I co dalej Jarosławie K.?

Trochę mnie śmieszą, ale bardziej przerażają, nasilające się na różnych forach dywagacje na temat, w którą stronę, po kolejnych zawirowaniach, Jarosław K., człowiek, który w swoich niewielkich, chomikowych łapkach, skupia całą władzę w naszym państwie. Śmieszą mnie zwłaszcza te wypowiedzi, z których wynika, że Jarosław K. jest wybitnym politykiem i niemal genialnym strategiem, który potrafi przewidzieć bieg politycznych zdarzeń i wykonać odpowiednie ruchy wyprzedzające, jak na tyrana przystało. Śmieszy mnie to, bo w tym żałosnym człowieczku dostrzegam słabości, których żaden tyran z prawdziwego zdarzenia nie wykazywał, bo gdyby wykazywał, to po prostu, nigdy nie zostałby tyranem. Nie wiem, jak innych oglądaczy naszej sceny politycznej, ale jeśli o mnie chodzi, to za dużo mnie w Jarosławie K. śmieszy, żebym mógł się go naprawdę przestraszyć, co jednak nie znaczy, że nie boję się następstw jego kolejnych - dla mnie głupich, histerycznych i panikarskich, a nie genialnych - kroków. W słynnych emocjonalnych reakcjach Jarosława K., wygłaszanych bez żadnego trybu, kiedy jego twarz pokazywała niekontrolowane emocje, był, wg mnie, wyłącznie strach i panika, a nie żadna groźba. Przypomniany parę dni temu kult własnej rodzicielki, jaki uprawia Jarosław K., to kolejny dowód słabości i marności tego człowieka. Takie ponad normatywne czczenie własnej matki, które uprawiane przez każdego z nas, byłoby czymś godnym szacunku, u Jarosława K. dowodzi, że to od własnej matki musiał on słyszeć ostatnie słowa aprobaty dla siebie, w które mógł bez zastrzeżeń uwierzyć i, które dodawały mu odrobinę pewności siebie. Od śmierci pani Jadwigi, Jarosław K. nie ma nikogo na świecie, komu mógłby zaufać, a ta sytuacja, jak o niej pomyśli, a każdy przecież takie chwile namysłu musi mieć, przyprawia go o przerażenie, bo Jarosław K. z natury jest tchórzem. Być tchórzem nie jest czymś nadzwyczajnym, ale bycie tchórzem w otoczeniu ludzi, którym nie można zaufać, musi dawać straszne życie.

Jarosław K. ma straszne życie.

Stara się sam sobie wytłumaczyć, że przecież ma w tym swoim strasznym życiu lepsze momenty, kiedy pokazuje otoczeniu "kto tu rządzi". Rządził swoim bliźniakiem - dzięki braterstwu mógł się piąć w górę, tam, gdzie nigdy by nie dotarł samotnie - i posyłał go do niebezpiecznych zadań, bo sam się bał. Bał się nie tylko 13. Grudnia, po którym to brat - i to nie był przypadek - a nie on był internowany. Przykładów tchórzostwa Jarosława K. jest całe mnóstwo, a ostatnim jest wyznaczenie sobie roli utajnionego nadpolicmajstra, czyli wicepremiera d/s bezpieczeństwa. Dzięki temu nigdy dotąd nie występującemu stanowisku, może wydawać rozkazy mające na celu szerzenie terroru i zastraszanie społeczeństwa, którego protesty coraz bardziej go przerażają, ale jako klasyczny psychopata i tchórz nie będzie próbował wyjść do ludzi i spróbować się z nimi dogadać, bo woli pozostać w ukryciu i wysłać do nich siepaczy z pałkami i gazem, gotowych łamać dziewczęce ręce. Czy ktoś słyszał, że to z polecenia Jarosława K. policja bije kobiety i straszy dzieci? A tak przecież jest.

Jarosław K. jest tchórzem, dlatego śmieszą mnie dywagacje które mają za pomocą logicznego myślenia przewidzieć, jakie kolejne kroki podejmie, tymczasem on sam jest w coraz większej panice i jest ostatnim z ludzi, którzy wiedzą co zrobi. I to już mnie nie śmieszy, lecz budzi niepokój, bo spanikowany tchórz może podjąć kroki nieprzewidywalne. Podobnie jak miesiąc temu postąpił inny psychopatyczny tchórz, Donald Trump.

Niebezpieczni są wszyscy ludzie Jarosława K.. Wielu z nich, choć nie wszystkim, wystarcza inteligencji, żeby wiedzieć, że mają przed sobą niepewną przyszłość w przypadku klęski ich obozu. Wiedzą, że "policzone będą ich słowa i czyny", jak pisał Poeta. I tu paradoksalnie można chyba oczekiwać szansy na przyśpieszony upadek Jarosława K., który już przestał wydzielać feromon władzy i kariery, a zaczął trącić strachem. Trudno zapomnieć, jak skończyła się faszystowska tragedia Niemiec i świata, kiedy słychać było powszechne Hitler kaput.

Jest w naszym polskim, najżywotniejszym interesie, żeby media, których wolność musimy obronić, miały swobodę w przekazywaniu z rozpraw przed wolnymi sądami, przeciwko Jarosławowi K. i jego ludziom. Kto się wtedy będzie przyznawał do wielbienia podsądnego Jarosława K.?

[CC] Michał Osiecimski

I co dalej Jarosławie K.?

Trochę mnie śmieszą, ale bardziej przerażają, nasilające się na różnych forach dywagacje na temat, w którą stronę, po kolejnych zawirowaniach, Jarosław K., człowiek, który w swoich niewielkich, chomikowych łapkach, skupia całą władzę w naszym państwie. Śmieszą mnie zwłaszcza te wypowiedzi, z których wynika, że Jarosław K. jest wybitnym politykiem i niemal genialnym strategiem, który potrafi przewidzieć bieg politycznych zdarzeń i wykonać odpowiednie ruchy wyprzedzające, jak na tyrana przystało. Śmieszy mnie to, bo w tym żałosnym człowieczku dostrzegam słabości, których żaden tyran z prawdziwego zdarzenia nie wykazywał, bo gdyby wykazywał, to po prostu, nigdy nie zostałby tyranem. Nie wiem, jak innych oglądaczy naszej sceny politycznej, ale jeśli o mnie chodzi, to za dużo mnie w Jarosławie K. śmieszy, żebym mógł się go naprawdę przestraszyć, co jednak nie znaczy, że nie boję się następstw jego kolejnych - dla mnie głupich, histerycznych i panikarskich, a nie genialnych - kroków. W słynnych emocjonalnych reakcjach Jarosława K., wygłaszanych bez żadnego trybu, kiedy jego twarz pokazywała niekontrolowane emocje, był, wg mnie, wyłącznie strach i panika, a nie żadna groźba. Przypomniany parę dni temu kult własnej rodzicielki, jaki uprawia Jarosław K., to kolejny dowód słabości i marności tego człowieka. Takie ponad normatywne czczenie własnej matki, które uprawiane przez każdego z nas, byłoby czymś godnym szacunku, u Jarosława K. dowodzi, że to od własnej matki musiał on słyszeć ostatnie słowa aprobaty dla siebie, w które mógł bez zastrzeżeń uwierzyć i, które dodawały mu odrobinę pewności siebie. Od śmierci pani Jadwigi, Jarosław K. nie ma nikogo na świecie, komu mógłby zaufać, a ta sytuacja, jak o niej pomyśli, a każdy przecież takie chwile namysłu musi mieć, przyprawia go o przerażenie, bo Jarosław K. z natury jest tchórzem. Być tchórzem nie jest czymś nadzwyczajnym, ale bycie tchórzem w otoczeniu ludzi, którym nie można zaufać, musi dawać straszne życie.

Jarosław K. ma straszne życie.

Stara się sam sobie wytłumaczyć, że przecież ma w tym swoim strasznym życiu lepsze momenty, kiedy pokazuje otoczeniu "kto tu rządzi". Rządził swoim bliźniakiem - dzięki braterstwu mógł się piąć w górę, tam, gdzie nigdy by nie dotarł samotnie - i posyłał go do niebezpiecznych zadań, bo sam się bał. Bał się nie tylko 13. Grudnia, po którym to brat - i to nie był przypadek - a nie on był internowany. Przykładów tchórzostwa Jarosława K. jest całe mnóstwo, a ostatnim jest wyznaczenie sobie roli utajnionego nadpolicmajstra, czyli wicepremiera d/s bezpieczeństwa. Dzięki temu nigdy dotąd nie występującemu stanowisku, może wydawać rozkazy mające na celu szerzenie terroru i zastraszanie społeczeństwa, którego protesty coraz bardziej go przerażają, ale jako klasyczny psychopata i tchórz nie będzie próbował wyjść do ludzi i spróbować się z nimi dogadać, bo woli pozostać w ukryciu i wysłać do nich siepaczy z pałkami i gazem, gotowych łamać dziewczęce ręce. Czy ktoś słyszał, że to z polecenia Jarosława K. policja bije kobiety i straszy dzieci? A tak przecież jest.

Jarosław K. jest tchórzem, dlatego śmieszą mnie dywagacje które mają za pomocą logicznego myślenia przewidzieć, jakie kolejne kroki podejmie, tymczasem on sam jest w coraz większej panice i jest ostatnim z ludzi, którzy wiedzą co zrobi. I to już mnie nie śmieszy, lecz budzi niepokój, bo spanikowany tchórz może podjąć kroki nieprzewidywalne. Podobnie jak miesiąc temu postąpił inny psychopatyczny tchórz, Donald Trump.

Niebezpieczni są wszyscy ludzie Jarosława K.. Wielu z nich, choć nie wszystkim, wystarcza inteligencji, żeby wiedzieć, że mają przed sobą niepewną przyszłość w przypadku klęski ich obozu. Wiedzą, że "policzone będą ich słowa i czyny", jak pisał Poeta. I tu paradoksalnie można chyba oczekiwać szansy na przyśpieszony upadek Jarosława K., który już przestał wydzielać feromon władzy i kariery, a zaczął trącić strachem. Trudno zapomnieć, jak skończyła się faszystowska tragedia Niemiec i świata, kiedy słychać było powszechne Hitler kaput.

Jest w naszym polskim, najżywotniejszym interesie, żeby media, których wolność musimy obronić, miały swobodę w przekazywaniu z rozpraw przed wolnymi sądami, przeciwko Jarosławowi K. i jego ludziom. Kto się wtedy będzie przyznawał do wielbienia podsądnego Jarosława K.?

[CC] Michał Osiecimski
(367)

Pobierz PDF Wydrukuj