Być może zaczęło się to wszystko od gorszego sortu. Może od mord zdradzieckich. Być może od zupełnie innych pełnych pogardy słów, którymi tak zwana dobra zmiana nazwała swoich oponentów. Gdy Prawo i Sprawiedliwość zaczęło przywracać godność tym, którzy jakoby kiedyś byli jej pozbawieni, odebrało godność wszystkim innym, a to tylko i wyłącznie dla cynicznych celów politycznych i doraźnego nepotyzmu.
W zasadzie nic się nie dzieje, gdy Jarosław Jakimowicz nazywa dziennikarzy TVNu szmaciarzami. Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, obraziła na Twitterze wszystkich, aż doszła do etapu, gdy nazwała młodych ludzi i nauczycieli matkobójcami. Gdy dziennikarka Natalia Waloch napisała artykuł o tym, że żołnierze podziemnej Armii Krajowej brali udział w atakowaniu sierocińca w Rabce, w którym schronienie znalazły ocalałe z Zagłady żydowskie dzieci, dowiedziała się, że jest kłamliwą suką, ścierwem i należy ją wychłostać na rynku. Te słowa płynęły ze strony tych, którzy bez mrugnięcia okiem przechodzą do porządku dziennego nad o wiele bardziej dramatycznymi zachowaniami Żołnierzy Wyklętych. Natalia Waloch napisała po prostu o złym epizodzie Armii Krajowej, bez żadnego umniejszania znaczenia jej roli w historii Polski. Dowiedziała się, że nie jest Polakiem od Polaków, którzy czują się najbardziej polscy.
Prawo i Sprawiedliwość rozpętało narodową nienawiść na niespotykaną dotąd skalę. Wydobyło wszystko to, co najgorsze w społeczeństwie polskim. Dało przyzwolenie na chamstwo, agresję, a z braku kompetencji uczyniło cnotę. Czytamy o tych wszystkich aferach, o Jackach Sasinach i Telewizji Polskiej Jacka Kurskiego, o Danielach Obajtkach, Ryszardach Czarneckich, o inflacji najwyższej od 20 lat, o promie widmo w Szczecinie, o stadninie koni w Janowie Podlaskim, o elektrowni w Ostrołęce i Turowie, o Łukaszu Szumowskim, o plecakach Beaty Kempy, o kontenerach Anny Zalewskiej, o wyjściu Polski z Unii Europejskiej, o próbie odebrania koncesji TVNowi, o Zbigniewie Ziobrze, który kwestionuje w ramach Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i Stanisława Piotrowicza, prokuratora stanu wojennego, prawo obywatela do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd, o jego szkolnej koleżance i 28 zawrotnych karierach jej znajomych, o skrzynkach pocztowych Michała Dworczyka, o rozwalaniu edukacji przez Przemysława Czarnka i jego cnotach niewieścich, o tym, że jego doradcy uważają, że ateiści nie powinni być nauczycielami, o całkowitej porażce programu szczepień, o permanentnym kryzysie psychiatrii dziecięcej, o pedofili w kościele i nienawiści kościoła wobec różnorodności i szczerości, o tęczowej zarazie Marka Jędraszewskiego, o ciągle uczącym się Andrzeju Dudzie, który nadal nie może niczego się nauczyć, głównie polskiej konstytucji oraz zwykłej ludzkiej empatii, i jesteśmy wobec tego wszystkiego w zasadzie bezradni.
Prawo i Sprawiedliwość znalazło sposób, żeby znieczulić ludzi na wszelkie zło, które popełnia. Odebrało nam wszystkim poczucie sprawczości. Baśnie i bajki Mateusza Morawieckiego stały się mitem założycielskim ponurej polskiej rzeczywistości. Obsesje Jarosława Kaczyńskiego stały się paliwem dla obsesji ludzi, którzy żyją w strachu przed nowoczesnością i lęku przed przyszłością. Straciliśmy zaufanie do policji, która stała się narzędziem władzy, choć powinna nas chronić i być znakiem poczucia bezpieczeństwa.
Prawo i Sprawiedliwość odebrało nam wszystkim, niezależnie od poglądów politycznych, poczucie, że należymy do społeczeństwa obywatelskiego, które może bardzo się różnić w swoich pomysłach na życie, ale jednocześnie szanuje te różne pomysły. Prawo i Sprawiedliwość nauczyło nas wszystkich nawzajem się nienawidzić i jednocześnie uważać, że tak właśnie jest dobrze.
Wiem, że nie mogę nic na to poradzić, ale nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, że ludzie, którzy nie mają żadnych kompetencji, są tak po prostu cynicznie źli lub czasami po prostu głupi, decydują o moim życiu i życiu ludzi, którzy są dla mnie ważni.
Nie mogę pogodzić się z tym, że zdefiniowali na opak wszystkie ważne dla mnie pojęcia, odebrali mi poczucie bycia patriotą, gdyż tylko ich kłamliwy patriotyzm się liczy, odebrali mi ufność wobec prawa, gdyż są bezprawiem, zanegowali moje poczucie sprawiedliwości, gdyż są jej pozbawieni.
Odebrali mi moją ojczyznę, która na pewno nie jest doskonała, ale jest moja i wszystkich innych obywateli, ale tylko wtedy, gdy popiera się kłamstwa i nienawiść Prawa i Sprawiedliwości, można nazywać się prawdziwym Polakiem.
A ja mogę być tylko takim nieprawdziwym.
[CC] Paweł LęckiByć może zaczęło się to wszystko od gorszego sortu. Może od mord zdradzieckich. Być może od zupełnie innych pełnych pogardy słów, którymi tak zwana dobra zmiana nazwała swoich oponentów. Gdy Prawo i Sprawiedliwość zaczęło przywracać godność tym, którzy jakoby kiedyś byli jej pozbawieni, odebrało godność wszystkim innym, a to tylko i wyłącznie dla cynicznych celów politycznych i doraźnego nepotyzmu.
W zasadzie nic się nie dzieje, gdy Jarosław Jakimowicz nazywa dziennikarzy TVNu szmaciarzami. Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, obraziła na Twitterze wszystkich, aż doszła do etapu, gdy nazwała młodych ludzi i nauczycieli matkobójcami. Gdy dziennikarka Natalia Waloch napisała artykuł o tym, że żołnierze podziemnej Armii Krajowej brali udział w atakowaniu sierocińca w Rabce, w którym schronienie znalazły ocalałe z Zagłady żydowskie dzieci, dowiedziała się, że jest kłamliwą suką, ścierwem i należy ją wychłostać na rynku. Te słowa płynęły ze strony tych, którzy bez mrugnięcia okiem przechodzą do porządku dziennego nad o wiele bardziej dramatycznymi zachowaniami Żołnierzy Wyklętych. Natalia Waloch napisała po prostu o złym epizodzie Armii Krajowej, bez żadnego umniejszania znaczenia jej roli w historii Polski. Dowiedziała się, że nie jest Polakiem od Polaków, którzy czują się najbardziej polscy.
Prawo i Sprawiedliwość rozpętało narodową nienawiść na niespotykaną dotąd skalę. Wydobyło wszystko to, co najgorsze w społeczeństwie polskim. Dało przyzwolenie na chamstwo, agresję, a z braku kompetencji uczyniło cnotę. Czytamy o tych wszystkich aferach, o Jackach Sasinach i Telewizji Polskiej Jacka Kurskiego, o Danielach Obajtkach, Ryszardach Czarneckich, o inflacji najwyższej od 20 lat, o promie widmo w Szczecinie, o stadninie koni w Janowie Podlaskim, o elektrowni w Ostrołęce i Turowie, o Łukaszu Szumowskim, o plecakach Beaty Kempy, o kontenerach Anny Zalewskiej, o wyjściu Polski z Unii Europejskiej, o próbie odebrania koncesji TVNowi, o Zbigniewie Ziobrze, który kwestionuje w ramach Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i Stanisława Piotrowicza, prokuratora stanu wojennego, prawo obywatela do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd, o jego szkolnej koleżance i 28 zawrotnych karierach jej znajomych, o skrzynkach pocztowych Michała Dworczyka, o rozwalaniu edukacji przez Przemysława Czarnka i jego cnotach niewieścich, o tym, że jego doradcy uważają, że ateiści nie powinni być nauczycielami, o całkowitej porażce programu szczepień, o permanentnym kryzysie psychiatrii dziecięcej, o pedofili w kościele i nienawiści kościoła wobec różnorodności i szczerości, o tęczowej zarazie Marka Jędraszewskiego, o ciągle uczącym się Andrzeju Dudzie, który nadal nie może niczego się nauczyć, głównie polskiej konstytucji oraz zwykłej ludzkiej empatii, i jesteśmy wobec tego wszystkiego w zasadzie bezradni.
Prawo i Sprawiedliwość znalazło sposób, żeby znieczulić ludzi na wszelkie zło, które popełnia. Odebrało nam wszystkim poczucie sprawczości. Baśnie i bajki Mateusza Morawieckiego stały się mitem założycielskim ponurej polskiej rzeczywistości. Obsesje Jarosława Kaczyńskiego stały się paliwem dla obsesji ludzi, którzy żyją w strachu przed nowoczesnością i lęku przed przyszłością. Straciliśmy zaufanie do policji, która stała się narzędziem władzy, choć powinna nas chronić i być znakiem poczucia bezpieczeństwa.
Prawo i Sprawiedliwość odebrało nam wszystkim, niezależnie od poglądów politycznych, poczucie, że należymy do społeczeństwa obywatelskiego, które może bardzo się różnić w swoich pomysłach na życie, ale jednocześnie szanuje te różne pomysły. Prawo i Sprawiedliwość nauczyło nas wszystkich nawzajem się nienawidzić i jednocześnie uważać, że tak właśnie jest dobrze.
Wiem, że nie mogę nic na to poradzić, ale nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, że ludzie, którzy nie mają żadnych kompetencji, są tak po prostu cynicznie źli lub czasami po prostu głupi, decydują o moim życiu i życiu ludzi, którzy są dla mnie ważni.
Nie mogę pogodzić się z tym, że zdefiniowali na opak wszystkie ważne dla mnie pojęcia, odebrali mi poczucie bycia patriotą, gdyż tylko ich kłamliwy patriotyzm się liczy, odebrali mi ufność wobec prawa, gdyż są bezprawiem, zanegowali moje poczucie sprawiedliwości, gdyż są jej pozbawieni.
Odebrali mi moją ojczyznę, która na pewno nie jest doskonała, ale jest moja i wszystkich innych obywateli, ale tylko wtedy, gdy popiera się kłamstwa i nienawiść Prawa i Sprawiedliwości, można nazywać się prawdziwym Polakiem.
A ja mogę być tylko takim nieprawdziwym.
[CC] Paweł Lęcki