W poprzedniej części, dotyczącej lotnictwa napisałem, że liczba koniecznych do zapewnienia ochrony polskich granic samolotów bojowych jest wprost zależna od naziemnych systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych. Czas więc przyjrzeć się czym Polska dysponuje w tym zakresie.
Naziemne systemy przeciwlotnicze można podzielić na kilka rodzai.
Po pierwsze to systemy dalekiego zasięgu służące do zwalczania pocisków balistycznych na wysokim pułapie. Ten typ broni tak naprawdę ma jedno zastosowanie. Niszczenie strategicznych rakiet z głowicami jądrowymi. Przechwycenie pocisku następuje jeszcze w przestrzeni kosmicznej. Takimi systemami dysponują USA system Ground-Based Midcourse Defense oraz Rosjanie, system A-235 Nudol. Nie będziemy się nimi tutaj zajmować.
Po drugie, to systemy średniego/krótkiego zasięgu (Short Range Air Defence, SHORAD) . Aktualnie dysponujemy dwoma dywizjonami mocno przestarzałych rakiet S-200 Wega. Docelowo w Polsce funkcję obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej ma spełniać system Wisła oparty o amerykańskie wyrzutnie PATRIOT, wyposażone w rakiety PAC-3 MSE. Broń ta jest wstanie niszczyć cele powietrzne na pułapie do 24km., w odległości do 35km., oraz system NAREW oparty o wyrzutnie Ilaucher i pociski CAMM oraz CAMM ER produkowane przez brytyjską firmę MBDA zdolne do niszczenia celów, dla pocisku CAMM na pułapie do 25km i w odległości do 25km, dla pocisku CAMM ER do wysokości 40km. I w odległości do 45km. Warto dodać, że te same pociski będą podstawowym systemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej polskich fregat „Miecznik”.
Po trzecie to systemy bardzo krótkiego zasięgu (Very Short Range Air Defence, VSHORAD). W Polsce funkcje tą pełnią, doskonale znane, dzięki użyciu ich w Ukrainie, pociski „Grom” i nowsze „Piorun”, przy czym występują one w różnych konfiguracjach, jako ręczne wyrzutnie, lub jako zestawy co będzie opisane w dalszej części.
Rozdział ten podzieliłem na dwie części. Pierwsza to opis postradzieckiego złomu pozostającego jeszcze na wyposażeniu WP. Druga to nowe zakupione wyrzutnie i rakiety, jednak z zastrzeżeniem, że ich ilość jak na razie jest raczej wystawowa.
W radiu RMF24 Juliusz Sabak, ekspert ds. uzbrojenia z portalu Defence24 wypowiedział się na temat polskiego uzbrojenia w przeciwlotnicze rakiety krótkiego zasięgu:
„Na tym piętrze obrony przeciwlotniczej mamy straszliwe zabytki - na poziomie lat 70., po lekkim tuningu przez polski przemysł, czyli powiedzmy, że na poziomie lat 80. Ich możliwości zupełnie nie odpowiadają obecnym zagrożeniom. Uważam, że bez tego systemu bez sensu jest inwestować w wojsko, bo przylecą samoloty, rakiety i te nasze inwestycje zdmuchną w mgnieniu oka.”
I ja się z tym panem zgadzam w 100%. Wystarczy spojrzeć na to co dzieje się w Ukrainie, żeby przestać mieć jakiekolwiek wątpliwości co do znaczenia obrony przeciwlotniczej. Albo więc wyposażymy Armię Polską w efektywne środki obrony przeciwlotniczej, albo dajmy sobie spokój z tworzeniem nowoczesnej i zdolnej do rzeczywistej obrony kraju armii i ograniczmy się do kompanii reprezentacyjnej, a środki zaoszczędzone w ten sposób przeznaczajmy na msze w intencji pokoju.
Niemniej skoro już piszę tutaj o rakietach przeciwlotniczych to trzeba napisać o tym co mamy, choć chwały nam to nie przynosi, a i naszego bezpieczeństwa jakoś znacząco nie poprawia.
Polska obrona przeciwlotnicza za czasów Układu Warszawskiego składała się z czterech typów przeciwlotniczych wyrzutni rakietowych; S-125M Newa SC, 2K12 Kub, 9K33 Osa i Osa-AKM-P1 Żądło oraz wymienionych wcześniej rakiet średniego zasięgu S-200 Wega a także z artylerii lufowej. Cały ten system przetrwał do chwili obecnej uzupełniony jedynie w zakresie systemów VSHORAD (Very Short Range Air Defence) o czym będzie w następnej części.
[CC] Jacek WojciechowskiW poprzedniej części, dotyczącej lotnictwa napisałem, że liczba koniecznych do zapewnienia ochrony polskich granic samolotów bojowych jest wprost zależna od naziemnych systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych. Czas więc przyjrzeć się czym Polska dysponuje w tym zakresie.
Naziemne systemy przeciwlotnicze można podzielić na kilka rodzai.
Po pierwsze to systemy dalekiego zasięgu służące do zwalczania pocisków balistycznych na wysokim pułapie. Ten typ broni tak naprawdę ma jedno zastosowanie. Niszczenie strategicznych rakiet z głowicami jądrowymi. Przechwycenie pocisku następuje jeszcze w przestrzeni kosmicznej. Takimi systemami dysponują USA system Ground-Based Midcourse Defense oraz Rosjanie, system A-235 Nudol. Nie będziemy się nimi tutaj zajmować.
Po drugie, to systemy średniego/krótkiego zasięgu (Short Range Air Defence, SHORAD) . Aktualnie dysponujemy dwoma dywizjonami mocno przestarzałych rakiet S-200 Wega. Docelowo w Polsce funkcję obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej ma spełniać system Wisła oparty o amerykańskie wyrzutnie PATRIOT, wyposażone w rakiety PAC-3 MSE. Broń ta jest wstanie niszczyć cele powietrzne na pułapie do 24km., w odległości do 35km., oraz system NAREW oparty o wyrzutnie Ilaucher i pociski CAMM oraz CAMM ER produkowane przez brytyjską firmę MBDA zdolne do niszczenia celów, dla pocisku CAMM na pułapie do 25km i w odległości do 25km, dla pocisku CAMM ER do wysokości 40km. I w odległości do 45km. Warto dodać, że te same pociski będą podstawowym systemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej polskich fregat „Miecznik”.
Po trzecie to systemy bardzo krótkiego zasięgu (Very Short Range Air Defence, VSHORAD). W Polsce funkcje tą pełnią, doskonale znane, dzięki użyciu ich w Ukrainie, pociski „Grom” i nowsze „Piorun”, przy czym występują one w różnych konfiguracjach, jako ręczne wyrzutnie, lub jako zestawy co będzie opisane w dalszej części.
Rozdział ten podzieliłem na dwie części. Pierwsza to opis postradzieckiego złomu pozostającego jeszcze na wyposażeniu WP. Druga to nowe zakupione wyrzutnie i rakiety, jednak z zastrzeżeniem, że ich ilość jak na razie jest raczej wystawowa.
W radiu RMF24 Juliusz Sabak, ekspert ds. uzbrojenia z portalu Defence24 wypowiedział się na temat polskiego uzbrojenia w przeciwlotnicze rakiety krótkiego zasięgu:
„Na tym piętrze obrony przeciwlotniczej mamy straszliwe zabytki - na poziomie lat 70., po lekkim tuningu przez polski przemysł, czyli powiedzmy, że na poziomie lat 80. Ich możliwości zupełnie nie odpowiadają obecnym zagrożeniom. Uważam, że bez tego systemu bez sensu jest inwestować w wojsko, bo przylecą samoloty, rakiety i te nasze inwestycje zdmuchną w mgnieniu oka.”
I ja się z tym panem zgadzam w 100%. Wystarczy spojrzeć na to co dzieje się w Ukrainie, żeby przestać mieć jakiekolwiek wątpliwości co do znaczenia obrony przeciwlotniczej. Albo więc wyposażymy Armię Polską w efektywne środki obrony przeciwlotniczej, albo dajmy sobie spokój z tworzeniem nowoczesnej i zdolnej do rzeczywistej obrony kraju armii i ograniczmy się do kompanii reprezentacyjnej, a środki zaoszczędzone w ten sposób przeznaczajmy na msze w intencji pokoju.
Niemniej skoro już piszę tutaj o rakietach przeciwlotniczych to trzeba napisać o tym co mamy, choć chwały nam to nie przynosi, a i naszego bezpieczeństwa jakoś znacząco nie poprawia.
Polska obrona przeciwlotnicza za czasów Układu Warszawskiego składała się z czterech typów przeciwlotniczych wyrzutni rakietowych; S-125M Newa SC, 2K12 Kub, 9K33 Osa i Osa-AKM-P1 Żądło oraz wymienionych wcześniej rakiet średniego zasięgu S-200 Wega a także z artylerii lufowej. Cały ten system przetrwał do chwili obecnej uzupełniony jedynie w zakresie systemów VSHORAD (Very Short Range Air Defence) o czym będzie w następnej części.
Zestaw przeciwlotniczy VSHORAD "PIORUN"
[CC] Jacek Wojciechowski