Czereśnie

Po dwutygodniowym wyczerpującym wypoczynku w pónocno - zachodnich zakątkach kraju, wróciliśmy wreszcie do spokojnego domu.

A że nie samą pracą człowiek żyje, udałem się niezwłocznie po zakupy, by uzupełnić zapasy strawy. Wracając, niosłem w siatkach nabiał i napoje wyskokowe. Zamierzałem jeszcze tylko zahaczyć o pobliski bazarek, aby kupić warzywa i truskawki, których aromat unosił się po całej okolicy naszej spokojnej dzielnicy.

Szedłem zamyślony nad cenami, które rosły szybciej niż nos Pinokia, gdy drogę na chodniku zajechała mi furgonetka ochrony. Z przesuwanych drzwi po mojej stronie wyskoczyło dwóch uzbrojonych facetów w czarnych kamizelkach kuloodpornych. Ich miny i gesty spowodowały moje zatrzymanie się. Z drugiej strony furgonetka wyskoczyło kolejnych dwóch, by po chwili dołączyć do tych pierwszych. Panowie szybko zlustrowali okolice i nie widząc zagrożenia powiedzieli coś do nadgarsków, ich zachowanie wskazywało na to, że bardzo poważnie traktują swoją misję, dlatego na widok ich determinacji i wycelowanej we mnie broni zrobiłem dwa kroki wstecz.

Moja przezorność odniosła skutek, bo w miejsce gdzie poprzednio stałem wytoczył się zdezelowany Żuk dostawczak na łysych oponach i kopcąc niemiłosiernie z rury wydechowej zatrzymał się ze zgrzytem hamulców. Chłpocy otoczyli wspomniany pojazd i po chwili jakieś ramię z wewnątrz paki uniosło brezent plandeki i na ziemię zeskocz

[CC] Romuald Kulesz

Czereśnie

Po dwutygodniowym wyczerpującym wypoczynku w pónocno - zachodnich zakątkach kraju, wróciliśmy wreszcie do spokojnego domu.

A że nie samą pracą człowiek żyje, udałem się niezwłocznie po zakupy, by uzupełnić zapasy strawy. Wracając, niosłem w siatkach nabiał i napoje wyskokowe. Zamierzałem jeszcze tylko zahaczyć o pobliski bazarek, aby kupić warzywa i truskawki, których aromat unosił się po całej okolicy naszej spokojnej dzielnicy.

Szedłem zamyślony nad cenami, które rosły szybciej niż nos Pinokia, gdy drogę na chodniku zajechała mi furgonetka ochrony. Z przesuwanych drzwi po mojej stronie wyskoczyło dwóch uzbrojonych facetów w czarnych kamizelkach kuloodpornych. Ich miny i gesty spowodowały moje zatrzymanie się. Z drugiej strony furgonetka wyskoczyło kolejnych dwóch, by po chwili dołączyć do tych pierwszych. Panowie szybko zlustrowali okolice i nie widząc zagrożenia powiedzieli coś do nadgarsków, ich zachowanie wskazywało na to, że bardzo poważnie traktują swoją misję, dlatego na widok ich determinacji i wycelowanej we mnie broni zrobiłem dwa kroki wstecz.

Moja przezorność odniosła skutek, bo w miejsce gdzie poprzednio stałem wytoczył się zdezelowany Żuk dostawczak na łysych oponach i kopcąc niemiłosiernie z rury wydechowej zatrzymał się ze zgrzytem hamulców. Chłpocy otoczyli wspomniany pojazd i po chwili jakieś ramię z wewnątrz paki uniosło brezent plandeki i na ziemię zeskoczył chłopak, po czym wyciągnął ze środka skrzynkę czereśni.

Pod koniec sezonu, na bank, będzie podjeżdżał Porszakiem.

[CC] Romuald Kulesz
(031)

Pobierz PDF Wydrukuj