Post ten napisałem po lekturze środowego artykułu Anny Dryjańskiej, zamieszczonego w "na:Temat". Kilka cytatów pochodzi właśnie z jej tekstu. Ania pisała swój artykuł przed decyzją TK w sprawie ustawy aborcyjnej. Ja natomiast już po ogłoszeniu barbarzyńskiego wyroku.
A więc jednak zdecydowali się. Na jednej szali było życie, zdrowie, bezpieczeństwo i spokój milionów polskich kobiet i ich dzieci. Na szali drugiej chęć przypodobania się własnemu, twardemu elektoratowi oraz stetryczałym biskupom, którzy nie dość, że sami żon i dzieci mieć nie mogą, to jeszcze w większości są homoseksualistami. A biorąc pod uwagę, że pomysłodawcą drakońskiego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych jest również stary, chory psychicznie gej, nie mający ani żony, dzieci lub konkubiny, ani żadnego pojęcia o macierzyństwie i wychowywaniu nawet zdrowych dzieci, cała ta farsa, jaka rozegrała się przed TK, przypomina jakiś koszmarny sen. To zwykłe barbarzyństwo... Którego, z pełną premedytacją, dopuszczono się akurat w czasie pandemii. Wniosek leżał w TK przez 3 lata (w 2019 r. został tylko "prolongowany", bo skończyła się poprzednia kadencja Sejmu) i właśnie teraz Kaczyński kazał szmacie Przyłębskiej się nim zająć. Gdy rząd PIS codziennie udowadnia, że kompletnie nie radzi sobie z kryzysem, do którego swoją bezczynnością walnie się przyczynił. Kipiący temat aborcji ma przykryć równie wrzący temat klęsk PIS-u w wojnie z wirusem. Nie bez znaczenia jest także fakt, że w warunkach obostrzeń pandemicznych organizacja masowych akcji protestacyjnych i udział w nich setek tysięcy kobiet są bardzo utrudnione. PIS-owi nie przeszkadzało 12 tysięcy zachorowań dziennie. Ani niemal 170 zgonów w ciągu doby. Ani sznury karetek pogotowia z chorymi, stojące godzinami pod szpitalami. Ani mdlejący ze zmęczenia personel tych szpitali. Ważniejsze okazało się zajrzenie głęboko w waginy polskich kobiet i pogmeranie w nich brudnymi paluchami. Ale tu chyba PIS popełniło błąd...
4 lata temu żoliborska kanalia dała wyraźnie do zrozumienia, jaki jest jej cel. Było nim zaostrzenie i tak już drakońskiej ustawy aborcyjnej. Choć pod względem radykalizmu już istniejących przepisów można ją porównywać tylko z regulacjami prawnymi obowiązującymi w ultrakatolickich krajach Ameryki Łacińskiej (np. Gwatemali lub Nikaragui). Kaczyński powiedział wyraźnie:
"dziecko ma się urodzić, być ochrzczone i ma mu być nadane imię".
Resztę on ma w dupie. Przecież ani on, ani purpurowe skurw... z Episkopatu nie będą musieli rodzić, wychowywać i latami troszczyć się o dzieci, które urodzą się bez mózgu, kręgosłupa, płuc lub kończyn. Często narodzą się zresztą tylko po to, by miesiąc później umierać w mękach... Celem PIS i kleru katolickiego jest więc, aby
"każdy lekarz w Polsce zostanie zmieniony w Chazana, zaś każda kobieta w wieku reprodukcyjnym w potencjalną chodzącą trumnę..." (Anna Dryjańska).
W grudniu 2019 roku 119 posłów PiS, Konfederacji i PSL–Kukiz złożyło do TK wniosek o sprawdzenie, czy przerywanie ciężko uszkodzonej ciąży jest zgodne z Konstytucją RP. Zdaniem polityków, którzy poparli wniosek, takiej zgodności nie ma. Obecnie obowiązująca ustawa daje prawo do przerwania niechcianej ciąży w trzech sytuacjach: gdy ciąża jest ciężko uszkodzona, gdy powstała w wyniku gwałtu lub gdy zagraża zdrowiu i życiu kobiety. I Trybunał, którego 1/3 składu (z blond szmatą Przyłębską włącznie) została wybrana niezgodnie z Konstytucją, zadecydował, że aborcja embriopatologiczna (embrion + patologia) jest niezgodna z ustawą zasadniczą.
Była to kolejna już PIS-owska próba zdelegalizowania ciągle legalnych wyjątków od zakazu przerywania niechcianej ciąży. W 2016 roku projekt całkowitego zakazu aborcji w Sejmie przedłożyło Ordo Iuris. Głosami posłów PiS przeszedł on do dalszych prac, a następnie „przeterminował” się, bo skończyła się poprzednia kadencja Sejmu. Wówczas PIS przestraszyło się masowych protestów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Już wtedy Kaczyński zapowiedział jednak zmianę prawa na takie, które będzie zmuszać kobiety do donoszenia także uszkodzonej ciąży. Planom Kaczyńskiego, PIS-u i biskupów wyjątkowo nie sprzyjał jednak kalendarz wyborczy. Przez ostatnie 3 lata trwały u nas praktycznie nieprzerwanie albo kampanie wyborcze albo przygotowania do nich. Było oczywiste, że przeforsowanie tak skandalicznej zmiany odbije się niekorzystnie na poparciu dla PIS-u, bowiem nawet wśród silnie katolickiego elektoratu wiejskiego całkowity zakaz aborcji ma wielu przeciwników. Już w trakcie kampanii prezydenckiej w 2015r. jak ognia unikał tego tematu „główka” (prącia Prezesa – przyp. aut.), wówczas jeszcze kandydat. Pytany o stosunek do planów zaostrzenia ustawy aborcyjnej wił się jak wąż, aby tylko nie udzielić jednoznacznej odpowiedzi, że popiera radykalizację przepisów.
Wyrok TK, w związku z tym, że jego skład jest niekonstytucyjny, nie ma żadnej mocy prawnej. A jednak teraz, w oparciu o ten wyrok, zgodnie z PIS-owską zasadą "bez żadnego trybu", prokuratorzy i policjanci
"zostaną zaprzęgnięci do tego, by ścigać nie tylko tęczowe flagi, ale i medyków, którzy okażą litość swoim pacjentkom wywołując przedwczesny poród, bo na tym polega późna aborcja. O ile oczywiście znajdą się tacy odważni, którzy zechcą chronić psychiczne i fizyczne zdrowie kobiet. Przymus donoszenia uszkodzonej ciąży to dla kobiet nie tylko tortury psychiczne, ale i wysokie ryzyko powikłań fizycznych" (AD).
Obecnie, według oficjalnych statystyk, na zabieg przerwania ciąży z powodu znacznego uszkodzenia płodu decyduje się w Polsce ok. tysiąca kobiet rocznie. Dwa pozostałe usprawiedliwienia – gwałt lub zagrożenie zdrowia i życia – w statystykach sztucznych poronień stanowią ułamek przyczyn. Oznacza to, że jeśli PiS–owi uda się zastraszyć lekarzy bezprawnym dyktatem, to "na papierze" aborcja w Polsce zostanie właściwie zlikwidowana. W rzeczywistości jednak liczba sztucznych poronień nadal będzie oscylować na poziomie 100 tysięcy rocznie. Większość z nich przeprowadzana jest, na wczesnym etapie ciąży, z prostego powodu – wiele kobiet nie chce być w ciąży.
Już teraz kobiety mogą zasięgać informacji o przerywaniu niechcianej ciąży od takich organizacji jak "Aborcja Bez Granic" lub "Ciocia Basia". Część z nich zamawia pigułki poronne i przerywa niechcianą ciążę w domu.
"Te z nich, które wolą mieć zabieg w gabinecie lekarskim, dostają informację o przygranicznych klinikach, w których Polki goszczą tak często, że personel uczy się naszego języka. Kobiety, które z przyczyn materialnych nie mogą sobie pozwolić na wyjazd, już teraz dostają pomoc finansową od zagranicznych organizacji pozarządowych, które są poza zasięgiem Ziobry" (AD).
Co dalej? Znalezienie odpowiedzi nie jest trudne. Wojna. Decyzja TK nie jest zakończeniem wojny wokół ustawy aborcyjnej, tylko właściwie jej początkiem. W dodatku jest to wojna, od której nie ma odwrotu. Żadne rozejmy lub kompromisy nie wchodzą już w grę. Bo jedyny możliwy kompromis, trwający 27 lat, został właśnie przez PIS zniszczony. Kaczyński świetnie zdawał sobie z tego sprawę, a jednak zaryzykował. Musiał. Także ze względu na stale rosnące poparcie dla światopoglądowych fundamentalistów: Konfederacji oraz Ziobry i jego Solidarnej Polski. No i z uwagi na konieczność utrzymania sojuszu z kościołem. Już rok temu było wiadomo, że Konfederacja, prędzej czy później, będzie chciała odebrać PIS-owi wyborców właśnie szermując swoim sztandarowym hasłem zaostrzenia ustawy aborcyjnej.
Pozornie PIS odniosło sukces. Ale to tylko pozory. Liczba zabiegów zmniejszy się wyłącznie "na papierze".
"Podziemne państwo kobiet – sieci aktywistek i "zwykłych" internautek, które informują się, jak uzyskać dostęp do edukacji seksualnej, antykoncepcji, informują jak zamówić pigułki poronne lub wyjechać – rozbuduje nieformalne struktury" (AD).
Można być pewnym, że teraz ultrakatolickie oszołomy w rodzaju Godek & Company pójdą za ciosem i będą się domagać wprowadzenia także przymusu rodzenia przez kobiety i dziewczynki zgwałcone. Następnie wymuszą na PIS wprowadzenie również obowiązku porodowego dla kobiet chorych. I żadną przeszkodą dla tych psycholi i zbrodniarzy nie będzie fakt, że życie owych kobiet będzie zagrożone. Zawsze w przypadku ich śmierci lub kalectwa mogą użyć swojego koronnego argumentu, że „widać Bóg tak chciał…”. Ostatnim zaś krokiem będzie ściganie przez aparat państwa i wsadzanie do więzień kobiet, które poroniły w sposób naturalny. „Nie donosiłaś ciąży? Poroniłaś? Tak nam przykro! Masz 3 lata, wyjdziesz na wolność za 20 miesięcy. Następną ciążę już na pewno donosisz…” Tak właśnie postępują w Gwatemali i Nikaragui.
A dopełnieniem obrazu szczytów światopoglądowej paranoi, bezduszności, obłudy i hipokryzji będzie fakt, że najbardziej ubolewać nad losem kobiet będą politycy PIS i biskupi. Różne „czarnki”, „mularczyki” i „żalki” będą mieć satysfakcję, bo rola kobiet rzeczywiście zostanie sprowadzona do rozkładania nóg przed takimi „machos” jak oni i do rodzenia dzieci, jak u loch dzików. Ale jednocześnie będą nam wciskać brednie, że teraz rzeczywiście mamy do czynienia z kompromisem aborcyjnym! Bo mogliby skazywać poddające się aborcji kobiety na 20 lat więzienia, a skazują „tylko” na 3. A te, które urodziły dziecko bez głowy lub z dwiema głowami, miały po prostu pecha, któremu nie można było zapobiec. Bo dziecko bez głowy też trzeba przecież ochrzcić…
Ale jest kilka „ale”… Po pierwsze, tym razem przeciwnikiem PIS-u nie będzie słaba i podzielona opozycja sejmowa. I nie bohaterscy, ale jednak nieliczni sędziowie. Tylko miliony wściekłych Polek. Także matki, żony, siostry, córki i kochanki tych PIS-owskich skurw… I dla powstrzymania wściekłego odwetu tych kobiet mogą PIS-owi nie wystarczyć bandyci i zwyrodnialcy w policyjnych mundurach. Wczoraj atakowali setki kobiet, by bronić jednej małej, żoliborskiej gnidy. Ale jak długo będą wystarczająco zdeterminowani, by to robić? Oni też mają kobiety w swoich domach.
Secundo. PIS po raz kolejny zachowało się tak, jakby miało rządzić wiecznie… Oni zupełnie nie przyjmują do wiadomości, że mogą kiedyś stracić władzę. Tak jak wtedy, gdy obsadzali TK nielegalnie wybranymi sędziami. Lub gdy obdarzali Ziobrę niespotykaną władzą i nie brali pod uwagę, że jego następca prawie na pewno będzie się wywodzić z dzisiejszej opozycji. Sukcesem ostatniego ćwierćwiecza było to, że nikt nie próbował majstrować przy aborcyjnym kompromisie, choć wielu miało na pewno ochotę. A teraz PIS nie tylko uchyliło, ale wręcz wysadziło w powietrze bramę, która na zawsze powinna pozostać zamknięta. I następcy PIS-u to wykorzystają. Ścierwo Przyłębskiej wywloką za włosy z siedziby TK. Nie jest ona bowiem żadną Prezes TK. Wystarczy później uchylić jej immunitet sędziowski i wtedy to ona dostanie 3 lata. Aparat represji Ziobry i Kamińskiego, z Pegasusem włącznie, wykorzystają do zwalczania PIS-u, który będzie już opozycją. Ostatnią decyzję TK anulują, jako podjętą z rażącym naruszeniem Konstytucji. I znajdą furtkę, żeby z kolei zliberalizować prawo do aborcji. Ale posuną się dalej. Na zasadzie wahadła złagodzą zapisy ustawy aborcyjnej, być może nawet do stanu sprzed 1993r. Teoretycznie, bez zmian w Konstytucji, nie jest to możliwe. Ale właśnie PIS pokazało swoim następcom, że teoria teorią, a praktyka swoje…
[CC] Jacek NikodemPost ten napisałem po lekturze środowego artykułu Anny Dryjańskiej, zamieszczonego w "na:Temat". Kilka cytatów pochodzi właśnie z jej tekstu. Ania pisała swój artykuł przed decyzją TK w sprawie ustawy aborcyjnej. Ja natomiast już po ogłoszeniu barbarzyńskiego wyroku.
A więc jednak zdecydowali się. Na jednej szali było życie, zdrowie, bezpieczeństwo i spokój milionów polskich kobiet i ich dzieci. Na szali drugiej chęć przypodobania się własnemu, twardemu elektoratowi oraz stetryczałym biskupom, którzy nie dość, że sami żon i dzieci mieć nie mogą, to jeszcze w większości są homoseksualistami. A biorąc pod uwagę, że pomysłodawcą drakońskiego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych jest również stary, chory psychicznie gej, nie mający ani żony, dzieci lub konkubiny, ani żadnego pojęcia o macierzyństwie i wychowywaniu nawet zdrowych dzieci, cała ta farsa, jaka rozegrała się przed TK, przypomina jakiś koszmarny sen. To zwykłe barbarzyństwo... Którego, z pełną premedytacją, dopuszczono się akurat w czasie pandemii. Wniosek leżał w TK przez 3 lata (w 2019 r. został tylko "prolongowany", bo skończyła się poprzednia kadencja Sejmu) i właśnie teraz Kaczyński kazał szmacie Przyłębskiej się nim zająć. Gdy rząd PIS codziennie udowadnia, że kompletnie nie radzi sobie z kryzysem, do którego swoją bezczynnością walnie się przyczynił. Kipiący temat aborcji ma przykryć równie wrzący temat klęsk PIS-u w wojnie z wirusem. Nie bez znaczenia jest także fakt, że w warunkach obostrzeń pandemicznych organizacja masowych akcji protestacyjnych i udział w nich setek tysięcy kobiet są bardzo utrudnione. PIS-owi nie przeszkadzało 12 tysięcy zachorowań dziennie. Ani niemal 170 zgonów w ciągu doby. Ani sznury karetek pogotowia z chorymi, stojące godzinami pod szpitalami. Ani mdlejący ze zmęczenia personel tych szpitali. Ważniejsze okazało się zajrzenie głęboko w waginy polskich kobiet i pogmeranie w nich brudnymi paluchami. Ale tu chyba PIS popełniło błąd...
4 lata temu żoliborska kanalia dała wyraźnie do zrozumienia, jaki jest jej cel. Było nim zaostrzenie i tak już drakońskiej ustawy aborcyjnej. Choć pod względem radykalizmu już istniejących przepisów można ją porównywać tylko z regulacjami prawnymi obowiązującymi w ultrakatolickich krajach Ameryki Łacińskiej (np. Gwatemali lub Nikaragui). Kaczyński powiedział wyraźnie:
"dziecko ma się urodzić, być ochrzczone i ma mu być nadane imię".
Resztę on ma w dupie. Przecież ani on, ani purpurowe skurw... z Episkopatu nie będą musieli rodzić, wychowywać i latami troszczyć się o dzieci, które urodzą się bez mózgu, kręgosłupa, płuc lub kończyn. Często narodzą się zresztą tylko po to, by miesiąc później umierać w mękach... Celem PIS i kleru katolickiego jest więc, aby
"każdy lekarz w Polsce zostanie zmieniony w Chazana, zaś każda kobieta w wieku reprodukcyjnym w potencjalną chodzącą trumnę..." (Anna Dryjańska).
W grudniu 2019 roku 119 posłów PiS, Konfederacji i PSL–Kukiz złożyło do TK wniosek o sprawdzenie, czy przerywanie ciężko uszkodzonej ciąży jest zgodne z Konstytucją RP. Zdaniem polityków, którzy poparli wniosek, takiej zgodności nie ma. Obecnie obowiązująca ustawa daje prawo do przerwania niechcianej ciąży w trzech sytuacjach: gdy ciąża jest ciężko uszkodzona, gdy powstała w wyniku gwałtu lub gdy zagraża zdrowiu i życiu kobiety. I Trybunał, którego 1/3 składu (z blond szmatą Przyłębską włącznie) została wybrana niezgodnie z Konstytucją, zadecydował, że aborcja embriopatologiczna (embrion + patologia) jest niezgodna z ustawą zasadniczą.
Była to kolejna już PIS-owska próba zdelegalizowania ciągle legalnych wyjątków od zakazu przerywania niechcianej ciąży. W 2016 roku projekt całkowitego zakazu aborcji w Sejmie przedłożyło Ordo Iuris. Głosami posłów PiS przeszedł on do dalszych prac, a następnie „przeterminował” się, bo skończyła się poprzednia kadencja Sejmu. Wówczas PIS przestraszyło się masowych protestów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Już wtedy Kaczyński zapowiedział jednak zmianę prawa na takie, które będzie zmuszać kobiety do donoszenia także uszkodzonej ciąży. Planom Kaczyńskiego, PIS-u i biskupów wyjątkowo nie sprzyjał jednak kalendarz wyborczy. Przez ostatnie 3 lata trwały u nas praktycznie nieprzerwanie albo kampanie wyborcze albo przygotowania do nich. Było oczywiste, że przeforsowanie tak skandalicznej zmiany odbije się niekorzystnie na poparciu dla PIS-u, bowiem nawet wśród silnie katolickiego elektoratu wiejskiego całkowity zakaz aborcji ma wielu przeciwników. Już w trakcie kampanii prezydenckiej w 2015r. jak ognia unikał tego tematu „główka” (prącia Prezesa – przyp. aut.), wówczas jeszcze kandydat. Pytany o stosunek do planów zaostrzenia ustawy aborcyjnej wił się jak wąż, aby tylko nie udzielić jednoznacznej odpowiedzi, że popiera radykalizację przepisów.
Wyrok TK, w związku z tym, że jego skład jest niekonstytucyjny, nie ma żadnej mocy prawnej. A jednak teraz, w oparciu o ten wyrok, zgodnie z PIS-owską zasadą "bez żadnego trybu", prokuratorzy i policjanci
"zostaną zaprzęgnięci do tego, by ścigać nie tylko tęczowe flagi, ale i medyków, którzy okażą litość swoim pacjentkom wywołując przedwczesny poród, bo na tym polega późna aborcja. O ile oczywiście znajdą się tacy odważni, którzy zechcą chronić psychiczne i fizyczne zdrowie kobiet. Przymus donoszenia uszkodzonej ciąży to dla kobiet nie tylko tortury psychiczne, ale i wysokie ryzyko powikłań fizycznych" (AD).
Obecnie, według oficjalnych statystyk, na zabieg przerwania ciąży z powodu znacznego uszkodzenia płodu decyduje się w Polsce ok. tysiąca kobiet rocznie. Dwa pozostałe usprawiedliwienia – gwałt lub zagrożenie zdrowia i życia – w statystykach sztucznych poronień stanowią ułamek przyczyn. Oznacza to, że jeśli PiS–owi uda się zastraszyć lekarzy bezprawnym dyktatem, to "na papierze" aborcja w Polsce zostanie właściwie zlikwidowana. W rzeczywistości jednak liczba sztucznych poronień nadal będzie oscylować na poziomie 100 tysięcy rocznie. Większość z nich przeprowadzana jest, na wczesnym etapie ciąży, z prostego powodu – wiele kobiet nie chce być w ciąży.
Już teraz kobiety mogą zasięgać informacji o przerywaniu niechcianej ciąży od takich organizacji jak "Aborcja Bez Granic" lub "Ciocia Basia". Część z nich zamawia pigułki poronne i przerywa niechcianą ciążę w domu.
"Te z nich, które wolą mieć zabieg w gabinecie lekarskim, dostają informację o przygranicznych klinikach, w których Polki goszczą tak często, że personel uczy się naszego języka. Kobiety, które z przyczyn materialnych nie mogą sobie pozwolić na wyjazd, już teraz dostają pomoc finansową od zagranicznych organizacji pozarządowych, które są poza zasięgiem Ziobry" (AD).
Co dalej? Znalezienie odpowiedzi nie jest trudne. Wojna. Decyzja TK nie jest zakończeniem wojny wokół ustawy aborcyjnej, tylko właściwie jej początkiem. W dodatku jest to wojna, od której nie ma odwrotu. Żadne rozejmy lub kompromisy nie wchodzą już w grę. Bo jedyny możliwy kompromis, trwający 27 lat, został właśnie przez PIS zniszczony. Kaczyński świetnie zdawał sobie z tego sprawę, a jednak zaryzykował. Musiał. Także ze względu na stale rosnące poparcie dla światopoglądowych fundamentalistów: Konfederacji oraz Ziobry i jego Solidarnej Polski. No i z uwagi na konieczność utrzymania sojuszu z kościołem. Już rok temu było wiadomo, że Konfederacja, prędzej czy później, będzie chciała odebrać PIS-owi wyborców właśnie szermując swoim sztandarowym hasłem zaostrzenia ustawy aborcyjnej.
Pozornie PIS odniosło sukces. Ale to tylko pozory. Liczba zabiegów zmniejszy się wyłącznie "na papierze".
"Podziemne państwo kobiet – sieci aktywistek i "zwykłych" internautek, które informują się, jak uzyskać dostęp do edukacji seksualnej, antykoncepcji, informują jak zamówić pigułki poronne lub wyjechać – rozbuduje nieformalne struktury" (AD).
Można być pewnym, że teraz ultrakatolickie oszołomy w rodzaju Godek & Company pójdą za ciosem i będą się domagać wprowadzenia także przymusu rodzenia przez kobiety i dziewczynki zgwałcone. Następnie wymuszą na PIS wprowadzenie również obowiązku porodowego dla kobiet chorych. I żadną przeszkodą dla tych psycholi i zbrodniarzy nie będzie fakt, że życie owych kobiet będzie zagrożone. Zawsze w przypadku ich śmierci lub kalectwa mogą użyć swojego koronnego argumentu, że „widać Bóg tak chciał…”. Ostatnim zaś krokiem będzie ściganie przez aparat państwa i wsadzanie do więzień kobiet, które poroniły w sposób naturalny. „Nie donosiłaś ciąży? Poroniłaś? Tak nam przykro! Masz 3 lata, wyjdziesz na wolność za 20 miesięcy. Następną ciążę już na pewno donosisz…” Tak właśnie postępują w Gwatemali i Nikaragui.
A dopełnieniem obrazu szczytów światopoglądowej paranoi, bezduszności, obłudy i hipokryzji będzie fakt, że najbardziej ubolewać nad losem kobiet będą politycy PIS i biskupi. Różne „czarnki”, „mularczyki” i „żalki” będą mieć satysfakcję, bo rola kobiet rzeczywiście zostanie sprowadzona do rozkładania nóg przed takimi „machos” jak oni i do rodzenia dzieci, jak u loch dzików. Ale jednocześnie będą nam wciskać brednie, że teraz rzeczywiście mamy do czynienia z kompromisem aborcyjnym! Bo mogliby skazywać poddające się aborcji kobiety na 20 lat więzienia, a skazują „tylko” na 3. A te, które urodziły dziecko bez głowy lub z dwiema głowami, miały po prostu pecha, któremu nie można było zapobiec. Bo dziecko bez głowy też trzeba przecież ochrzcić…
Ale jest kilka „ale”… Po pierwsze, tym razem przeciwnikiem PIS-u nie będzie słaba i podzielona opozycja sejmowa. I nie bohaterscy, ale jednak nieliczni sędziowie. Tylko miliony wściekłych Polek. Także matki, żony, siostry, córki i kochanki tych PIS-owskich skurw… I dla powstrzymania wściekłego odwetu tych kobiet mogą PIS-owi nie wystarczyć bandyci i zwyrodnialcy w policyjnych mundurach. Wczoraj atakowali setki kobiet, by bronić jednej małej, żoliborskiej gnidy. Ale jak długo będą wystarczająco zdeterminowani, by to robić? Oni też mają kobiety w swoich domach.
Secundo. PIS po raz kolejny zachowało się tak, jakby miało rządzić wiecznie… Oni zupełnie nie przyjmują do wiadomości, że mogą kiedyś stracić władzę. Tak jak wtedy, gdy obsadzali TK nielegalnie wybranymi sędziami. Lub gdy obdarzali Ziobrę niespotykaną władzą i nie brali pod uwagę, że jego następca prawie na pewno będzie się wywodzić z dzisiejszej opozycji. Sukcesem ostatniego ćwierćwiecza było to, że nikt nie próbował majstrować przy aborcyjnym kompromisie, choć wielu miało na pewno ochotę. A teraz PIS nie tylko uchyliło, ale wręcz wysadziło w powietrze bramę, która na zawsze powinna pozostać zamknięta. I następcy PIS-u to wykorzystają. Ścierwo Przyłębskiej wywloką za włosy z siedziby TK. Nie jest ona bowiem żadną Prezes TK. Wystarczy później uchylić jej immunitet sędziowski i wtedy to ona dostanie 3 lata. Aparat represji Ziobry i Kamińskiego, z Pegasusem włącznie, wykorzystają do zwalczania PIS-u, który będzie już opozycją. Ostatnią decyzję TK anulują, jako podjętą z rażącym naruszeniem Konstytucji. I znajdą furtkę, żeby z kolei zliberalizować prawo do aborcji. Ale posuną się dalej. Na zasadzie wahadła złagodzą zapisy ustawy aborcyjnej, być może nawet do stanu sprzed 1993r. Teoretycznie, bez zmian w Konstytucji, nie jest to możliwe. Ale właśnie PIS pokazało swoim następcom, że teoria teorią, a praktyka swoje…
[CC] Jacek Nikodem