Z pamiętnika lekarza.

14 grudnia 2022 roku,

Dziś rano pojechałem na dyżur do Przychodni, rowerem. Nie wypadało mnie lekarzowi po słowach Jarosława Kaczyńskiego, "byśmy byli, my lekarze, jak duchowni", jechać do pracy jak zawsze moim nowym suvem Volvo XC90.

Mogłem wziąć mało rzucającego się w oczy elektrycznego Fiacika 500 syna, ale gówniarz po wczorajszej bibce z kolegami nie podłączył go do prądu. A żona rano wybierała się do kosmetyczki swoim Mercedesem.

Trochę miałem problem przedostać się przez zaspy, bo znowu drogowcy zaspali, a i przez oszczędności energii w mieście, w ciemności, wylądowałem trzy razy w krzakach. Jednak jednoślad nawet w śniegu radził sobie tak dobrze, że spóźniłem się do pracy tylko pół godziny, zamiast jak zawsze godzinę. Nie wiem jak Ojciec Mateusz daje sobie radę na tym swoim rowerze przez cały rok. Wziąłem oczywiście z garażu rower młodszego syna, który mu babcia kupiła na komunię, bo po co dzieciakowi rower zimą, jeszcze sie przeziębi. Nie to co mnie, potrzebuję go, by wypełniać swoje posłanie medyczne i patriotyczne.

W przychodni jak zawsze tłok, z trudem przedostałem się przez klęczących pod drzwiami pacjentów i odmawiające zdrowaśki pacjentki trzymające w spracowanych rękach wytarte różańce. Do tego miałem scysję z Komisją Kolejkową, która sprawdzała skierowania do gabinetu od Proboszcza Pierwszego Kontaktu i zaświadczenie o ślubie kościelnym oraz spowiedzi. Komisja myślała, że założyłem biały fartuch aby się dostać do lekarza bez kolejki, dopiero pani Hania z Recepcji pomogła mi przepchnąć się przez tłum pod drzwiami i pouczyła, że do białego fartucha powinienem zakładać koloratkę, (kupno na własny koszt).

Gabinet w ostatnich tygodniach został już zmodyfikowany, w miejsce tablic poglądowych i informacji o zapobieganiu chorobom wenerycznym, powieszono krzyże i portrety papieży oraz ministra zdrowia z Matkąboską w klapie, czy też odwrotnie. Zamiast biurka stało coś w rodzaju konfesjonału, z głośników płynęły psalmy gregoriańskie. Tylko kozetka została ta sama choć zasłonięta parawanem. Pierszy pacjent wszedł, powiedział "szczęść Boże" i położył kopertę na biurku, po czym uklęknął i przeżegnał się. Potem rozebrał się i położył ubranie na krzesełku.

Zapaliłem kilka gromnic żeby mu było trochę cieplej, bo zaczął się trząść z zimna, gdyż z powodu oszczędności energetycznych i zaleceń ministerki Moskwy, w gabinecie było tylko 14 stopni Celsjusza.

Spojrzałem na zegarek i na jego blade pokryte gęsią skórką ciało i kazałem mu się ubrać, po czym gestem wskazałem konfesjonał.

Myślał pewnie ze wskażę mu kozetkę, ale czas jaki przydzielił mi NFZ na pacjenta właśnie mijał, a na kozetce spała pani Halina z interny, odsypiając całonocny dyżur, to jest nabożeństwo na pogotowiu.

Pacjent przykleknął w konfesjonale i ponieważ nie była to pozycja komfortowa miałem nadzieję, że pozbędę się go w pięć minut.

-Ostatni raz u spowie.... u lekarza byłem 14 tego w piątek w zeszłym miesiącu, czuję się, kurna, dobrze, mniej piję i palę, jak Pan doktor, kurna, zalecał, ale leki mi się kończą i chciałem, kurna nowe przed Świetami. Kiwałem głową, udając, że go słucham, ale sprawdzałem, czy komputer przelewa jego słowa do systemu, jeszcze kilka poprawek, dwa przecinki i wykasowanie słów, które nie powinny się znaleźć w tym miejscu i już miałem epikryzę gotową.

-Panie Henryku, przepisuję Panu te leki i proszę przyjść do mnie za miesiąc, dodatkowo zlecam Panu terapię nierefundowaną przez NFZ, ale może się Pan starać o zwroty z Ministerstwa Edukacji i Kultury i Sztuki.

-Zalecam samobiczowanie raz w tygodniu, dwa razy pokutę przez jedzenie talerza zupy jarzynowej i cowieczorna litania do świętego Antoniego bym znalazł dla Pana cierpliwość następnym razem, bo mnie Pan wcale nie słucha, jak proszę Pana by Pan schudł choć trochę i mniej słodził.
Natępnym razem, proszę pamiętać - przypomniałem, licząc pieniądze z koperty - że co łaska jest teraz 100 złotych a u specjalistow, z doktoratem 150.
Proszę też wychodząc dać na tacę, która leży w Recepcji w intencji ratowania Polskiej służby zdrowia, obok są trzy puszki PCK, jedna w intencji ratowania uzębienia Prezesa, druga na nowy, tytanowy staw kolanowy Prezesa, a trzecia w intencji modlitwy o wynalezienie w końcu skutecznego leku na łupież Prezesa, ale to dla tych co na niego głosowali, dla tych co ma niego nie głosowali jest puszka WOŚP.
Acha, proszę też wziąć skierowanie od Proboszcza pierwszego Kontaktu do laryngologa i zapisać się w Recepcji na drugą połowę przyszłego roku.

Mówiąc to zastukałem trzy razy w blat konfesjonału, a z głośników wybrzmiało chóralne "Alleluja" Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego Jadwisianki z Wrzeszcza Dolnego w gminie Brzeszcze. Najbardziej niezręcznie poczułem się gdy pacjent pocałował mnie w dłoń, wyraźnie zdziwiony, że nie mam założonego w tym celu pierścienia na palec wskazujący.

By ukryć moje zaskoczenie wykrzyknąłem;

-Aha i proszę mnie zapisać u siebie na Kolędzie po trzech Królach, zimna płyta wystarczy!
-Następny proszę.

Zanim wyszedł mój pacjent, wskazał na butelkę czerwonego wina gronowego, którą zostawił na krześle i powiedział mrugając do mnie powieką;

-Mszalne, niechrzczone.

Kopertę i wino schowałem do szuflady.

W przyszłym tygodniu, by pogłębić swą wiedzę duchową jadę na Kongres "Medyczny" do Torunia. Nawet niedrogo ojczulek bierze, za tak potrzebną w naszych czasach wiedzę.

[CC] Romuald Kulesz

Z pamiętnika lekarza.

14 grudnia 2022 roku,

Dziś rano pojechałem na dyżur do Przychodni, rowerem. Nie wypadało mnie lekarzowi po słowach Jarosława Kaczyńskiego, "byśmy byli, my lekarze, jak duchowni", jechać do pracy jak zawsze moim nowym suvem Volvo XC90.

Mogłem wziąć mało rzucającego się w oczy elektrycznego Fiacika 500 syna, ale gówniarz po wczorajszej bibce z kolegami nie podłączył go do prądu. A żona rano wybierała się do kosmetyczki swoim Mercedesem.

Trochę miałem problem przedostać się przez zaspy, bo znowu drogowcy zaspali, a i przez oszczędności energii w mieście, w ciemności, wylądowałem trzy razy w krzakach. Jednak jednoślad nawet w śniegu radził sobie tak dobrze, że spóźniłem się do pracy tylko pół godziny, zamiast jak zawsze godzinę. Nie wiem jak Ojciec Mateusz daje sobie radę na tym swoim rowerze przez cały rok. Wziąłem oczywiście z garażu rower młodszego syna, który mu babcia kupiła na komunię, bo po co dzieciakowi rower zimą, jeszcze sie przeziębi. Nie to co mnie, potrzebuję go, by wypełniać swoje posłanie medyczne i patriotyczne.

W przychodni jak zawsze tłok, z trudem przedostałem się przez klęczących pod drzwiami pacjentów i odmawiające zdrowaśki pacjentki trzymające w spracowanych rękach wytarte różańce. Do tego miałem scysję z Komisją Kolejkową, która sprawdzała skierowania do gabinetu od Proboszcza Pierwszego Kontaktu i zaświadczenie o ślubie kościelnym oraz spowiedzi. Komisja myślała, że założyłem biały fartuch aby się dostać do lekarza bez kolejki, dopiero pani Hania z Recepcji pomogła mi przepchnąć się przez tłum pod drzwiami i pouczyła, że do białego fartucha powinienem zakładać koloratkę, (kupno na własny koszt).

Gabinet w ostatnich tygodniach został już zmodyfikowany, w miejsce tablic poglądowych i informacji o zapobieganiu chorobom wenerycznym, powieszono krzyże i portrety papieży oraz ministra zdrowia z Matkąboską w klapie, czy też odwrotnie. Zamiast biurka stało coś w rodzaju konfesjonału, z głośników płynęły psalmy gregoriańskie. Tylko kozetka została ta sama choć zasłonięta parawanem. Pierszy pacjent wszedł, powiedział "szczęść Boże" i położył kopertę na biurku, po czym uklęknął i przeżegnał się. Potem rozebrał się i położył ubranie na krzesełku.

Zapaliłem kilka gromnic żeby mu było trochę cieplej, bo zaczął się trząść z zimna, gdyż z powodu oszczędności energetycznych i zaleceń ministerki Moskwy, w gabinecie było tylko 14 stopni Celsjusza.

Spojrzałem na zegarek i na jego blade pokryte gęsią skórką ciało i kazałem mu się ubrać, po czym gestem wskazałem konfesjonał.

Myślał pewnie ze wskażę mu kozetkę, ale czas jaki przydzielił mi NFZ na pacjenta właśnie mijał, a na kozetce spała pani Halina z interny, odsypiając całonocny dyżur, to jest nabożeństwo na pogotowiu.

Pacjent przykleknął w konfesjonale i ponieważ nie była to pozycja komfortowa miałem nadzieję, że pozbędę się go w pięć minut.

-Ostatni raz u spowie.... u lekarza byłem 14 tego w piątek w zeszłym miesiącu, czuję się, kurna, dobrze, mniej piję i palę, jak Pan doktor, kurna, zalecał, ale leki mi się kończą i chciałem, kurna nowe przed Świetami. Kiwałem głową, udając, że go słucham, ale sprawdzałem, czy komputer przelewa jego słowa do systemu, jeszcze kilka poprawek, dwa przecinki i wykasowanie słów, które nie powinny się znaleźć w tym miejscu i już miałem epikryzę gotową.

-Panie Henryku, przepisuję Panu te leki i proszę przyjść do mnie za miesiąc, dodatkowo zlecam Panu terapię nierefundowaną przez NFZ, ale może się Pan starać o zwroty z Ministerstwa Edukacji i Kultury i Sztuki.

-Zalecam samobiczowanie raz w tygodniu, dwa razy pokutę przez jedzenie talerza zupy jarzynowej i cowieczorna litania do świętego Antoniego bym znalazł dla Pana cierpliwość następnym razem, bo mnie Pan wcale nie słucha, jak proszę Pana by Pan schudł choć trochę i mniej słodził.
Natępnym razem, proszę pamiętać - przypomniałem, licząc pieniądze z koperty - że co łaska jest teraz 100 złotych a u specjalistow, z doktoratem 150.
Proszę też wychodząc dać na tacę, która leży w Recepcji w intencji ratowania Polskiej służby zdrowia, obok są trzy puszki PCK, jedna w intencji ratowania uzębienia Prezesa, druga na nowy, tytanowy staw kolanowy Prezesa, a trzecia w intencji modlitwy o wynalezienie w końcu skutecznego leku na łupież Prezesa, ale to dla tych co na niego głosowali, dla tych co ma niego nie głosowali jest puszka WOŚP.
Acha, proszę też wziąć skierowanie od Proboszcza pierwszego Kontaktu do laryngologa i zapisać się w Recepcji na drugą połowę przyszłego roku.

Mówiąc to zastukałem trzy razy w blat konfesjonału, a z głośników wybrzmiało chóralne "Alleluja" Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego Jadwisianki z Wrzeszcza Dolnego w gminie Brzeszcze. Najbardziej niezręcznie poczułem się gdy pacjent pocałował mnie w dłoń, wyraźnie zdziwiony, że nie mam założonego w tym celu pierścienia na palec wskazujący.

By ukryć moje zaskoczenie wykrzyknąłem;

-Aha i proszę mnie zapisać u siebie na Kolędzie po trzech Królach, zimna płyta wystarczy!
-Następny proszę.

Zanim wyszedł mój pacjent, wskazał na butelkę czerwonego wina gronowego, którą zostawił na krześle i powiedział mrugając do mnie powieką;

-Mszalne, niechrzczone.

Kopertę i wino schowałem do szuflady.

W przyszłym tygodniu, by pogłębić swą wiedzę duchową jadę na Kongres "Medyczny" do Torunia. Nawet niedrogo ojczulek bierze, za tak potrzebną w naszych czasach wiedzę.

[CC] Romuald Kulesz
(05-12-2022 / 59)

Pobierz PDF Wydrukuj