Wojna to wojna. Trzeba mieć jakąś strategię

Sądząc po bardzo emocjonalnych komentarzach, to chyba znów udało mi trafić z tematem, tym razem tym "kampanijnym", w nasz wspólny czuły punkt. Ale to był fuks. Niewiele zresztą brakowało, bym ostatniego tekstu w ogóle nie opublikował. Ledwie kampania się skończyła, a ja apeluję o rozpoczynanie następnej? Jednak post puściłem. Wasz odzew mnie zaskoczył. Dobrze by było, żeby komentarze do posta przeczytali i wzięli sobie do serca ci, na których wciąż tak bardzo liczymy, a którzy nie dają nam zbytnich powodów do radości lub satysfakcji. Czyli politycy opozycji.

Jak zwykle zabrakło mi ostatnio miejsca. I tak wciąż ktoś zwraca mi uwagę, że moje teksty są dużo za długie i przez to dość męczące w lekturze. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie nawet, bym miał czytać moje posty na małym ekranie smartfona. Ale to Wasze zmartwienie... Żartowałem! Dzisiejszy post będzie uzupełnieniem ostatniego, ale i jego rozwinięciem. Zadaliście mi sporo pytań. O dziwo nie w komentarzach, ale głównie na Mess. Szybciej i łatwiej będzie mi nawiązać do nich hurtem w tym miejscu. Dziś będzie nieco krócej.

Ktoś w komentarzu zwrócił uwagę, że taka ciągła kampania nie jest u nas niczym nowym, bo przecież PIS prowadzi ją od 5 lat. I tak rzeczywiście jest. Oni nie mają żadnych przerw w kampaniach, płynnie przechodzą od jednej do drugiej. Holecka, Adamczyk, Rachoń, bracia Karnowscy lub Sakiewicz, nawet gdy biorą sobie urlop, to mają godnych zastępców. Więc chyba pora wziąć z PIS-dzielców przykład. Bo to jedyne, co im dobrze wychodzi, poza oczywiście niszczeniem naszego państwa. Tylko, że znów jest to apel głównie do naszych polityków, bo to oni będą decydować o czasie, kształcie, rozmachu i zasięgu każdej kampanii. My możemy tylko wkomponować się w to, co oni zaproponują. I pomagać. Pomoc może być zresztą obopólna. Trudno jest zaczynać rozmową ze zwolennikiem PIS-u od tematu 70 milionów wyrzuconych w błoto przez Sasina. Lub od nowej fuchy w PKP Cargo dla stryja "główki", który nie potrafi nawet założyć dwóch jednakowych butów. Ale już dużo łatwiej będzie przekonywać takich oponentów, gdy w małym miasteczku wszyscy będą przez kilka dni gadać właśnie o banerze nawiązującym do kolejnej PIS-owskiej afery. Temat rozmów, dla polityków i wyborców PIS bardzo kłopotliwy, będzie wisieć nad ich głowami. My tylko musimy pokazywać go palcem.

Napisałem w ostatnim poście, że ta szczególnie natężona agitacja antypisowska powinna się skoncentrować na ścianie wschodniej. Zdania nie zmieniam, ale wyraziłem się nieprecyzyjnie. Powinna objąć także województwa Polski centralnej i południowej. Bo Małopolska, Świętokrzyskie lub Śląsk to nie jest żadna „ściana wschodnia”. Przez to, że tam właśnie poparcie dla PIS-u jest wyjątkowo wysokie, zwolennicy opozycji mają piekielnie trudną przeprawę z przekonywaniem wyborców PIS-u. U mnie, we Wrocławiu, trudno znaleźć kogoś, kto afiszuje się z tym, że głosuje na PIS. Bo to tak, jakby rozbił sobie zbuka na głowie albo chwalił się, że zgwałcił nieletnią. Wszyscy zaczynają omijać go szerokim łukiem, a i w mordę może dostać... Więc my tu damy sobie z PIS-dzielcami radę, przynajmniej w miastach. Ale na wschodzie trudno znaleźć kogoś, kto nie głosował na PIS. I nasi koledzy z opozycji, jako nieliczni, prędzej są tam wyszydzani i pokazywani palcami, niż z uwagą wysłuchiwani. Więc chwała im za pracę, jaką wykonują i może pora pomyśleć, jak by im nieco ułatwić tę orkę na ugorze, jaką jest ciągłe użeranie się z PIS-owskimi oszołomami. Bo przecież nie robią tego dla siebie, tylko dla nas wszystkich. Dla naszych wnuków też... Więc powinna nas zacząć obowiązywać doktryna racjonalna i zgodna z logiką: "wsparcie kierujemy tam, gdzie jesteśmy najsłabsi!". Tym bardziej, że billboard wiszący na budynku zupełnie nie przejmuje się tym, że większość patrzących na niego to zwolennicy PIS-u i najchętniej by go zerwali.

Jedna ze znajomych zapytała mnie w komentarzu: „dlaczego akurat billboardy i banery? A nie ulotki i broszury wi rodzaju "bibuły" w czasach komuny?” Inna znajoma zapytała, dlaczego jednak nie nasilić kampanii w mediach? Billboardy i banery mają tę przewagę nad ulotkami, że są duże, rzucają się w oczy, często samą kolorystyką przemawiają do wyobraźni (np. mrocznym wizerunkiem wykrzywionego ryja Szydłowej), no i wiszą kilka tygodni. A za ich zniszczenie można trafić nawet do pierdla. Więc, czy to się PIS-owcom podoba, czy nie, będą musieli z takim banerem żyć. I ewentualnie tłumaczyć się z oskarżeń, jakie będą na nim widoczne. A ulotki, gdyby rozrzucić je wśród wyborców PIS-u, niemal wszystkie szybko trafią do kosza. Szansa, że zostaną przeczytane i przekazane dalej (tak jak to było za komuny), jest minimalna. Pomijam już fakt, że taka agitacja antyreżimowa za pomocą „bibuły” w dzisiejszych czasach, w konfrontacji z machiną propagandową PIS-u, wyglądałaby raczej niepoważnie. Więc i ej przekaz nie byłby traktowany poważnie.

Co zaś do mediów, to tu nie ma co specjalnie liczyć na jakąś rewolucję. Nikt nie zmusi elektoratu PIS-u do oglądania TVN24, czytania artykułów w Onecie lub Newsweeku. Tak samo, jak nikt siłą nie wciągnie ich do opozycyjnych grup na Fb. Przecież my, jeśli chodzi o sympatyków PIS-u, mamy na Fb kontakt tylko z trollami! Pozostali PIS-owcy boją się konfrontacji z nami, jak diabeł święconej wody. Dla nich nasze posty to bluźnierstwo, świętokradztwo, lewactwo, a nawet zdrada. Przecież oni za Polaków i patriotów uważają tylko siebie i sobie podobnych! Poza tym TVN lub Onet nie są żadnymi mediami opozycyjnymi! Nie mają obowiązku być tubami propagandowymi KO lub Lewicy. Są mediami w miarę obiektywnymi i rzetelnymi, podają prawdziwe informacje, demaskują afery oraz kłamstwa PIS-u i w tym sensie są naszymi sojusznikami. Nic poza tym. One mogą wspierać lub uzupełniać kampanię opozycji wymierzoną w PIS. Ale nie będą prowadzić takiej kampanii w zastępstwie nas! Dlatego sugestia jednej z Was, aby TVN24 był nadawany także w TV naziemnej, pozostanie raczej w sferze marzeń. Po pierwsze dlatego, że musiałoby się to opłacać właścicielom TVN, który jest przecież stacja komercyjną. Po drugie dlatego, że PIS-owskie KRRiT i RMN nigdy nie zgodzą się na wydanie TVN takiej koncesji.

Zresztą, prowadzenie jakiejkolwiek kampanii w mediach ogólnopolskich, czy to klasycznej, czy negatywnej, jest piekielnie kosztowne. Wyprodukowanie spotu to koszt rzędu 30 tysięcy zł. Ale koszt jego emisji w największych stacjach to wydatek od 120 tysięcy zł wzwyż. PIS się takimi kosztami nie przejmuje. Bo oni robią sobie w „kurwizji” oraz mediach Rydzyka, Karnowskich i Sakiewicza kampanię wychwalania osiągnięć rządu za nasze pieniądze. Z naszych pieniędzy finansują także hejterów i trolli na forach społecznościowych. W 2015r., w trakcie kampanii wyborczej „główki”, Nowogrodzka (Schefernaker) zatrudniła ok. 180 hejterów. Początkowo płacili im z kasy partyjnej. Ale już 6 miesięcy później, gdy PIS przejęło władzę, duża część tych hejterów przeszła na nasze utrzymanie. Kancelaria Szydłowej zatrudniła ich jako specjalistów ds. PR rządu. Dziś my się wściekamy i użeramy z nimi, a oni mają niezły ubaw, bo to właśnie za nasze pieniądze całkiem nieźle sobie żyją… Nie muszą podlizywać się swoim pracodawcom. Przeciwnie, wyzywają nas od zdrajców, komuchów lub lewaków.

W każdym razie, skoro w mediach ogólnopolskich obecność polityków opozycji raczej się nie zwiększy, a prowadzenie w nich płatnej, ciągłej kampanii jest zbyt kosztowne, to nie pozostaje zbyt wiele innych możliwości regularnego i skutecznego szkodzenia PIS-owi. Banery lub billboardy wydają się opcją optymalną. Ta kampania musiałaby mieć oczywiście różną intensywność. Struktury terenowe partii opozycyjnych powinny mieć wolną rękę w rozpoczynaniu kampanii o zasięgu lokalnym, bo zanim zbierze się zarząd partii, temat jakiejś PIS-owskiej afery będzie już dawno przeterminowany. Rekcja musi być błyskawiczna i mocna. Dziś kierowca PIS-owskiego ministra spowoduje kraksę, a po tygodniu banery ze zdjęciem rozbitej limuzyny muszą już wisieć. Z podpisem: „Kosztowała 300 tysięcy. Tak PIS dba o dobro publiczne!”

Co jeszcze? Spotkania polityków z wyborcami, ale to już kampania „pozytywna”. Ludzie muszą czuć i widzieć, że to są nasi reprezentanci! Nie może być tak, że posłowie raz w miesiącu odbębnią swoje 2h w biurze poselskim i tyle mamy możliwości kontaktu z nimi! Nikt nie uwierzy w banialuki, że oni są strasznie zapracowani, bo widzimy, że frekwencja na sali sejmowej rzadko jest wyższa niż 10%... Niech więc, zamiast opieprzać się w stolicy, zasuwają co tydzień do swoich okręgów wyborczych. Co tydzień, a nie przez kilka tygodni przed wyborami! Kuchciński zasuwał na Podkarpacie kilka razy w miesiącu. Na msze, festyny, pikniki, otwierał wystawy, przecinał wstęgi. Latał wprawdzie na nasz koszt rządowym samolotem, ale posłowie opozycji też będą mieć zwrot kosztów biletów lub paliwa. Nie podoba się?! To wypierd…! Niech nam się nawet za 3 lata nie pokazują na oczy. Bo do reprezentowania tysięcy obywateli trzeba wpierw dorosnąć…

Przedostatnie sprawa. Takich jak Brejza, Joński, Szczerba lub Nitras musi być kilkudziesięciu! Oni, jako jedyni, mogą być zwolnieni z części obowiązków poselskich w swoich okręgach. Mają włazić wszędzie, szukać, podglądać, węszyć, sprawdzać. Jak „coś” znajdą - podnosić wrzask! Tydzień później banery mają wisieć na budynkach, a te „opozycyjne specgrupy” szukać następnych afery…

Ostatnia sprawa. Obiecałem, że dziś będzie krócej, więc krótko. Masowe protesty uliczne. Oddaliśmy to pole walkowerem. To po prostu wstyd, że narodowcy i kibole potrafią zorganizować wielotysięczny Marsz Niepodległości, a my z organizacją zwyklej demonstracji na ulicach Warszawy mamy problemy. A jest to jedna z najbardziej spektakularnych form protestu. O złodziejach Sasinie lub Szumowskim nikt w mediach zachodnich pisać nie będzie. Ale gdy w obronie naszych sędziów wyjdzie na ulice stolicy 100.000 osób, to napiszą. Jeśli liderzy opozycji nie czują się na siłach zorganizować takie demonstracje, to niech poproszą o pomoc aktywistki ruchów kobiecych. Kobiety już nie raz udowodniły, że tam, gdzie faceci rozkładają bezradnie ręce, one potrafią zamienić się w dobermany. A dobermana boi się każdy. Nawet ja…

Zdjęcie Władka zamieściłem nieprzypadkowo. Każde z Was będzie wiedzieć doskonale, dlaczego wybrałem właśnie Jego…

[CC] Jacek Nikodem

Wojna to wojna. Trzeba mieć jakąś strategię

Sądząc po bardzo emocjonalnych komentarzach, to chyba znów udało mi trafić z tematem, tym razem tym "kampanijnym", w nasz wspólny czuły punkt. Ale to był fuks. Niewiele zresztą brakowało, bym ostatniego tekstu w ogóle nie opublikował. Ledwie kampania się skończyła, a ja apeluję o rozpoczynanie następnej? Jednak post puściłem. Wasz odzew mnie zaskoczył. Dobrze by było, żeby komentarze do posta przeczytali i wzięli sobie do serca ci, na których wciąż tak bardzo liczymy, a którzy nie dają nam zbytnich powodów do radości lub satysfakcji. Czyli politycy opozycji.

Jak zwykle zabrakło mi ostatnio miejsca. I tak wciąż ktoś zwraca mi uwagę, że moje teksty są dużo za długie i przez to dość męczące w lekturze. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie nawet, bym miał czytać moje posty na małym ekranie smartfona. Ale to Wasze zmartwienie... Żartowałem! Dzisiejszy post będzie uzupełnieniem ostatniego, ale i jego rozwinięciem. Zadaliście mi sporo pytań. O dziwo nie w komentarzach, ale głównie na Mess. Szybciej i łatwiej będzie mi nawiązać do nich hurtem w tym miejscu. Dziś będzie nieco krócej.

Ktoś w komentarzu zwrócił uwagę, że taka ciągła kampania nie jest u nas niczym nowym, bo przecież PIS prowadzi ją od 5 lat. I tak rzeczywiście jest. Oni nie mają żadnych przerw w kampaniach, płynnie przechodzą od jednej do drugiej. Holecka, Adamczyk, Rachoń, bracia Karnowscy lub Sakiewicz, nawet gdy biorą sobie urlop, to mają godnych zastępców. Więc chyba pora wziąć z PIS-dzielców przykład. Bo to jedyne, co im dobrze wychodzi, poza oczywiście niszczeniem naszego państwa. Tylko, że znów jest to apel głównie do naszych polityków, bo to oni będą decydować o czasie, kształcie, rozmachu i zasięgu każdej kampanii. My możemy tylko wkomponować się w to, co oni zaproponują. I pomagać. Pomoc może być zresztą obopólna. Trudno jest zaczynać rozmową ze zwolennikiem PIS-u od tematu 70 milionów wyrzuconych w błoto przez Sasina. Lub od nowej fuchy w PKP Cargo dla stryja "główki", który nie potrafi nawet założyć dwóch jednakowych butów. Ale już dużo łatwiej będzie przekonywać takich oponentów, gdy w małym miasteczku wszyscy będą przez kilka dni gadać właśnie o banerze nawiązującym do kolejnej PIS-owskiej afery. Temat rozmów, dla polityków i wyborców PIS bardzo kłopotliwy, będzie wisieć nad ich głowami. My tylko musimy pokazywać go palcem.

Napisałem w ostatnim poście, że ta szczególnie natężona agitacja antypisowska powinna się skoncentrować na ścianie wschodniej. Zdania nie zmieniam, ale wyraziłem się nieprecyzyjnie. Powinna objąć także województwa Polski centralnej i południowej. Bo Małopolska, Świętokrzyskie lub Śląsk to nie jest żadna „ściana wschodnia”. Przez to, że tam właśnie poparcie dla PIS-u jest wyjątkowo wysokie, zwolennicy opozycji mają piekielnie trudną przeprawę z przekonywaniem wyborców PIS-u. U mnie, we Wrocławiu, trudno znaleźć kogoś, kto afiszuje się z tym, że głosuje na PIS. Bo to tak, jakby rozbił sobie zbuka na głowie albo chwalił się, że zgwałcił nieletnią. Wszyscy zaczynają omijać go szerokim łukiem, a i w mordę może dostać... Więc my tu damy sobie z PIS-dzielcami radę, przynajmniej w miastach. Ale na wschodzie trudno znaleźć kogoś, kto nie głosował na PIS. I nasi koledzy z opozycji, jako nieliczni, prędzej są tam wyszydzani i pokazywani palcami, niż z uwagą wysłuchiwani. Więc chwała im za pracę, jaką wykonują i może pora pomyśleć, jak by im nieco ułatwić tę orkę na ugorze, jaką jest ciągłe użeranie się z PIS-owskimi oszołomami. Bo przecież nie robią tego dla siebie, tylko dla nas wszystkich. Dla naszych wnuków też... Więc powinna nas zacząć obowiązywać doktryna racjonalna i zgodna z logiką: "wsparcie kierujemy tam, gdzie jesteśmy najsłabsi!". Tym bardziej, że billboard wiszący na budynku zupełnie nie przejmuje się tym, że większość patrzących na niego to zwolennicy PIS-u i najchętniej by go zerwali.

Jedna ze znajomych zapytała mnie w komentarzu: „dlaczego akurat billboardy i banery? A nie ulotki i broszury wi rodzaju "bibuły" w czasach komuny?” Inna znajoma zapytała, dlaczego jednak nie nasilić kampanii w mediach? Billboardy i banery mają tę przewagę nad ulotkami, że są duże, rzucają się w oczy, często samą kolorystyką przemawiają do wyobraźni (np. mrocznym wizerunkiem wykrzywionego ryja Szydłowej), no i wiszą kilka tygodni. A za ich zniszczenie można trafić nawet do pierdla. Więc, czy to się PIS-owcom podoba, czy nie, będą musieli z takim banerem żyć. I ewentualnie tłumaczyć się z oskarżeń, jakie będą na nim widoczne. A ulotki, gdyby rozrzucić je wśród wyborców PIS-u, niemal wszystkie szybko trafią do kosza. Szansa, że zostaną przeczytane i przekazane dalej (tak jak to było za komuny), jest minimalna. Pomijam już fakt, że taka agitacja antyreżimowa za pomocą „bibuły” w dzisiejszych czasach, w konfrontacji z machiną propagandową PIS-u, wyglądałaby raczej niepoważnie. Więc i ej przekaz nie byłby traktowany poważnie.

Co zaś do mediów, to tu nie ma co specjalnie liczyć na jakąś rewolucję. Nikt nie zmusi elektoratu PIS-u do oglądania TVN24, czytania artykułów w Onecie lub Newsweeku. Tak samo, jak nikt siłą nie wciągnie ich do opozycyjnych grup na Fb. Przecież my, jeśli chodzi o sympatyków PIS-u, mamy na Fb kontakt tylko z trollami! Pozostali PIS-owcy boją się konfrontacji z nami, jak diabeł święconej wody. Dla nich nasze posty to bluźnierstwo, świętokradztwo, lewactwo, a nawet zdrada. Przecież oni za Polaków i patriotów uważają tylko siebie i sobie podobnych! Poza tym TVN lub Onet nie są żadnymi mediami opozycyjnymi! Nie mają obowiązku być tubami propagandowymi KO lub Lewicy. Są mediami w miarę obiektywnymi i rzetelnymi, podają prawdziwe informacje, demaskują afery oraz kłamstwa PIS-u i w tym sensie są naszymi sojusznikami. Nic poza tym. One mogą wspierać lub uzupełniać kampanię opozycji wymierzoną w PIS. Ale nie będą prowadzić takiej kampanii w zastępstwie nas! Dlatego sugestia jednej z Was, aby TVN24 był nadawany także w TV naziemnej, pozostanie raczej w sferze marzeń. Po pierwsze dlatego, że musiałoby się to opłacać właścicielom TVN, który jest przecież stacja komercyjną. Po drugie dlatego, że PIS-owskie KRRiT i RMN nigdy nie zgodzą się na wydanie TVN takiej koncesji.

Zresztą, prowadzenie jakiejkolwiek kampanii w mediach ogólnopolskich, czy to klasycznej, czy negatywnej, jest piekielnie kosztowne. Wyprodukowanie spotu to koszt rzędu 30 tysięcy zł. Ale koszt jego emisji w największych stacjach to wydatek od 120 tysięcy zł wzwyż. PIS się takimi kosztami nie przejmuje. Bo oni robią sobie w „kurwizji” oraz mediach Rydzyka, Karnowskich i Sakiewicza kampanię wychwalania osiągnięć rządu za nasze pieniądze. Z naszych pieniędzy finansują także hejterów i trolli na forach społecznościowych. W 2015r., w trakcie kampanii wyborczej „główki”, Nowogrodzka (Schefernaker) zatrudniła ok. 180 hejterów. Początkowo płacili im z kasy partyjnej. Ale już 6 miesięcy później, gdy PIS przejęło władzę, duża część tych hejterów przeszła na nasze utrzymanie. Kancelaria Szydłowej zatrudniła ich jako specjalistów ds. PR rządu. Dziś my się wściekamy i użeramy z nimi, a oni mają niezły ubaw, bo to właśnie za nasze pieniądze całkiem nieźle sobie żyją… Nie muszą podlizywać się swoim pracodawcom. Przeciwnie, wyzywają nas od zdrajców, komuchów lub lewaków.

W każdym razie, skoro w mediach ogólnopolskich obecność polityków opozycji raczej się nie zwiększy, a prowadzenie w nich płatnej, ciągłej kampanii jest zbyt kosztowne, to nie pozostaje zbyt wiele innych możliwości regularnego i skutecznego szkodzenia PIS-owi. Banery lub billboardy wydają się opcją optymalną. Ta kampania musiałaby mieć oczywiście różną intensywność. Struktury terenowe partii opozycyjnych powinny mieć wolną rękę w rozpoczynaniu kampanii o zasięgu lokalnym, bo zanim zbierze się zarząd partii, temat jakiejś PIS-owskiej afery będzie już dawno przeterminowany. Rekcja musi być błyskawiczna i mocna. Dziś kierowca PIS-owskiego ministra spowoduje kraksę, a po tygodniu banery ze zdjęciem rozbitej limuzyny muszą już wisieć. Z podpisem: „Kosztowała 300 tysięcy. Tak PIS dba o dobro publiczne!”

Co jeszcze? Spotkania polityków z wyborcami, ale to już kampania „pozytywna”. Ludzie muszą czuć i widzieć, że to są nasi reprezentanci! Nie może być tak, że posłowie raz w miesiącu odbębnią swoje 2h w biurze poselskim i tyle mamy możliwości kontaktu z nimi! Nikt nie uwierzy w banialuki, że oni są strasznie zapracowani, bo widzimy, że frekwencja na sali sejmowej rzadko jest wyższa niż 10%... Niech więc, zamiast opieprzać się w stolicy, zasuwają co tydzień do swoich okręgów wyborczych. Co tydzień, a nie przez kilka tygodni przed wyborami! Kuchciński zasuwał na Podkarpacie kilka razy w miesiącu. Na msze, festyny, pikniki, otwierał wystawy, przecinał wstęgi. Latał wprawdzie na nasz koszt rządowym samolotem, ale posłowie opozycji też będą mieć zwrot kosztów biletów lub paliwa. Nie podoba się?! To wypierd…! Niech nam się nawet za 3 lata nie pokazują na oczy. Bo do reprezentowania tysięcy obywateli trzeba wpierw dorosnąć…

Przedostatnie sprawa. Takich jak Brejza, Joński, Szczerba lub Nitras musi być kilkudziesięciu! Oni, jako jedyni, mogą być zwolnieni z części obowiązków poselskich w swoich okręgach. Mają włazić wszędzie, szukać, podglądać, węszyć, sprawdzać. Jak „coś” znajdą - podnosić wrzask! Tydzień później banery mają wisieć na budynkach, a te „opozycyjne specgrupy” szukać następnych afery…

Ostatnia sprawa. Obiecałem, że dziś będzie krócej, więc krótko. Masowe protesty uliczne. Oddaliśmy to pole walkowerem. To po prostu wstyd, że narodowcy i kibole potrafią zorganizować wielotysięczny Marsz Niepodległości, a my z organizacją zwyklej demonstracji na ulicach Warszawy mamy problemy. A jest to jedna z najbardziej spektakularnych form protestu. O złodziejach Sasinie lub Szumowskim nikt w mediach zachodnich pisać nie będzie. Ale gdy w obronie naszych sędziów wyjdzie na ulice stolicy 100.000 osób, to napiszą. Jeśli liderzy opozycji nie czują się na siłach zorganizować takie demonstracje, to niech poproszą o pomoc aktywistki ruchów kobiecych. Kobiety już nie raz udowodniły, że tam, gdzie faceci rozkładają bezradnie ręce, one potrafią zamienić się w dobermany. A dobermana boi się każdy. Nawet ja…

Zdjęcie Władka zamieściłem nieprzypadkowo. Każde z Was będzie wiedzieć doskonale, dlaczego wybrałem właśnie Jego…

[CC] Jacek Nikodem
(317)

Pobierz PDF Wydrukuj