Pokonaliśmy pandemię. Wirus został zlikwidowany prawie całkowicie, z wyjątkiem kilku szczepów, które dla celów naukowych zachowano w płucach przedstawicieli opozycji, pozostających w rządowych szpitalach pod respiratorami, dostarczonymi wreszcie od handlarza bronią z Lesotho. Komandosi policyjni nocą, tuż przed świtem, jeszcze zanim agenci zaczęli wchodzić do mieszkań niesłusznych sędziów, rozwiesili tęczowe flagi na balkonach wszystkich działaczy Sprawiedliwej Polski oraz ich żon, a potem zawiadomili patriotów z WKS Legia. Straż pożarna nie podjęła interwencji, zanim nie spaliły się wszystkie szafy z wszystkimi dokumentami. Zwerbowani do sił specjalnych hakerzy z Hajnówki włamali się do podległej władzom farmy trolli i skasowali wszystkie twarde dyski i dyktafony, nawet te, które minister trzymał w doniczce z paprotką i w wannie. Ministerstwo Sprawiedliwości zostało zlikwidowane, bo było zupełnie zbyteczne w kraju, w którym nad wszystkim panuje Prawo i Sprawiedliwość. Tajne magazyny haków zostały zniszczone lub przejęte przez Grom. Bez takiej zbroi i lancy przywódca ministrantów sprawiedliwości poczuł się nagi i bosy, więc okrywszy się pokutnym transparentem weto albo śmierć udał się na kolanach na Nowogrodzką, gdzie dostał posadę naczelnika departamentu walki z Unią Europejską w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wicepremier Gowin w Paryżu zaraził się francuską chorobą, więc na czas długotrwałej rekonwalescencji ustąpił ze stolca, który natychmiast zajął Adam Bielan i zapisał całą partię „Porozumienie Jarosława Gowina” do partii „Polska Wielkość Jarosława Kaczyńskiego”. Byli działacze byłej partii jednak porozumieli się między sobą, przenieśli się do Zakopanego, zatrudnili się w hotelu przy Krupówkach i podjęli współpracę z handlarzami maseczek i oscypków pod Gubałówką. Tymczasem kilka samochodów przedstawicieli rządów krajów, które kiedyś omyłkowo wstąpiły do Unii Europejskiej utknęło w korku na zakopiance, więc w wolnej chwili podpisali Układ Pcimski, który związał Polskę, Węgry i Czechy ze wspólnotą państw demokratycznie niepodległych i na nowo uregulował kwestie granic we wschodniej Europie. Ponieważ sprawy respektowania praw człowieka oraz zasad praworządności w tym gronie nikogo nie obchodziły, ustalono, że w nieokreślonej bliżej przyszłości Węgry otrzymają Siedmiogród, Koszyce wraz z Pogórzem Tokajskim oraz Bukowinę Południową, może też Białkę Środkową i lewe Morskie Oko, Czechy zadowolą się słowackim browarem w Bytczy, Polska dostanie Tatry i Dolinę Bachledową, którą wylizinguje były burmistrz Zakopanego, a także Lwów, Kijów, Czerniowce i Jeziory na Polesiu oraz wrak smoleński. Lwów rzecz jasna bez Ukraińców i bez terenów miejskich, Kijów symbolicznie, w postaci Szczerbca, którym Chrobry nie wyszczerbił bramy kijowskiej, a który i tak już jest na Wawelu, w Czerniowcach miejsce, gdzie Helena Modrzejewska dostała pierwsze kwiaty od widzów, a w Jeziorach – grób Witkacego, jeśli uda się go kiedyś zlokalizować. Kwestią tą ma zająć się minister zdrowia, który po odnalezieniu respiratorów i po zaszczepieniu Polaków szczepionką Pfizer, zakupioną okazyjnie w poronińskiej filii firmy Sinopharm , ma sporo wolnego czasu. Wrak stanie w siedzibie podkomisji smoleńskiej, gdy tylko uda się ją odnaleźć, bo jej przewodniczący wraz z pełnym tekstem raportu z jej działalności oraz kompletem faktur znajduje się w Mongolii.
Z uwagi na pokonanie stanu pandemii, który ostatnio uważaliśmy za zwyczajność - będzie już można wprowadzić w Polsce stan nadzwyczajny, pozwalający na odsunięcie w bliżej nieokreśloną przyszłość działalności parlamentu (w tym szczególnie Senatu) oraz wyborów, których sprzeczność z konstytucją ogłosiła w swoim kuchennym Trybunale Julia Przyłębska, zapraszając prezesa PiS-u na patriotyczną kolację, złożoną z tradycyjnych polskich dań: pumpernikla z kindziukiem, barszczu ukraińskiego, litewskich kołdunów, pierogów ruskich, karpia po żydowsku, kartofli tłuczonych z królikiem po berlińsku lub leczo z knedliczkami czy golonki po bawarsku z Pilznerem oraz sernika po wiedeńsku z herbatą ulung. Transmitując te posiady wszystkie polskie telewizje, to znaczy TVP 1, 2, 3 i TV Rodeo i Rodeo24 (dawniej TVN i TVN24), pokażą po raz pierwszy serdeczny, szczery uśmiech Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy stomatolodzy dostaną stanu przedzawałowego, domowy pulsoksymetr pokaże saturację 125 procent tlenu z czosnkiem plus i z trzaskiem spadnie z palca, a Szymon Hołownia zacznie odmawiać suplikacje.
Alternatywa do wymyślonej wyżej sytuacji, czyli drugi koniec kija, który może być w użyciu, jest mniej skomplikowana. Poszczególne odłamy opozycji na półgodzinnym zebraniu podpisują, a następnie ogłaszają pakt o wspólnym działaniu w celu pokonania Solidarnego Porozumienia PiS i zawieszają wszystkie spory, programowe i personalne. O umeblowanie domu można się spierać dopiero po tym, jak się zdobędzie do tego domu klucz. A następnie wyłaniają jedno wspólne ciało, które z zespołem pozapartyjnych ekspertów ustala najważniejszy program na okres po zdobyciu władzy: program posprzątania Dziadostanu, w jaki przekształciły Polskę rządy ignorancji pomieszanej z arogancją, przyprawionej niekompetencją i bezczelną bezkarnością swojaków. Przy tym okrągłym stole nie może być miejsca dla nikogo, kto przyczyniał się do powstania tego bajzlu, nie ustali się też żadnej grubej kreski. A pracować trzeba szybko, w podstolikach: prawo, gospodarka, bezpieczeństwo, służba zdrowia, rolnictwo, ekologia, nauka i oświata, kultura, media, dobór kadr w drodze konkursów, polityka zagraniczna. Żadne kwestie ideologiczne i moralne, żadne majstrowanie przy historii czy religii – to powinno pozostać poza sferą działalności państwa.
A nad okrągłym stołem trzeba powiesić wielki zegar dworcowy: to jedyne urządzenie techniczne, które działa obiektywnie i pokazuje, że nie można już zwlekać. Kamery telewizyjne i jakikolwiek lans są tu nie tylko zbyteczne, ale wręcz szkodliwe. I może by jeszcze ustalić, że nikt z owych merytorycznych doradców nie będzie ubiegał się w przyszłości o żadne stanowiska państwowe. A więc nie będzie projektował fotela pod własny tyłek.
Co, nie ma już idealistów, dla których ważne są sprawy ogólne, a nie prywata i kolesiostwo?
A, jak nie ma – to zamknijmy gęby, pochylmy karki i podeślijmy komu trzeba dobrego dentystę oraz porcję ruskich ze skwarkami. Ale chociaż wymieńmy żwirek w kuwecie, bo z tym co jest, już się nie da wytrzymać.
[CC] Maciej PinkwartPokonaliśmy pandemię. Wirus został zlikwidowany prawie całkowicie, z wyjątkiem kilku szczepów, które dla celów naukowych zachowano w płucach przedstawicieli opozycji, pozostających w rządowych szpitalach pod respiratorami, dostarczonymi wreszcie od handlarza bronią z Lesotho. Komandosi policyjni nocą, tuż przed świtem, jeszcze zanim agenci zaczęli wchodzić do mieszkań niesłusznych sędziów, rozwiesili tęczowe flagi na balkonach wszystkich działaczy Sprawiedliwej Polski oraz ich żon, a potem zawiadomili patriotów z WKS Legia. Straż pożarna nie podjęła interwencji, zanim nie spaliły się wszystkie szafy z wszystkimi dokumentami. Zwerbowani do sił specjalnych hakerzy z Hajnówki włamali się do podległej władzom farmy trolli i skasowali wszystkie twarde dyski i dyktafony, nawet te, które minister trzymał w doniczce z paprotką i w wannie. Ministerstwo Sprawiedliwości zostało zlikwidowane, bo było zupełnie zbyteczne w kraju, w którym nad wszystkim panuje Prawo i Sprawiedliwość. Tajne magazyny haków zostały zniszczone lub przejęte przez Grom. Bez takiej zbroi i lancy przywódca ministrantów sprawiedliwości poczuł się nagi i bosy, więc okrywszy się pokutnym transparentem weto albo śmierć udał się na kolanach na Nowogrodzką, gdzie dostał posadę naczelnika departamentu walki z Unią Europejską w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wicepremier Gowin w Paryżu zaraził się francuską chorobą, więc na czas długotrwałej rekonwalescencji ustąpił ze stolca, który natychmiast zajął Adam Bielan i zapisał całą partię „Porozumienie Jarosława Gowina” do partii „Polska Wielkość Jarosława Kaczyńskiego”. Byli działacze byłej partii jednak porozumieli się między sobą, przenieśli się do Zakopanego, zatrudnili się w hotelu przy Krupówkach i podjęli współpracę z handlarzami maseczek i oscypków pod Gubałówką. Tymczasem kilka samochodów przedstawicieli rządów krajów, które kiedyś omyłkowo wstąpiły do Unii Europejskiej utknęło w korku na zakopiance, więc w wolnej chwili podpisali Układ Pcimski, który związał Polskę, Węgry i Czechy ze wspólnotą państw demokratycznie niepodległych i na nowo uregulował kwestie granic we wschodniej Europie. Ponieważ sprawy respektowania praw człowieka oraz zasad praworządności w tym gronie nikogo nie obchodziły, ustalono, że w nieokreślonej bliżej przyszłości Węgry otrzymają Siedmiogród, Koszyce wraz z Pogórzem Tokajskim oraz Bukowinę Południową, może też Białkę Środkową i lewe Morskie Oko, Czechy zadowolą się słowackim browarem w Bytczy, Polska dostanie Tatry i Dolinę Bachledową, którą wylizinguje były burmistrz Zakopanego, a także Lwów, Kijów, Czerniowce i Jeziory na Polesiu oraz wrak smoleński. Lwów rzecz jasna bez Ukraińców i bez terenów miejskich, Kijów symbolicznie, w postaci Szczerbca, którym Chrobry nie wyszczerbił bramy kijowskiej, a który i tak już jest na Wawelu, w Czerniowcach miejsce, gdzie Helena Modrzejewska dostała pierwsze kwiaty od widzów, a w Jeziorach – grób Witkacego, jeśli uda się go kiedyś zlokalizować. Kwestią tą ma zająć się minister zdrowia, który po odnalezieniu respiratorów i po zaszczepieniu Polaków szczepionką Pfizer, zakupioną okazyjnie w poronińskiej filii firmy Sinopharm , ma sporo wolnego czasu. Wrak stanie w siedzibie podkomisji smoleńskiej, gdy tylko uda się ją odnaleźć, bo jej przewodniczący wraz z pełnym tekstem raportu z jej działalności oraz kompletem faktur znajduje się w Mongolii.
Z uwagi na pokonanie stanu pandemii, który ostatnio uważaliśmy za zwyczajność - będzie już można wprowadzić w Polsce stan nadzwyczajny, pozwalający na odsunięcie w bliżej nieokreśloną przyszłość działalności parlamentu (w tym szczególnie Senatu) oraz wyborów, których sprzeczność z konstytucją ogłosiła w swoim kuchennym Trybunale Julia Przyłębska, zapraszając prezesa PiS-u na patriotyczną kolację, złożoną z tradycyjnych polskich dań: pumpernikla z kindziukiem, barszczu ukraińskiego, litewskich kołdunów, pierogów ruskich, karpia po żydowsku, kartofli tłuczonych z królikiem po berlińsku lub leczo z knedliczkami czy golonki po bawarsku z Pilznerem oraz sernika po wiedeńsku z herbatą ulung. Transmitując te posiady wszystkie polskie telewizje, to znaczy TVP 1, 2, 3 i TV Rodeo i Rodeo24 (dawniej TVN i TVN24), pokażą po raz pierwszy serdeczny, szczery uśmiech Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy stomatolodzy dostaną stanu przedzawałowego, domowy pulsoksymetr pokaże saturację 125 procent tlenu z czosnkiem plus i z trzaskiem spadnie z palca, a Szymon Hołownia zacznie odmawiać suplikacje.
Alternatywa do wymyślonej wyżej sytuacji, czyli drugi koniec kija, który może być w użyciu, jest mniej skomplikowana. Poszczególne odłamy opozycji na półgodzinnym zebraniu podpisują, a następnie ogłaszają pakt o wspólnym działaniu w celu pokonania Solidarnego Porozumienia PiS i zawieszają wszystkie spory, programowe i personalne. O umeblowanie domu można się spierać dopiero po tym, jak się zdobędzie do tego domu klucz. A następnie wyłaniają jedno wspólne ciało, które z zespołem pozapartyjnych ekspertów ustala najważniejszy program na okres po zdobyciu władzy: program posprzątania Dziadostanu, w jaki przekształciły Polskę rządy ignorancji pomieszanej z arogancją, przyprawionej niekompetencją i bezczelną bezkarnością swojaków. Przy tym okrągłym stole nie może być miejsca dla nikogo, kto przyczyniał się do powstania tego bajzlu, nie ustali się też żadnej grubej kreski. A pracować trzeba szybko, w podstolikach: prawo, gospodarka, bezpieczeństwo, służba zdrowia, rolnictwo, ekologia, nauka i oświata, kultura, media, dobór kadr w drodze konkursów, polityka zagraniczna. Żadne kwestie ideologiczne i moralne, żadne majstrowanie przy historii czy religii – to powinno pozostać poza sferą działalności państwa.
A nad okrągłym stołem trzeba powiesić wielki zegar dworcowy: to jedyne urządzenie techniczne, które działa obiektywnie i pokazuje, że nie można już zwlekać. Kamery telewizyjne i jakikolwiek lans są tu nie tylko zbyteczne, ale wręcz szkodliwe. I może by jeszcze ustalić, że nikt z owych merytorycznych doradców nie będzie ubiegał się w przyszłości o żadne stanowiska państwowe. A więc nie będzie projektował fotela pod własny tyłek.
Co, nie ma już idealistów, dla których ważne są sprawy ogólne, a nie prywata i kolesiostwo?
A, jak nie ma – to zamknijmy gęby, pochylmy karki i podeślijmy komu trzeba dobrego dentystę oraz porcję ruskich ze skwarkami. Ale chociaż wymieńmy żwirek w kuwecie, bo z tym co jest, już się nie da wytrzymać.
[CC] Maciej Pinkwart