Na początku był chaos. A potem Tusk. Ale ponieważ Tusk, jak wiadomo, nie jest Bogiem (choć pewnie niektórym z PO trzeba to jeszcze powiedzieć), nie udało mu się stworzyć świata doskonałego w siedem dni. Ba – po osiemnastu miesiącach rządzenia świat raczej skrzypi, koalicja chrzęści, a PSL szeleści liściem groźby. I jakby tego było mało – zza prezydenckiej kotary właśnie wyłonił się Karol „Patriotyczny Kłębek” Nawrocki. Z Czarnkiem w teczce.
Tak, proszę Państwa – z Czarnkiem. Jakby ktoś uznał, że jeszcze nie dość dramatu, farsy i ideologicznej zadyszki w tym narodowym spektaklu.
TAŃCZĄC Z PSL-EM, CZYLI „KOCHAJ ALBO STRASZ PISEM”
Koalicja 15 Października przypomina dziś związek ludzi, którzy się nie znoszą, ale wzięli wspólny kredyt. PSL, ten polityczny bażant z szabelką z drewna, co rano grozi Platformie: „Zadzwonię do PiS-u, przysięgam, jeszcze dziś!”, po czym – jak to w dobrym małżeństwie – idzie do kuchni i robi wszystkim kanapki. Ale gdzieś z tyłu głowy mają tę 30-procentową wewnętrzną ankietę: „Czy zdrada Platformy nadal jest grzechem, jeśli robi się to dla stołka w spółce skarbu państwa?” Spoiler: w PSL pytania zadawane są z tezą.
Lewica z kolei zachowuje się, jakby była na wewnętrznym urlopie macierzyńskim. Śledzi wydarzenia z troską, ale bez zaangażowania. Razem, niczym zawiedziony licealista, co myślał, że go wezmą do poważnego projektu, teraz siedzi z boku i pisze na X-ie coś o marksizmie kulturowym i drożdżówkach za 7,50.
WOTUM ZAUFANIA? TO TAKI POLITYCZNY TEST CIĄŻOWY: ALBO SĄ DWIE KRESKI, ALBO ZACZYNA SIĘ DRAMAT
Tusk zagrał vabank: rzuca wotum zaufania jak pokerzysta, który ma parę trójek, ale pewność siebie jakby właśnie dobrał do fula. Głosowanie w środę – wynik przewidywalny, emocje żadne, ale symbolicznie ważne. To jak przypomnienie: „Ej, to ja tu rządzę. Jeszcze.”
Bo przecież po prezydenckim nokaucie z Nawrockim, cała opozycja doznaje dziwnej przypadłości: demencji wyborczej. Nagle wszyscy zapomnieli, że Karol Nawrocki – człowiek o charyzmie IPN-u i poglądach żywcem wyjętych z podręcznika „Wychowanie patriotyczne w służbie Ojczyzny (1952)” – właśnie dostał największy mandat społeczny. A jego pierwszą decyzją jest powołanie Przemysława „Cenzor Naszych Ciał” Czarnka do Kancelarii Prezydenta.
W odpowiedzi na ten ruch lewica jęknęła, PSL wyciągnął różaniec, a Platforma... zadzwoniła do Trzaskowskiego, żeby przypadkiem nie myślał, że to jego moment.
CZARNEK WRACA. I NIE PRZYNOSI SŁOIKÓW, TYLKO BOMBĘ IDEOLOGICZNĄ
Kiedy Czarnek pojawia się w przestrzeni publicznej, coś w narodzie zamiera. Kobiety patrzą w niebo, edukatorzy chowają globusy, a młodzież googluje: „czy Kanada przyjmuje jeszcze uchodźców edukacyjnych”. Człowiek ten, niczym filologiczne tornado, wjeżdża do Kancelarii Prezydenta i już szykuje ustawy, które w XXI wieku wyglądają jakby były pisane przez Wincentego Kadłubka z dostępem do Internetu Explorer.
To nie jest nawet ofensywa ideologiczna. To karnawał przeszłości, podczas którego zamiast konfetti z nieba lecą cytaty z Giertycha 2006.
TRUMP, TRUMPET I TRUMPIZM
A skoro już przy wehikułach czasu jesteśmy – oto Karol Nawrocki, nowy idol polskiej prawicy, dzwoni do Donalda Trumpa. Panowie wymieniają uprzejmości, zapraszają się nawzajem i zapewniają, że będą bronić demokracji tak, jak Orban broni wolnych mediów – czyli skutecznie, ale odwrotnie.
Zaproszenie do Białego Domu? Jasne. Zdjęcia w Gabinecie Owalnym? Oczywiście. I jeszcze deklaracja o wspólnym marszu ku świetlanej przyszłości, co brzmi jak zapowiedź wspólnej ekranizacji "Moralności pani Dulskiej", tylko że Dulska siedzi w Fox News.
A W TLE... SASIN WRACA NA WOJNĘ. O PODLASIE.
Jeśli sądziliście, że polityka lokalna to nuda i sesje rady powiatu, to Jacek Sasin właśnie zorganizuje Wam widowisko na miarę „Gry o Tron”. Zdrady, referendum, skradzione sejmiki, „akcja specjalna” i Konfederacja robiąca za straż obywatelską demokracji.
Referendum w Podlaskiem ma być nową Zemstą Sasina – sequelem, który nikt nie chciał oglądać, ale i tak trafi do repertuaru, bo sponsoruje go państwowa kasa i nostalgia za czasami, gdy wszystko dało się przegłosować we własnym gronie.
KTO BĘDZIE PREMIEREM? CZYLI GRY W CIUCIUBABKĘ CIĄG DALSZY
Trzaskowski? Za liberalny. Sikorski? Za bardzo z salonu. Kosiniak-Kamysz? PSL, czyli za niczym. Może więc Tusk – bo jak wiadomo, najbezpieczniej jest nie zmieniać konia w trakcie przeprawy przez rwącą rzekę, nawet jeśli koń czasem zrzuca jeźdźca do wody i przeskakuje do studia TVN24.
FELIETON PODSUMOWUJĄCY, W KTÓRYM NIE MA PUNKTU KULMINACYJNEGO, BO POLITYKA TEŻ GO NIE MA
Czy przetrwa koalicja? Czy PSL flirtuje z PiS-em, czy tylko udaje? Czy Nawrocki naprawdę zbuduje bastion, czy tylko drewnianą wieżę z ludzi po przejściach z IPN-u? Czy Czarnek okaże się szefem kancelarii, czy tylko zwiastunem ery ideologicznego Rebrandingu Pałacu? I kto na Podlasiu zbierze podpisy, zanim Sasin spali scenariusz do końca?
Nie wiemy.
Ale wiemy jedno: Donald Tusk nadal trzyma pion, choć cały kraj tańczy zygzaka między zdrowym rozsądkiem a Czarnkiem w roli przedszkolanki.
I za to Tuskowi – szczerze – chwała. Bo w tej układance, gdzie wszyscy krzyczą, grożą, dzwonią do Trumpa i szykują ustawy z epoki pary i węgla, on jeden pamięta, że polityka to nie emocje. To szachy. A pionki, jak wiemy, można wymieniać. Król zostaje..
[CC] Krzysztof BielejewskiNa początku był chaos. A potem Tusk. Ale ponieważ Tusk, jak wiadomo, nie jest Bogiem (choć pewnie niektórym z PO trzeba to jeszcze powiedzieć), nie udało mu się stworzyć świata doskonałego w siedem dni. Ba – po osiemnastu miesiącach rządzenia świat raczej skrzypi, koalicja chrzęści, a PSL szeleści liściem groźby. I jakby tego było mało – zza prezydenckiej kotary właśnie wyłonił się Karol „Patriotyczny Kłębek” Nawrocki. Z Czarnkiem w teczce.
Tak, proszę Państwa – z Czarnkiem. Jakby ktoś uznał, że jeszcze nie dość dramatu, farsy i ideologicznej zadyszki w tym narodowym spektaklu.
TAŃCZĄC Z PSL-EM, CZYLI „KOCHAJ ALBO STRASZ PISEM”
Koalicja 15 Października przypomina dziś związek ludzi, którzy się nie znoszą, ale wzięli wspólny kredyt. PSL, ten polityczny bażant z szabelką z drewna, co rano grozi Platformie: „Zadzwonię do PiS-u, przysięgam, jeszcze dziś!”, po czym – jak to w dobrym małżeństwie – idzie do kuchni i robi wszystkim kanapki. Ale gdzieś z tyłu głowy mają tę 30-procentową wewnętrzną ankietę: „Czy zdrada Platformy nadal jest grzechem, jeśli robi się to dla stołka w spółce skarbu państwa?” Spoiler: w PSL pytania zadawane są z tezą.
Lewica z kolei zachowuje się, jakby była na wewnętrznym urlopie macierzyńskim. Śledzi wydarzenia z troską, ale bez zaangażowania. Razem, niczym zawiedziony licealista, co myślał, że go wezmą do poważnego projektu, teraz siedzi z boku i pisze na X-ie coś o marksizmie kulturowym i drożdżówkach za 7,50.
WOTUM ZAUFANIA? TO TAKI POLITYCZNY TEST CIĄŻOWY: ALBO SĄ DWIE KRESKI, ALBO ZACZYNA SIĘ DRAMAT
Tusk zagrał vabank: rzuca wotum zaufania jak pokerzysta, który ma parę trójek, ale pewność siebie jakby właśnie dobrał do fula. Głosowanie w środę – wynik przewidywalny, emocje żadne, ale symbolicznie ważne. To jak przypomnienie: „Ej, to ja tu rządzę. Jeszcze.”
Bo przecież po prezydenckim nokaucie z Nawrockim, cała opozycja doznaje dziwnej przypadłości: demencji wyborczej. Nagle wszyscy zapomnieli, że Karol Nawrocki – człowiek o charyzmie IPN-u i poglądach żywcem wyjętych z podręcznika „Wychowanie patriotyczne w służbie Ojczyzny (1952)” – właśnie dostał największy mandat społeczny. A jego pierwszą decyzją jest powołanie Przemysława „Cenzor Naszych Ciał” Czarnka do Kancelarii Prezydenta.
W odpowiedzi na ten ruch lewica jęknęła, PSL wyciągnął różaniec, a Platforma... zadzwoniła do Trzaskowskiego, żeby przypadkiem nie myślał, że to jego moment.
CZARNEK WRACA. I NIE PRZYNOSI SŁOIKÓW, TYLKO BOMBĘ IDEOLOGICZNĄ
Kiedy Czarnek pojawia się w przestrzeni publicznej, coś w narodzie zamiera. Kobiety patrzą w niebo, edukatorzy chowają globusy, a młodzież googluje: „czy Kanada przyjmuje jeszcze uchodźców edukacyjnych”. Człowiek ten, niczym filologiczne tornado, wjeżdża do Kancelarii Prezydenta i już szykuje ustawy, które w XXI wieku wyglądają jakby były pisane przez Wincentego Kadłubka z dostępem do Internetu Explorer.
To nie jest nawet ofensywa ideologiczna. To karnawał przeszłości, podczas którego zamiast konfetti z nieba lecą cytaty z Giertycha 2006.
TRUMP, TRUMPET I TRUMPIZM
A skoro już przy wehikułach czasu jesteśmy – oto Karol Nawrocki, nowy idol polskiej prawicy, dzwoni do Donalda Trumpa. Panowie wymieniają uprzejmości, zapraszają się nawzajem i zapewniają, że będą bronić demokracji tak, jak Orban broni wolnych mediów – czyli skutecznie, ale odwrotnie.
Zaproszenie do Białego Domu? Jasne. Zdjęcia w Gabinecie Owalnym? Oczywiście. I jeszcze deklaracja o wspólnym marszu ku świetlanej przyszłości, co brzmi jak zapowiedź wspólnej ekranizacji "Moralności pani Dulskiej", tylko że Dulska siedzi w Fox News.
A W TLE... SASIN WRACA NA WOJNĘ. O PODLASIE.
Jeśli sądziliście, że polityka lokalna to nuda i sesje rady powiatu, to Jacek Sasin właśnie zorganizuje Wam widowisko na miarę „Gry o Tron”. Zdrady, referendum, skradzione sejmiki, „akcja specjalna” i Konfederacja robiąca za straż obywatelską demokracji.
Referendum w Podlaskiem ma być nową Zemstą Sasina – sequelem, który nikt nie chciał oglądać, ale i tak trafi do repertuaru, bo sponsoruje go państwowa kasa i nostalgia za czasami, gdy wszystko dało się przegłosować we własnym gronie.
KTO BĘDZIE PREMIEREM? CZYLI GRY W CIUCIUBABKĘ CIĄG DALSZY
Trzaskowski? Za liberalny. Sikorski? Za bardzo z salonu. Kosiniak-Kamysz? PSL, czyli za niczym. Może więc Tusk – bo jak wiadomo, najbezpieczniej jest nie zmieniać konia w trakcie przeprawy przez rwącą rzekę, nawet jeśli koń czasem zrzuca jeźdźca do wody i przeskakuje do studia TVN24.
FELIETON PODSUMOWUJĄCY, W KTÓRYM NIE MA PUNKTU KULMINACYJNEGO, BO POLITYKA TEŻ GO NIE MA
Czy przetrwa koalicja? Czy PSL flirtuje z PiS-em, czy tylko udaje? Czy Nawrocki naprawdę zbuduje bastion, czy tylko drewnianą wieżę z ludzi po przejściach z IPN-u? Czy Czarnek okaże się szefem kancelarii, czy tylko zwiastunem ery ideologicznego Rebrandingu Pałacu? I kto na Podlasiu zbierze podpisy, zanim Sasin spali scenariusz do końca?
Nie wiemy.
Ale wiemy jedno: Donald Tusk nadal trzyma pion, choć cały kraj tańczy zygzaka między zdrowym rozsądkiem a Czarnkiem w roli przedszkolanki.
I za to Tuskowi – szczerze – chwała. Bo w tej układance, gdzie wszyscy krzyczą, grożą, dzwonią do Trumpa i szykują ustawy z epoki pary i węgla, on jeden pamięta, że polityka to nie emocje. To szachy. A pionki, jak wiemy, można wymieniać. Król zostaje.