Nerwica prawicy

Groteskowa odyseja urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich jest w jakiś sposób metaforą polskiej rzeczywistości. Przemysław Czarnek często powtarza, gdy akurat nie mówi czegoś na temat Jana Pawła I lub walki w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, że człowiek oprócz praw ma również obowiązki. I jest to w zasadzie prawda, tylko jak wszystko w przypadku Prawa i Sprawiedliwości, zupełnie odwrócona i karykaturalna.

Prawo i Sprawiedliwość z pewnością wolałoby mieć Rzecznika Obowiązków Obywatelskich, takiego w stylu Małopolskiej Kurator Oświaty, Barbary Nowak. Nie byłyby to obowiązki wynikające z odpowiedzialności za swój kraj i innych obywateli, ale takie narzucone, odgórne nadane, zakładające w rezultacie, że ludzie są głupi, również wyborcy partii i trzeba ich wziąć za mordę, bo inaczej jeszcze pomyślą o jakiejś nieodpowiedzialnej wolności i skandalicznym decydowaniu o samym sobie.

Lidia Staroń nie jest prawnikiem i jest niekomunikatywna. Co ciekawe, nie przyszła nawet na przesłuchanie Konfederacji, której głosami i postawą przeszła przez głosowanie w sejmie. To w zasadzie idealny Rzecznik, czyli taki, którego nikt nie może zrozumieć. Wątpliwości wokół działań Lidii Staroń w zakresie pewnej spółdzielni najwyraźniej nie są przeszkodą, żeby postawić ją na straży praw obywatelskich.

Z drugiej strony nie ma co się dziwić. W końcu żyjemy w kraju, którego osobisty Andrzej Duda, gdy pojedzie poza granice Polski, to opowiada, że w zasadzie nie wiadomo, czy szczepionki działają. Być może wirus cofa się z powodu pogody. Twardy mistrz międzynarodowej dyplomacji, zdjęć przy windzie i cyrku ze ślubem swojej własnej córki.

Głosy Pawła Kukiza są głosami w jego głowie. To bodaj najbardziej kuriozalna postać polskiej polityki. Antysystemowiec, który wspiera najbardziej systemową partię, gdyż ta mu coś obiecała. Jednocześnie Jarosław Gowin ponownie urasta do rangi Hamleta i bije się z myślami. Być czy nie być w Zjednoczonej Prawicy? Póki co głosował przeciwko Lidii Staroń, która zresztą ogłasza wszem i wobec, że ją wykorzystał, bo obiecał wsparcie, a nie wsparł. Dramat na poziomie najgorszego serialu Netflixa.

Na Węgrzech zakazują propagowania homoseksualizmu, cokolwiek to znaczy, więc może w zasadzie wszystko. To prosta droga do tego, żeby i w Polsce zacząć na poważnie zastanawiać się nad taką ustawą, gdyż łatwo walczy się z urojonym wrogiem, a nie wszystkimi prawdziwymi zagrożeniami. Dariusz Piontkowski już przecież uważa, że edukacja seksualna w szkole jest zbędna, a heteroseksualiści nie obnoszą się ze swoją orientacją, choć trudno powiedzieć, co konkretnie ma na myśli.

Serial o Rzeczniku Praw Obywatelskich przeniesie się do senatu, gdzie Lidia Staroń może nawet głosować na samą siebie. Trudno powiedzieć, czy Polacy, gdy konsumują gofry, jakoś szczególnie myślą o prawach obywatelskich. Być może cała ta historia jest zupełnie nieistotna dla wielu, gdyż przecież to jest jakaś polityka, a tą lepiej się nie interesować. Być może dlatego mamy taki problem ze społeczeństwem obywatelskim, świadomym swoich praw i obowiązków. A przede wszystkim tego, czego powinno się oczekiwać od polityków.

Tymczasem pielęgniarki strajkują w sposób praktycznie niezauważalny, trwa narodowa debata nad tym, czy nadal wspierać polskich piłkarzy, czy jednak już ostatecznie się na nich obrazić, Telewizja Polska rozważa, czy Niemcy uklękną na Euro, żeby przeprosić za zbrodnie II wojny światowej, Sasin, Kurtyka, Rau i Szymański zajmą się rozwiązywaniem sporu o Turów, więc cóż może pójść źle, skoro takie tuzy intelektu zostały wydelegowane do tego zadania, Czesi nie poczekali na Jacka Sasina i wysłali wniosek o milionowe kary finansowe od Polski, Marek Suski zarzuca opozycji, że ma mentalność zdrajców, Gazeta Wyborcza jest w konflikcie z Agorą, trwa konflikt wśród bohaterów narodowych, czyli łowców pedofilów, pojawiają się oskarżenia o psychiczne znęcanie i pytania o pieniądze ze zbiórki, Warszawa twierdzi, że Ministerstwo Zdrowia ukradło jej szpital, a Ryszard Petru ogłasza, że jest prawdziwym libkiem i zrobi liberalną kontrrewolucję.

Dodajmy jeszcze dla porządku, że Polska jest krajem mlekiem, miodem i Mateuszem Morawieckim płynącym.

[CC] Paweł Lęcki

Nerwica prawicy

Groteskowa odyseja urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich jest w jakiś sposób metaforą polskiej rzeczywistości. Przemysław Czarnek często powtarza, gdy akurat nie mówi czegoś na temat Jana Pawła I lub walki w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, że człowiek oprócz praw ma również obowiązki. I jest to w zasadzie prawda, tylko jak wszystko w przypadku Prawa i Sprawiedliwości, zupełnie odwrócona i karykaturalna.

Prawo i Sprawiedliwość z pewnością wolałoby mieć Rzecznika Obowiązków Obywatelskich, takiego w stylu Małopolskiej Kurator Oświaty, Barbary Nowak. Nie byłyby to obowiązki wynikające z odpowiedzialności za swój kraj i innych obywateli, ale takie narzucone, odgórne nadane, zakładające w rezultacie, że ludzie są głupi, również wyborcy partii i trzeba ich wziąć za mordę, bo inaczej jeszcze pomyślą o jakiejś nieodpowiedzialnej wolności i skandalicznym decydowaniu o samym sobie.

Lidia Staroń nie jest prawnikiem i jest niekomunikatywna. Co ciekawe, nie przyszła nawet na przesłuchanie Konfederacji, której głosami i postawą przeszła przez głosowanie w sejmie. To w zasadzie idealny Rzecznik, czyli taki, którego nikt nie może zrozumieć. Wątpliwości wokół działań Lidii Staroń w zakresie pewnej spółdzielni najwyraźniej nie są przeszkodą, żeby postawić ją na straży praw obywatelskich.

Z drugiej strony nie ma co się dziwić. W końcu żyjemy w kraju, którego osobisty Andrzej Duda, gdy pojedzie poza granice Polski, to opowiada, że w zasadzie nie wiadomo, czy szczepionki działają. Być może wirus cofa się z powodu pogody. Twardy mistrz międzynarodowej dyplomacji, zdjęć przy windzie i cyrku ze ślubem swojej własnej córki.

Głosy Pawła Kukiza są głosami w jego głowie. To bodaj najbardziej kuriozalna postać polskiej polityki. Antysystemowiec, który wspiera najbardziej systemową partię, gdyż ta mu coś obiecała. Jednocześnie Jarosław Gowin ponownie urasta do rangi Hamleta i bije się z myślami. Być czy nie być w Zjednoczonej Prawicy? Póki co głosował przeciwko Lidii Staroń, która zresztą ogłasza wszem i wobec, że ją wykorzystał, bo obiecał wsparcie, a nie wsparł. Dramat na poziomie najgorszego serialu Netflixa.

Na Węgrzech zakazują propagowania homoseksualizmu, cokolwiek to znaczy, więc może w zasadzie wszystko. To prosta droga do tego, żeby i w Polsce zacząć na poważnie zastanawiać się nad taką ustawą, gdyż łatwo walczy się z urojonym wrogiem, a nie wszystkimi prawdziwymi zagrożeniami. Dariusz Piontkowski już przecież uważa, że edukacja seksualna w szkole jest zbędna, a heteroseksualiści nie obnoszą się ze swoją orientacją, choć trudno powiedzieć, co konkretnie ma na myśli.

Serial o Rzeczniku Praw Obywatelskich przeniesie się do senatu, gdzie Lidia Staroń może nawet głosować na samą siebie. Trudno powiedzieć, czy Polacy, gdy konsumują gofry, jakoś szczególnie myślą o prawach obywatelskich. Być może cała ta historia jest zupełnie nieistotna dla wielu, gdyż przecież to jest jakaś polityka, a tą lepiej się nie interesować. Być może dlatego mamy taki problem ze społeczeństwem obywatelskim, świadomym swoich praw i obowiązków. A przede wszystkim tego, czego powinno się oczekiwać od polityków.

Tymczasem pielęgniarki strajkują w sposób praktycznie niezauważalny, trwa narodowa debata nad tym, czy nadal wspierać polskich piłkarzy, czy jednak już ostatecznie się na nich obrazić, Telewizja Polska rozważa, czy Niemcy uklękną na Euro, żeby przeprosić za zbrodnie II wojny światowej, Sasin, Kurtyka, Rau i Szymański zajmą się rozwiązywaniem sporu o Turów, więc cóż może pójść źle, skoro takie tuzy intelektu zostały wydelegowane do tego zadania, Czesi nie poczekali na Jacka Sasina i wysłali wniosek o milionowe kary finansowe od Polski, Marek Suski zarzuca opozycji, że ma mentalność zdrajców, Gazeta Wyborcza jest w konflikcie z Agorą, trwa konflikt wśród bohaterów narodowych, czyli łowców pedofilów, pojawiają się oskarżenia o psychiczne znęcanie i pytania o pieniądze ze zbiórki, Warszawa twierdzi, że Ministerstwo Zdrowia ukradło jej szpital, a Ryszard Petru ogłasza, że jest prawdziwym libkiem i zrobi liberalną kontrrewolucję.

Dodajmy jeszcze dla porządku, że Polska jest krajem mlekiem, miodem i Mateuszem Morawieckim płynącym.

[CC] Paweł Lęcki
(427)

Pobierz PDF Wydrukuj