Zgrzyt

Obudził mnie zgrzyt, jakby paznokieć rysował szybę przy czterdziestostopniowym mrozie. Ciarki towarzyszyły mi jeszcze przez czas, gdy zdezorientowany usiłowałem sobie przypomnieć gdzie jestem i która jest godzina.

Źrenice szybko przestawiły się na tryb nocny, wyłaniając z ciemności kontury mebli w sypialni. Słabe światło rogalowatego księżyca, rzucało przez ukośne okna sypialni poświatę, ale w  moim odbiorze świeciła ona na zielono. Niebieskie diody nocnego zegarka wskazywały trzecią nad ranem, o tej porze niektóre ptaki zaczynały intensywny koncert. Gonitwa myśli zakłócana chrapaniem naszej buldożki, kierowała moją uwagę na okno w dachu które było uchylone.

Nie przypominam sobie, abym przy minusowej temperaturze i opadach śniegu, oraz zanieczyszczonym powietrzu przekraczającym wszystkie, nawet azjatyckie normy, otwierał okno. Zielona poświata sączyła się niczym informacje w tvp info, gdzieniegdzie przechodząc w róż na konturach książek, jakby kosmiczny skaner wysysał wiedzę ludzkości wielką rurą kwantowego odkurzacza.

Nieraz, po czerwonym winie byłem świadkiem ważnych dla ludzkości chwil i epokowych zdarzeń, dlatego obserwując spokojny sen małżonki i ja powstrzymałem emocje na wodzy, stając się obserwatorem niczym Mojżesz patrzący na gorejący krzew. Zza uchylonego okna patrzyły na mnie duże czarne źrenice, chyba dwie, choć nie dam Loli uciąć ogona, bo i tak nie ma. Postać kryjącą się za tymi źrenicami wsunęła się sprawnie przez szparę w oknie do środka i dyskretnie chrząknęła.

Tak wiem, porządek w sypialni nie jest moją najmocniejszą stroną, ale umówmy się, nadepnięcie bosą stopą na stojące przy łóżku skarpetki, ma się nijak do uderzenia małym palcem u nogi w szafkę nocną, czy nadepnięcie bosą stopą na kość pozostawioną przez Lolę przy łóżku.

Gdy uprzejmościom i powitaniom stało się za dość, a protokół dyplomatyczny wyczerpał wszelkie formy empatii gospodarza, czyli mnie, nastała cisza, przerywana trelami ptaków i posapywaniem Loli.

- Kim jesteście? - pomyślałem.
- Nasza cywilizacja jest pokojowo nastawiona, nie posiadamy kciuka i nie jesteśmy tak manualnie rozwinięci jak Wy, ale za to rozwinęliśmy sztukę komunikacji pozawerbalnej i empatię międzyplanetarną.
- Macie jakiś rząd, czy przywódców, albo Bogów?
- To skomplikowane, pozostańmy na etapie kontaktu l Stopnia Międzygalaktycznej Konstytucji Cybernetycznej. Kochamy wszystkich i chcemy pomóc, ten apel skierowalośmy do tysiąca waszych rodaków, wyłonionych losowo, na tym nieciekawym globie. Ale Edzia to już przesadziła, a Ty jak opowiesz o naszym spotkaniu, to i tak nikt Ci nie uwierzy.
-Czy masz jakieś życzenie, które zbawiło by ludzkość?
-Tak mam, dwa i nie wiem, które ważniejsze.
-Zastanów się dobrze, bo twoja decyzja może wpłynąć na losy pokoleń, tylko nie miel jęzorem o nas, jak Edzia, bo i tak nikt Ci nie uwierzy i zaliczą cię do nawiedzonych, tak jak Antka.

Ciężar odpowiedzialności wcisnął mnie w materac, tak jak wtedy, gdy miałem zdecydować, czy na pierwszą randkę zabiorę prezerwatywy, czy kwiaty.
- No dobrze, w zasadzie to mam dwa życzenia, choć powinienem mieć na uwadze dobro całej ludzkości, nie tylko Polski. Chciałbym, żeby pis nie kradł i rządzili nami mądrzy ludzie nie tacy, jak ci kretyni, długonosy i dupa, oraz szczebaty łupieżca.

Cisza jaka nastała po moim życzeniu przypominała tę, jaka nastała po tym, kiedy Jarek ogłosił przedterminowe wybory i je przegrał.

Komunikacja z Bazą musiała przebiegać natychmiastowo, bo w mojej głowie pojawiło się pytanie zielonego negocjatora: -A jakie jest drugie życzenie?

[CC] Romuald Kulesz

Zgrzyt

Obudził mnie zgrzyt, jakby paznokieć rysował szybę przy czterdziestostopniowym mrozie. Ciarki towarzyszyły mi jeszcze przez czas, gdy zdezorientowany usiłowałem sobie przypomnieć gdzie jestem i która jest godzina.

Źrenice szybko przestawiły się na tryb nocny, wyłaniając z ciemności kontury mebli w sypialni. Słabe światło rogalowatego księżyca, rzucało przez ukośne okna sypialni poświatę, ale w  moim odbiorze świeciła ona na zielono. Niebieskie diody nocnego zegarka wskazywały trzecią nad ranem, o tej porze niektóre ptaki zaczynały intensywny koncert. Gonitwa myśli zakłócana chrapaniem naszej buldożki, kierowała moją uwagę na okno w dachu które było uchylone.

Nie przypominam sobie, abym przy minusowej temperaturze i opadach śniegu, oraz zanieczyszczonym powietrzu przekraczającym wszystkie, nawet azjatyckie normy, otwierał okno. Zielona poświata sączyła się niczym informacje w tvp info, gdzieniegdzie przechodząc w róż na konturach książek, jakby kosmiczny skaner wysysał wiedzę ludzkości wielką rurą kwantowego odkurzacza.

Nieraz, po czerwonym winie byłem świadkiem ważnych dla ludzkości chwil i epokowych zdarzeń, dlatego obserwując spokojny sen małżonki i ja powstrzymałem emocje na wodzy, stając się obserwatorem niczym Mojżesz patrzący na gorejący krzew. Zza uchylonego okna patrzyły na mnie duże czarne źrenice, chyba dwie, choć nie dam Loli uciąć ogona, bo i tak nie ma. Postać kryjącą się za tymi źrenicami wsunęła się sprawnie przez szparę w oknie do środka i dyskretnie chrząknęła.

Tak wiem, porządek w sypialni nie jest moją najmocniejszą stroną, ale umówmy się, nadepnięcie bosą stopą na stojące przy łóżku skarpetki, ma się nijak do uderzenia małym palcem u nogi w szafkę nocną, czy nadepnięcie bosą stopą na kość pozostawioną przez Lolę przy łóżku.

Gdy uprzejmościom i powitaniom stało się za dość, a protokół dyplomatyczny wyczerpał wszelkie formy empatii gospodarza, czyli mnie, nastała cisza, przerywana trelami ptaków i posapywaniem Loli.

- Kim jesteście? - pomyślałem.
- Nasza cywilizacja jest pokojowo nastawiona, nie posiadamy kciuka i nie jesteśmy tak manualnie rozwinięci jak Wy, ale za to rozwinęliśmy sztukę komunikacji pozawerbalnej i empatię międzyplanetarną.
- Macie jakiś rząd, czy przywódców, albo Bogów?
- To skomplikowane, pozostańmy na etapie kontaktu l Stopnia Międzygalaktycznej Konstytucji Cybernetycznej. Kochamy wszystkich i chcemy pomóc, ten apel skierowalośmy do tysiąca waszych rodaków, wyłonionych losowo, na tym nieciekawym globie. Ale Edzia to już przesadziła, a Ty jak opowiesz o naszym spotkaniu, to i tak nikt Ci nie uwierzy.
-Czy masz jakieś życzenie, które zbawiło by ludzkość?
-Tak mam, dwa i nie wiem, które ważniejsze.
-Zastanów się dobrze, bo twoja decyzja może wpłynąć na losy pokoleń, tylko nie miel jęzorem o nas, jak Edzia, bo i tak nikt Ci nie uwierzy i zaliczą cię do nawiedzonych, tak jak Antka.

Ciężar odpowiedzialności wcisnął mnie w materac, tak jak wtedy, gdy miałem zdecydować, czy na pierwszą randkę zabiorę prezerwatywy, czy kwiaty.
- No dobrze, w zasadzie to mam dwa życzenia, choć powinienem mieć na uwadze dobro całej ludzkości, nie tylko Polski. Chciałbym, żeby pis nie kradł i rządzili nami mądrzy ludzie nie tacy, jak ci kretyni, długonosy i dupa, oraz szczebaty łupieżca.

Cisza jaka nastała po moim życzeniu przypominała tę, jaka nastała po tym, kiedy Jarek ogłosił przedterminowe wybory i je przegrał.

Komunikacja z Bazą musiała przebiegać natychmiastowo, bo w mojej głowie pojawiło się pytanie zielonego negocjatora: -A jakie jest drugie życzenie?

[CC] Romuald Kulesz
(016)

Pobierz PDF Wydrukuj