający je PIS-dzielcy zatajają tę prawdę. Obiecują wprawdzie dać samorządowi 8 milionów zł w ramach „PIS Bezładu”, ale nie wspominają, że wcześniej ten samorząd straci 15 milionów zł. W ramach tego samego „PIS Bezładu”. Czyli rząd najpierw ukradnie samorządowi rower, a potem zwróci mu pedały i jedno koło. I jeszcze rząd oczekuje za to wyrazów wdzięczności...

I drugi ważny powód tego mojego powrotu do przeszłości. Kanthakowi to oczywiste łgarstwo uszło wtedy płazem... Ani prowadzący program dziennikarz, ani żaden z obecnych w studiu polityków opozycji nie zareagowali na jego wypowiedź. Widać żadnemu z nich nic w łepetynie nie zazgrzytało, tak jak u mnie. A to znaczy, że albo zabrakło im refleksu, albo po prostu nie mieli pojęcia o zapisach traktatu z USA. A przecież powinni mieć, bo wiedzieli wcześniej, że będą uczestniczyć w programie poświęconym "lex TVN". Wystarczyłoby wtedy nakazać temu chłystkowi Ziobry, żeby przeczytał, na oczach milionów widzów, także następne zdanie umowy. I ten śmieć na oczach widzów musiałby się przyznać do kłamstwa. Nie doszło do tego i w efekcie szkoda była podwójna. Można było bowiem skompromitować łgarza i tego nie zrobiono, a w dodatku do milionów widzów poszedł całkowicie fałszywy przekaz, korzystny dla rządu PIS. Nie dość więc, że z "kurwizji" codziennie wylewa się cała rzeka kłamstw, to jeszcze w mediach uchodzących za niezależne podobne kłamstwa PIS-owców nie są w porę ujawniane i piętnowane. W warunkach wojny totalnej, jaką toczymy z PIS-owskim reżimem, to niedopuszczalne! Każde ich kłamstwo i manipulacja, każde potknięcie lub słabość muszą być natychmiast i bezlitośnie wykorzystywane. Nie można na medialne pojedynki z PIS-owcami wysyłać polityków, którzy nie potrafią zadać im nokautującego ciosu...

INFLACJA. Obiecałem w ostatnim poście, że zajmę się kłamstwami PIS-u także odnośnie galopującej inflacji. Potem machnąłem ręką na tę kwestię, bo pełno jest innych gorących tematów do komentowania i analizowania. Ale wczoraj przeczytałem ostatnią wypowiedź Daniela "Skurw*syna Chuja Pierdolonego Brudnej Pały" Obajtka, szlag mnie trafił i postanowiłem jednak napisać o inflacji kilka zdań. Oto co "Skurwysyn Chuj..." powiedział o cenach paliwa - "akurat w Polsce zrobiono wszystko, aby ceny były jednymi z najniższych w Europie. Gdyby nie działania polskiego rządu walczącego z mafiami paliwowymi i optymalizacje podejmowane przez Orlen, to ceny już dawno przekroczyłyby 7 zł za litr". Czyli jak zwykle... Rząd PIS stanął na wysokości zadania i należą mu się za to od nas wyrazy wdzięczności. "Skurwysyn..." Obajtek twierdzi, że i on zrobił dużo więcej, niż od niego oczekiwano. Jemu też powinniśmy podziękować! Jakie my mamy szczęście, że tacy mądrzy, kompetentni i zaradni ludzie nami rządzą...

W Niemczech, Czechach i na Słowacji sytuacja z rosnącymi cenami paliwa jest podobna do naszej. Tam też te ceny zbliżają się do rekordów z 2012 r. I zapewne identycznie jest w większości państw europejskich. A przecież w tych innych państwach nie rządzi Kaczyński i PIS, a szefem np. koncernu Schell lub BP nie jest "Skurwysyn..." Obajtek! Skoro więc u innych nie jest wcale gorzej niż w Polsce, to na czym polegają te wyjątkowe zasługi PIS-owskiego rządu i w czym się przejawia jego skuteczność w hamowaniu wzrostu cen paliw?! Dlaczego akurat w Polsce cena paliwa miałaby wzrosnąć do 7 zł, czyli znacznie bardziej, niż we wszystkich pozostałych krajach naszego regionu?

"Skurwysyn..." Obajtek mógł równie dobrze zapewniać nas, że gdyby w Polsce nie rządził boski Kaczyński i jego partia, to litr benzyny kosztowałaby teraz 15 zł. Lub że gdyby nie PIS, to już dawno Polski by nie było, bo uderzyłby w nas wielki meteoryt lub zalała nas powódź 1000-lecia. To takie same bzdury i kłamstwa... Rząd PIS nie potrafi wymienić choćby jednej swojej decyzji, która powstrzymałaby wzrost cen na stacjach benzynowych. Poza oczywiście wymuszeniem na Orlenie i Lotosie znacznego obniżenia ich marży na sprzedawane paliwa. Czyli rządzący zastosowali rozwiązanie rodem z socjalizmu, którego rządy państw o gospodarkach rynkowych w ogóle nie biorą pod uwagę. Trudno sobie bowiem nawet wyobrazić sytuację, że rządy Niemiec lub Francji zmuszają firmy paliwowe do obniżania cen swoich produktów. Obniżka marży zahamowała wprawdzie na jakiś czas galop cen paliw, ale odbije się to niekorzystnie na zyskach naszych koncernów, które prędzej czy później odkują się na klientach za te obecne straty. Pod względem wizerunkowym PIS osiągnęło więc pewien sukces, schłodzili nastroje społeczne. Zahamowali na chwilę wzrost cen paliwa, a więc także inflacji. Ale o tym, jakie będą tego konsekwencje długofalowe, już politycy PIS nie mówią.

O ile trudno jest wskazać jakieś wyjątkowe zasługi PIS w obniżaniu cen (nie tylko paliw), o tyle dużo łatwiej wymienić ich błędy i nieodpowiedzialne, szkodliwe działania, które od kilku lat wydatnie przyczyniają się właśnie do wzrostu inflacji. Tak jak na niwie politycznej od lat Nowogrodzka robi wszystko, by zepsuć nasze relacje z Unią, USA i naszymi sąsiadami oraz zmniejszyć znaczenie i wiarygodność naszego państwa, tak w sferze ekonomicznej czasami stają wręcz na głowie, by było u nas dużo gorzej, niż by mogło być. O cenach paliw decydują głównie akcyza oraz siła naszej waluty, a każdy ostrzejszy konflikt w relacjach z Unią momentalnie odbija się na kursie złotówki. Każdy niekorzystny dla Polski wyrok TSUE również, a w TSUE zapadają same niekorzystne dla Polski wyroki. Niedawno RPP niespodziewanie podwyższyła stopy procentowe. Euforia wśród inwestorów trwała dokładnie 2 dni. I przez te 2 dni złotówka się umacniała. Ale trzeciego dnia wywłoka Przyłębska ogłosiła słynny już wyrok TK i złotówka poleciała jeszcze niżej, niż była 3 dni wcześniej. Można więc powiedzieć, że RPP w końcu zrobiła coś, by zatrzymać szaleństwo inflacji, ale chwilę potem Kaczyński, rękoma tej blond PIS-dy, zniweczył cały wysiłek RPP. I tak właśnie PIS walczy z inflacją… W państwie tak rozchwianym politycznie, jakim jest Polska, na kurs waluty negatywny wpływ ma nawet gwałtowny wzrost liczby zachorowań na Covid w kilku województwach ściany wschodniej. Bo już to rodzi podejrzenia instytucji finansowych i inwestorów, że rząd PIS może sobie nie poradzić z IV falą pandemii. Więc jak miałoby nie mieć negatywnego wpływu to, co Cep ostatnio wygadywał w Strasburgu i na łamach Financial Times? Kretyn pieprzy o III-ej wojnie światowej z Unią i odwetowych działaniach Nowogrodzkiej, a inwestorzy mają lokować pieniądze w naszą walutę lub obligacje? No przecież to jakiś żart…

Oprócz kursu złotówki i ceny paliwa czynnikiem mocno stymulującym wzrost inflacji jest ilość pieniędzy na rynku. Rząd może rzucać na ten rynek dodatkowe dziesiątki miliardów zł, ale musi to iść w parze ze wzrostem produkcji przemysłowej. Tymczasem w Polsce to nie wzrost PKB, tylko kalendarz wyborczy i poziom poparcia dla PIS w sondażach mają znaczenie decydujące. Rząd rozdaje miliardy zł wybranym grupom społecznym lub zawodowym, Polacy mają więcej pieniędzy, więc chcą więcej za nie kupować. Tyle, że towarów na rynku przybywa znacznie wolniej, niż pieniędzy. Gdy popyt znacznie przewyższa podaż, ceny zaczynają rosnąć. Tak jest na całym świecie. A jaki wpływ na poziom produkcji może mieć wypłata 14. emerytury? Rząd karmi nas banialukami o wzroście koniunktury, ale nam nie wzrost koniunktury i ilości pieniędzy na rynku jest potrzebny, tylko wzrost inwestycji! Które PIS sprowadziło do poziomu najniższego od 20 lat…

PIS postawiło finanse państwa i całą politykę finansową na głowie. Zamiast zachęcać ludzi do wzrostu aktywności zawodowej, zrobili coś dokładnie odwrotnego. Obniżyli wiek emerytalny, który teraz najchętniej by podwyższyli nawet do 67 i 70 lat, ale nie mają jak, bo by ich własny elektorat oskalpował. Z powodu 500+ zniknęły z rynku pracy dziesiątki tysięcy młodych kobiet, które zrezygnowały z zatrudniania się i zostały z dziećmi w domach. Podwyższając lub wprowadzając coraz to nowe podatki rząd PIS poszerzył szarą strefę. Teraz wciskają nim kity, że "PIS Bezład" będzie lekiem na całe zło, że skorzysta na nim 80-90% Polaków. A prawda jest taka, że 99% Polaków na nim straci! Gdy przedsiębiorca będzie musiał zapłacić dużo wyższe podatki, to co zrobi? Stuli uszy po sobie, zamieni dom i samochód na tańsze i zrezygnuje z urlopów w Hiszpanii? Czy może raczej podwyższy ceny swoich wyrobów lub usług? Emeryci i najmniej zarabiający może skorzystają po kilkaset zł rocznie. Ale co z tego, skoro za artykuły i usługi będę musieli zapłacić rocznie kilka tysięcy więcej, niż obecnie? PIS-owcy bardzo chętnie mówią o korzyściach z „PIS Bezładu”. Tak jak Jasio Kanthak bardzo chętnie mówił o pewnych "wyjątkach" w traktacie z USA…

Swoje "zasługi" we wzroście inflacji ma oczywiście także RPP oraz osobiście ten obleśny dewiant Glapiński i jego "polityka monetarna". A jednak widzieliśmy całą serię jego entuzjastycznych wystąpień i zapewnień, wychwalających pod niebiosa stan naszych finansów publicznych. Ten knur wygaduje takie bzdury, że chyba nawet jego koledzy partyjni zatykają sobie wtedy uszy, żeby od ich słuchania do reszty nie zgłupieć. A ekonomiści zażywają relanium. Od 3 lat wszelkie prognozy Glapińskiego co do osiągnięcia zakładanego celu inflacyjnego biorą w łeb. Gdy on planuje 3% inflacji, to jest 3,8%. Jak planuje 3,8%, to jest 4,5%. A jak planuje 4,5%, to jest 6%. NBP zatrudnia cały sztab „fachowców” od przewidywania wzrostu inflacji, więc nie bardzo wiem, za co my im płacimy… Przez ostatnie 2 lata mieliśmy najwyższą w Europie inflację, ale Glapiński nie widział w tym nic złego. Jeszcze 2 miesiące wyśmiewał ekonomistów nawołujących do podwyższenia stóp procentowych i protekcjonalnym tonem mówił, że to nie wchodzi w rachubę, bo byłby to "szkolny błąd". A chwilę później sam je podwyższył. O 12 miesięcy za późno... Wkrótce czekają nas kolejne takie "szkolne błędy" RPP, bo przecież już nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że to koniec wzrostu inflacji. Ceny prądu i gazu dopiero teraz wskakują na orbitę, podobnie płodów rolnych, ropa na światowych giełdach raczej nie będzie tanieć, a złotóweczka poleci na pysk, gdy tylko w Brukseli zapadną ostateczne decyzje o sankcjach dla Polski.

Nie skończyłem z tymi skurw*synami Błaszczakiem i Kamińskim. O nich będzie zapewne także następny post.

[CC] Jacek Nikodem

Nawet gdy oni mówią prawdę, to też kłamią

Dwa miesiące temu, w kulminacyjnym momencie awantury o "lex TVN", oglądałem (chyba w Polsacie) program publicystyczny z udziałem polityków z różnych partii. Partię Ziobry reprezentował ten niedorozwój Jan Kanthak. I w pewnym momencie, na potwierdzenie zgodności z polskim i międzynarodowym prawem zmian wprowadzanych ustawą „lex TVN”, tenże Jasio Kanthak odczytał fragment naszego traktatu o stosunkach handlowych oraz gospodarczych z USA, podpisanego w 1990r. w Waszyngtonie. Nie chce mi się już tu przytaczać tego zacytowanego fragmentu, więc go tylko streszczę. Chodzi w nim o to, że każda ze stron ma zagwarantowane prawo do ustanawiania lub utrzymywania wyjątków od zawartych w traktacie ustaleń. Czyli może np. w wyjątkowych, uzasadnionych przypadkach odmówić zgody na jakąś inwestycję podmiotowi z drugiego kraju. I na ten zapis umowy z USA powołał się Kanthak twierdząc, że rząd PIS-u ma zatem pełne prawo zmienić przepisy na takie, które uniemożliwią TVN-owi nadawanie w Polsce.

Gdy tak słuchałem tego tłuka, to coś mi zazgrzytało w łepetynie. Bo, jak na złość, akurat kilka dni wcześniej przeglądałem w Googlach tekst tego traktatu z USA. I czegoś mi w tym zacytowanym fragmencie brakowało... Brakowało mi mianowicie następnego zdania, które jest zapisane tuż po tym zdaniu przytoczonym przez Kanthaka! A brzmi ono tak - "Jakikolwiek wyjątek wprowadzony w przyszłości przez którąkolwiek ze Stron nie będzie miał zastosowania względem inwestycji już istniejących w danym sektorze lub dziedzinie w momencie wejścia w życie tego wyjątku"... Przekładając to na ludzki język wyjaśniam, że umowa z USA stanowi, iż można wprawdzie zmieniać przepisy na takie niekorzystne dla inwestorów z drugiego państwa, ale te zmiany NIE MOGĄ DOTYCZYĆ INWESTYCJI JUŻ ISTNIEJĄCYCH w chwili wprowadzania zmiany! Tymczasem TVN jest obecny w Polsce od 1997r.! A w myśl traktatu nawet gdyby amerykański nadawca wszedł na nasz rynek 1 dzień przed wprowadzeniem "lex TVN" i został potem z Polski wypchnięty, byłoby to złamaniem umowy międzynarodowej. Tak więc ten gnojek Kanthak zacytował fragment umowy, który nijak nie dotyczył TVN-u. A ten fragment, który właśnie TVN-u dotyczył, świadomie przemilczał, choć musiał go znać. Przytaczając wyrwane z kontekstu jedno zdanie i ignorując zdanie następne wcisnął widzom programu kłamstwo, że „lex TVN” jest zgodne z umową z USA. Nie wspomniał zresztą o jeszcze innych zapisach traktatu z USA, z którymi wyraźnie kolidowały przepisy „lex TVN”.

Po co zawracam Wam głowy wspominaniem jakiegoś wydarzenia sprzed 2 miesięcy? Z dwóch powodów... Po to, by uzmysłowić tym, którzy mają jeszcze jakieś złudzenia co do wiarygodności PIS-dzielców, że ci PIS-dzielcy, nawet gdy czasami zdarza im się powiedzieć „prawdę”, to i tak prawie zawsze jest to kłamstwo. Po prostu mówią tylko tę część prawdy, które im pasuje. Czasem jest to 20% całej prawdy, a czasem tylko 2%. Resztę zatajają lub po prostu fałszują. Podobnie jak przestrzegają tylko tych zapisów Konstytucji, które są dla niech korzystne lub obojętne. A łamią te, które im nie odpowiadają. Najświeższym przykładem takiego ciągłego żonglowania prawdą, półprawdami, przemilczeniami i zwykłymi kłamstwami są obiecywane ostatnio samorządom wielkie pieniądze z „PIS Bezładu”. Jedzie taki Cep, Dworczyk, Muller lub Schreiber do jakiegoś miasteczka powiatowego i w obecności kamer „kurwizji” uroczyście wręcza lokalnym władzom wielki „czek” na np. 8 milionów zł. A ileż jest przy tym cmokania, „ochów”, „achów”, ściskania rąk i zachwytów nad hojnością rządu, choć przecież rząd PIS rozdaje w ten sposób nie swoje, a nasze pieniądze. To rozdawanie „czeków” stało się już u nas ostatnio jakąś PISdemią. Wielkie, kartonowe „czeki” są jednak gówno warte, ale wręczający je PIS-dzielcy zatajają tę prawdę. Obiecują wprawdzie dać samorządowi 8 milionów zł w ramach „PIS Bezładu”, ale nie wspominają, że wcześniej ten samorząd straci 15 milionów zł. W ramach tego samego „PIS Bezładu”. Czyli rząd najpierw ukradnie samorządowi rower, a potem zwróci mu pedały i jedno koło. I jeszcze rząd oczekuje za to wyrazów wdzięczności...

I drugi ważny powód tego mojego powrotu do przeszłości. Kanthakowi to oczywiste łgarstwo uszło wtedy płazem... Ani prowadzący program dziennikarz, ani żaden z obecnych w studiu polityków opozycji nie zareagowali na jego wypowiedź. Widać żadnemu z nich nic w łepetynie nie zazgrzytało, tak jak u mnie. A to znaczy, że albo zabrakło im refleksu, albo po prostu nie mieli pojęcia o zapisach traktatu z USA. A przecież powinni mieć, bo wiedzieli wcześniej, że będą uczestniczyć w programie poświęconym "lex TVN". Wystarczyłoby wtedy nakazać temu chłystkowi Ziobry, żeby przeczytał, na oczach milionów widzów, także następne zdanie umowy. I ten śmieć na oczach widzów musiałby się przyznać do kłamstwa. Nie doszło do tego i w efekcie szkoda była podwójna. Można było bowiem skompromitować łgarza i tego nie zrobiono, a w dodatku do milionów widzów poszedł całkowicie fałszywy przekaz, korzystny dla rządu PIS. Nie dość więc, że z "kurwizji" codziennie wylewa się cała rzeka kłamstw, to jeszcze w mediach uchodzących za niezależne podobne kłamstwa PIS-owców nie są w porę ujawniane i piętnowane. W warunkach wojny totalnej, jaką toczymy z PIS-owskim reżimem, to niedopuszczalne! Każde ich kłamstwo i manipulacja, każde potknięcie lub słabość muszą być natychmiast i bezlitośnie wykorzystywane. Nie można na medialne pojedynki z PIS-owcami wysyłać polityków, którzy nie potrafią zadać im nokautującego ciosu...

INFLACJA. Obiecałem w ostatnim poście, że zajmę się kłamstwami PIS-u także odnośnie galopującej inflacji. Potem machnąłem ręką na tę kwestię, bo pełno jest innych gorących tematów do komentowania i analizowania. Ale wczoraj przeczytałem ostatnią wypowiedź Daniela "Skurw*syna Chuja Pierdolonego Brudnej Pały" Obajtka, szlag mnie trafił i postanowiłem jednak napisać o inflacji kilka zdań. Oto co "Skurwysyn Chuj..." powiedział o cenach paliwa - "akurat w Polsce zrobiono wszystko, aby ceny były jednymi z najniższych w Europie. Gdyby nie działania polskiego rządu walczącego z mafiami paliwowymi i optymalizacje podejmowane przez Orlen, to ceny już dawno przekroczyłyby 7 zł za litr". Czyli jak zwykle... Rząd PIS stanął na wysokości zadania i należą mu się za to od nas wyrazy wdzięczności. "Skurwysyn..." Obajtek twierdzi, że i on zrobił dużo więcej, niż od niego oczekiwano. Jemu też powinniśmy podziękować! Jakie my mamy szczęście, że tacy mądrzy, kompetentni i zaradni ludzie nami rządzą...

W Niemczech, Czechach i na Słowacji sytuacja z rosnącymi cenami paliwa jest podobna do naszej. Tam też te ceny zbliżają się do rekordów z 2012 r. I zapewne identycznie jest w większości państw europejskich. A przecież w tych innych państwach nie rządzi Kaczyński i PIS, a szefem np. koncernu Schell lub BP nie jest "Skurwysyn..." Obajtek! Skoro więc u innych nie jest wcale gorzej niż w Polsce, to na czym polegają te wyjątkowe zasługi PIS-owskiego rządu i w czym się przejawia jego skuteczność w hamowaniu wzrostu cen paliw?! Dlaczego akurat w Polsce cena paliwa miałaby wzrosnąć do 7 zł, czyli znacznie bardziej, niż we wszystkich pozostałych krajach naszego regionu?

"Skurwysyn..." Obajtek mógł równie dobrze zapewniać nas, że gdyby w Polsce nie rządził boski Kaczyński i jego partia, to litr benzyny kosztowałaby teraz 15 zł. Lub że gdyby nie PIS, to już dawno Polski by nie było, bo uderzyłby w nas wielki meteoryt lub zalała nas powódź 1000-lecia. To takie same bzdury i kłamstwa... Rząd PIS nie potrafi wymienić choćby jednej swojej decyzji, która powstrzymałaby wzrost cen na stacjach benzynowych. Poza oczywiście wymuszeniem na Orlenie i Lotosie znacznego obniżenia ich marży na sprzedawane paliwa. Czyli rządzący zastosowali rozwiązanie rodem z socjalizmu, którego rządy państw o gospodarkach rynkowych w ogóle nie biorą pod uwagę. Trudno sobie bowiem nawet wyobrazić sytuację, że rządy Niemiec lub Francji zmuszają firmy paliwowe do obniżania cen swoich produktów. Obniżka marży zahamowała wprawdzie na jakiś czas galop cen paliw, ale odbije się to niekorzystnie na zyskach naszych koncernów, które prędzej czy później odkują się na klientach za te obecne straty. Pod względem wizerunkowym PIS osiągnęło więc pewien sukces, schłodzili nastroje społeczne. Zahamowali na chwilę wzrost cen paliwa, a więc także inflacji. Ale o tym, jakie będą tego konsekwencje długofalowe, już politycy PIS nie mówią.

O ile trudno jest wskazać jakieś wyjątkowe zasługi PIS w obniżaniu cen (nie tylko paliw), o tyle dużo łatwiej wymienić ich błędy i nieodpowiedzialne, szkodliwe działania, które od kilku lat wydatnie przyczyniają się właśnie do wzrostu inflacji. Tak jak na niwie politycznej od lat Nowogrodzka robi wszystko, by zepsuć nasze relacje z Unią, USA i naszymi sąsiadami oraz zmniejszyć znaczenie i wiarygodność naszego państwa, tak w sferze ekonomicznej czasami stają wręcz na głowie, by było u nas dużo gorzej, niż by mogło być. O cenach paliw decydują głównie akcyza oraz siła naszej waluty, a każdy ostrzejszy konflikt w relacjach z Unią momentalnie odbija się na kursie złotówki. Każdy niekorzystny dla Polski wyrok TSUE również, a w TSUE zapadają same niekorzystne dla Polski wyroki. Niedawno RPP niespodziewanie podwyższyła stopy procentowe. Euforia wśród inwestorów trwała dokładnie 2 dni. I przez te 2 dni złotówka się umacniała. Ale trzeciego dnia wywłoka Przyłębska ogłosiła słynny już wyrok TK i złotówka poleciała jeszcze niżej, niż była 3 dni wcześniej. Można więc powiedzieć, że RPP w końcu zrobiła coś, by zatrzymać szaleństwo inflacji, ale chwilę potem Kaczyński, rękoma tej blond PIS-dy, zniweczył cały wysiłek RPP. I tak właśnie PIS walczy z inflacją… W państwie tak rozchwianym politycznie, jakim jest Polska, na kurs waluty negatywny wpływ ma nawet gwałtowny wzrost liczby zachorowań na Covid w kilku województwach ściany wschodniej. Bo już to rodzi podejrzenia instytucji finansowych i inwestorów, że rząd PIS może sobie nie poradzić z IV falą pandemii. Więc jak miałoby nie mieć negatywnego wpływu to, co Cep ostatnio wygadywał w Strasburgu i na łamach Financial Times? Kretyn pieprzy o III-ej wojnie światowej z Unią i odwetowych działaniach Nowogrodzkiej, a inwestorzy mają lokować pieniądze w naszą walutę lub obligacje? No przecież to jakiś żart…

Oprócz kursu złotówki i ceny paliwa czynnikiem mocno stymulującym wzrost inflacji jest ilość pieniędzy na rynku. Rząd może rzucać na ten rynek dodatkowe dziesiątki miliardów zł, ale musi to iść w parze ze wzrostem produkcji przemysłowej. Tymczasem w Polsce to nie wzrost PKB, tylko kalendarz wyborczy i poziom poparcia dla PIS w sondażach mają znaczenie decydujące. Rząd rozdaje miliardy zł wybranym grupom społecznym lub zawodowym, Polacy mają więcej pieniędzy, więc chcą więcej za nie kupować. Tyle, że towarów na rynku przybywa znacznie wolniej, niż pieniędzy. Gdy popyt znacznie przewyższa podaż, ceny zaczynają rosnąć. Tak jest na całym świecie. A jaki wpływ na poziom produkcji może mieć wypłata 14. emerytury? Rząd karmi nas banialukami o wzroście koniunktury, ale nam nie wzrost koniunktury i ilości pieniędzy na rynku jest potrzebny, tylko wzrost inwestycji! Które PIS sprowadziło do poziomu najniższego od 20 lat…

PIS postawiło finanse państwa i całą politykę finansową na głowie. Zamiast zachęcać ludzi do wzrostu aktywności zawodowej, zrobili coś dokładnie odwrotnego. Obniżyli wiek emerytalny, który teraz najchętniej by podwyższyli nawet do 67 i 70 lat, ale nie mają jak, bo by ich własny elektorat oskalpował. Z powodu 500+ zniknęły z rynku pracy dziesiątki tysięcy młodych kobiet, które zrezygnowały z zatrudniania się i zostały z dziećmi w domach. Podwyższając lub wprowadzając coraz to nowe podatki rząd PIS poszerzył szarą strefę. Teraz wciskają nim kity, że "PIS Bezład" będzie lekiem na całe zło, że skorzysta na nim 80-90% Polaków. A prawda jest taka, że 99% Polaków na nim straci! Gdy przedsiębiorca będzie musiał zapłacić dużo wyższe podatki, to co zrobi? Stuli uszy po sobie, zamieni dom i samochód na tańsze i zrezygnuje z urlopów w Hiszpanii? Czy może raczej podwyższy ceny swoich wyrobów lub usług? Emeryci i najmniej zarabiający może skorzystają po kilkaset zł rocznie. Ale co z tego, skoro za artykuły i usługi będę musieli zapłacić rocznie kilka tysięcy więcej, niż obecnie? PIS-owcy bardzo chętnie mówią o korzyściach z „PIS Bezładu”. Tak jak Jasio Kanthak bardzo chętnie mówił o pewnych "wyjątkach" w traktacie z USA…

Swoje "zasługi" we wzroście inflacji ma oczywiście także RPP oraz osobiście ten obleśny dewiant Glapiński i jego "polityka monetarna". A jednak widzieliśmy całą serię jego entuzjastycznych wystąpień i zapewnień, wychwalających pod niebiosa stan naszych finansów publicznych. Ten knur wygaduje takie bzdury, że chyba nawet jego koledzy partyjni zatykają sobie wtedy uszy, żeby od ich słuchania do reszty nie zgłupieć. A ekonomiści zażywają relanium. Od 3 lat wszelkie prognozy Glapińskiego co do osiągnięcia zakładanego celu inflacyjnego biorą w łeb. Gdy on planuje 3% inflacji, to jest 3,8%. Jak planuje 3,8%, to jest 4,5%. A jak planuje 4,5%, to jest 6%. NBP zatrudnia cały sztab „fachowców” od przewidywania wzrostu inflacji, więc nie bardzo wiem, za co my im płacimy… Przez ostatnie 2 lata mieliśmy najwyższą w Europie inflację, ale Glapiński nie widział w tym nic złego. Jeszcze 2 miesiące wyśmiewał ekonomistów nawołujących do podwyższenia stóp procentowych i protekcjonalnym tonem mówił, że to nie wchodzi w rachubę, bo byłby to "szkolny błąd". A chwilę później sam je podwyższył. O 12 miesięcy za późno... Wkrótce czekają nas kolejne takie "szkolne błędy" RPP, bo przecież już nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że to koniec wzrostu inflacji. Ceny prądu i gazu dopiero teraz wskakują na orbitę, podobnie płodów rolnych, ropa na światowych giełdach raczej nie będzie tanieć, a złotóweczka poleci na pysk, gdy tylko w Brukseli zapadną ostateczne decyzje o sankcjach dla Polski.

[CC] Jacek Nikodem
(515)

Pobierz PDF Wydrukuj