Przykro, przykro i jeszcze raz przykro!

Polska staje się krajem, w którym przykro jest żyć. Tym trudniejsze jest to do zniesienia, jeśli przeżyło się kilka lat w kraju budzącym coraz większe nadzieje, że tu "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie".

Tę przykrość odczuwa się tym intensywniej, gdy rząd twojego kraju, który robi wszystko, żebyś nie miał do niego zaufania, uświadamia ci twoje miejsce w szeregu. Gdy jesteś zaszeregowany do swojej grupy wiekowej, w której będziesz potulnie czekał aż nadejdzie wyznaczona chwila, kiedy zostaniesz ustawiony w kolejce do szczepienia, po którym, być może będziesz mógł wreszcie zobaczyć się z wnukami.

To wbrew pozorom nie jest przykrość związana wyłącznie z pandemią, która sama w sobie jest rzeczywiście przykra. Ale tę pandemiczną przykrość zwielokrotnia konieczność biernego przyglądania się temu, "co się dzieje?".

Bo źle się dzieje w państwie polskim! A często, coraz częściej, gorzej niż źle, bo: - ohydnie, paskudnie, obrzydliwie.

Ohydnie jest czytać w swojej gazecie, jakie to przemówienie wygłosił w starachowickim kościółku marny człeczyna i psychopata, któremu fatalny polski los dał możliwość sprawowania władzy tak, jak to sobie Jarek wyobrażał. A wyobrażał sobie tak, jak mu to podsuwała jego mamusia, skądinąd może i dobra kobieta, ale nie aż tak, żeby jej imię nadawać budynkom i ulicom w jej rodzinnym mieście. Nie aż tak wielka była pani Jadwiga ze Starachowic, żeby ją czcić, jak świętą Jadwigę Matkę Prezydenta i Premiera - jak głosi tablica na kościółku, w którym została ochrzczona i, z którego jej synuś przemawiać zwykł do uciskanego przez siebie ludu.

Paskudne jest to, że wciąż spora grupa Polek i Polaków jest skłonna uprawiać kult prezesa partii; i według prawideł rządzących kultem jednostki, czcić członków jego rodziny i to tylko tych, których do czczenia wskaże im ich bóstwo. A przecież to jest nawet wbrew tak ponoć ważnemu dla tej części Polek I Polaków Dekalogowi, który nakazuje: Czcij ojca SWEGO i matkę SWOJĄ, żeby o czczeniu bogów cudzych nie wspominać. Nie! Zaprawdę paskudne to i niesprawiedliwe: - uświadomić sobie postać obiektu kultu części Polek i Polaków i nie móc wyrzec się związku ze wschodnioeuropejskim ludem, ten kult uprawiającym.

Obrzydliwe jest słuchanie, jak z zamkniętego przed ludem kościółka, bóstwo tego ludu obrzuca inwektywami pozostałe Polki i pozostałych Polaków, którym akurat nie podoba się uprawianie jakiegokolwiek kultu, bo wciąż jeszcze widzą swoją i swoich dzieci przyszłość w wolnym od wszelkich kultów, demokratycznym kraju.

Jeszcze jakiś czas temu te zapędy kieszonkowego tyrana budziły więcej śmiechu niż przykrości. Ale jak długo można się śmiać z ohydnej, paskudnej i obrzydliwej naleciałości, która toczy kraj, jak gangrena?

Kaczyński i wszystko, co się z nim wiąże, jest jak patogen - im dłużej pasożytuje, tym trudniej się go pozbyć i tym gorsze będą jego następstwa.

Owszem, można jakoś żyć z poczuciem przykrości. Tylko, że jak to poczucie przedłuża się w nieskończoność, to zaraz może powstać pytanie - po co?

[CC] Michal Osiecimski

Przykro, przykro i jeszcze raz przykro!

Polska staje się krajem, w którym przykro jest żyć. Tym trudniejsze jest to do zniesienia, jeśli przeżyło się kilka lat w kraju budzącym coraz większe nadzieje, że tu "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie".

Tę przykrość odczuwa się tym intensywniej, gdy rząd twojego kraju, który robi wszystko, żebyś nie miał do niego zaufania, uświadamia ci twoje miejsce w szeregu. Gdy jesteś zaszeregowany do swojej grupy wiekowej, w której będziesz potulnie czekał aż nadejdzie wyznaczona chwila, kiedy zostaniesz ustawiony w kolejce do szczepienia, po którym, być może będziesz mógł wreszcie zobaczyć się z wnukami.

To wbrew pozorom nie jest przykrość związana wyłącznie z pandemią, która sama w sobie jest rzeczywiście przykra. Ale tę pandemiczną przykrość zwielokrotnia konieczność biernego przyglądania się temu, "co się dzieje?".

Bo źle się dzieje w państwie polskim! A często, coraz częściej, gorzej niż źle, bo: - ohydnie, paskudnie, obrzydliwie.

Ohydnie jest czytać w swojej gazecie, jakie to przemówienie wygłosił w starachowickim kościółku marny człeczyna i psychopata, któremu fatalny polski los dał możliwość sprawowania władzy tak, jak to sobie Jarek wyobrażał. A wyobrażał sobie tak, jak mu to podsuwała jego mamusia, skądinąd może i dobra kobieta, ale nie aż tak, żeby jej imię nadawać budynkom i ulicom w jej rodzinnym mieście. Nie aż tak wielka była pani Jadwiga ze Starachowic, żeby ją czcić, jak świętą Jadwigę Matkę Prezydenta i Premiera - jak głosi tablica na kościółku, w którym została ochrzczona i, z którego jej synuś przemawiać zwykł do uciskanego przez siebie ludu.

Paskudne jest to, że wciąż spora grupa Polek i Polaków jest skłonna uprawiać kult prezesa partii; i według prawideł rządzących kultem jednostki, czcić członków jego rodziny i to tylko tych, których do czczenia wskaże im ich bóstwo. A przecież to jest nawet wbrew tak ponoć ważnemu dla tej części Polek I Polaków Dekalogowi, który nakazuje: Czcij ojca SWEGO i matkę SWOJĄ, żeby o czczeniu bogów cudzych nie wspominać. Nie! Zaprawdę paskudne to i niesprawiedliwe: - uświadomić sobie postać obiektu kultu części Polek i Polaków i nie móc wyrzec się związku ze wschodnioeuropejskim ludem, ten kult uprawiającym.

Obrzydliwe jest słuchanie, jak z zamkniętego przed ludem kościółka, bóstwo tego ludu obrzuca inwektywami pozostałe Polki i pozostałych Polaków, którym akurat nie podoba się uprawianie jakiegokolwiek kultu, bo wciąż jeszcze widzą swoją i swoich dzieci przyszłość w wolnym od wszelkich kultów, demokratycznym kraju.

Jeszcze jakiś czas temu te zapędy kieszonkowego tyrana budziły więcej śmiechu niż przykrości. Ale jak długo można się śmiać z ohydnej, paskudnej i obrzydliwej naleciałości, która toczy kraj, jak gangrena?

Kaczyński i wszystko, co się z nim wiąże, jest jak patogen - im dłużej pasożytuje, tym trudniej się go pozbyć i tym gorsze będą jego następstwa.

Owszem, można jakoś żyć z poczuciem przykrości. Tylko, że jak to poczucie przedłuża się w nieskończoność, to zaraz może powstać pytanie - po co?

[CC] Michal Osiecimski
(259)

Pobierz PDF Wydrukuj