Przypowieść o pewnej małej, skaczącej żabce

Gdy byłem mały, a kiedyś byłem mały, dość popularna była taka dziecięca zabawka… Mała, zielona, metalowa żabka, ze sprężynką w środku, nakręcana za pomocą kluczyka. Po nakręceniu skakała po podłodze lub stole, wydając klekoczące dźwięki, ku uciesze gawiedzi. Dziś premier Cep do złudzenia przypomina mi taką właśnie małą, zieloną żabkę. I właściwie nie zawracałbym Wam głowy tym porównaniem, bo Cep zachowuje się jak nakręcana żabka od co najmniej 4 lat, gdyby nie to, że ostatnio nastąpiła dość znacząca zmiana. Zmieniła się osoba mająca w swoich rękach kluczyk do nakręcania premiera… Nie jest już nią żoliborski pojeb. Tylko Zbigniew Ziobro.

Właściwie cały 2020 rok upłynął Cepowi na desperackiej obronie przed atakami swojego śmiertelnego wroga. Zaryzykuję twierdzenie, że w ogóle rządzenie przez niego Polską stało się bardzo monotonne. Ogranicza się w zasadzie do amortyzowania skutków ataków Ziobry, ewentualnie podejmowania działań, które wyprzedzą takie ataki w przyszłości i tym samym zminimalizują szkody. Nie chcę już teraz powracać wspomnieniami do pierwszych miesięcy roku, bo post ten dotyczy w zasadzie dnia dzisiejszego oraz najbliższej przyszłości. Od wyborów ten ciągły atak Ziobry i równie ciągła, zupełnie bierna defensywa Cepa, są już właściwie permanentne. A ostatnie 2 tygodnie to już atak frontalny. Który tym razem musi się już chyba zakończyć jakimś definitywnym rozstrzygnięciem. Za 2 tygodnie powinniśmy być dużo mądrzejsi odnośnie kursu, jakim PIS będzie się poruszać w przyszłości. Odpowiedzi na wiele pytań udzieli nam zapewne planowany na 10-11 grudnia szczyt w Brukseli. Będą to niemal na pewno odpowiedzi dla nas wszystkich fatalne. Na szczęście będą fatalne także dla Kaczyńskiego, PIS i ich rządów w naszym kraju.

Kaczyński świetnie zna ambicje, plany i mentalność Ziobry. I właśnie dlatego nie wybrał Ziobry na swojego następcę. Wie doskonale, do czego Ziobro jest zdolny. Do czego jest w stanie się posunąć, aby zdobyć, a następnie utrzymać władzę. Kaczyński wie to po sobie… Ziobro jest dziś taki, jaki Kaczyński był 15 lat temu. Tylko, że Ziobro jest jeszcze gorszym i bardziej bezwzględnym człowiekiem, niż był dawny Kaczyński. Choć wydawało się, że nieprędko ktoś w tej dziedzinie Kaczyńskiego przebije. Z tym podobieństwem ich cech dominujących związana jest zapewne także ich wzajemna nienawiść. Jeśli czegoś w ogóle jestem odnośnie Kaczyńskiego pewny, to właśnie tego, że obaj się nienawidzą. Tacy ludzie jak oni, gdy już zaczną nienawidzić, to nienawidzą do końca życia. I aby zaspokoić tę swoją nienawiść lub zemścić się, gotowi są poświęcić bardzo dużo. Ich nienawiść jest wielostopniowa i każdy kolejny rok ją pogłębia. Ziobrę do szału doprowadza to, że Kaczyński nadal jako tako funkcjonuje i stoi mu na drodze do przejęcia władzy absolutnej w Polsce. Z kolei Kaczyńskiego do wściekłości doprowadza świadomość, że wkrótce jego ulubione dziecko czyli PIS, cała jego polityczno-ideologiczna spuścizna, ale także cały kraj, mogą znaleźć się w łapach człowieka, którego nienawidzi, któremu nie ufa i którego w dodatku się boi. Niby Kaczyński zemścił się już na nim kilkakrotnie za zdradę sprzed lat, upokorzył go i zmusił do uległości… Tyle, że w ciągu ostatnich 5-7 lat Ziobro otworzył nowy rachunek wzajemnej nieufności i nienawiści. No i urósł do rozmiarów wcześniej niespotykanych, głównie dzięki błędom właśnie Kaczyńskiego. Kaczyński nigdy się go nie bał. A teraz się boi…

Do niedawna wydawało się, że sprawa dziedziczenia przywództwa na prawicy przez Cepa jest definitywnie rozstrzygnięta. Wszystko było ustalone, wyreżyserowane i niemal przyklepane. A jednak karta się odwróciła. Znów wskutek koszmarnych błędów Kaczyńskiego i oporu najważniejszych polityków z jego otoczenia. Dziś wydaje się, że z kolei triumf Ziobry jest niczym nie zagrożony i że Kaczyński pogodził się już z tym faktem. Bardziej dziś ufa Ziobrze, niż swojemu protegowanemu. No i podejmuje działania ewidentnie godzące w polityczne plany i ambicje Cepa, zmuszające go do fatalnych wizerunkowo ustępstw i ciągłej, czasami wręcz rozpaczliwej obrony. Cep jest w rzeczywistości liberałem, politykiem centrowym i proeuropejskim, światowcem. Wątpię, by wierzył w jakiegoś Boga i pałał miłością do kościoła katolickiego, a Rydzykiem najzwyczajniej gardzi. Cała historyczna polityka PIS, kult braci Kaczyńskich i partyjna ideologia śmieszą go i uważa je za prymitywne oraz żenujące. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby to zależało wyłącznie od Cepa, to przepisy aborcyjne zostałyby znacząco złagodzone, a nie zaostrzone. Zaś kościół nie dostałby z budżetu ani złotówki. Cep światopoglądowo, ekonomicznie i kulturowo zupełnie nie pasuje do PIS-u. I głównie dlatego teraz przegrywa…

Cep na pewno uważa się za o niebo lepszego, mądrzejszego i zdolniejszego od 99% polityków PIS-u. Jako jedyny z "wierchuszki” Nowogrodzkiej porzucił dla polityki świetnie płatną posadę. W bankowości, w której odnosił niemałe sukcesy. On jako jedyny na przejściu do polityki finansowo dużo stracił… Trudno go nawet porównywać z niedorozwojami pokroju Suskiego, Ziobry, Szydłowej, Kempy lub Błaszczaka. Oni zawsze byli wyłącznie partyjnymi aktywistami, działaczami, radnymi, posłami. To są 3 poziomy różnicy. Te tłuki, gdyby nie zostały politykami, byłyby nikim. A Cep nie…

Jednak to, że Cep jest od wszystkich PIS-owców inteligentniejszy i zdolniejszy oraz to, że w rzeczywistości gardzi całą tą bolszewicką hołotą, nie oznacza wcale, że jest od nich lepszy. Właśnie fakt, że dla politycznej kariery i władzy potrafi od tylu lat kundlić się, włazić w dupę biskupom, podlizywać jakimś partyjnym kacykom, głosić światopogląd zupełnie sprzeczny z jego prawdziwym światopoglądem i kłamać Polakom w żywe oczy, dyskwalifikuje go całkowicie. No i jego konto wybitnie obciążają popełnione przestępstwa.

I teraz, a właściwie od kilku miesięcy, ta nasza „zielona, nakręcana żabka” musi skakać tak, jak chce Zbigniew Ziobro, który pod względem intelektualnym i pozycji w establishmencie mógłby Cepowi służyć co najwyżej jako wycieraczka. Mogę się tylko domyślać, jak wszystko się w Cepie gotuje, gdy jego własny, podwładny minister wciąż podrzuca mu odbezpieczone granaty, a w dodatku pozostaje zupełnie bezkarny. Cep musi te granaty na okrągło rozbrajać, ale jest to rozbrajanie bardzo dla niego bolesne i kosztowne. I pod względem ambicjonalnym oraz prestiżowym, i politycznym. Traci błyskawicznie na tych wszystkich konfliktach, a jego rywal zyskuje. Ostatnio Cep stracił chyba coś bezcennego jeśli chodzi o przyszłe przywództwo na prawicy. Zaufanie Kaczyńskiego…

Właściwie wszystko, co od pewnego czasu robi Cep, jest więc tylko reakcją na dywersyjne działania Ziobry. Obaj grają w grę wymyśloną przez Ziobrę. Dla Cepa jest to sytuacja podwójnie niekorzystna. Bo nie dość, że zasady gry ustala jego wróg, to jeszcze Cep, wciąż się broniąc, musi podejmować decyzje, których w normalnych warunkach nigdy by nie podjął! To Ziobro od ponad 3 lat toczy z Unią i TSUE wojnę o kształt naszego sądownictwa. Cep nie tylko został w tę wojnę wplątany wbrew swojej woli, ale jeszcze stał się stroną w tej wojnie. To on jest opieprzany i wytykany palcami w Brukseli, a nie Ziobro. W ogólnym bilansie PIS poniesie w tej batalii klęskę. Porażkę najdotkliwiej odczuje Ziobro, bo to głównie on chce zbolszewizować wymiar sprawiedliwości i spacyfikować środowisko sędziowskie. Ale winą za porażkę zostanie obarczony Cep i jego polityczne otoczenie.

Kaczyński w sposób zupełnie idiotyczny rozpętał wojnę aborcyjną, wyprowadził na ulice miliony kobiet. Cep sam z siebie nigdy by tego nie zrobił, bo jego niemal na pewno w ogóle nie obchodzi prawo aborcyjne! Ziobro i Kamiński teraz ten konflikt cynicznie podsycają, bo politycznie i wizerunkowo płaci za to wszystko Cep. Gdyż to on jest premierem. I jeszcze w dodatku został niejako zmuszony do popełnienia przestępstwa, bowiem nieopublikowanie orzeczenia TK jest przestępstwem niedopełnienia obowiązków… Kaczyński, choć formalnie ponosi odpowiedzialność za bezpieczeństwo oraz bezprawne działania Policji i powinien zostać zdymisjonowany, wymiksował się z tej odpowiedzialności. A Ziobro ciuła punkty.

Z pomysłem wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej wyskoczył Ziobro. Gdyby nie było konwencji, to by wymyślił coś innego. Choćby znów problem adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Ale to Cep musiał się później wić jak piskorz, tłumaczyć i w efekcie odesłać sprawę do TK, na który nie ma kompletnie żadnego wpływu. Bo w TK swoich ludzi mają tylko Kaczyński i Ziobro. Czy ktoś myśli, że Cepa interesuje ochrona zwierząt, ubój rytualny i los milionów futrzaków?! Gówno prawda! Jego interesują tylko miliardy zł wpływające do budżetu z firm hodowlanych. Tu Cepowi nogę, nieumyślnie oczywiście, podstawił sam Kaczyński. Ale gdy Cep się potknął, to tego prawdziwego kopa dostał już od Ziobry. Który nie tylko odmówił poparcia ustawy, ale jeszcze zagroził rozpadem koalicji. Czyli upadkiem rządu Cepa. A później liderzy partii koalicyjnych negocjowali kompromis, ale szefa rządu na negocjacje nie zaproszono. Musiał przystać na ustalenia, w których nie brał w ogóle udziału i na które nie miał żadnego wpływu. A jeszcze swoje dołożyli rolnicy, wyjeżdżając traktorami na ulice miast. Komu ten konflikt przyniósł zyski? Tylko Ziobrze. Komu zaszkodził? Głównemu winowajcy czyli Kaczyńskiemu. Ale także Cepowi…

No i w końcu dowlokłem się do sedna tematu. Trochę późno. Więc przynajmniej parę słów o ewentualnym polskim wecie w Brukseli. Głowę daję sobie uciąć, że Cep jest ostatnim człowiekiem na Nowogrodzkiej, który jest zainteresowany wetowaniem unijnego budżetu. Bo on najlepiej wie, co to oznacza. Katastrofę i to trwającą całe dziesięciolecia. Najchętniej już dziś podpisałby nowy budżet i zgodził się na przestrzeganie praworządności. Nie tylko cholernie potrzebuje tych miliardów EURO, żeby utrzymać się na stołku premiera. Ale w dodatku zapisy o przestrzeganiu praworządności mało go w rzeczywistości obchodzą! To znów nie jest jego wojna. Unia ma pretensje o to, co dzieje się wokół naszego trójpodziału władzy. Czyli sądów, w tym także TK i SN. A nie o działania, za które odpowiada Cep. Ale Ziobro nakręcił już „zieloną żabkę” i musi ona teraz zacząć skakać. Cep zmuszony jest grzmieć o dyktacie Unii, obronie naszej suwerenności i szantażować wetem, choć bardzo nie chce wetować. Weto będzie oznaczać koniec jego rządów, tyle że może nieco odwleczony w czasie. Brak weta też będzie oznaczać jego koniec. Ale dużo szybszy. W dodatku te groźby i szantaż służą interesom jego śmiertelnego wroga. Co by się nie stało, Cep i tak nie będzie mieć w przyszłości żadnego wpływu na nasz wymiar sprawiedliwości! Możliwe, że jest nawet zainteresowany tym, by Unia nieco ukróciła wszechwładzę Ziobry i jego bolszewickie metody niszczenia sędziów. Ale to, czego on chce, jest w tym wszystkim najmniej istotne. Nikt nie pyta „zielonej żabki”, czy ma ona ochotę skakać…

[CC] Jacek Nikodem

Przypowieść o pewnej małej, skaczącej żabce

Gdy byłem mały, a kiedyś byłem mały, dość popularna była taka dziecięca zabawka… Mała, zielona, metalowa żabka, ze sprężynką w środku, nakręcana za pomocą kluczyka. Po nakręceniu skakała po podłodze lub stole, wydając klekoczące dźwięki, ku uciesze gawiedzi. Dziś premier Cep do złudzenia przypomina mi taką właśnie małą, zieloną żabkę. I właściwie nie zawracałbym Wam głowy tym porównaniem, bo Cep zachowuje się jak nakręcana żabka od co najmniej 4 lat, gdyby nie to, że ostatnio nastąpiła dość znacząca zmiana. Zmieniła się osoba mająca w swoich rękach kluczyk do nakręcania premiera… Nie jest już nią żoliborski pojeb. Tylko Zbigniew Ziobro.

Właściwie cały 2020 rok upłynął Cepowi na desperackiej obronie przed atakami swojego śmiertelnego wroga. Zaryzykuję twierdzenie, że w ogóle rządzenie przez niego Polską stało się bardzo monotonne. Ogranicza się w zasadzie do amortyzowania skutków ataków Ziobry, ewentualnie podejmowania działań, które wyprzedzą takie ataki w przyszłości i tym samym zminimalizują szkody. Nie chcę już teraz powracać wspomnieniami do pierwszych miesięcy roku, bo post ten dotyczy w zasadzie dnia dzisiejszego oraz najbliższej przyszłości. Od wyborów ten ciągły atak Ziobry i równie ciągła, zupełnie bierna defensywa Cepa, są już właściwie permanentne. A ostatnie 2 tygodnie to już atak frontalny. Który tym razem musi się już chyba zakończyć jakimś definitywnym rozstrzygnięciem. Za 2 tygodnie powinniśmy być dużo mądrzejsi odnośnie kursu, jakim PIS będzie się poruszać w przyszłości. Odpowiedzi na wiele pytań udzieli nam zapewne planowany na 10-11 grudnia szczyt w Brukseli. Będą to niemal na pewno odpowiedzi dla nas wszystkich fatalne. Na szczęście będą fatalne także dla Kaczyńskiego, PIS i ich rządów w naszym kraju.

Kaczyński świetnie zna ambicje, plany i mentalność Ziobry. I właśnie dlatego nie wybrał Ziobry na swojego następcę. Wie doskonale, do czego Ziobro jest zdolny. Do czego jest w stanie się posunąć, aby zdobyć, a następnie utrzymać władzę. Kaczyński wie to po sobie… Ziobro jest dziś taki, jaki Kaczyński był 15 lat temu. Tylko, że Ziobro jest jeszcze gorszym i bardziej bezwzględnym człowiekiem, niż był dawny Kaczyński. Choć wydawało się, że nieprędko ktoś w tej dziedzinie Kaczyńskiego przebije. Z tym podobieństwem ich cech dominujących związana jest zapewne także ich wzajemna nienawiść. Jeśli czegoś w ogóle jestem odnośnie Kaczyńskiego pewny, to właśnie tego, że obaj się nienawidzą. Tacy ludzie jak oni, gdy już zaczną nienawidzić, to nienawidzą do końca życia. I aby zaspokoić tę swoją nienawiść lub zemścić się, gotowi są poświęcić bardzo dużo. Ich nienawiść jest wielostopniowa i każdy kolejny rok ją pogłębia. Ziobrę do szału doprowadza to, że Kaczyński nadal jako tako funkcjonuje i stoi mu na drodze do przejęcia władzy absolutnej w Polsce. Z kolei Kaczyńskiego do wściekłości doprowadza świadomość, że wkrótce jego ulubione dziecko czyli PIS, cała jego polityczno-ideologiczna spuścizna, ale także cały kraj, mogą znaleźć się w łapach człowieka, którego nienawidzi, któremu nie ufa i którego w dodatku się boi. Niby Kaczyński zemścił się już na nim kilkakrotnie za zdradę sprzed lat, upokorzył go i zmusił do uległości… Tyle, że w ciągu ostatnich 5-7 lat Ziobro otworzył nowy rachunek wzajemnej nieufności i nienawiści. No i urósł do rozmiarów wcześniej niespotykanych, głównie dzięki błędom właśnie Kaczyńskiego. Kaczyński nigdy się go nie bał. A teraz się boi…

Do niedawna wydawało się, że sprawa dziedziczenia przywództwa na prawicy przez Cepa jest definitywnie rozstrzygnięta. Wszystko było ustalone, wyreżyserowane i niemal przyklepane. A jednak karta się odwróciła. Znów wskutek koszmarnych błędów Kaczyńskiego i oporu najważniejszych polityków z jego otoczenia. Dziś wydaje się, że z kolei triumf Ziobry jest niczym nie zagrożony i że Kaczyński pogodził się już z tym faktem. Bardziej dziś ufa Ziobrze, niż swojemu protegowanemu. No i podejmuje działania ewidentnie godzące w polityczne plany i ambicje Cepa, zmuszające go do fatalnych wizerunkowo ustępstw i ciągłej, czasami wręcz rozpaczliwej obrony. Cep jest w rzeczywistości liberałem, politykiem centrowym i proeuropejskim, światowcem. Wątpię, by wierzył w jakiegoś Boga i pałał miłością do kościoła katolickiego, a Rydzykiem najzwyczajniej gardzi. Cała historyczna polityka PIS, kult braci Kaczyńskich i partyjna ideologia śmieszą go i uważa je za prymitywne oraz żenujące. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby to zależało wyłącznie od Cepa, to przepisy aborcyjne zostałyby znacząco złagodzone, a nie zaostrzone. Zaś kościół nie dostałby z budżetu ani złotówki. Cep światopoglądowo, ekonomicznie i kulturowo zupełnie nie pasuje do PIS-u. I głównie dlatego teraz przegrywa…

Cep na pewno uważa się za o niebo lepszego, mądrzejszego i zdolniejszego od 99% polityków PIS-u. Jako jedyny z "wierchuszki” Nowogrodzkiej porzucił dla polityki świetnie płatną posadę. W bankowości, w której odnosił niemałe sukcesy. On jako jedyny na przejściu do polityki finansowo dużo stracił… Trudno go nawet porównywać z niedorozwojami pokroju Suskiego, Ziobry, Szydłowej, Kempy lub Błaszczaka. Oni zawsze byli wyłącznie partyjnymi aktywistami, działaczami, radnymi, posłami. To są 3 poziomy różnicy. Te tłuki, gdyby nie zostały politykami, byłyby nikim. A Cep nie…

Jednak to, że Cep jest od wszystkich PIS-owców inteligentniejszy i zdolniejszy oraz to, że w rzeczywistości gardzi całą tą bolszewicką hołotą, nie oznacza wcale, że jest od nich lepszy. Właśnie fakt, że dla politycznej kariery i władzy potrafi od tylu lat kundlić się, włazić w dupę biskupom, podlizywać jakimś partyjnym kacykom, głosić światopogląd zupełnie sprzeczny z jego prawdziwym światopoglądem i kłamać Polakom w żywe oczy, dyskwalifikuje go całkowicie. No i jego konto wybitnie obciążają popełnione przestępstwa.

I teraz, a właściwie od kilku miesięcy, ta nasza „zielona, nakręcana żabka” musi skakać tak, jak chce Zbigniew Ziobro, który pod względem intelektualnym i pozycji w establishmencie mógłby Cepowi służyć co najwyżej jako wycieraczka. Mogę się tylko domyślać, jak wszystko się w Cepie gotuje, gdy jego własny, podwładny minister wciąż podrzuca mu odbezpieczone granaty, a w dodatku pozostaje zupełnie bezkarny. Cep musi te granaty na okrągło rozbrajać, ale jest to rozbrajanie bardzo dla niego bolesne i kosztowne. I pod względem ambicjonalnym oraz prestiżowym, i politycznym. Traci błyskawicznie na tych wszystkich konfliktach, a jego rywal zyskuje. Ostatnio Cep stracił chyba coś bezcennego jeśli chodzi o przyszłe przywództwo na prawicy. Zaufanie Kaczyńskiego…

Właściwie wszystko, co od pewnego czasu robi Cep, jest więc tylko reakcją na dywersyjne działania Ziobry. Obaj grają w grę wymyśloną przez Ziobrę. Dla Cepa jest to sytuacja podwójnie niekorzystna. Bo nie dość, że zasady gry ustala jego wróg, to jeszcze Cep, wciąż się broniąc, musi podejmować decyzje, których w normalnych warunkach nigdy by nie podjął! To Ziobro od ponad 3 lat toczy z Unią i TSUE wojnę o kształt naszego sądownictwa. Cep nie tylko został w tę wojnę wplątany wbrew swojej woli, ale jeszcze stał się stroną w tej wojnie. To on jest opieprzany i wytykany palcami w Brukseli, a nie Ziobro. W ogólnym bilansie PIS poniesie w tej batalii klęskę. Porażkę najdotkliwiej odczuje Ziobro, bo to głównie on chce zbolszewizować wymiar sprawiedliwości i spacyfikować środowisko sędziowskie. Ale winą za porażkę zostanie obarczony Cep i jego polityczne otoczenie.

Kaczyński w sposób zupełnie idiotyczny rozpętał wojnę aborcyjną, wyprowadził na ulice miliony kobiet. Cep sam z siebie nigdy by tego nie zrobił, bo jego niemal na pewno w ogóle nie obchodzi prawo aborcyjne! Ziobro i Kamiński teraz ten konflikt cynicznie podsycają, bo politycznie i wizerunkowo płaci za to wszystko Cep. Gdyż to on jest premierem. I jeszcze w dodatku został niejako zmuszony do popełnienia przestępstwa, bowiem nieopublikowanie orzeczenia TK jest przestępstwem niedopełnienia obowiązków… Kaczyński, choć formalnie ponosi odpowiedzialność za bezpieczeństwo oraz bezprawne działania Policji i powinien zostać zdymisjonowany, wymiksował się z tej odpowiedzialności. A Ziobro ciuła punkty.

Z pomysłem wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej wyskoczył Ziobro. Gdyby nie było konwencji, to by wymyślił coś innego. Choćby znów problem adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Ale to Cep musiał się później wić jak piskorz, tłumaczyć i w efekcie odesłać sprawę do TK, na który nie ma kompletnie żadnego wpływu. Bo w TK swoich ludzi mają tylko Kaczyński i Ziobro. Czy ktoś myśli, że Cepa interesuje ochrona zwierząt, ubój rytualny i los milionów futrzaków?! Gówno prawda! Jego interesują tylko miliardy zł wpływające do budżetu z firm hodowlanych. Tu Cepowi nogę, nieumyślnie oczywiście, podstawił sam Kaczyński. Ale gdy Cep się potknął, to tego prawdziwego kopa dostał już od Ziobry. Który nie tylko odmówił poparcia ustawy, ale jeszcze zagroził rozpadem koalicji. Czyli upadkiem rządu Cepa. A później liderzy partii koalicyjnych negocjowali kompromis, ale szefa rządu na negocjacje nie zaproszono. Musiał przystać na ustalenia, w których nie brał w ogóle udziału i na które nie miał żadnego wpływu. A jeszcze swoje dołożyli rolnicy, wyjeżdżając traktorami na ulice miast. Komu ten konflikt przyniósł zyski? Tylko Ziobrze. Komu zaszkodził? Głównemu winowajcy czyli Kaczyńskiemu. Ale także Cepowi…

No i w końcu dowlokłem się do sedna tematu. Trochę późno. Więc przynajmniej parę słów o ewentualnym polskim wecie w Brukseli. Głowę daję sobie uciąć, że Cep jest ostatnim człowiekiem na Nowogrodzkiej, który jest zainteresowany wetowaniem unijnego budżetu. Bo on najlepiej wie, co to oznacza. Katastrofę i to trwającą całe dziesięciolecia. Najchętniej już dziś podpisałby nowy budżet i zgodził się na przestrzeganie praworządności. Nie tylko cholernie potrzebuje tych miliardów EURO, żeby utrzymać się na stołku premiera. Ale w dodatku zapisy o przestrzeganiu praworządności mało go w rzeczywistości obchodzą! To znów nie jest jego wojna. Unia ma pretensje o to, co dzieje się wokół naszego trójpodziału władzy. Czyli sądów, w tym także TK i SN. A nie o działania, za które odpowiada Cep. Ale Ziobro nakręcił już „zieloną żabkę” i musi ona teraz zacząć skakać. Cep zmuszony jest grzmieć o dyktacie Unii, obronie naszej suwerenności i szantażować wetem, choć bardzo nie chce wetować. Weto będzie oznaczać koniec jego rządów, tyle że może nieco odwleczony w czasie. Brak weta też będzie oznaczać jego koniec. Ale dużo szybszy. W dodatku te groźby i szantaż służą interesom jego śmiertelnego wroga. Co by się nie stało, Cep i tak nie będzie mieć w przyszłości żadnego wpływu na nasz wymiar sprawiedliwości! Możliwe, że jest nawet zainteresowany tym, by Unia nieco ukróciła wszechwładzę Ziobry i jego bolszewickie metody niszczenia sędziów. Ale to, czego on chce, jest w tym wszystkim najmniej istotne. Nikt nie pyta „zielonej żabki”, czy ma ona ochotę skakać…

[CC] Jacek Nikodem
(343)

Pobierz PDF Wydrukuj