Śmierć wodza

Moje dłonie pachną ropą. Delikatnie je obwąchuje, bo zapach ten jest jak zapach drogocennych perfum. Postaram się przez najbliższe dni nie myć rąk, bo mógłby zniknąć. Zdaję sobie sprawę, że siłą rzeczy ulotni się, rozpłynie, ale przez parę dni nacieszę się nim. To zapach bogactwa, luksusu....

Długo oszczędzałem, żeby tam pojechać. Ciężki i napuchnięty niczym ciasto w piekarniku portfel ciążył w kieszeni. Ledwo się domykał. Czułem się bogaczem, czułem się na powrót członkiem klasy średniej, a nawet nuworyszem. Ale trwało to chwilę, bo obrabował mnie zbój dystrybutor. W try miga stałem się bankrutem, utracjuszem, lumpem, zubożałym inteligentem.

Zniecierpliwieni pytacie, gdzież to sprzedają owo luksusowe dobro? Cóż… doskonale znacie to miejsce. To stacja benzynowa Orlenu... Najpierw chciałem zatankować za stówę. Jeszcze nie tak dawno temu mogłem za tyle kasy przejechać ponad 300 kilometrów, dziś tylko 100. Góra cztery dni jeżdżenia. Bez sensu. Lepiej przeboleć i zatankować do pełna, bo jeździć i tak trzeba.

Wetknąłem rurę w paszczę smoka ropopija (w tej roli tym razem cytrynka) i zacząłem wtłaczać drogocenny płyn. Bul bul bul 10 zł, bul bul bul 20 zł, bul bul bul 30 zł…. Zbójeckie cyferki migały jak opętane…. 100… 200… o losie! Weszło litrów za 700 złotych.

Stałem i oczom własnym nie wierzyłem. Napiszę jeszcze raz: 700 złotych polskich. Serce waliło jak oszalałe. W minutę straciłem to, na co pracowałem parę dni. Lepiej niż na giełdzie czy Forexie. Dystrybutor obok facet przeżywał to samo. Dwa dystrybutory dalej rozszlochała się kobieta. Ktoś porzucił auto, wymachując rękami uciekał w pole. Kierowca Tira powiesił się na drzewie obok stacji.

Ropa droższa jest niźli woda, droższa niż coca cola, piwo, a nawet niektóre wina, mózgotłuki co prawda. Pełny bak kosztuje więcej niż radio samochodowe, niejeden aparat cyfrowy czy komórka. Po co więc okradać auta, rozbijać szyby, walczyć z alarmem. Wystarczy ciemną nocką po cichu z wężykiem i wyssać niczym wampir cały baczek. Albo zatrzymać, grożąc pistoletem lub jakąś pałą, mówiąc

„Wyskakuj z benzyny albo jeszcze lepiej ropy”.... Ale cóż... ktoś musi utrzymać te nieruchomości...

[CC] Dane autora do wiadomości redakcji

7.33zł czyli MAD MAX wersja polska

Moje dłonie pachną ropą. Delikatnie je obwąchuje, bo zapach ten jest jak zapach drogocennych perfum. Postaram się przez najbliższe dni nie myć rąk, bo mógłby zniknąć. Zdaję sobie sprawę, że siłą rzeczy ulotni się, rozpłynie, ale przez parę dni nacieszę się nim. To zapach bogactwa, luksusu....

Długo oszczędzałem, żeby tam pojechać. Ciężki i napuchnięty niczym ciasto w piekarniku portfel ciążył w kieszeni. Ledwo się domykał. Czułem się bogaczem, czułem się na powrót członkiem klasy średniej, a nawet nuworyszem. Ale trwało to chwilę, bo obrabował mnie zbój dystrybutor. W try miga stałem się bankrutem, utracjuszem, lumpem, zubożałym inteligentem.

Zniecierpliwieni pytacie, gdzież to sprzedają owo luksusowe dobro? Cóż… doskonale znacie to miejsce. To stacja benzynowa Orlenu... Najpierw chciałem zatankować za stówę. Jeszcze nie tak dawno temu mogłem za tyle kasy przejechać ponad 300 kilometrów, dziś tylko 100. Góra cztery dni jeżdżenia. Bez sensu. Lepiej przeboleć i zatankować do pełna, bo jeździć i tak trzeba.

Wetknąłem rurę w paszczę smoka ropopija (w tej roli tym razem cytrynka) i zacząłem wtłaczać drogocenny płyn. Bul bul bul 10 zł, bul bul bul 20 zł, bul bul bul 30 zł…. Zbójeckie cyferki migały jak opętane…. 100… 200… o losie! Weszło litrów za 700 złotych.

Stałem i oczom własnym nie wierzyłem. Napiszę jeszcze raz: 700 złotych polskich. Serce waliło jak oszalałe. W minutę straciłem to, na co pracowałem parę dni. Lepiej niż na giełdzie czy Forexie. Dystrybutor obok facet przeżywał to samo. Dwa dystrybutory dalej rozszlochała się kobieta. Ktoś porzucił auto, wymachując rękami uciekał w pole. Kierowca Tira powiesił się na drzewie obok stacji.

Ropa droższa jest niźli woda, droższa niż coca cola, piwo, a nawet niektóre wina, mózgotłuki co prawda. Pełny bak kosztuje więcej niż radio samochodowe, niejeden aparat cyfrowy czy komórka. Po co więc okradać auta, rozbijać szyby, walczyć z alarmem. Wystarczy ciemną nocką po cichu z wężykiem i wyssać niczym wampir cały baczek. Albo zatrzymać, grożąc pistoletem lub jakąś pałą, mówiąc

„Wyskakuj z benzyny albo jeszcze lepiej ropy”.... Ale cóż... ktoś musi utrzymać te nieruchomości...

[CC] Dane autora do wiadomości redakcji
(019)

Pobierz PDF Wydrukuj