Ufoludek

Dzisiaj dzień UFO. To mi przypomniało, że poznałem kiedyś obcego w barze. Podszedł do mnie i od razu powiedział, że pochodzi z innej planety, nie ma pieniędzy, a chętnie by się napił. Oczywiście, że mu nie uwierzyłem, ale miał w oczach jakiś taki smutek i pustkę, że postawiłem mu drinka. Barman podał nam szklanki. Piliśmy w milczeniu, a ja obserwowałem go kątem oka. Wreszcie zapytałem:

– Wyglądasz może trochę dziwnie, ale w gruncie rzeczy jak Ziemianin.
– To kamuflaż – odparł szybko.

Po czym rozejrzał się nieco trwożliwie wokół, a upewniwszy się, że nikt nam się nie przygląda, obiema rękami zaczął od czubka głowy rozchylać na boki coś co okazało się tylko zewnętrzną powłoką. Tam gdzie powinien być mózg, była tylko pusta przestrzeń. Patrzyłem zdziwiony oczekując co będzie dalej, ale on szybkim ruchem na powrót połączył obie połówki i znów niczym specjalnym nie wyróżniał się od pozostałych gości w barze. Wtedy zacząłem mu wierzyć. Zamówiłem kolejnego drinka dla niego i dla siebie i zapytałem skąd wziął się na Ziemi i co tu robi. Powiedział mi, że jest tu przypadkiem. Banalna awaria wskaźnika paliwa w jego pojeździe, sprawiła, że nie doleciał tam gdzie zamierzał i utknął u nas. Po obejrzeniu kilku filmów SF, uznał że ujawnienie się może okazać się dla niego niebezpieczne. Dlatego postanowił przebrać się za Ziemianina, pomieszkać trochę u nas, pójść do jakiejś pracy i zarobić pieniądze na powrót do domu. Szybko jednak zrozumiał, że nasze cywilizacje tak bardzo się różnią, że nie ma tutaj dla niego żadnej pracy i pewnie przyjdzie mu zostać tu na zawsze.

Żal mi się go zrobiło. Nie miałem tyle pieniędzy żeby mu dać (w trakcie rozmowy wspominał coś o kilku milionach). Zamówiłem kolejne drinki i kiedy tak sączyliśmy je niespiesznie nagle przyszła mi do głowy pewna myśl.

– Słuchaj, byłby chyba sposób żeby ci pomóc.
– Tak?! – ożywił się - Jaki?

Zawahałem się na chwilę, ale nie wypadało się już wycofać.

– Jest u nas pewna partia polityczna, nazywa się PiS. Nie masz żadnej ziemskiej wiedzy, ani przydatnych kompetencji. Może wyglądasz w tej powłoce jak Ziemian, ale w sumie jesteś raczej dziwaczny… myślę, że chętnie by cię tam przyjęli.
– I dadzą mi pieniądze na powrót do domu? Był wyraźnie podekscytowany.
– No nie tak od razu. Musiałbyś przestać myśleć jak człowiek, ale jako obcemu, nie powinno ci to sprawić problemu i posłusznie wykonywać polecenia stojących wyżej w hierarchii. Jeśli będziesz w tym dobry, masz szansę zostać posłem.
– I wasi posłowie zarabiają tyle, że mógłbym szybko uzbierać pieniądze na drogę?
– Oficjalnie nie, ale to jest partia, która umożliwia wiele innych opcji. Jeśli jeszcze byś się ożenił i umieścił żonę w jakiejś spółce… myślę, że rok, góra dwa i uzbierałbyś tyle, że przez resztę życia nie musiałbyś niczego robić, tylko bujałbyś sobie w tym swoim kosmosie.

Zamyślił się przez chwilę, po czym zaczął mówić, ale jakby sam do siebie.

– Wiesz… jakby się tak zastanowić… gdyby udało mi się to wszystko zrobić… to właściwie po co miałbym wracać?

Spojrzał na mnie, uśmiechnął się szeroko, podał mi rękę (czy coś co ją udawało) i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zniknął.

Widuję go czasem w telewizji. Wygląda na to, że rzeczywiście udało mu się zgromadzić sporo pieniędzy. Jednak nie wraca do siebie i odnoszę wrażenie, że jeszcze ściągnął na Ziemię rodzinę i sporo przyjaciół. Od tego czasu unikam barów. Nigdy nie wiadomo jakie tragiczne konsekwencje może mieć picie z obcymi.

[CC] Krzysztof Dudziński

Ufoludek

Dzisiaj dzień UFO. To mi przypomniało, że poznałem kiedyś obcego w barze. Podszedł do mnie i od razu powiedział, że pochodzi z innej planety, nie ma pieniędzy, a chętnie by się napił. Oczywiście, że mu nie uwierzyłem, ale miał w oczach jakiś taki smutek i pustkę, że postawiłem mu drinka. Barman podał nam szklanki. Piliśmy w milczeniu, a ja obserwowałem go kątem oka. Wreszcie zapytałem:

– Wyglądasz może trochę dziwnie, ale w gruncie rzeczy jak Ziemianin.
– To kamuflaż – odparł szybko.

Po czym rozejrzał się nieco trwożliwie wokół, a upewniwszy się, że nikt nam się nie przygląda, obiema rękami zaczął od czubka głowy rozchylać na boki coś co okazało się tylko zewnętrzną powłoką. Tam gdzie powinien być mózg, była tylko pusta przestrzeń. Patrzyłem zdziwiony oczekując co będzie dalej, ale on szybkim ruchem na powrót połączył obie połówki i znów niczym specjalnym nie wyróżniał się od pozostałych gości w barze. Wtedy zacząłem mu wierzyć. Zamówiłem kolejnego drinka dla niego i dla siebie i zapytałem skąd wziął się na Ziemi i co tu robi. Powiedział mi, że jest tu przypadkiem. Banalna awaria wskaźnika paliwa w jego pojeździe, sprawiła, że nie doleciał tam gdzie zamierzał i utknął u nas. Po obejrzeniu kilku filmów SF, uznał że ujawnienie się może okazać się dla niego niebezpieczne. Dlatego postanowił przebrać się za Ziemianina, pomieszkać trochę u nas, pójść do jakiejś pracy i zarobić pieniądze na powrót do domu. Szybko jednak zrozumiał, że nasze cywilizacje tak bardzo się różnią, że nie ma tutaj dla niego żadnej pracy i pewnie przyjdzie mu zostać tu na zawsze.

Żal mi się go zrobiło. Nie miałem tyle pieniędzy żeby mu dać (w trakcie rozmowy wspominał coś o kilku milionach). Zamówiłem kolejne drinki i kiedy tak sączyliśmy je niespiesznie nagle przyszła mi do głowy pewna myśl.

– Słuchaj, byłby chyba sposób żeby ci pomóc.
– Tak?! – ożywił się - Jaki?

Zawahałem się na chwilę, ale nie wypadało się już wycofać.

– Jest u nas pewna partia polityczna, nazywa się PiS. Nie masz żadnej ziemskiej wiedzy, ani przydatnych kompetencji. Może wyglądasz w tej powłoce jak Ziemian, ale w sumie jesteś raczej dziwaczny… myślę, że chętnie by cię tam przyjęli.
– I dadzą mi pieniądze na powrót do domu? Był wyraźnie podekscytowany.
– No nie tak od razu. Musiałbyś przestać myśleć jak człowiek, ale jako obcemu, nie powinno ci to sprawić problemu i posłusznie wykonywać polecenia stojących wyżej w hierarchii. Jeśli będziesz w tym dobry, masz szansę zostać posłem.
– I wasi posłowie zarabiają tyle, że mógłbym szybko uzbierać pieniądze na drogę?
– Oficjalnie nie, ale to jest partia, która umożliwia wiele innych opcji. Jeśli jeszcze byś się ożenił i umieścił żonę w jakiejś spółce… myślę, że rok, góra dwa i uzbierałbyś tyle, że przez resztę życia nie musiałbyś niczego robić, tylko bujałbyś sobie w tym swoim kosmosie.

Zamyślił się przez chwilę, po czym zaczął mówić, ale jakby sam do siebie.

– Wiesz… jakby się tak zastanowić… gdyby udało mi się to wszystko zrobić… to właściwie po co miałbym wracać?

Spojrzał na mnie, uśmiechnął się szeroko, podał mi rękę (czy coś co ją udawało) i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zniknął.

Widuję go czasem w telewizji. Wygląda na to, że rzeczywiście udało mu się zgromadzić sporo pieniędzy. Jednak nie wraca do siebie i odnoszę wrażenie, że jeszcze ściągnął na Ziemię rodzinę i sporo przyjaciół. Od tego czasu unikam barów. Nigdy nie wiadomo jakie tragiczne konsekwencje może mieć picie z obcymi.

[CC] Krzysztof Dudziński
(035)

Pobierz PDF Wydrukuj