Wszyscy boją się coraz bardziej.

Siema!

Od kilku miesięcy temat LGBT zrobił się absurdalnie głośny, a od kilku dni zaostrzył się do granic, które - jak tak dalej pójdzie - zostaną przekroczone i  zrobi się naprawdę źle.

Wszyscy boją się coraz bardziej.

Jedni, że im ktoś wejdzie na chatę i stłucze dziecko penisem, inni że zaczną się egzekucje i rozstrzeliwanie każdego w czerwonych spodniach.

Do niedawna myślałem, że potrafię oddzielić emocje od medialnych przekazów i politycznego szczucia. Okazało się jednak, że nie.

Kilka dni temu miałem zderzenie z ciężarówką. To była ta homofobiczna ciężarówka, sącząca z megafonów jad wobec społeczności LGBT.

Zderzenie było metaforyczne. Z jednym fizycznym akcentem. Tego dnia pierwszy raz spotkałem takiego poje-busa na żywo. I krew mi się zagotowała. Może miałbym to w nosie, ale dla mnie LGBT to nie tylko zbiór literek. To moi konkretni przyjaciele, których mam w tych środowiskach. Nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek z nich podawał dzieciom tabletki na zmianę płci, albo próbował uczyć je masturbacji. Nigdy też nie jeździli na przyczepie tira, kręcąc dupą w stringach do techno. Znamy się od lat. To są dobrzy, mądrzy i inteligentni ludzie. Z takimi ludźmi lubię się bujać.

Ta okrutna nagonka, którą mamy dziś wkoło powoduje, że coraz częściej słyszę od nich, że chcą wyjechać z Polski. A ja nie chcę, żeby wyjeżdżali, bo ten kraj potrzebuje dobrych, mądrych i inteligentnych ludzi.

Wyszedłem na jezdnię, stanąłem przed maską i pokazałem kierowcy, żeby wypierdalał. To znaczy machnąłem ręką, a powiedziałem pod nosem.

Nawet nie drgnął. Wiadomo – miał misję. W jego mniemaniu każdy taki przejazd chroni dzieci przed złem.'

A może bez sensu, że powiedziałem to pod nosem. Może myślał, że jestem fanem.

Zrobiłem to jeszcze raz.

Patrzył na mnie z góry – dosłownie i w przenośni. I stałem taki bezsilny. Najgorsze uczucie na świecie. A to cholerne dudnienie z głośników płynęło cały czas. On stał. Jemu grało. Mnie szlag trafił.

To był ten moment, w którym powinienem był rzucić jakimś tekstem. Sprytnym, mocnym i zabawnym do tego stopnia, że facet słyszy, wypada z kabiny, tarza się po ziemi, przeprasza, rozumie, wyłącza szczekaczkę, zjada ciężarówkę, po czym umiera na moich oczach ze śmiechu.

To był ten moment!

Otworzyłem usta i...

Jedyne co z nich wypadło to ślina.

Oplułem ten samochód.

Ostatnio zareagowałem tak w piątej klasie. Dziś czterdziestoletni siwy gość z brzuchem plujący na przednią szybę busa – żenada.

Wiem.

Ciągle o tym myślę.

O tym, że tak się nie robi, bo reagowanie agresją na agresję jest słabe. O tym, że ja, człowiek po studiach, ojciec, mąż, stand-uper, stary wyga, który pręży się tu nieraz na facebooku, albo na scenie i często próbuje pouczać innych, jedyne co potrafiłem zrobić, to zebrać w pysku trochę śliny i cisnąć ją przed siebie. Że zjadły mnie nerwy. Że pękłem. Że zareagowałem źle. Ale nie mogłem nie zareagować w ogóle. Nie w tych czasach.

Można myśleć, żeby to olać, ale wstawcie sobie w miejsce czterech literek L, G, B i T kilka innych, tworzących Wasze nazwisko. I to coś jeździ po mieście i łączy Was z pedofilią.

Nadal brak reakcji będzie wystarczający?

Można założyć, że te komunikaty są tak bardzo oderwane od rzeczywistości, że lepiej machnąć ręką, bo kto w to uwierzy.

Zapytajcie ludzi z Kraśnika.

Niektórzy obok mnie zareagowali dużo lepiej. Zaczęli trąbić, zagłuszając megafonowe bzdury.

Może mogłem zacząć śpiewać? Lepsze „Oczy zielone” niż to dziadostwo. Może trzeba zacząć chodzić po mieście z syreną przeciwlotniczą?

Może mogłem zgłosić na policję zakłócanie spokoju i mieć nadzieję, że je przyjmą, bo nie zawsze to działa.

Myślę też ciągle o tym, że przegrałem nie tylko z emocjami, z kulturą i klasą, ale też z tym, na co myślałem, że jestem odporny: z polityką i mediami.

Jeśli ja oplułem, to czy bardzo się dziwię, że osoby, które są bezpośrednio szykanowane, wyrywają lusterka tym furgonetkom, albo wypisują na gmachu ministerstwa imiona ofiar homofobii?

Nie dziwię się.

Są z tym wszystkim sami.

Na zimno, na spokojnie, siedząc przy klawiaturze nie popieram żadnych aktów wandalizmu i agresji. I wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego głupiego plunięcia. Ale nie można na to wszystko patrzeć już tylko przez pryzmat rezultatu. Gdzieś są przyczyny. To nie jest zabawa, to nie są żarty. Ludzie zaczynają się opluwać i szarpać na ulicach.

Pisałem niedawno posta o swoich dzieciach i o ich kłótniach. O tym, że muszę wtedy reagować, a nie podjudzać.

Ludzie w garniturach!

Władza to nie tylko limuzyny, kuzyn w Lotosie i darmowe wejściówki na mecz reprezentacji.

To odpowiedzialność!

I nie tylko za swoich. Nie rządzicie połową królestwa.

Przestańcie załatwiać partyjne interesy i swoje jebane wojenki kosztem żywych ludzi. Ogarnijcie się trochę, bo jeszcze moment i powiesi się kolejny dzieciak na Podkarpaciu, albo w Trójmieście spłonie typ w ciężarówce.

Nie zapanujecie nad tym.

Mi też się wydawało, że sobie poradzę.

Jeszcze można wymienić ministra edukacji i jeszcze da się zmienić przekaz dnia w TVP. Można też ciągle nie podpisywać ustawy o związkach partnerskich, ale można też Kaję Godek uczynić dożywotnią ambasador RP na Wyspach Salomona.

I można jeszcze dziś pogadać z chłopakami od moralności, żeby przeczytali z ambon jakiś studzący list w niedzielę. Macie stały kontakt. Chociaż w nich wierzę najmniej. Żyjemy przecież w kraju, w którym stoi ponad 700 pomników Jana Pawła II, piętrzą się tysiące dzwonnic, mamy dwie godziny religii tygodniowo i ciągle więcej mszy w publicznej telewizji. Mimo to nadal nie dociera do nas jedno proste zdanie, które Jezus uznał za najważniejsze:

„Żebyście się wszyscy wzajemnie miłowali.”

Gdybym otworzył szkołę gry na gitarze i po 2000 tysiącach lat nikt by nie potrafił zagrać kluczowego chwytu, to bym ją pewnie zamknął, a nie budował kolejne filie

[CC] Abelard Giza

Wszyscy boją się coraz bardziej.

Siema!

Od kilku miesięcy temat LGBT zrobił się absurdalnie głośny, a od kilku dni zaostrzył się do granic, które - jak tak dalej pójdzie - zostaną przekroczone i  zrobi się naprawdę źle.

Wszyscy boją się coraz bardziej.

Jedni, że im ktoś wejdzie na chatę i stłucze dziecko penisem, inni że zaczną się egzekucje i rozstrzeliwanie każdego w czerwonych spodniach.

Do niedawna myślałem, że potrafię oddzielić emocje od medialnych przekazów i politycznego szczucia. Okazało się jednak, że nie.

Kilka dni temu miałem zderzenie z ciężarówką. To była ta homofobiczna ciężarówka, sącząca z megafonów jad wobec społeczności LGBT.

Zderzenie było metaforyczne. Z jednym fizycznym akcentem. Tego dnia pierwszy raz spotkałem takiego poje-busa na żywo. I krew mi się zagotowała. Może miałbym to w nosie, ale dla mnie LGBT to nie tylko zbiór literek. To moi konkretni przyjaciele, których mam w tych środowiskach. Nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek z nich podawał dzieciom tabletki na zmianę płci, albo próbował uczyć je masturbacji. Nigdy też nie jeździli na przyczepie tira, kręcąc dupą w stringach do techno. Znamy się od lat. To są dobrzy, mądrzy i inteligentni ludzie. Z takimi ludźmi lubię się bujać.

Ta okrutna nagonka, którą mamy dziś wkoło powoduje, że coraz częściej słyszę od nich, że chcą wyjechać z Polski. A ja nie chcę, żeby wyjeżdżali, bo ten kraj potrzebuje dobrych, mądrych i inteligentnych ludzi.

Wyszedłem na jezdnię, stanąłem przed maską i pokazałem kierowcy, żeby wypierdalał. To znaczy machnąłem ręką, a powiedziałem pod nosem.

Nawet nie drgnął. Wiadomo – miał misję. W jego mniemaniu każdy taki przejazd chroni dzieci przed złem.'

A może bez sensu, że powiedziałem to pod nosem. Może myślał, że jestem fanem.

Zrobiłem to jeszcze raz.

Patrzył na mnie z góry – dosłownie i w przenośni. I stałem taki bezsilny. Najgorsze uczucie na świecie. A to cholerne dudnienie z głośników płynęło cały czas. On stał. Jemu grało. Mnie szlag trafił.

To był ten moment, w którym powinienem był rzucić jakimś tekstem. Sprytnym, mocnym i zabawnym do tego stopnia, że facet słyszy, wypada z kabiny, tarza się po ziemi, przeprasza, rozumie, wyłącza szczekaczkę, zjada ciężarówkę, po czym umiera na moich oczach ze śmiechu.

To był ten moment!

Otworzyłem usta i...

Jedyne co z nich wypadło to ślina.

Oplułem ten samochód.

Ostatnio zareagowałem tak w piątej klasie. Dziś czterdziestoletni siwy gość z brzuchem plujący na przednią szybę busa – żenada.

Wiem.

Ciągle o tym myślę.

O tym, że tak się nie robi, bo reagowanie agresją na agresję jest słabe. O tym, że ja, człowiek po studiach, ojciec, mąż, stand-uper, stary wyga, który pręży się tu nieraz na facebooku, albo na scenie i często próbuje pouczać innych, jedyne co potrafiłem zrobić, to zebrać w pysku trochę śliny i cisnąć ją przed siebie. Że zjadły mnie nerwy. Że pękłem. Że zareagowałem źle. Ale nie mogłem nie zareagować w ogóle. Nie w tych czasach.

Można myśleć, żeby to olać, ale wstawcie sobie w miejsce czterech literek L, G, B i T kilka innych, tworzących Wasze nazwisko. I to coś jeździ po mieście i łączy Was z pedofilią.

Nadal brak reakcji będzie wystarczający?

Można założyć, że te komunikaty są tak bardzo oderwane od rzeczywistości, że lepiej machnąć ręką, bo kto w to uwierzy.

Zapytajcie ludzi z Kraśnika.

Niektórzy obok mnie zareagowali dużo lepiej. Zaczęli trąbić, zagłuszając megafonowe bzdury.

Może mogłem zacząć śpiewać? Lepsze „Oczy zielone” niż to dziadostwo. Może trzeba zacząć chodzić po mieście z syreną przeciwlotniczą?

Może mogłem zgłosić na policję zakłócanie spokoju i mieć nadzieję, że je przyjmą, bo nie zawsze to działa.

Myślę też ciągle o tym, że przegrałem nie tylko z emocjami, z kulturą i klasą, ale też z tym, na co myślałem, że jestem odporny: z polityką i mediami.

Jeśli ja oplułem, to czy bardzo się dziwię, że osoby, które są bezpośrednio szykanowane, wyrywają lusterka tym furgonetkom, albo wypisują na gmachu ministerstwa imiona ofiar homofobii?

Nie dziwię się.

Są z tym wszystkim sami.

Na zimno, na spokojnie, siedząc przy klawiaturze nie popieram żadnych aktów wandalizmu i agresji. I wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego głupiego plunięcia. Ale nie można na to wszystko patrzeć już tylko przez pryzmat rezultatu. Gdzieś są przyczyny. To nie jest zabawa, to nie są żarty. Ludzie zaczynają się opluwać i szarpać na ulicach.

Pisałem niedawno posta o swoich dzieciach i o ich kłótniach. O tym, że muszę wtedy reagować, a nie podjudzać.

Ludzie w garniturach!

Władza to nie tylko limuzyny, kuzyn w Lotosie i darmowe wejściówki na mecz reprezentacji.

To odpowiedzialność!

I nie tylko za swoich. Nie rządzicie połową królestwa.

Przestańcie załatwiać partyjne interesy i swoje jebane wojenki kosztem żywych ludzi. Ogarnijcie się trochę, bo jeszcze moment i powiesi się kolejny dzieciak na Podkarpaciu, albo w Trójmieście spłonie typ w ciężarówce.

Nie zapanujecie nad tym.

Mi też się wydawało, że sobie poradzę.

Jeszcze można wymienić ministra edukacji i jeszcze da się zmienić przekaz dnia w TVP. Można też ciągle nie podpisywać ustawy o związkach partnerskich, ale można też Kaję Godek uczynić dożywotnią ambasador RP na Wyspach Salomona.

I można jeszcze dziś pogadać z chłopakami od moralności, żeby przeczytali z ambon jakiś studzący list w niedzielę. Macie stały kontakt. Chociaż w nich wierzę najmniej. Żyjemy przecież w kraju, w którym stoi ponad 700 pomników Jana Pawła II, piętrzą się tysiące dzwonnic, mamy dwie godziny religii tygodniowo i ciągle więcej mszy w publicznej telewizji. Mimo to nadal nie dociera do nas jedno proste zdanie, które Jezus uznał za najważniejsze:

„Żebyście się wszyscy wzajemnie miłowali.”

Gdybym otworzył szkołę gry na gitarze i po 2000 tysiącach lat nikt by nie potrafił zagrać kluczowego chwytu, to bym ją pewnie zamknął, a nie budował kolejne filie

[CC] Abelard Giza (319)

Pobierz PDF ' Wydrukuj