KANTHAK. Gdy byłem duuużo młodszy, popularny był kawał, który krążył w różnych wersjach, ale jego sens zawsze był podobny. Facetowi urodził się syn - Borek. Uradowany ojciec w te pędy poleciał do szpitala, by obejrzeć pierworodnego. Na drzwiach parteru zobaczył napis „dzieci-geniusze”, więc pewny siebie wkroczył do środka, bo gdzie miałby leżeć jego potomek, jak nie wśród geniuszy. Ale Borka tam nie było. Na 1. piętrze napis „dzieci wybitnie inteligentne”. Trudno, pomyślał ojciec, takie dziecko to przecież prawie geniusz. Ale Borka też tam nie było. Na 2. piętrze napis „dzieci inteligentne”. Borka niet. Szczęśliwy tato zaczyna się w środku gotować. 3. piętro to „dzieci przeciętne”. Ale i tam syna nie ma. Na 4. piętrze napis „dzieci-głupki”. Facet na miękkich nogach wkracza do środka, ale i tu nie ma jego pociechy. 5. piętro – „dzieci-debile”. Zrozpaczony ojciec szuka i… nic! Idzie na najwyższe piętro, a tam na drzwiach napis jak wół – „BOREK”.
I tak jest właśnie z Janem Kanthakiem. Jego ojciec też chyba znalazł go kiedyś dopiero na poddaszu szpitala, gdzie na drzwiach widniał napis „UWAGA - JASIO!”. Psycholodzy, którzy dawno temu opracowywali i udoskonalali kolejne testy do badania poziomu IQ, zupełnie nie brali pod uwagę tego, że urodzi się kiedyś ktoś taki jak były już szef Gabinetu Politycznego Zbigniewa Ziobry i rzecznik jego MS… Kanthak nie mieści się w żadnej znanej skali tych testów. Jego inteligencję należy bowiem mierzyć w wartościach ujemnych, czyli nawet na poziom „0” musi on zawsze spoglądać od spodu.
W tej sytuacji dość podejrzanie brzmią jego zapewnienia, że ukończył studia prawnicze. Jeśli taka „intelektualna bakteria” zdobywa dyplom na Wydziale Prawa UW, to należy się chyba zastanowić nad sensem dalszego istnienia tego wydziału na warszawskiej uczelni… Chyba, że „skończył” prawo tak, jak swego czasu jego pryncypał Zbyszek Ziobro zaliczył aplikację prokuratorską. Przez 3 lata musiał wówczas dymać z Krakowa (gdzie mieszkał) aż do Katowic. Bo w Krakowie powiedzieli mu, że prędzej Smok Wawelski zmartwychwstanie i zatańczy kankana, niż on zaliczy egzamin prokuratorski. A dziś w Katowicach nikt nie chce puścić pary z ust, jak to z tą jego aplikacją było. Może ze studiami Kanthaka było podobnie? Dyplom jest, ale nie ma żadnych świadków, którzy mogliby potwierdzić, że on w ogóle kiedykolwiek studiował. W każdym razie powinno się przez szkło powiększające przyjrzeć tym rzekomym wykładowcom i egzaminatorom Kanthaka, bo to chyba pierwszy wypadek na świecie, że powietrze ukończyło studia wyższe.
Karierę polityczna rozpoczął od funkcji radnego w Gdańsku (od 2018r.). Dziwne nieco, że będąc zatrudnionym na aż 2 etatach w MS, wpakował się dodatkowo w politykę lokalną i to w mieście odległym od Warszawy o 350 km. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Ale Kanthak zapewniał o swoim wielkim sentymencie dla rodzinnego Gdańska i chęci zrobienia dla miasta wiele dobrego. Tego „sentymentu” i chęci starczyło mu tylko na rok… Bo już w 2019r. wystartował w wyborach do Sejmu, tyle że z… Lublina. Dalej od Gdańska jest już chyba tylko Kraków i Rzeszów. Oczywiście dostał się do parlamentu. Co ciekawe, startował z lubelskiej listy PIS razem z czołowym partyjnym „młotem na LGBT”, samym „Azorkiem” Czarnkiem. Początkowo chciałem pogratulować mieszkańcom Lubelszczyzny tak wybitnych i światłych reprezentantów w Sejmie. Ale byłaby to jednak niesprawiedliwa złośliwość. Bo przecież tego tłuka wcześniej radnym zrobili gdańszczanie. A i ja powinienem się rumienić ze wstydu, bo to z mojego rodzinnego Wrocławia do PE wybrane zostały Kempa i Zalewska, których poziom IQ też sytuuje się blisko wartości „0”. W dodatku u Kempy dochodzi jeszcze problem obojnactwa, więc tu wina wrocławian jest niejako podwójna… Nie wymawiam zatem lublinianom wyboru Kanthaka i „Azorka”. Jak widać idioci są wszędzie.
Gdyby nie wypowiedź sprzed kilku dni z pewnością nie zawracałbym sobie głowy Jasiem z najwyższego piętra szpitala. Ale skoro sam się wystawił na strzał, to już pociągnę jego temat. Pomylił nazwę dzielnicy w San Francisco, ale to nie dziwota. „Castro” to trudne słowo, więc może nie tyle pomylił, ile zmienił je na „Cruz”, bo słyszał kiedyś o takiej aktorce. Zupełnie niezrozumiałe jest jednak, czego ten tłuk i homofob, który ma kompletnego pier**lca na punkcie kolorów tęczy, szukał akurat w dzielnicy, która stanowi prawdopodobnie największa enklawę LGBT na świecie. I w której wszystko jest LGBT, bo takie właśnie ma być! Księgarnie, kluby, motele, sklepy z odzieżą. Nawet pasy na przejściach przez jezdnie mają tam kolory tęczy… Sklepy mięsne też są dla osób LGBT, bo na ogół klientami sklepów są ludzie mieszkający w ich pobliżu. Zdziwienie (oburzenie?) Kanthaka jest więc co najmniej zastanawiające. To tak, jakby pojechał do jakiejś wioski w Afryce i wściekał się, że jest w niej tylu „czarnuchów”.
Czego wiec w tym siedlisku „tęczowej zarazy” szukał prawicowy oszołom?! Sam o sobie mówi, że jest ultrakonserwatystą i praktykującym katolikiem. Powinien więc swoje kroki skierować do jakiegoś kościoła, najlepiej polonijnego. Czytać Biblię w pokoju hotelowym lub odwiedzić sklep z dewocjonaliami. W ostateczności zaliczyć więzienie-muzeum Alcatraz. A tu proszę… Kolejny PIS-owiec, który udaje się za ocean i przywozi stamtąd wyłącznie oburzenie oraz zgorszenie widokiem gejów lub dzielnic burdeli. Co ich tak do tych gniazd rozpusty ciągnie? Może to, że za granicą wśród osób LGBT lub prostytutek są anonimowi? A w Polsce by ich od razu rozpoznano i dopiero byłby wstyd. U nas nawet wizyta polityka prawicy w sex shopie byłaby nie lada sensacją, bo przecież oni seks uprawiają tylko w celach prokreacji! A może Zbyszek Ziobro poprosił naszego Jasia o dyskretne kupienie jakiegoś gustownego prezentu dla Jarka Kaczyńskiego, z okazji jego imienin? Takich np. skórzanych, czerwonych stringów, najlepiej z frędzelkami i cekinami… Jaki by nie był powód szwendania się Kanthaka wśród amerykańskich gejów i lesbijek, jest to fakt nie mniej podejrzany, niż rzekome ukończenie przez niego studiów prawniczych…
STAJNIA ZIOBRY. Tak czytam i czytam to, co właśnie napisałem i zastanawiam się, po jaką cholerę ja się w ogóle zajmuję jakimś przygłupem ze słabością do „owocu zakazanego” w kolorach tęczy… Chyba tylko dlatego, że podobnych „kanthaków” jest niestety w „stajni Ziobry” wielu. W głupocie, zakłamaniu i hipokryzji Jasio tylko o pół długości łba wyprzedza takiego Ozdobę, Jakiego lub Kempę, a Wójcik i Kaleta to nawet potrafią mu dotrzymać kroku. A przecież są jeszcze w „Solidarnej Polsce” takie „perełki” jak Kowalski, Warchoł, Woś lub Cymański. Większość z nich to ludzie na ministerialnych stanowiskach i jednocześnie posłowie. Czyli politycy szczebla centralnego, nieprzypadkowo zatrudnieni głównie w resorcie sprawiedliwości. To kilku z nich (Kaleta, Kanthak, Ozdoba, Wójcik), wraz z Ziobro, odpowiada za stworzenie iście bolszewickiego projektu ustawy represjonującej naszych sędziów, a wcześniej projektów ustaw zawłaszczających KRS. To z nadania Ziobry w nowej KRS zasiada kilku „sędziów” w rodzaju Nawackiego, zwykłego śmiecia, publicznie drącego projekty sędziowskich uchwał i prześladującego sędziego Pawła Juszczyszyna.
To z partią Ziobry duchowo i politycznie utożsamiają się rzecznicy dyscypliny sędziowskiej: Schab, Radzik i Lasota. Takie współczesne wersje prokuratorów stalinowskich lub komisarzy NKWD. Wszyscy oni zapewne tylko dlatego nie są członkami SP, gdyż przepisy zabraniają, by sędziowie byli członkami partii politycznych. A przecież są jeszcze działacze terenowi, często nie mniej słynni od w/w. Choćby szczeciński baron SP i bloger Matecki, znany z rozpętania łapówkarskiej nagonki na Marszałka Grodzkiego i chamskich ataków na Trzaskowskiego. Przeciwko któremu toczą się postępowania prokuratorskie o propagowanie mowy nienawiści i haseł rasistowskich, pomówienia oraz fałszowanie dowodów. Postępowanie prowadzą jednak inni podwładni Ziobry, więc tylko patrzeć, kiedy zostanie umorzone. Na przykładzie właśnie Mateckiego łatwo zrozumieć, dlaczego PIS, SP i Gowin tak zaciekle walczą o zachowanie „swoich” ministerstw. Nie chodzi o stołki dla kilku partyjnych prominentów. Tylko o setki stołków dla działaczy ich partii. Tenże Matecki dostał ostatnio świetną fuchę w… Lasach Państwowych, choć z leśnictwem nigdy nie miał nic wspólnego. Ma się zajmować "promocją i kształtowaniem pozytywnego wizerunku Lasów Państwowych oraz popularyzacją wiedzy leśnej". Czyli ma się zajmować niczym. Wcześniej był zatrudniony w ministerstwie Ziobry, gdzie też zajmował się niczym, bo jego zadaniem było „zachwalanie działalności resortu”. Obecną fuchę dostał bez konkursu… A zatrudnił go nie kto inny, tylko koleżka partyjny z SP, minister środowiska Woś.
W moim ostatnim poście napisałem, że jeśli jest coś, czego nienawidzę bardziej, niż PIS-u i hierarchów kościoła, to tym czymś jest właśnie Ziobro i jego kundle z SP. Wszyscy mamy wyrobione zdanie nt. polityków PIS. Zdecydowana większość z nich to zwykłe głąby i moralne odpady, zapatrzone jak w obraz w swojego Prezesa, bezwolne kukły i maszynki do głosowania. Ale to także ludzie na ogół w dość zaawansowanym wieku. Czyli 60+. Takie kreatury jak Macierewicz, Terlecki, Ardanowski, Smoliński, Ast, Śniadek, Kowalczyk (wymieniam tych najbardziej rozpoznawalnych) nie mają już właściwie żadnych ambicji politycznych poza dostępem do koryta i maksymalnym nażarciem się przed pójściem na zasłużoną emeryturę. Tkwią w parlamencie od wielu, wielu lat i szczyt swojej aktywności politycznej mają już dawno za sobą. Głosują tak, jak im „góra” każe, nie wychylają się i w zamian chcą mieć święty spokój. Ale ich koledzy z SP to zupełnie inny typ polityków. Większości z nich jest w przedziale wiekowym 30-40 lat. Oni dopiero do tego koryta się dorwali, w latach 2005-07 wielu z nich chodziło jeszcze do szkoły lub studiowało. Są głodni władzy. I chcą teraz porządzić dłużej niż 3-5 lat. O ile czołowych polityków PIS można nazwać „sektą podstarzałych, wypalonych przygłupów”, o tyle tu mamy do czynienia ze stosunkowo młodymi, bezwzględnymi fanatykami, fundamentalistami. Którym się jeszcze bardzo chce… To Ziobro nauczył ich przegryzać gardła przeciwnikom i zdążać po trupach do celu. Podstarzali PIS-owcy wkrótce i tak pójdą w odstawkę. Ale muszkieterów Ziobry musimy unicestwić, raz na zawsze wyeliminować z życia publicznego! Bo jeśli tego nie zrobimy, to będą dla naszego kraju przekleństwem jeszcze przez następne 20-30 lat…
Nie zapominajmy o jeszcze jednym aspekcie, czyniącym partię Ziobry wyjątkowo groźną i bezwzględną. O sojusznikach SP, nie byle jakich. Jednym z nich jest „Kurwski”, któremu podobno ostatnio Nowogrodzka nakazała ignorowanie polityków SP i stąd ich nieobecność od ponad miesiąca w głównych programach „kurwizji”. Ale ten bojkot ich nie będzie trwać wiecznie. Drugim sojusznikiem jest Rydzyk i jego media, a kto wie, czy wkrótce nie stanie się także Episkopat. Bo jestem pewny, że ta pełna wściekłej agresji i nienawiści kampania przeciwko LGBT i Unii, prowadzona przez podwładnych Ziobry, nie jest obliczona tylko na pozyskanie sympatii najbardziej konserwatywnego, nacjonalistycznego i homofobicznego elektoratu PIS-u oraz Konfederacji. Ale także kościelnych decydentów, różnych „jędraszewskich”, „gądeckich”, „hoserów”… Wystarczy spojrzeć, z jakim obrzydzeniem i ociąganiem prokuratorzy Ziobry prowadzą śledztwa w sprawach księży pedofilów i udziału ich purpurowych przełożonych w tuszowaniu zbrodni na naszych dzieciach...
[CC] Jacek NikodemKANTHAK. Gdy byłem duuużo młodszy, popularny był kawał, który krążył w różnych wersjach, ale jego sens zawsze był podobny. Facetowi urodził się syn - Borek. Uradowany ojciec w te pędy poleciał do szpitala, by obejrzeć pierworodnego. Na drzwiach parteru zobaczył napis „dzieci-geniusze”, więc pewny siebie wkroczył do środka, bo gdzie miałby leżeć jego potomek, jak nie wśród geniuszy. Ale Borka tam nie było. Na 1. piętrze napis „dzieci wybitnie inteligentne”. Trudno, pomyślał ojciec, takie dziecko to przecież prawie geniusz. Ale Borka też tam nie było. Na 2. piętrze napis „dzieci inteligentne”. Borka niet. Szczęśliwy tato zaczyna się w środku gotować. 3. piętro to „dzieci przeciętne”. Ale i tam syna nie ma. Na 4. piętrze napis „dzieci-głupki”. Facet na miękkich nogach wkracza do środka, ale i tu nie ma jego pociechy. 5. piętro – „dzieci-debile”. Zrozpaczony ojciec szuka i… nic! Idzie na najwyższe piętro, a tam na drzwiach napis jak wół – „BOREK”.
I tak jest właśnie z Janem Kanthakiem. Jego ojciec też chyba znalazł go kiedyś dopiero na poddaszu szpitala, gdzie na drzwiach widniał napis „UWAGA - JASIO!”. Psycholodzy, którzy dawno temu opracowywali i udoskonalali kolejne testy do badania poziomu IQ, zupełnie nie brali pod uwagę tego, że urodzi się kiedyś ktoś taki jak były już szef Gabinetu Politycznego Zbigniewa Ziobry i rzecznik jego MS… Kanthak nie mieści się w żadnej znanej skali tych testów. Jego inteligencję należy bowiem mierzyć w wartościach ujemnych, czyli nawet na poziom „0” musi on zawsze spoglądać od spodu.
W tej sytuacji dość podejrzanie brzmią jego zapewnienia, że ukończył studia prawnicze. Jeśli taka „intelektualna bakteria” zdobywa dyplom na Wydziale Prawa UW, to należy się chyba zastanowić nad sensem dalszego istnienia tego wydziału na warszawskiej uczelni… Chyba, że „skończył” prawo tak, jak swego czasu jego pryncypał Zbyszek Ziobro zaliczył aplikację prokuratorską. Przez 3 lata musiał wówczas dymać z Krakowa (gdzie mieszkał) aż do Katowic. Bo w Krakowie powiedzieli mu, że prędzej Smok Wawelski zmartwychwstanie i zatańczy kankana, niż on zaliczy egzamin prokuratorski. A dziś w Katowicach nikt nie chce puścić pary z ust, jak to z tą jego aplikacją było. Może ze studiami Kanthaka było podobnie? Dyplom jest, ale nie ma żadnych świadków, którzy mogliby potwierdzić, że on w ogóle kiedykolwiek studiował. W każdym razie powinno się przez szkło powiększające przyjrzeć tym rzekomym wykładowcom i egzaminatorom Kanthaka, bo to chyba pierwszy wypadek na świecie, że powietrze ukończyło studia wyższe.
Karierę polityczna rozpoczął od funkcji radnego w Gdańsku (od 2018r.). Dziwne nieco, że będąc zatrudnionym na aż 2 etatach w MS, wpakował się dodatkowo w politykę lokalną i to w mieście odległym od Warszawy o 350 km. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Ale Kanthak zapewniał o swoim wielkim sentymencie dla rodzinnego Gdańska i chęci zrobienia dla miasta wiele dobrego. Tego „sentymentu” i chęci starczyło mu tylko na rok… Bo już w 2019r. wystartował w wyborach do Sejmu, tyle że z… Lublina. Dalej od Gdańska jest już chyba tylko Kraków i Rzeszów. Oczywiście dostał się do parlamentu. Co ciekawe, startował z lubelskiej listy PIS razem z czołowym partyjnym „młotem na LGBT”, samym „Azorkiem” Czarnkiem. Początkowo chciałem pogratulować mieszkańcom Lubelszczyzny tak wybitnych i światłych reprezentantów w Sejmie. Ale byłaby to jednak niesprawiedliwa złośliwość. Bo przecież tego tłuka wcześniej radnym zrobili gdańszczanie. A i ja powinienem się rumienić ze wstydu, bo to z mojego rodzinnego Wrocławia do PE wybrane zostały Kempa i Zalewska, których poziom IQ też sytuuje się blisko wartości „0”. W dodatku u Kempy dochodzi jeszcze problem obojnactwa, więc tu wina wrocławian jest niejako podwójna… Nie wymawiam zatem lublinianom wyboru Kanthaka i „Azorka”. Jak widać idioci są wszędzie.
Gdyby nie wypowiedź sprzed kilku dni z pewnością nie zawracałbym sobie głowy Jasiem z najwyższego piętra szpitala. Ale skoro sam się wystawił na strzał, to już pociągnę jego temat. Pomylił nazwę dzielnicy w San Francisco, ale to nie dziwota. „Castro” to trudne słowo, więc może nie tyle pomylił, ile zmienił je na „Cruz”, bo słyszał kiedyś o takiej aktorce. Zupełnie niezrozumiałe jest jednak, czego ten tłuk i homofob, który ma kompletnego pier**lca na punkcie kolorów tęczy, szukał akurat w dzielnicy, która stanowi prawdopodobnie największa enklawę LGBT na świecie. I w której wszystko jest LGBT, bo takie właśnie ma być! Księgarnie, kluby, motele, sklepy z odzieżą. Nawet pasy na przejściach przez jezdnie mają tam kolory tęczy… Sklepy mięsne też są dla osób LGBT, bo na ogół klientami sklepów są ludzie mieszkający w ich pobliżu. Zdziwienie (oburzenie?) Kanthaka jest więc co najmniej zastanawiające. To tak, jakby pojechał do jakiejś wioski w Afryce i wściekał się, że jest w niej tylu „czarnuchów”.
Czego wiec w tym siedlisku „tęczowej zarazy” szukał prawicowy oszołom?! Sam o sobie mówi, że jest ultrakonserwatystą i praktykującym katolikiem. Powinien więc swoje kroki skierować do jakiegoś kościoła, najlepiej polonijnego. Czytać Biblię w pokoju hotelowym lub odwiedzić sklep z dewocjonaliami. W ostateczności zaliczyć więzienie-muzeum Alcatraz. A tu proszę… Kolejny PIS-owiec, który udaje się za ocean i przywozi stamtąd wyłącznie oburzenie oraz zgorszenie widokiem gejów lub dzielnic burdeli. Co ich tak do tych gniazd rozpusty ciągnie? Może to, że za granicą wśród osób LGBT lub prostytutek są anonimowi? A w Polsce by ich od razu rozpoznano i dopiero byłby wstyd. U nas nawet wizyta polityka prawicy w sex shopie byłaby nie lada sensacją, bo przecież oni seks uprawiają tylko w celach prokreacji! A może Zbyszek Ziobro poprosił naszego Jasia o dyskretne kupienie jakiegoś gustownego prezentu dla Jarka Kaczyńskiego, z okazji jego imienin? Takich np. skórzanych, czerwonych stringów, najlepiej z frędzelkami i cekinami… Jaki by nie był powód szwendania się Kanthaka wśród amerykańskich gejów i lesbijek, jest to fakt nie mniej podejrzany, niż rzekome ukończenie przez niego studiów prawniczych…
STAJNIA ZIOBRY. Tak czytam i czytam to, co właśnie napisałem i zastanawiam się, po jaką cholerę ja się w ogóle zajmuję jakimś przygłupem ze słabością do „owocu zakazanego” w kolorach tęczy… Chyba tylko dlatego, że podobnych „kanthaków” jest niestety w „stajni Ziobry” wielu. W głupocie, zakłamaniu i hipokryzji Jasio tylko o pół długości łba wyprzedza takiego Ozdobę, Jakiego lub Kempę, a Wójcik i Kaleta to nawet potrafią mu dotrzymać kroku. A przecież są jeszcze w „Solidarnej Polsce” takie „perełki” jak Kowalski, Warchoł, Woś lub Cymański. Większość z nich to ludzie na ministerialnych stanowiskach i jednocześnie posłowie. Czyli politycy szczebla centralnego, nieprzypadkowo zatrudnieni głównie w resorcie sprawiedliwości. To kilku z nich (Kaleta, Kanthak, Ozdoba, Wójcik), wraz z Ziobro, odpowiada za stworzenie iście bolszewickiego projektu ustawy represjonującej naszych sędziów, a wcześniej projektów ustaw zawłaszczających KRS. To z nadania Ziobry w nowej KRS zasiada kilku „sędziów” w rodzaju Nawackiego, zwykłego śmiecia, publicznie drącego projekty sędziowskich uchwał i prześladującego sędziego Pawła Juszczyszyna.
To z partią Ziobry duchowo i politycznie utożsamiają się rzecznicy dyscypliny sędziowskiej: Schab, Radzik i Lasota. Takie współczesne wersje prokuratorów stalinowskich lub komisarzy NKWD. Wszyscy oni zapewne tylko dlatego nie są członkami SP, gdyż przepisy zabraniają, by sędziowie byli członkami partii politycznych. A przecież są jeszcze działacze terenowi, często nie mniej słynni od w/w. Choćby szczeciński baron SP i bloger Matecki, znany z rozpętania łapówkarskiej nagonki na Marszałka Grodzkiego i chamskich ataków na Trzaskowskiego. Przeciwko któremu toczą się postępowania prokuratorskie o propagowanie mowy nienawiści i haseł rasistowskich, pomówienia oraz fałszowanie dowodów. Postępowanie prowadzą jednak inni podwładni Ziobry, więc tylko patrzeć, kiedy zostanie umorzone. Na przykładzie właśnie Mateckiego łatwo zrozumieć, dlaczego PIS, SP i Gowin tak zaciekle walczą o zachowanie „swoich” ministerstw. Nie chodzi o stołki dla kilku partyjnych prominentów. Tylko o setki stołków dla działaczy ich partii. Tenże Matecki dostał ostatnio świetną fuchę w… Lasach Państwowych, choć z leśnictwem nigdy nie miał nic wspólnego. Ma się zajmować "promocją i kształtowaniem pozytywnego wizerunku Lasów Państwowych oraz popularyzacją wiedzy leśnej". Czyli ma się zajmować niczym. Wcześniej był zatrudniony w ministerstwie Ziobry, gdzie też zajmował się niczym, bo jego zadaniem było „zachwalanie działalności resortu”. Obecną fuchę dostał bez konkursu… A zatrudnił go nie kto inny, tylko koleżka partyjny z SP, minister środowiska Woś.
W moim ostatnim poście napisałem, że jeśli jest coś, czego nienawidzę bardziej, niż PIS-u i hierarchów kościoła, to tym czymś jest właśnie Ziobro i jego kundle z SP. Wszyscy mamy wyrobione zdanie nt. polityków PIS. Zdecydowana większość z nich to zwykłe głąby i moralne odpady, zapatrzone jak w obraz w swojego Prezesa, bezwolne kukły i maszynki do głosowania. Ale to także ludzie na ogół w dość zaawansowanym wieku. Czyli 60+. Takie kreatury jak Macierewicz, Terlecki, Ardanowski, Smoliński, Ast, Śniadek, Kowalczyk (wymieniam tych najbardziej rozpoznawalnych) nie mają już właściwie żadnych ambicji politycznych poza dostępem do koryta i maksymalnym nażarciem się przed pójściem na zasłużoną emeryturę. Tkwią w parlamencie od wielu, wielu lat i szczyt swojej aktywności politycznej mają już dawno za sobą. Głosują tak, jak im „góra” każe, nie wychylają się i w zamian chcą mieć święty spokój. Ale ich koledzy z SP to zupełnie inny typ polityków. Większości z nich jest w przedziale wiekowym 30-40 lat. Oni dopiero do tego koryta się dorwali, w latach 2005-07 wielu z nich chodziło jeszcze do szkoły lub studiowało. Są głodni władzy. I chcą teraz porządzić dłużej niż 3-5 lat. O ile czołowych polityków PIS można nazwać „sektą podstarzałych, wypalonych przygłupów”, o tyle tu mamy do czynienia ze stosunkowo młodymi, bezwzględnymi fanatykami, fundamentalistami. Którym się jeszcze bardzo chce… To Ziobro nauczył ich przegryzać gardła przeciwnikom i zdążać po trupach do celu. Podstarzali PIS-owcy wkrótce i tak pójdą w odstawkę. Ale muszkieterów Ziobry musimy unicestwić, raz na zawsze wyeliminować z życia publicznego! Bo jeśli tego nie zrobimy, to będą dla naszego kraju przekleństwem jeszcze przez następne 20-30 lat…
Nie zapominajmy o jeszcze jednym aspekcie, czyniącym partię Ziobry wyjątkowo groźną i bezwzględną. O sojusznikach SP, nie byle jakich. Jednym z nich jest „Kurwski”, któremu podobno ostatnio Nowogrodzka nakazała ignorowanie polityków SP i stąd ich nieobecność od ponad miesiąca w głównych programach „kurwizji”. Ale ten bojkot ich nie będzie trwać wiecznie. Drugim sojusznikiem jest Rydzyk i jego media, a kto wie, czy wkrótce nie stanie się także Episkopat. Bo jestem pewny, że ta pełna wściekłej agresji i nienawiści kampania przeciwko LGBT i Unii, prowadzona przez podwładnych Ziobry, nie jest obliczona tylko na pozyskanie sympatii najbardziej konserwatywnego, nacjonalistycznego i homofobicznego elektoratu PIS-u oraz Konfederacji. Ale także kościelnych decydentów, różnych „jędraszewskich”, „gądeckich”, „hoserów”… Wystarczy spojrzeć, z jakim obrzydzeniem i ociąganiem prokuratorzy Ziobry prowadzą śledztwa w sprawach księży pedofilów i udziału ich purpurowych przełożonych w tuszowaniu zbrodni na naszych dzieciach...
[CC] Jacek Nikodem