Na zakończenie została nam Morska Jednostka Rakietowa złożona z dwóch nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych, z których każdy składa się z dwóch grup bojowych (baterii), plutonu przeciwlotniczego, plutonu logistycznego oraz grupy ewakuacji medycznej. Morską Jednostkę Rakietową uzupełnia dywizjon zabezpieczenia.
Geneza powstanie tej formacji jest krótka, jej początek datuje się na 30 grudnia 2008 roku , kiedy to ówczesny rząd Donalda Tuska podpisał z Kongsberg Defence & Aerospace umowę na dostawę wyposażenia dla Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego wyposażonego w wyrzutnie rakiet NSM (Naval Strike Missile). Wraz z wyrzutniami zakupiono 12 rakiet z opcją dokupienia kolejnych 36 szt. Opcje wykorzystano dodając do niej jeszcze dwie sztuki ćwiczebne. Dywizjon został formalnie utworzony 1 stycznia 2011 roku na mocy rozkazu Dowódcy Marynarki Wojennej. W grudniu 2014 roku została podpisana umowa na dostawę, drugiego, bliźniaczego, dywizjonu z datą realizacji do końca maja 2018 roku, jednocześnie 31 grudnia 2014 został rozformowany 1 dywizjon , a na jego bazie powstała Morska Jednostka Rakietowa której formalne funkcjonowanie rozpoczęło się 1 stycznia 2015 roku. W skład jednostki weszły 1. a w dalszej kolejności 2. dywizjon rakietowy. W roku 2016 ówczesny wiceminister obrony Bartosz Kownacki w wywiadzie udzielonym „Polsce Zbrojnej” mówił o poważnych zamiarach zakupu 3 dywizjonu, ale sprawa jak większość zakupów PISu w tamtym czasie miała jedynie charakter medialny i zaraz ucichła.
Podstawowym uzbrojeniem MJR są norweskie rakiety NSM. Są to poddźwiękowe pociski manewrujące opracowane przez Kongsberg Defence & Aerospace we współpracy z amerykańskim koncernem Lockheed Martin o zasięgu ponad 200 kilometrów. Pocisk ten posiada wysokie właściwości stealth i choć w Polsce jest wykorzystywany w nadbrzeżnych dywizjonach rakietowych może być również przenoszony w zamkniętych lukach samolotów F-35. (Między innymi dlatego w poprzednim odcinku napisałem, że Marynarce Wojennej bardzo by się przydała eskadra lotnictwa morskiego wyposażona w samoloty F-35 właśnie.
Trzeba tu zaznaczyć Trzy rzeczy.
Po pierwsze: system rakietowy udało się spolonizować – wyrzutnie są zamontowane na samochodach Jelcz, oraz wykorzystujemy polskie systemy radarowe oparte o stacje radiolokacyjne (MRV) TRS-15C (Odra-C) i węzły łączności cyfrowej (MCC), a także polskie wozy dowodzenia.
Po drugie: Jest to system bardzo nowoczesny i charakteryzujący się bardzo dużą mobilnością czego dowodem niech będzie fakt, że jednostki te uczestniczyły w maju 2019 roku, w ćwiczeniach Spring Storm 2019 w Estonii; a w roku 2021 w międzynarodowych manewrach Sea Shield-2 prowadzonych w Rumunii i na Morzu Czarnym.
Po trzecie jest to jedyne uzbrojenie polskiej armii, które wzbudza, uzasadnione skądinąd obawy Rosji. Jeszcze na początku 2019 roku, trzy lata przed napaścią Rosji na Ukrainę, kiedy na portalu Defence24 Ukazał się artykuł pod tytułem „Rakiety NSM problemem dla Floty Bałtyckiej” to Rosja zareagowała na niego, jak na rosyjskie warunki bardzo poważnie. Odniosło się do niego większość rosyjskich gazet i portali, co w Rosji nie jest takie oczywiste. Co prawda w powszechnie dostępnych publikacjach, jak to w Rosji, przeważały opinie ironiczne, ale już politycy wyrażali w ogóle zaskoczenie, że Polska posiada taką broń. Natomiast portale specjalistyczne takie jak znany portal „Wojennej Obozrienije” (topwar.ru) w artykule „Polski ekspert «zakopał» plany Federacji Rosyjskiej kontrolowania szlaków morskich jedynie powtórzył polskie opinie na temat możliwości tego systemu.
Okazuje się więc, że Polska ma system, który może być błyskawicznie wykorzystany przez Pakt Północnoatlantycki: i to nie tylko do obrony jakiegoś wybrzeża, ale również do kontroli wskazanego akwenu. I wszystko to można zrobić niewielkim kosztem, bez konieczności wysyłania drogich okrętów z kilkusetosobowymi załogami i co najważniejsze przez nawet długi okres czasu.
Niewątpliwym problemem dla dywizjonu są archaiczne systemy obrony powietrznej oparte o armaty ciągnione ZUR-23-2 i ręczne wyrzutnie Grom. System ten daje dość iluzoryczny poziom zabezpieczenia zwłaszcza jeśli chodzi o obronę przeciwrakietową. Podsumowując dobrze by było zmodernizować baterie przeciwlotnicze, aby zapewnić nowoczesnym systemom rakietowym odpowiedni poziom ochrony przeciwlotniczej.
Drugi z problemów to system wykrywania celów. Aby trafić w cel, rakieta potrzebuje danych o jego położeniu. Służą do tego polskie stacje radiolokacyjne TRS-15C, którymi dysponuje Morska Jednostka Rakietowa. Mogą one wykrywać cele nawodne w odległości do ok. 50km, czyli na dystansie ponad czterokrotnie krótszym niż maksymalny zasięg pocisku. Na więcej nie pozwalają prawa fizyki, a dokładnie horyzont radiolokacyjny. Wydaje się, że odpowiedniejszy byłby radar RM-100 mający wyższy, 20 metrowy maszt antenowy. Maszt tej wysokości daje zasięg ok 140km., a do tego radar ten jest klasyfikowany w kategorii radarów trudno-wykrywalnych (LPI). Jego mankamentem jest fakt nie wykrywania samolotów, ale nie to jest najważniejsze dla radaru działającego dla potrzeb wyszukiwania celów nawodnych. Zawsze można zresztą stworzyć system mieszany oparty o dwa typy radarów. Wreszcie MJR może też otrzymywać dane z zewnątrz. Na przykład z samolotów lub dronów. Tu ponownie kłaniają się samoloty F-35, bo chyba nikt poważny nie wyśle w warunkach bojowych na taki rekonesans poruszającej się z prędkością 350km/h i świecącej na ekranach radarów jak gwiazda betlejemska „Bryzy”. Chyba, że mamy jakiś pilotów kamikadze. Tak czy inaczej w jakiś sposób rozwiązać ten problem trzeba.
Również warto by, w obecnej sytuacji, wrócić do koncepcji zakupu 3 dywizjonu, ale to już inna bajka.
I jak się okazało minister Błaszczak wziął sobie do serca przynajmniej tę ostatnią uwagę i na początku maja 2023 pojawiła się informacja o zakupie kolejnych dwóch dywizjonów rakietowych dla Marynarki Wojennej RP. 5 września 2023r. podczas kieleckich targów obronnych pomiędzy Agencją Uzbrojenia i Kongsberg Defence & Aerospace został podpisany kontrakt ramowy na zakup rzeczonych dywizjonów. 26 października 2023 PIT-RADWAR podpisał w tej sprawie z Norwegami umowę wykonawczą. Jako termin dostarczenia uzbrojenia ustalono rok 2029.
Podpisana przez PIT-RADWAR umowa przewiduje wykonanie i dostawę także kilkudziesięciu specjalistycznych pojazdów wsparcia ( m.in. łączności, dowodzenia, wozów techniczno-serwisowych itp.).
Wartością dodaną stanowić będą najnowsze obecnie, dostępne na rynku wyposażenie w topowe wersje sprzętu i oprogramowania. Producent - norweski Kongsberg zapewni pakiet wsparcia szkoleniowego i technicznego łącznie z niezbędnymi do treningu rakietowego symulatorami.
No i na zakończenie z czego się składa rakietowy dywizjon nadbrzeżny?
Z dwóch baterii ogniowych po trzy wyrzutnie każda. Całość składa się z:
⏺ 6 samobieżnych wyrzutni pocisków NSM
⏺ 6 wozów kierowania
⏺ 2 wozów dowodzenia baterii
⏺ 1 wozu dowodzenia dywizjonu
⏺ 3 ruchomych węzłów łączności
⏺ 2 stacje radiolokacyjne TRS-15C Odra-C
⏺ 2 pojazdy do przewozu rakiet
⏺ 1 warsztat ruchomy.
Oprócz dwóch stacji radiolokacyjnych na podwoziach 8×8 Jelcz P882D.43, pozostałe 21 pojazdów zabudowano na podwoziach 6×6 Jelcz P662D.43
[CC] Jacek WojciechowskiNa zakończenie została nam Morska Jednostka Rakietowa złożona z dwóch nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych, z których każdy składa się z dwóch grup bojowych (baterii), plutonu przeciwlotniczego, plutonu logistycznego oraz grupy ewakuacji medycznej. Morską Jednostkę Rakietową uzupełnia dywizjon zabezpieczenia.
Geneza powstanie tej formacji jest krótka, jej początek datuje się na 30 grudnia 2008 roku , kiedy to ówczesny rząd Donalda Tuska podpisał z Kongsberg Defence & Aerospace umowę na dostawę wyposażenia dla Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego wyposażonego w wyrzutnie rakiet NSM (Naval Strike Missile). Wraz z wyrzutniami zakupiono 12 rakiet z opcją dokupienia kolejnych 36 szt. Opcje wykorzystano dodając do niej jeszcze dwie sztuki ćwiczebne. Dywizjon został formalnie utworzony 1 stycznia 2011 roku na mocy rozkazu Dowódcy Marynarki Wojennej. W grudniu 2014 roku została podpisana umowa na dostawę, drugiego, bliźniaczego, dywizjonu z datą realizacji do końca maja 2018 roku, jednocześnie 31 grudnia 2014 został rozformowany 1 dywizjon , a na jego bazie powstała Morska Jednostka Rakietowa której formalne funkcjonowanie rozpoczęło się 1 stycznia 2015 roku. W skład jednostki weszły 1. a w dalszej kolejności 2. dywizjon rakietowy. W roku 2016 ówczesny wiceminister obrony Bartosz Kownacki w wywiadzie udzielonym „Polsce Zbrojnej” mówił o poważnych zamiarach zakupu 3 dywizjonu, ale sprawa jak większość zakupów PISu w tamtym czasie miała jedynie charakter medialny i zaraz ucichła.
Podstawowym uzbrojeniem MJR są norweskie rakiety NSM. Są to poddźwiękowe pociski manewrujące opracowane przez Kongsberg Defence & Aerospace we współpracy z amerykańskim koncernem Lockheed Martin o zasięgu ponad 200 kilometrów. Pocisk ten posiada wysokie właściwości stealth i choć w Polsce jest wykorzystywany w nadbrzeżnych dywizjonach rakietowych może być również przenoszony w zamkniętych lukach samolotów F-35. (Między innymi dlatego w poprzednim odcinku napisałem, że Marynarce Wojennej bardzo by się przydała eskadra lotnictwa morskiego wyposażona w samoloty F-35 właśnie.
Trzeba tu zaznaczyć Trzy rzeczy.
Po pierwsze: system rakietowy udało się spolonizować – wyrzutnie są zamontowane na samochodach Jelcz, oraz wykorzystujemy polskie systemy radarowe oparte o stacje radiolokacyjne (MRV) TRS-15C (Odra-C) i węzły łączności cyfrowej (MCC), a także polskie wozy dowodzenia.
Po drugie: Jest to system bardzo nowoczesny i charakteryzujący się bardzo dużą mobilnością czego dowodem niech będzie fakt, że jednostki te uczestniczyły w maju 2019 roku, w ćwiczeniach Spring Storm 2019 w Estonii; a w roku 2021 w międzynarodowych manewrach Sea Shield-2 prowadzonych w Rumunii i na Morzu Czarnym.
Po trzecie jest to jedyne uzbrojenie polskiej armii, które wzbudza, uzasadnione skądinąd obawy Rosji. Jeszcze na początku 2019 roku, trzy lata przed napaścią Rosji na Ukrainę, kiedy na portalu Defence24 Ukazał się artykuł pod tytułem „Rakiety NSM problemem dla Floty Bałtyckiej” to Rosja zareagowała na niego, jak na rosyjskie warunki bardzo poważnie. Odniosło się do niego większość rosyjskich gazet i portali, co w Rosji nie jest takie oczywiste. Co prawda w powszechnie dostępnych publikacjach, jak to w Rosji, przeważały opinie ironiczne, ale już politycy wyrażali w ogóle zaskoczenie, że Polska posiada taką broń. Natomiast portale specjalistyczne takie jak znany portal „Wojennej Obozrienije” (topwar.ru) w artykule „Polski ekspert «zakopał» plany Federacji Rosyjskiej kontrolowania szlaków morskich jedynie powtórzył polskie opinie na temat możliwości tego systemu.
Okazuje się więc, że Polska ma system, który może być błyskawicznie wykorzystany przez Pakt Północnoatlantycki: i to nie tylko do obrony jakiegoś wybrzeża, ale również do kontroli wskazanego akwenu. I wszystko to można zrobić niewielkim kosztem, bez konieczności wysyłania drogich okrętów z kilkusetosobowymi załogami i co najważniejsze przez nawet długi okres czasu.
Niewątpliwym problemem dla dywizjonu są archaiczne systemy obrony powietrznej oparte o armaty ciągnione ZUR-23-2 i ręczne wyrzutnie Grom. System ten daje dość iluzoryczny poziom zabezpieczenia zwłaszcza jeśli chodzi o obronę przeciwrakietową. Podsumowując dobrze by było zmodernizować baterie przeciwlotnicze, aby zapewnić nowoczesnym systemom rakietowym odpowiedni poziom ochrony przeciwlotniczej.
Drugi z problemów to system wykrywania celów. Aby trafić w cel, rakieta potrzebuje danych o jego położeniu. Służą do tego polskie stacje radiolokacyjne TRS-15C, którymi dysponuje Morska Jednostka Rakietowa. Mogą one wykrywać cele nawodne w odległości do ok. 50km, czyli na dystansie ponad czterokrotnie krótszym niż maksymalny zasięg pocisku. Na więcej nie pozwalają prawa fizyki, a dokładnie horyzont radiolokacyjny. Wydaje się, że odpowiedniejszy byłby radar RM-100 mający wyższy, 20 metrowy maszt antenowy. Maszt tej wysokości daje zasięg ok 140km., a do tego radar ten jest klasyfikowany w kategorii radarów trudno-wykrywalnych (LPI). Jego mankamentem jest fakt nie wykrywania samolotów, ale nie to jest najważniejsze dla radaru działającego dla potrzeb wyszukiwania celów nawodnych. Zawsze można zresztą stworzyć system mieszany oparty o dwa typy radarów. Wreszcie MJR może też otrzymywać dane z zewnątrz. Na przykład z samolotów lub dronów. Tu ponownie kłaniają się samoloty F-35, bo chyba nikt poważny nie wyśle w warunkach bojowych na taki rekonesans poruszającej się z prędkością 350km/h i świecącej na ekranach radarów jak gwiazda betlejemska „Bryzy”. Chyba, że mamy jakiś pilotów kamikadze. Tak czy inaczej w jakiś sposób rozwiązać ten problem trzeba.
Również warto by, w obecnej sytuacji, wrócić do koncepcji zakupu 3 dywizjonu, ale to już inna bajka.
I jak się okazało minister Błaszczak wziął sobie do serca przynajmniej tę ostatnią uwagę i na początku maja 2023 pojawiła się informacja o zakupie kolejnych dwóch dywizjonów rakietowych dla Marynarki Wojennej RP. 5 września 2023r. podczas kieleckich targów obronnych pomiędzy Agencją Uzbrojenia i Kongsberg Defence & Aerospace został podpisany kontrakt ramowy na zakup rzeczonych dywizjonów. 26 października 2023 PIT-RADWAR podpisał w tej sprawie z Norwegami umowę wykonawczą. Jako termin dostarczenia uzbrojenia ustalono rok 2029.
Wyrzutnia Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego
Podpisana przez PIT-RADWAR umowa przewiduje wykonanie i dostawę także kilkudziesięciu specjalistycznych pojazdów wsparcia ( m.in. łączności, dowodzenia, wozów techniczno-serwisowych itp.).
Wartością dodaną stanowić będą najnowsze obecnie, dostępne na rynku wyposażenie w topowe wersje sprzętu i oprogramowania. Producent - norweski Kongsberg zapewni pakiet wsparcia szkoleniowego i technicznego łącznie z niezbędnymi do treningu rakietowego symulatorami.
No i na zakończenie z czego się składa rakietowy dywizjon nadbrzeżny?
Z dwóch baterii ogniowych po trzy wyrzutnie każda. Całość składa się z:
⏺ 6 samobieżnych wyrzutni pocisków NSM
⏺ 6 wozów kierowania
⏺ 2 wozów dowodzenia baterii
⏺ 1 wozu dowodzenia dywizjonu
⏺ 3 ruchomych węzłów łączności
⏺ 2 stacje radiolokacyjne TRS-15C Odra-C
⏺ 2 pojazdy do przewozu rakiet
⏺ 1 warsztat ruchomy.
Oprócz dwóch stacji radiolokacyjnych na podwoziach 8×8 Jelcz P882D.43, pozostałe 21 pojazdów zabudowano na podwoziach 6×6 Jelcz P662D.43
[CC] Jacek Wojciechowski