Polska była zamknięta na długo przedtem, zanim zamknęła ją pandemia. Bylejakość musiała rosnąć na podatnym gruncie obojętności. W czasie matury próbnej z końca świata wszystkie zaniechania dały o sobie znać z większą mocą.
Cokolwiek zrobi kuriozalny rząd Prawa i Sprawiedliwości, jakąkolwiek aferę wywołała, co rozwali, co zniszczy do końca, jakie pieniądze zmarnuje, jak bardzo będzie cyniczny, nieudolny, słaby, to nadal będzie te trzydzieści procent, które uważa, że kiedyś też kradli, ale teraz przynajmniej się dzielą. Żaden tam Bóg, Honor, Ojczyzna, to są tylko puste dekoracje, wydmuszki wielkanocne. Prędzej czy później chodzi o pieniądze i żałosną zemstę za brak wyraźnej promocji zaściankowości, ksenofobii, braku empatii w poprzednich czasach.
Co piąty Polak musiał się zmierzyć ze śmiercią kogoś bliskiego lub znajomego w wyniku pandemii. Ta codzienna eschatologia wynika między innymi z zaniechań o wiele wcześniejszych niż aktualne władanie prezydenta z Facebooka i rządu z Twittera i konferencji prasowych. Jednocześnie ci nieustannie wstający z kolan budowniczy łuków tryumfalnych i apologeci płodów i Żołnierzy Wyklętych zamiast przez ostatnie lata naprawiać to, co działało źle, skupili całą swoją uwagę na walce z kobietami, gender i LGBT. Zajęci urojonymi wojnami, ze zdumieniem obserwują rozkład ochrony zdrowia i śmierci obywateli. Oskarżają wszystkich i wszystko, gdyż są to ludzie, którzy nie mają empatii. Przyzwoitość jest im obca, a kompetencje zbyteczne. Rządy pustych klakierów rozpadającego się na naszych oczach kościoła spychają Polskę w coraz większe ciemności.
Gwałtowny spadek oczekiwanej długości życia jest kolejną konsekwencją ponurej pandemii. A to przecież nie jedyny powód, dla którego będziemy szybciej i sprawniej umierać. Zmiany klimatu nie są bajką dla niegrzecznych dzieci. W obecnym świecie wszystko się łączy i tylko szaleńcy udają, że tego nie widzą. Żaden kościół, który stracił jakikolwiek autorytet moralny do pouczania kogokolwiek nie uzdrowi rzeczywistości, nadzieja jest tylko w nauce i odpowiedzialności. Baśnie i legendy hierarchów, którzy nawet nie potrafią poradzić sobie z pedofilią we własnych szeregach, nie mogą być podstawą do jakiegokolwiek opisu aktualnej sytuacji.
Odruchy solidarności i współczucia dla przedsiębiorców, właścicieli upadających firm i pracowników tracących pracę, mieszają się w Polsce z typową, a ostatnio podniesioną do rangi obowiązującej, niechęcią wobec innych, obcych. Gdy w jednym z miast polskich, przekazano karetkę wycofaną już z użytku Ukraińcom, zaczął się hejt na przedstawicieli ochrony zdrowia. Polskie miasto miało pięć nowych karetek, ale mieszkańcy żałowali tej trochę starszej swoim wschodnim sąsiadom.
Rejestry niechęci wobec wszystkich, którzy nie są nami, cokolwiek to znaczy, przybierają w Polsce znaczące rozmiary. W ten sposób próbuje się budować nowy polski patriotyzm, walczy z urojoną pedagogiką wstydu, tworzy jednolitą wizję człowieka, którego celem jest tylko zarabianie pieniędzy, modlitwa i podejrzliwość wobec wszelkich przejawów nowoczesności.
Pieniądze zarabiają również ludzie związani z rządem prawego braku kompetencji i pełnej hipokryzji sprawiedliwości. Polskie Stronnictwo Ludowe zaczęło wyliczać wszystkich obajtków polskiej rzeczywistości. Zarabiają miliony w spółkach skarbu państwa i chyba nawet się nie dzielą. Folwark politycznych koneksji i znajomości jest podstawą rządów bogoojczyźnianych herosów z przeceny. Jednocześnie wsparcie dla najbardziej pokrzywdzonych w ramach wszelkich przemian ustrojowych jest czysto pozorne. Nawet pomoc społeczna do tej pory nie otrzymała rzetelnego wsparcia finansowego, żeby autentycznie pochylać się nad najbardziej potrzebującymi.
W Polsce potrafią zaskoczyć debaty nad zegarkiem Roberta Lewandowskiego przy okazji orderów, które dostaje. Zegarki mają w Polsce długą tradycję dyskusji społecznych. W przypadku wybitnego polskiego piłkarza nie chodzi o oszustwa i nikt nie kwestionuje jego osiągnięć. Jednocześnie jest zasadnym pytanie, co dzieje się ze światem, w którym piłkarze noszą na nadgarstku mieszkanie, a pielęgniarki, nauczyciele, pracownicy pomocy społecznej, ratownicy medyczni są traktowani jako zło konieczne, które nie musi zarabiać godziwych pieniędzy. To jeszcze szerszy problem, który powinien zacząć debatę nad stanem faktycznym partycypacji ludzi w wytwarzanych dobrach, powinien wywołać refleksję nad absurdalnym rozwarstwieniem dochodów i udziału w dostępie do szeroko pojętej majętności.
W Polsce nie dyskutuje się nawet jakoś specjalnie o luce edukacyjnej, która wyjątkowo mocno rozwinęła się w ramach edukacji zdalnej. Część uczniów w ogóle zniknęła, często z powodów ekonomicznych. Są takie miejsca na mapie Polski, które wbrew powszechnej propagandzie sukcesu, oderwały uczniów od nauki, gdyż nie stać tam nikogo na korepetycje, porządny dostęp do internetu, który w Polsce potrafi nadal mieć zły zasięg. Edukacja zdalna wcale nie musiała być taka straszna w każdym przypadku, wbrew pozorom można było nadal się uczyć. Tylko zaistniały ogromne różnice w tych możliwościach, a tych różnic nie da się zasypać wątpliwymi programami ministerstwa edukacji i nauki.
Te zresztą jest od dawna zajęte niczym, a aktualnie Janem Pawłem II i książeczkami o płodach w 3D. Media po paru dniach zauważyły, że pojawiały się informatory maturalne dla uczniów w szkołach średnich po szkole podstawowej. Pierwszy rocznik tych uczniów był i jest jednym wielkim eksperymentem. Pozbawiona sensu reforma edukacji wrzuciła ich w sytuację wiecznej niepewności. Gdy teraz tkwią od roku w programach komunikacji online, dowiedzieli się, że ich matura będzie mocno trudniejsza niż ta poprzednia. Nawet gdyby się zgodzić z tym, że to powinien być trudny egzamin, to w obecnej sytuacji zakrawa to na rodzaj kolejnego sabotażu na dzieciakach. Gdy tak zwani dorośli nie wiedzą, co wydarzy się za tydzień, miesiąc, kwartał, młodzi właśnie się dowiedzieli, że będą mieli jeszcze trudnej.
Jedyne, co można w tym kraju, który ma gdzieś edukację, zrobić, to być z tymi młodymi i rzetelnie z nimi pracować. Jednocześnie sfrustrowani nauczyciele mogą nie do końca odnaleźć się w tej sytuacji. Traktowani jak zbędni kelnerzy edukacyjnych treści, mogą jeszcze bardziej zaciąć się w swojej złości. Edukacja być może zmieni się za dwa pokolenia, gdy nie będą mieli już na nią wpływu ci, którzy jak przez mgłę pamiętają swoją dawną edukację.
Zamknięte przedszkola i żłobki są otwarte dla walczących z pandemią. Jednocześnie są zamknięte na przykład dla kasjerek i kasjerów w sklepach. Nauczyciele przedszkoli będą musieli jednocześnie pracować z grupką dzieci na miejscu, a część przedszkolaków i ich rodziców mieć na kamerkach. Pracownicy przedszkoli nie dość, że pracowali przez całą pandemię, teraz jeszcze muszą nauczyć się bilokacji online, a sprzedawcy w sklepach będą kasować zdalnie. Wszystko dlatego, że przez rok nie zrobiono w zasadzie nic, żeby w jakikolwiek sensowny sposób zapanować nad pandemią. Za to stworzono Nowy Ład, którego nie zaprezentowano z powodu pandemii.
Z kolei przemoc w szkołach filmowych jest dramatyczną metaforą przemocy polskiej. Wykorzystywanie autorytetu wybitnych postaci, traktowanie młodych jak przedmiotów do wykorzystania i obróbki, molestowanie pod przykrywką idei, przemoc słowna i upokorzenia. To przecież nie jest tylko problem szkół filmowych. To problem społeczny od bardzo długiego czasu. Aktualne ujawnienia przynoszą trudną nadzieję na przyszłość. Jednocześnie część Polaków nie widzi tych problemów, gdyż żyje w urojonym świecie obojętności i wiszących ogrodów.
Zanim statek zablokował kanał Sueski, narysował na mapie morza coś w rodzaju wielkiego penisa. Jedno wydarzenie zablokowało dziesięć procent światowego handlu. Bardzo krucha jest pozorna stabilność obecnego świata. Mieszkańcy Tajwanu są zaniepokojeni brakiem papieru toaletowego. Władze uspokajają, że jednak będzie. W Polsce, gdy zaczęła się pandemia, też najpierw zniknął papier toaletowy.
Zdrowy rozsądek znika od kilku lat, pandemia tylko przyspieszyła te zjawiska. Gdy należy zastawiać się, jak świat i Polska mają wyglądać w przyszłości i czy w ogóle jest jakaś przyszłość, Polacy nie mogą dogadać się w sprawach najprostszych. Są być może narodem, jaki na siebie zasłużył. W wiecznych lękach, niepewności, która, jak to często bywa, przeradza się w agresję i szukanie wrogów tam, gdzie ich nie ma.
[CC] Paweł LęckiPolska była zamknięta na długo przedtem, zanim zamknęła ją pandemia. Bylejakość musiała rosnąć na podatnym gruncie obojętności. W czasie matury próbnej z końca świata wszystkie zaniechania dały o sobie znać z większą mocą.
Cokolwiek zrobi kuriozalny rząd Prawa i Sprawiedliwości, jakąkolwiek aferę wywołała, co rozwali, co zniszczy do końca, jakie pieniądze zmarnuje, jak bardzo będzie cyniczny, nieudolny, słaby, to nadal będzie te trzydzieści procent, które uważa, że kiedyś też kradli, ale teraz przynajmniej się dzielą. Żaden tam Bóg, Honor, Ojczyzna, to są tylko puste dekoracje, wydmuszki wielkanocne. Prędzej czy później chodzi o pieniądze i żałosną zemstę za brak wyraźnej promocji zaściankowości, ksenofobii, braku empatii w poprzednich czasach.
Co piąty Polak musiał się zmierzyć ze śmiercią kogoś bliskiego lub znajomego w wyniku pandemii. Ta codzienna eschatologia wynika między innymi z zaniechań o wiele wcześniejszych niż aktualne władanie prezydenta z Facebooka i rządu z Twittera i konferencji prasowych. Jednocześnie ci nieustannie wstający z kolan budowniczy łuków tryumfalnych i apologeci płodów i Żołnierzy Wyklętych zamiast przez ostatnie lata naprawiać to, co działało źle, skupili całą swoją uwagę na walce z kobietami, gender i LGBT. Zajęci urojonymi wojnami, ze zdumieniem obserwują rozkład ochrony zdrowia i śmierci obywateli. Oskarżają wszystkich i wszystko, gdyż są to ludzie, którzy nie mają empatii. Przyzwoitość jest im obca, a kompetencje zbyteczne. Rządy pustych klakierów rozpadającego się na naszych oczach kościoła spychają Polskę w coraz większe ciemności.
Gwałtowny spadek oczekiwanej długości życia jest kolejną konsekwencją ponurej pandemii. A to przecież nie jedyny powód, dla którego będziemy szybciej i sprawniej umierać. Zmiany klimatu nie są bajką dla niegrzecznych dzieci. W obecnym świecie wszystko się łączy i tylko szaleńcy udają, że tego nie widzą. Żaden kościół, który stracił jakikolwiek autorytet moralny do pouczania kogokolwiek nie uzdrowi rzeczywistości, nadzieja jest tylko w nauce i odpowiedzialności. Baśnie i legendy hierarchów, którzy nawet nie potrafią poradzić sobie z pedofilią we własnych szeregach, nie mogą być podstawą do jakiegokolwiek opisu aktualnej sytuacji.
Odruchy solidarności i współczucia dla przedsiębiorców, właścicieli upadających firm i pracowników tracących pracę, mieszają się w Polsce z typową, a ostatnio podniesioną do rangi obowiązującej, niechęcią wobec innych, obcych. Gdy w jednym z miast polskich, przekazano karetkę wycofaną już z użytku Ukraińcom, zaczął się hejt na przedstawicieli ochrony zdrowia. Polskie miasto miało pięć nowych karetek, ale mieszkańcy żałowali tej trochę starszej swoim wschodnim sąsiadom.
Rejestry niechęci wobec wszystkich, którzy nie są nami, cokolwiek to znaczy, przybierają w Polsce znaczące rozmiary. W ten sposób próbuje się budować nowy polski patriotyzm, walczy z urojoną pedagogiką wstydu, tworzy jednolitą wizję człowieka, którego celem jest tylko zarabianie pieniędzy, modlitwa i podejrzliwość wobec wszelkich przejawów nowoczesności.
Pieniądze zarabiają również ludzie związani z rządem prawego braku kompetencji i pełnej hipokryzji sprawiedliwości. Polskie Stronnictwo Ludowe zaczęło wyliczać wszystkich obajtków polskiej rzeczywistości. Zarabiają miliony w spółkach skarbu państwa i chyba nawet się nie dzielą. Folwark politycznych koneksji i znajomości jest podstawą rządów bogoojczyźnianych herosów z przeceny. Jednocześnie wsparcie dla najbardziej pokrzywdzonych w ramach wszelkich przemian ustrojowych jest czysto pozorne. Nawet pomoc społeczna do tej pory nie otrzymała rzetelnego wsparcia finansowego, żeby autentycznie pochylać się nad najbardziej potrzebującymi.
W Polsce potrafią zaskoczyć debaty nad zegarkiem Roberta Lewandowskiego przy okazji orderów, które dostaje. Zegarki mają w Polsce długą tradycję dyskusji społecznych. W przypadku wybitnego polskiego piłkarza nie chodzi o oszustwa i nikt nie kwestionuje jego osiągnięć. Jednocześnie jest zasadnym pytanie, co dzieje się ze światem, w którym piłkarze noszą na nadgarstku mieszkanie, a pielęgniarki, nauczyciele, pracownicy pomocy społecznej, ratownicy medyczni są traktowani jako zło konieczne, które nie musi zarabiać godziwych pieniędzy. To jeszcze szerszy problem, który powinien zacząć debatę nad stanem faktycznym partycypacji ludzi w wytwarzanych dobrach, powinien wywołać refleksję nad absurdalnym rozwarstwieniem dochodów i udziału w dostępie do szeroko pojętej majętności.
W Polsce nie dyskutuje się nawet jakoś specjalnie o luce edukacyjnej, która wyjątkowo mocno rozwinęła się w ramach edukacji zdalnej. Część uczniów w ogóle zniknęła, często z powodów ekonomicznych. Są takie miejsca na mapie Polski, które wbrew powszechnej propagandzie sukcesu, oderwały uczniów od nauki, gdyż nie stać tam nikogo na korepetycje, porządny dostęp do internetu, który w Polsce potrafi nadal mieć zły zasięg. Edukacja zdalna wcale nie musiała być taka straszna w każdym przypadku, wbrew pozorom można było nadal się uczyć. Tylko zaistniały ogromne różnice w tych możliwościach, a tych różnic nie da się zasypać wątpliwymi programami ministerstwa edukacji i nauki.
Te zresztą jest od dawna zajęte niczym, a aktualnie Janem Pawłem II i książeczkami o płodach w 3D. Media po paru dniach zauważyły, że pojawiały się informatory maturalne dla uczniów w szkołach średnich po szkole podstawowej. Pierwszy rocznik tych uczniów był i jest jednym wielkim eksperymentem. Pozbawiona sensu reforma edukacji wrzuciła ich w sytuację wiecznej niepewności. Gdy teraz tkwią od roku w programach komunikacji online, dowiedzieli się, że ich matura będzie mocno trudniejsza niż ta poprzednia. Nawet gdyby się zgodzić z tym, że to powinien być trudny egzamin, to w obecnej sytuacji zakrawa to na rodzaj kolejnego sabotażu na dzieciakach. Gdy tak zwani dorośli nie wiedzą, co wydarzy się za tydzień, miesiąc, kwartał, młodzi właśnie się dowiedzieli, że będą mieli jeszcze trudnej.
Jedyne, co można w tym kraju, który ma gdzieś edukację, zrobić, to być z tymi młodymi i rzetelnie z nimi pracować. Jednocześnie sfrustrowani nauczyciele mogą nie do końca odnaleźć się w tej sytuacji. Traktowani jak zbędni kelnerzy edukacyjnych treści, mogą jeszcze bardziej zaciąć się w swojej złości. Edukacja być może zmieni się za dwa pokolenia, gdy nie będą mieli już na nią wpływu ci, którzy jak przez mgłę pamiętają swoją dawną edukację.
Zamknięte przedszkola i żłobki są otwarte dla walczących z pandemią. Jednocześnie są zamknięte na przykład dla kasjerek i kasjerów w sklepach. Nauczyciele przedszkoli będą musieli jednocześnie pracować z grupką dzieci na miejscu, a część przedszkolaków i ich rodziców mieć na kamerkach. Pracownicy przedszkoli nie dość, że pracowali przez całą pandemię, teraz jeszcze muszą nauczyć się bilokacji online, a sprzedawcy w sklepach będą kasować zdalnie. Wszystko dlatego, że przez rok nie zrobiono w zasadzie nic, żeby w jakikolwiek sensowny sposób zapanować nad pandemią. Za to stworzono Nowy Ład, którego nie zaprezentowano z powodu pandemii.
Z kolei przemoc w szkołach filmowych jest dramatyczną metaforą przemocy polskiej. Wykorzystywanie autorytetu wybitnych postaci, traktowanie młodych jak przedmiotów do wykorzystania i obróbki, molestowanie pod przykrywką idei, przemoc słowna i upokorzenia. To przecież nie jest tylko problem szkół filmowych. To problem społeczny od bardzo długiego czasu. Aktualne ujawnienia przynoszą trudną nadzieję na przyszłość. Jednocześnie część Polaków nie widzi tych problemów, gdyż żyje w urojonym świecie obojętności i wiszących ogrodów.
Zanim statek zablokował kanał Sueski, narysował na mapie morza coś w rodzaju wielkiego penisa. Jedno wydarzenie zablokowało dziesięć procent światowego handlu. Bardzo krucha jest pozorna stabilność obecnego świata. Mieszkańcy Tajwanu są zaniepokojeni brakiem papieru toaletowego. Władze uspokajają, że jednak będzie. W Polsce, gdy zaczęła się pandemia, też najpierw zniknął papier toaletowy.
Zdrowy rozsądek znika od kilku lat, pandemia tylko przyspieszyła te zjawiska. Gdy należy zastawiać się, jak świat i Polska mają wyglądać w przyszłości i czy w ogóle jest jakaś przyszłość, Polacy nie mogą dogadać się w sprawach najprostszych. Są być może narodem, jaki na siebie zasłużył. W wiecznych lękach, niepewności, która, jak to często bywa, przeradza się w agresję i szukanie wrogów tam, gdzie ich nie ma.
[CC] Paweł Lęcki