Kolejny sukces, który wkrótce okaże się klęską.

Obiecałem zająć się kolejnym PIS-owskim „triumfem” w Brukseli i kolejnym festiwalem kłamstw w wykonaniu nieocenionego Cepa zwanego „morawiecki”. Od razu uściślę, że nie tylko Cep łże od tygodnia jak najęty, ale także każdy PIS-dzielec zapytany o rezultaty szczytu UE. Będzie dziś trochę liczb, bo tekst dotyczy w zasadzie finansów, ale postaram się przedstawić je w sposób dość przejrzysty. Chcę po prostu w jednym tekście pokazać fakty i dane, które pozwolą Wam wypracować sobie opinię na temat tego, co rząd PIS-u w Brukseli rzeczywiście wygrał, a gdzie poniósł klęskę. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę.

Cep łże właściwie w każdym zdaniu, jakie wypowiada na temat tego szczytu UE i rzeczywistych jego ustaleń. Łże na konferencjach prasowych, łże w mediach i w Sejmie, chyba nawet zdając Kaczyńskiemu raport też mijał się z prawdą. Cep kłamie w dodatku dwutorowo. Fałszuje prawdę aż o dwóch różnych ustaleniach szczytu, choć częściowo ze sobą powiązanych. Kłamie w sprawie wysokości zagwarantowanych Polsce unijnych dotacji, grantów i pożyczek. Kłamie również, mówiąc o braku uzależnienie ich wypłat od przestrzegania praworządności w państwach członkowskich. Wyolbrzymianie uzyskanych kwot i ciągłe porównywanie ich ze środkami wywalczonymi 7 lat temu przez rząd Tuska ma udowodnić, głównie własnemu debilnemu elektoratowi, że jego rząd odniósł większy sukces od historycznego sukcesu z 2013r. Że jest to rząd lepszy i sprawniejszy od rządu PO i PSL oraz że informacje o całkowitej obecnie izolacji naszego kraju i braku sojuszników w UE nie są prawdziwe.

Ale już kłamstwa o braku powiązania wysokości kwot z przestrzeganiem praworządności są niemal na pewno adresowane do innych odbiorców. Bowiem przeciętny wyborca PIS nie rozumie nawet określenia „praworządność”, podobnie jak nie wie, co zawiera Konstytucja, którą najczęściej myli z kodeksem karnym. Nie zna się również na ułamkach, a zdań złożonych z więcej niż 10 słów słucha jak świnia grzmotu. Wie tylko tyle, ile mu podała na tacy „kurwizja”. Tak więc Unia, praworządność, Konstytucja lub niezawisłe sądy są dla niego „beeee” i tyle mu wystarcza. Dodatkowa wiedza mogłaby mu całkiem namącić we łbie i z powodu tego chaosu „myślowego” mógłby np. zapomnieć, że praworządność i Konstytucja są „beeee”. I trzeba by było jego edukację zaczynać od początku…

Tak więc kłamstwa o braku zapisów łączących wysokości dopłat z przestrzeganiem praworządności są skierowane głównie do polityków i działaczy samego PIS. I mają zapewne ścisły związek z walką o władzę wewnątrz partii. Obaj główni konkurenci chcą przedstawić siebie jako niezłomnych i nieustępliwych obrońców interesów Polski. Ziobro dopiero co dał „dobrą radę” Cepowi, aby wetował na szczycie wszystkie uzgodnienia, które zawierają sformułowanie „przestrzeganie praworządności”. Dziwna to nieco sytuacja, że podwładny daje publicznie swojemu przełożonemu tego typu rady. Ale Ziobro swoich słów w rzeczywistości nie adresował wcale do Cepa! Tylko do członków PIS i SP oraz ich twardego elektoratu. Była to jasna deklaracja, poparta podobnymi apelami innych członków partii Ziobry (m.in. Wójcika i Kowalskiego), którą można streścić krótko: „żadnych ustępstw wobec Brukseli!”. Cep, chcąc nie chcąc, musiał się dopasować do tego ostrego kursu narzuconego przez swojego rywala, aby nie wyjść na słabego i skłonnego do kapitulacji pretendenta do schedy po Kaczyńskim. Wciska więc wszem i wobec łgarstwa o braku zapisów, których tak panicznie boi się całe PIS. Wbrew faktom i logice, bo przecież wszyscy już wiedzą, że te zapisy o przestrzeganiu praworządności są.

Temu rozsiewaniu przez Cepa kłamstw sprzyja głupota naszego społeczeństwa i brak podstawowej wiedzy o unijnych instytucjach i ich strukturach. Dla przeciętnego Polaka Rada Europy, Rada Europejska i Rada Unii Europejskiej to jedna i ta sama instytucja. W rzeczywistości są to 3 zupełnie różne organy, mające zupełnie inny skład, kompetencje i siedziby. Cep nieprzypadkowo w swoich kłamstwach wciąż wymienia tylko RADĘ EUROPEJSKĄ (której do niedawna przewodniczył Tusk). Bowiem właśnie ten organ, składający się m.in. z najważniejszych przywódców państwowych, podejmuje swoje decyzje JEDNOMYŚLNIE. Tak więc w trakcie głosowań w nim zarówno Polska, jak i Węgry, mogą zablokować swoim wetem praktycznie każdą uchwałę. Więc Cep i PIS-owcy co rusz uspokajają obecnie, że nawet jeśli w ustaleniach ostatniego szczytu UE znalazły się zapisy o przestrzeganiu praworządności (a więc jednak one są!), to każdą próbę ukarania Polski za brak praworządności rząd PIS zablokuje właśnie w trakcie zatwierdzania przez Radę Europejską. Tymczasem jest to wierutne kłamstwo. Bo Rada Europejska w ogóle nie zajmuje się zatwierdzaniem sankcji nałożonych przez Komisję Europejską! Równie dobrze Cep może zapewniać, że sankcje nie zostaną na Polskę nałożone, bo zawetuje je biskup Sławoj-Głódź…

Stanowieniem prawa UE, polityką gospodarczą, zagraniczną i bezpieczeństwem, zawieraniem umów międzynarodowych i przyjmowaniem budżetu UE zajmuje się RADA UNII EUROPEJSKIEJ, skupiająca ministrów państw członkowskich. I to ona będzie także zatwierdzać wprowadzanie sankcji za łamanie praworządności! A Cep i PIS-owcy dlatego nie wspominają o niej ani słowem, bo RUE podejmuje uchwały większością kwalifikowaną! A nie jednomyślnie! Więc Cep i Orban będą sobie mogli w dupy wsadzić swoje weta… Żeby zablokować uchwały RUE nie wystarczy sprzeciw nawet 5-6 członków UE z naszego regionu, bo ważna jest także liczba ludności tych państw. PIS musiałoby więc uzyskać wsparcie Niemiec, Francji, Hiszpanii lub Włoch, co jest czystą utopią. Bo żadne z tych państw nie zechce bronić bolszewickiego rządu łamiącego notorycznie prawo.

W Parlamencie Europejskim już rozpętała się burza z piorunami. Miażdżąca większość eurodeputowanych PE jest wściekła na ustalenia ostatniego szczytu, głównie z powodu ustępstw w sprawie klimatu i właśnie praworządności. I domaga się radykalnego zaostrzenia kursu. W głosowaniach w PE nie ma prawa weta, decyduje większość. 3 największe frakcje (w tym EPL, frakcja Tuska) nienawidzą PIS jak zarazy, a samo PIS jest członkiem najmniejszej, niszowej frakcji EKR. Nic więc nie pomogą popisy plujących śliną i jadem „dochtora” Jakiego, „Miss Mokrego Podkoszulka” Kempy, debilnej Szydłowej i moczymordy Karskiego. PIS przegra każde głosowanie. A z kolei Komisja Europejska już zapowiedziała, że wkrótce uświadomi Cepowi i PIS-owi, że jeśli nadal będą łamać prawo, to nawet z zaciąganiem kredytów nasz kraj będzie mieć spore problemy. A o dotacjach i grantach możemy zapomnieć.

Ci z Was, którzy oglądali konferencję prasową Cepa i Orbana po zakończeniu szczytu, zwrócili z pewnością uwagę na przedziwny zachwyt Orbana dla zdolności i sukcesów Cepa. Rozpływał się w superlatywach, nazywał Cepa „kapitanem zespołu”, „głównym rozgrywającym” i „architektem sukcesu” negocjacyjnego. A siebie Orban nazwał „podkomendnym” i „podwładnym” Cepa. Cep łykał te pochwały jak wygłodniały pelikan ryby, aż mu okulary zaparowały. Otóż mnie się wydaje, że szczwany lis Orban robił z PIS-owskiego „pelikana” zwykłego wała. Zabezpieczał się na przyszłość przewidując, że wszystkie łgarstwa o wielkim sukcesie w Brukseli, jakie obaj wygadywali, szybko zostaną zweryfikowane… I sukces zamieni się w klęskę. Więc Orban, podkreślając co rusz, że to Cep był głównym negocjatorem, pokazywał nam przyszłego… głównego winowajcę klęski. Czyli kozła ofiarnego, a właściwie barana.

INNE KŁAMSTWA. Cep w swoim przemówieniu w Sejmie zapewniał, że nasz kraj otrzyma ponad 70 mld € z Funduszu Spójności. To o tyle dziwne, że cały 7-letni Fundusz Spójności dla wszystkich 27 państw UE(!) wynieść ma 68 mld €. Gdyby słowa Cepa były prawdą, to z samego Funduszu uzyskalibyśmy ok. 300 mld zł, czyli niemal połowę z kwoty 700 mld zł wynegocjowanej przez Cepa. W rzeczywistości dostaniemy z Funduszu 60 miliardów, tyle że… złotych polskich.

Cep triumfalnie ogłosił, że z budżetu UE na lata 2021-27 Polska otrzyma owe 700 mld zł, czyli znacznie więcej, niż otrzymała w latach 2014-20. Cep łże i rżnie głupa, bo niemożliwe, aby b. prezes wielkiego banku nie dostrzegał różnicy pomiędzy bezzwrotnymi dotacjami i grantami, a pożyczkami. Cep, aby zaimponować wielkością wynegocjowanej kwoty, wrzucił wszystko do jednego worka, zamieszał i wyciągnął „królika” z wypisaną na czole kwotą 700 mld zł! Może założył, że zaciągnięte pożyczki będą spłacać już następne, niePISowskie rządy. Więc on może doliczyć te pożyczki do kwoty bezzwrotnych dotacji i grantów uzyskanych przez Polskę? A w owych 700 mld zł aż 150 mld zł to właśnie linie kredytowe! Oprocentowane niżej, niż w bankach komercyjnych, ale też trzeba je będzie spłacić. Pozostałe zaś 550 mld zł w postaci dotacji i grantów Polska może uzyskać, ale zależy to od spełnienia celu klimatycznego i praworządności. Którego wiadomo, że nie spełnimy… Prawda jest więc taka, że Cep w rzeczywistości wywalczył 80 mld €, a Tusk w 2013r. - 105 mld €. Ze środkami z Funduszu Spójności teraz dostaniemy 96 mld €, a poprzednio dostaliśmy 116 mld €. Czyli jesteśmy w plecy ponad 20%... A taka np. Chorwacja jest 15% do przodu.

Zdaniem Cepa i PIS-owców „mamy teraz więcej pieniędzy na politykę klimatyczną”. Więcej od kogo?! Lub od czego? Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, na wpływy z którego PIS bardzo liczyło, bo Polska miała być głównym jego beneficjentem, w ostatniej chwili został zmniejszony o… 75%! Z planowanych pierwotnie 40 mld € zostało raptem 10 mld €. Dla Cepa to był nie tylko cios między oczy, ale i upokorzenie. Polska, zamiast 8 mld €, dostanie zaledwie 2,5 mld €. Czysty zysk i wielki sukces Cepa, którym jednak jakoś się nie chwali… Ślązacy będą z pewnością wniebowzięci. Po cholerę im czyste powietrze? Można by się cieszyć, że PIS dostało w dupę. Tylko naszych lasów, rzek i jezior trochę żal, bo zapłacą za to, że 30% Polaków to poj*by…

PIS-dzielcy zapewniają, że Cep wywalczył w Brukseli więcej pieniędzy na rolnictwo (konkretnie rozwój obszarów wiejskich), niż w 2013r. Słysząc takie bzdury można tylko pokładać się ze śmiechu. Chyba ten zdegenerowany śmieć Terlecki przeprowadził taką kalkulację. Dostaniemy teraz 2 mld € mniej, ale zdaniem PIS-dzielców to jest więcej. W ustaleniach szczytu nie znalazło się ani jedno słowo o podwyższaniu wysokości dopłat bezpośrednich dla naszych rolników. A przecież PIS obiecywało już rok temu, przed jesiennymi wyborami, że jeśli utrzymają władzę, to wysokości dopłat natychmiast zostaną zrównane z tymi, jakie otrzymują rolnicy w Niemczech lub Francji!

Cep ani słowem nie zająknął się o ok. 60-70 mld zł, stanowiących nasz obowiązkowy wkład w sfinansowanie bezzwrotnych dotacji. A należy je przecież odjąć od tej globalnej kwoty 700 mld! Poza tym, aby wzmocnić efekt propagandowy, Cep przeliczał EURO po kursie 5 zł! Tą manipulacją podwyższył więc wynegocjowaną dla Polski kwotę o ok. 10% czyli o 65-70 mld zł. Itd., itd.

Życia by mi nie wystarczyło, aby wymienić wszystkie kłamstwa Cepa tylko z ostatniego tygodnia. Ale dzielnie wtórowali mu inni PIS-dzielcy i PIS-dy. W tej rzece kłamstw o brukselskim sukcesie wyróżnił się głos rzeczniczki PIS Czerwińskiej (to taka kopia Anny Sobeckiej, tylko z jeszcze większym podgardlem). To ona wygadywała w Sejmie brednie o „absolutnym rekordzie” jeśli chodzi o kwotę wywalczonych dotacji, o „ponad dwóch latach konsekwentnej dyplomacji” i skuteczności sojuszów zawartych przez rząd PIS-dzielców. Gwoli ścisłości wypada więc doprecyzować, że oprócz Węgier sojuszników pozyskaliśmy tylko dwóch, a i to tylko chwilowych. Słowenię i Łotwę. Zaiste, „koalicja potęg”, z którą musi się liczyć cały świat…

Ale Czerwińska najbardziej zaskoczyła słowami skierowanymi do sejmowej opozycji, a szczególnie PO. „Bardzo was proszę, apeluję, żebyście pozwolili swoim wyborcom cieszyć się z tego sukcesu, bo to jest sukces Polaków! Z tych środków będą korzystać Polacy, wszyscy, na równych, sprawiedliwych zasadach! Nie wmawiajcie swoim wyborcom, że nie mają prawa cieszyć się, czuć satysfakcji z tego sukcesu. Nie wyjmujcie ich, nie odłączajcie ich od wspólnoty, bo to jest sukces wspólnoty. Nie mówcie swoim wyborcom tej zasady, że im gorzej dla Polski tym lepiej, że Polska nie może być suwerenna, że Polska nie może być silna, mocna. Jest, to się dzieje. Polska jest silna, mocna, suwerenna". Wychodzi na to, że Trzaskowski z Budką i Kidawą-Błońską chodzą po domach i leją w pysk każdego, kto cieszy się z  sukcesu Cepa…

[CC] Jacek Nikodem

Kolejny sukces, który wkrótce okaże się klęską.

Obiecałem zająć się kolejnym PIS-owskim „triumfem” w Brukseli i kolejnym festiwalem kłamstw w wykonaniu nieocenionego Cepa zwanego „morawiecki”. Od razu uściślę, że nie tylko Cep łże od tygodnia jak najęty, ale także każdy PIS-dzielec zapytany o rezultaty szczytu UE. Będzie dziś trochę liczb, bo tekst dotyczy w zasadzie finansów, ale postaram się przedstawić je w sposób dość przejrzysty. Chcę po prostu w jednym tekście pokazać fakty i dane, które pozwolą Wam wypracować sobie opinię na temat tego, co rząd PIS-u w Brukseli rzeczywiście wygrał, a gdzie poniósł klęskę. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę.

Cep łże właściwie w każdym zdaniu, jakie wypowiada na temat tego szczytu UE i rzeczywistych jego ustaleń. Łże na konferencjach prasowych, łże w mediach i w Sejmie, chyba nawet zdając Kaczyńskiemu raport też mijał się z prawdą. Cep kłamie w dodatku dwutorowo. Fałszuje prawdę aż o dwóch różnych ustaleniach szczytu, choć częściowo ze sobą powiązanych. Kłamie w sprawie wysokości zagwarantowanych Polsce unijnych dotacji, grantów i pożyczek. Kłamie również, mówiąc o braku uzależnienie ich wypłat od przestrzegania praworządności w państwach członkowskich. Wyolbrzymianie uzyskanych kwot i ciągłe porównywanie ich ze środkami wywalczonymi 7 lat temu przez rząd Tuska ma udowodnić, głównie własnemu debilnemu elektoratowi, że jego rząd odniósł większy sukces od historycznego sukcesu z 2013r. Że jest to rząd lepszy i sprawniejszy od rządu PO i PSL oraz że informacje o całkowitej obecnie izolacji naszego kraju i braku sojuszników w UE nie są prawdziwe.

Ale już kłamstwa o braku powiązania wysokości kwot z przestrzeganiem praworządności są niemal na pewno adresowane do innych odbiorców. Bowiem przeciętny wyborca PIS nie rozumie nawet określenia „praworządność”, podobnie jak nie wie, co zawiera Konstytucja, którą najczęściej myli z kodeksem karnym. Nie zna się również na ułamkach, a zdań złożonych z więcej niż 10 słów słucha jak świnia grzmotu. Wie tylko tyle, ile mu podała na tacy „kurwizja”. Tak więc Unia, praworządność, Konstytucja lub niezawisłe sądy są dla niego „beeee” i tyle mu wystarcza. Dodatkowa wiedza mogłaby mu całkiem namącić we łbie i z powodu tego chaosu „myślowego” mógłby np. zapomnieć, że praworządność i Konstytucja są „beeee”. I trzeba by było jego edukację zaczynać od początku…

Tak więc kłamstwa o braku zapisów łączących wysokości dopłat z przestrzeganiem praworządności są skierowane głównie do polityków i działaczy samego PIS. I mają zapewne ścisły związek z walką o władzę wewnątrz partii. Obaj główni konkurenci chcą przedstawić siebie jako niezłomnych i nieustępliwych obrońców interesów Polski. Ziobro dopiero co dał „dobrą radę” Cepowi, aby wetował na szczycie wszystkie uzgodnienia, które zawierają sformułowanie „przestrzeganie praworządności”. Dziwna to nieco sytuacja, że podwładny daje publicznie swojemu przełożonemu tego typu rady. Ale Ziobro swoich słów w rzeczywistości nie adresował wcale do Cepa! Tylko do członków PIS i SP oraz ich twardego elektoratu. Była to jasna deklaracja, poparta podobnymi apelami innych członków partii Ziobry (m.in. Wójcika i Kowalskiego), którą można streścić krótko: „żadnych ustępstw wobec Brukseli!”. Cep, chcąc nie chcąc, musiał się dopasować do tego ostrego kursu narzuconego przez swojego rywala, aby nie wyjść na słabego i skłonnego do kapitulacji pretendenta do schedy po Kaczyńskim. Wciska więc wszem i wobec łgarstwa o braku zapisów, których tak panicznie boi się całe PIS. Wbrew faktom i logice, bo przecież wszyscy już wiedzą, że te zapisy o przestrzeganiu praworządności są.

Temu rozsiewaniu przez Cepa kłamstw sprzyja głupota naszego społeczeństwa i brak podstawowej wiedzy o unijnych instytucjach i ich strukturach. Dla przeciętnego Polaka Rada Europy, Rada Europejska i Rada Unii Europejskiej to jedna i ta sama instytucja. W rzeczywistości są to 3 zupełnie różne organy, mające zupełnie inny skład, kompetencje i siedziby. Cep nieprzypadkowo w swoich kłamstwach wciąż wymienia tylko RADĘ EUROPEJSKĄ (której do niedawna przewodniczył Tusk). Bowiem właśnie ten organ, składający się m.in. z najważniejszych przywódców państwowych, podejmuje swoje decyzje JEDNOMYŚLNIE. Tak więc w trakcie głosowań w nim zarówno Polska, jak i Węgry, mogą zablokować swoim wetem praktycznie każdą uchwałę. Więc Cep i PIS-owcy co rusz uspokajają obecnie, że nawet jeśli w ustaleniach ostatniego szczytu UE znalazły się zapisy o przestrzeganiu praworządności (a więc jednak one są!), to każdą próbę ukarania Polski za brak praworządności rząd PIS zablokuje właśnie w trakcie zatwierdzania przez Radę Europejską. Tymczasem jest to wierutne kłamstwo. Bo Rada Europejska w ogóle nie zajmuje się zatwierdzaniem sankcji nałożonych przez Komisję Europejską! Równie dobrze Cep może zapewniać, że sankcje nie zostaną na Polskę nałożone, bo zawetuje je biskup Sławoj-Głódź…

Stanowieniem prawa UE, polityką gospodarczą, zagraniczną i bezpieczeństwem, zawieraniem umów międzynarodowych i przyjmowaniem budżetu UE zajmuje się RADA UNII EUROPEJSKIEJ, skupiająca ministrów państw członkowskich. I to ona będzie także zatwierdzać wprowadzanie sankcji za łamanie praworządności! A Cep i PIS-owcy dlatego nie wspominają o niej ani słowem, bo RUE podejmuje uchwały większością kwalifikowaną! A nie jednomyślnie! Więc Cep i Orban będą sobie mogli w dupy wsadzić swoje weta… Żeby zablokować uchwały RUE nie wystarczy sprzeciw nawet 5-6 członków UE z naszego regionu, bo ważna jest także liczba ludności tych państw. PIS musiałoby więc uzyskać wsparcie Niemiec, Francji, Hiszpanii lub Włoch, co jest czystą utopią. Bo żadne z tych państw nie zechce bronić bolszewickiego rządu łamiącego notorycznie prawo.

W Parlamencie Europejskim już rozpętała się burza z piorunami. Miażdżąca większość eurodeputowanych PE jest wściekła na ustalenia ostatniego szczytu, głównie z powodu ustępstw w sprawie klimatu i właśnie praworządności. I domaga się radykalnego zaostrzenia kursu. W głosowaniach w PE nie ma prawa weta, decyduje większość. 3 największe frakcje (w tym EPL, frakcja Tuska) nienawidzą PIS jak zarazy, a samo PIS jest członkiem najmniejszej, niszowej frakcji EKR. Nic więc nie pomogą popisy plujących śliną i jadem „dochtora” Jakiego, „Miss Mokrego Podkoszulka” Kempy, debilnej Szydłowej i moczymordy Karskiego. PIS przegra każde głosowanie. A z kolei Komisja Europejska już zapowiedziała, że wkrótce uświadomi Cepowi i PIS-owi, że jeśli nadal będą łamać prawo, to nawet z zaciąganiem kredytów nasz kraj będzie mieć spore problemy. A o dotacjach i grantach możemy zapomnieć.

Ci z Was, którzy oglądali konferencję prasową Cepa i Orbana po zakończeniu szczytu, zwrócili z pewnością uwagę na przedziwny zachwyt Orbana dla zdolności i sukcesów Cepa. Rozpływał się w superlatywach, nazywał Cepa „kapitanem zespołu”, „głównym rozgrywającym” i „architektem sukcesu” negocjacyjnego. A siebie Orban nazwał „podkomendnym” i „podwładnym” Cepa. Cep łykał te pochwały jak wygłodniały pelikan ryby, aż mu okulary zaparowały. Otóż mnie się wydaje, że szczwany lis Orban robił z PIS-owskiego „pelikana” zwykłego wała. Zabezpieczał się na przyszłość przewidując, że wszystkie łgarstwa o wielkim sukcesie w Brukseli, jakie obaj wygadywali, szybko zostaną zweryfikowane… I sukces zamieni się w klęskę. Więc Orban, podkreślając co rusz, że to Cep był głównym negocjatorem, pokazywał nam przyszłego… głównego winowajcę klęski. Czyli kozła ofiarnego, a właściwie barana.

INNE KŁAMSTWA. Cep w swoim przemówieniu w Sejmie zapewniał, że nasz kraj otrzyma ponad 70 mld € z Funduszu Spójności. To o tyle dziwne, że cały 7-letni Fundusz Spójności dla wszystkich 27 państw UE(!) wynieść ma 68 mld €. Gdyby słowa Cepa były prawdą, to z samego Funduszu uzyskalibyśmy ok. 300 mld zł, czyli niemal połowę z kwoty 700 mld zł wynegocjowanej przez Cepa. W rzeczywistości dostaniemy z Funduszu 60 miliardów, tyle że… złotych polskich.

Cep triumfalnie ogłosił, że z budżetu UE na lata 2021-27 Polska otrzyma owe 700 mld zł, czyli znacznie więcej, niż otrzymała w latach 2014-20. Cep łże i rżnie głupa, bo niemożliwe, aby b. prezes wielkiego banku nie dostrzegał różnicy pomiędzy bezzwrotnymi dotacjami i grantami, a pożyczkami. Cep, aby zaimponować wielkością wynegocjowanej kwoty, wrzucił wszystko do jednego worka, zamieszał i wyciągnął „królika” z wypisaną na czole kwotą 700 mld zł! Może założył, że zaciągnięte pożyczki będą spłacać już następne, niePISowskie rządy. Więc on może doliczyć te pożyczki do kwoty bezzwrotnych dotacji i grantów uzyskanych przez Polskę? A w owych 700 mld zł aż 150 mld zł to właśnie linie kredytowe! Oprocentowane niżej, niż w bankach komercyjnych, ale też trzeba je będzie spłacić. Pozostałe zaś 550 mld zł w postaci dotacji i grantów Polska może uzyskać, ale zależy to od spełnienia celu klimatycznego i praworządności. Którego wiadomo, że nie spełnimy… Prawda jest więc taka, że Cep w rzeczywistości wywalczył 80 mld €, a Tusk w 2013r. - 105 mld €. Ze środkami z Funduszu Spójności teraz dostaniemy 96 mld €, a poprzednio dostaliśmy 116 mld €. Czyli jesteśmy w plecy ponad 20%... A taka np. Chorwacja jest 15% do przodu.

Zdaniem Cepa i PIS-owców „mamy teraz więcej pieniędzy na politykę klimatyczną”. Więcej od kogo?! Lub od czego? Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, na wpływy z którego PIS bardzo liczyło, bo Polska miała być głównym jego beneficjentem, w ostatniej chwili został zmniejszony o… 75%! Z planowanych pierwotnie 40 mld € zostało raptem 10 mld €. Dla Cepa to był nie tylko cios między oczy, ale i upokorzenie. Polska, zamiast 8 mld €, dostanie zaledwie 2,5 mld €. Czysty zysk i wielki sukces Cepa, którym jednak jakoś się nie chwali… Ślązacy będą z pewnością wniebowzięci. Po cholerę im czyste powietrze? Można by się cieszyć, że PIS dostało w dupę. Tylko naszych lasów, rzek i jezior trochę żal, bo zapłacą za to, że 30% Polaków to poj*by…

PIS-dzielcy zapewniają, że Cep wywalczył w Brukseli więcej pieniędzy na rolnictwo (konkretnie rozwój obszarów wiejskich), niż w 2013r. Słysząc takie bzdury można tylko pokładać się ze śmiechu. Chyba ten zdegenerowany śmieć Terlecki przeprowadził taką kalkulację. Dostaniemy teraz 2 mld € mniej, ale zdaniem PIS-dzielców to jest więcej. W ustaleniach szczytu nie znalazło się ani jedno słowo o podwyższaniu wysokości dopłat bezpośrednich dla naszych rolników. A przecież PIS obiecywało już rok temu, przed jesiennymi wyborami, że jeśli utrzymają władzę, to wysokości dopłat natychmiast zostaną zrównane z tymi, jakie otrzymują rolnicy w Niemczech lub Francji!

Cep ani słowem nie zająknął się o ok. 60-70 mld zł, stanowiących nasz obowiązkowy wkład w sfinansowanie bezzwrotnych dotacji. A należy je przecież odjąć od tej globalnej kwoty 700 mld! Poza tym, aby wzmocnić efekt propagandowy, Cep przeliczał EURO po kursie 5 zł! Tą manipulacją podwyższył więc wynegocjowaną dla Polski kwotę o ok. 10% czyli o 65-70 mld zł. Itd., itd.

Życia by mi nie wystarczyło, aby wymienić wszystkie kłamstwa Cepa tylko z ostatniego tygodnia. Ale dzielnie wtórowali mu inni PIS-dzielcy i PIS-dy. W tej rzece kłamstw o brukselskim sukcesie wyróżnił się głos rzeczniczki PIS Czerwińskiej (to taka kopia Anny Sobeckiej, tylko z jeszcze większym podgardlem). To ona wygadywała w Sejmie brednie o „absolutnym rekordzie” jeśli chodzi o kwotę wywalczonych dotacji, o „ponad dwóch latach konsekwentnej dyplomacji” i skuteczności sojuszów zawartych przez rząd PIS-dzielców. Gwoli ścisłości wypada więc doprecyzować, że oprócz Węgier sojuszników pozyskaliśmy tylko dwóch, a i to tylko chwilowych. Słowenię i Łotwę. Zaiste, „koalicja potęg”, z którą musi się liczyć cały świat…

Ale Czerwińska najbardziej zaskoczyła słowami skierowanymi do sejmowej opozycji, a szczególnie PO. „Bardzo was proszę, apeluję, żebyście pozwolili swoim wyborcom cieszyć się z tego sukcesu, bo to jest sukces Polaków! Z tych środków będą korzystać Polacy, wszyscy, na równych, sprawiedliwych zasadach! Nie wmawiajcie swoim wyborcom, że nie mają prawa cieszyć się, czuć satysfakcji z tego sukcesu. Nie wyjmujcie ich, nie odłączajcie ich od wspólnoty, bo to jest sukces wspólnoty. Nie mówcie swoim wyborcom tej zasady, że im gorzej dla Polski tym lepiej, że Polska nie może być suwerenna, że Polska nie może być silna, mocna. Jest, to się dzieje. Polska jest silna, mocna, suwerenna". Wychodzi na to, że Trzaskowski z Budką i Kidawą-Błońską chodzą po domach i leją w pysk każdego, kto cieszy się z  sukcesu Cepa…

[CC] Jacek Nikodem
(305)

Pobierz PDF Wydrukuj