Jak nisko trzeba upaść, żeby odbić się od dna?

Liderzy Lewicy mieli dość nijakości, braku znaczenia ich partii, marnych możliwości przepchnięcia w Sejmie własnych projektów, przy wielkich ambicjach, głodzie wyborczym (dawno nie rządzili), a z drugiej strony nie wiedzieli jak pokonać niemoc polityczną.

Pomysł przywędrował sam ze Zjednoczonej Prawicy - Ziobro i Gowin postawili swoimi kanapowymi partyjkami, ze śladowym poparciem wyborczym, postawili więc Kaczyńskiego pod ścianą. Wielki PiS nie potrafił sobie poradzić z "kanapowcami". Rząd pisowski się zachwiał i już by było pozamiatane, gdy Kwaśniewski z Czarzastym - dwóch wyżartych politycznie weteranów, dostrzegli światełko w tunelu - musieli powstrzymać upadek pisdzielców i wymienić się na stołku rządzącym z "kanapowcami". Po prostu wejść w ich buty.

Liderzy Lewicy zobaczyli wielką szansę na jednopartyjne trzymanie w szachu Kaczyńskiego, który - miotających się i nienawidzących -Gowina i Ziobry rozgrywał naprzemiennie, ale już na koniec zaplątał się we własne nogi. A tu kasa z Unii gigantyczna, choć pisdzielcy w Brukseli głosowali przeciw, to teraz zapachniało szmalem na wszystko.

Lewica dostała fasadowy argument dla plebsu, że broni unijnego Funduszu Odbudowy, choć były całe trzy miesiące na ratyfikację, przygotowanie zabezpieczeń antypisowskich i wysłuchanie samorządowców. Jednak czas naglił, rząd mógł się posypać, Kaczyński mógł ogłosić wybory... Lewica nad tym nie panowała, więc szybciutko ucięli problem i ryzyko przy samej dupie. Zostali faktycznym koalicjantem PiS wypychając dwójkę dotychczasowych.

Teraz Lewica nie ma konkurencji w pocałunku politycznym z Kaczyńskim, a Gowin miał Ziobrę i odwrotnie. Trzeba się umościć w kaczej dupie, pokazać, że hot-dogi na Orlenie są cacy, że Strajk Kobiet jest bee, że Marta Lempart, to czarownica, cmoknąć Rydzyka, potrzymać krzyżyki i mamy władzę. Niby mniejszościową, ale decydującą. Teraz Lewica trzyma Kaczyńskiego w ręku i ma decydujący głos w głosowaniach sejmowych pisdzielców. Zaraz posypią się profity - stołki, funkcje, kurwizja już urabia swój elektorat.

Fundusz Odbudowy? To tak przy okazji - po prostu kasa. Teraz mają władzę, której pragnęli od lat.

Samorządowcy pozbawieni pieniędzy przez idiotyczne pomysły pisdzielców, Polacy bici na ulicy, kobiety nawalane teleskopami i gazem, panoszący się kościół, rozpirzona przez oszołomów katolickich edukacja, rozwalony sektor sprawiedliwości, ledwie dysząca gospodarka, przewały i gigantyczna kradzież publicznych pieniędzy przez pisdzielców, setki niewyjaśnionych afer, partyjna policja, gówniany program szczepień z rekordami zgonów, to wszystko liderzy Lewicy zamietli pod własny dywan, by sumienie nie bolało. Teraz mają władzę, tylko trzeba się pisdzielczego języka naumieć. Już niektórzy z Lewicy zaczynają sobie nieźle radzić.

Głód władzy jest większym głodem, od głodu demokracji, większym i bardziej śmierdzi.

[CC] Wojtek Chmieliński

Jak nisko trzeba upaść, żeby odbić się od dna?

Liderzy Lewicy mieli dość nijakości, braku znaczenia ich partii, marnych możliwości przepchnięcia w Sejmie własnych projektów, przy wielkich ambicjach, głodzie wyborczym (dawno nie rządzili), a z drugiej strony nie wiedzieli jak pokonać niemoc polityczną.

Pomysł przywędrował sam ze Zjednoczonej Prawicy - Ziobro i Gowin postawili swoimi kanapowymi partyjkami, ze śladowym poparciem wyborczym, postawili więc Kaczyńskiego pod ścianą. Wielki PiS nie potrafił sobie poradzić z "kanapowcami". Rząd pisowski się zachwiał i już by było pozamiatane, gdy Kwaśniewski z Czarzastym - dwóch wyżartych politycznie weteranów, dostrzegli światełko w tunelu - musieli powstrzymać upadek pisdzielców i wymienić się na stołku rządzącym z "kanapowcami". Po prostu wejść w ich buty.

Liderzy Lewicy zobaczyli wielką szansę na jednopartyjne trzymanie w szachu Kaczyńskiego, który - miotających się i nienawidzących -Gowina i Ziobry rozgrywał naprzemiennie, ale już na koniec zaplątał się we własne nogi. A tu kasa z Unii gigantyczna, choć pisdzielcy w Brukseli głosowali przeciw, to teraz zapachniało szmalem na wszystko.

Lewica dostała fasadowy argument dla plebsu, że broni unijnego Funduszu Odbudowy, choć były całe trzy miesiące na ratyfikację, przygotowanie zabezpieczeń antypisowskich i wysłuchanie samorządowców. Jednak czas naglił, rząd mógł się posypać, Kaczyński mógł ogłosić wybory... Lewica nad tym nie panowała, więc szybciutko ucięli problem i ryzyko przy samej dupie. Zostali faktycznym koalicjantem PiS wypychając dwójkę dotychczasowych.

Teraz Lewica nie ma konkurencji w pocałunku politycznym z Kaczyńskim, a Gowin miał Ziobrę i odwrotnie. Trzeba się umościć w kaczej dupie, pokazać, że hot-dogi na Orlenie są cacy, że Strajk Kobiet jest bee, że Marta Lempart, to czarownica, cmoknąć Rydzyka, potrzymać krzyżyki i mamy władzę. Niby mniejszościową, ale decydującą. Teraz Lewica trzyma Kaczyńskiego w ręku i ma decydujący głos w głosowaniach sejmowych pisdzielców. Zaraz posypią się profity - stołki, funkcje, kurwizja już urabia swój elektorat.

Fundusz Odbudowy? To tak przy okazji - po prostu kasa. Teraz mają władzę, której pragnęli od lat.

Samorządowcy pozbawieni pieniędzy przez idiotyczne pomysły pisdzielców, Polacy bici na ulicy, kobiety nawalane teleskopami i gazem, panoszący się kościół, rozpirzona przez oszołomów katolickich edukacja, rozwalony sektor sprawiedliwości, ledwie dysząca gospodarka, przewały i gigantyczna kradzież publicznych pieniędzy przez pisdzielców, setki niewyjaśnionych afer, partyjna policja, gówniany program szczepień z rekordami zgonów, to wszystko liderzy Lewicy zamietli pod własny dywan, by sumienie nie bolało. Teraz mają władzę, tylko trzeba się pisdzielczego języka naumieć. Już niektórzy z Lewicy zaczynają sobie nieźle radzić.

Głód władzy jest większym głodem, od głodu demokracji, większym i bardziej śmierdzi.

[CC] Wojtek Chmieliński
(410)

Pobierz PDF Wydrukuj