NIEPODLEGŁOŚĆ I CO DALEJ?

Ostatnio da się zauważyć bardzo ożywioną działalność rządu i personalnie ministra Błaszczaka w zakresie, nazwijmy to roboczo, przebudowy Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, bo tak brzmi oficjalna nazwa formacji znanej powszechnie jako Wojsko Polskie. Jesteśmy, my wszyscy obywatele, bombardowani, żeby trzymać się wojskowej nomenklatury, wręcz setkami doniesień dotyczących w mniejszym lub większym stopniu naszej armii. Szczerze powiedziawszy nawet komuś nieźle orientującemu się w kwestiach obronności kraju czasami jest ciężko się w tym połapać. I ja też się pogubiłem. Ale, że wszystko co dotyczy Wojska Polskiego, a także wojskowości było mi zawsze bliskie, to zamiast złapać się jak inni za głowę postanowiłem zebrać to jakoś w kupę i spróbować dokonać choćby pobieżnej analizy tego co się dzieje. Impulsem do tego była ostatnia wypowiedź ministra obrony o utworzeniu dwóch nowych dywizji ogólnowojskowych i dość histeryczna reakcja na to dictum wielu ekspertów.

Zacznijmy więc od początku. Kiedy Polska odzyskała niepodległość po zaborze sowieckim, problemem nie było wstąpienie do NATO, o którym nikt nawet nie marzył, a prof. Zbigniew Brzeziński (dla gorzej zorientowanych w historii doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera, ojciec aktualnego ambasadora USA w Polsce Marka Brzezińskiego) nieśmiało wspominał coś o finlandyzacji Polski. Nie była Unia Europejska, która wydawała się być tak odległa jak Australia. Problemem było sowieckie wojsko stacjonujące w Polsce w ilości (to wersja oficjalna) ok 70 000 żołnierzy, czyli około połowy obecnej liczby żołnierzy w armii polskiej.

Kiedy wspominam jak pozbyliśmy się sowietów z naszego kraju przychodzi mi nieodparcie do głowy fragment „Potopu” w którym Zagłoba robi wariata z Rocha Kowalskiego, następnie podstępnie go spija, ucieka i sprowadza pomoc dla swoich kompanów.

Pomijając ucieczkę i sprowadzanie pomocy to, to jak Wałęsa spił Jelcyna i załatwił bez jednego strzału wyprowadzenie całej sowieckiej armii z Polski jawi się jako majstersztyk godny Zagłoby. Osobiście uważam, że dałoby się to podciągnąć pod zwycięstwo taktyczne, a co za tym idzie należałoby przyznać Wałęsie Krzyż Komandorski Orderu Virtuti Militari. Oczywiście niektórzy zakrzykną, że to odznaczenie może być nadane tylko w czasie wojny, lub maksymalnie 5 lat po jej zakończeniu i pewnie będą mieli rację, ale jeśli chodzi o wagę tego wydarzenia to nie mam wątpliwości, że tak właśnie należy je rozumieć. W każdym bądź razie 17 września 1993 roku w czterdziestą ósmą rocznicę napaści sowieckiej na Polskę pożegnano bez żalu, ostatnich żołnierzy radzieckich opuszczających nasz kraj. Od tego dnia mieliśmy własną armię i całą masę kłopotów z tym związaną.

[CC] Jacek Wojciechowski

NIEPODLEGŁOŚĆ I CO DALEJ?

Ostatnio da się zauważyć bardzo ożywioną działalność rządu i personalnie ministra Błaszczaka w zakresie, nazwijmy to roboczo, przebudowy Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, bo tak brzmi oficjalna nazwa formacji znanej powszechnie jako Wojsko Polskie. Jesteśmy, my wszyscy obywatele, bombardowani, żeby trzymać się wojskowej nomenklatury, wręcz setkami doniesień dotyczących w mniejszym lub większym stopniu naszej armii. Szczerze powiedziawszy nawet komuś nieźle orientującemu się w kwestiach obronności kraju czasami jest ciężko się w tym połapać. I ja też się pogubiłem. Ale, że wszystko co dotyczy Wojska Polskiego, a także wojskowości było mi zawsze bliskie, to zamiast złapać się jak inni za głowę postanowiłem zebrać to jakoś w kupę i spróbować dokonać choćby pobieżnej analizy tego co się dzieje. Impulsem do tego była ostatnia wypowiedź ministra obrony o utworzeniu dwóch nowych dywizji ogólnowojskowych i dość histeryczna reakcja na to dictum wielu ekspertów.

Zacznijmy więc od początku. Kiedy Polska odzyskała niepodległość po zaborze sowieckim, problemem nie było wstąpienie do NATO, o którym nikt nawet nie marzył, a prof. Zbigniew Brzeziński (dla gorzej zorientowanych w historii doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera, ojciec aktualnego ambasadora USA w Polsce Marka Brzezińskiego) nieśmiało wspominał coś o finlandyzacji Polski. Nie była Unia Europejska, która wydawała się być tak odległa jak Australia. Problemem było sowieckie wojsko stacjonujące w Polsce w ilości (to wersja oficjalna) ok 70 000 żołnierzy, czyli około połowy obecnej liczby żołnierzy w armii polskiej.

Kiedy wspominam jak pozbyliśmy się sowietów z naszego kraju przychodzi mi nieodparcie do głowy fragment „Potopu” w którym Zagłoba robi wariata z Rocha Kowalskiego, następnie podstępnie go spija, ucieka i sprowadza pomoc dla swoich kompanów.

Pomijając ucieczkę i sprowadzanie pomocy to, to jak Wałęsa spił Jelcyna i załatwił bez jednego strzału wyprowadzenie całej sowieckiej armii z Polski jawi się jako majstersztyk godny Zagłoby. Osobiście uważam, że dałoby się to podciągnąć pod zwycięstwo taktyczne, a co za tym idzie należałoby przyznać Wałęsie Krzyż Komandorski Orderu Virtuti Militari. Oczywiście niektórzy zakrzykną, że to odznaczenie może być nadane tylko w czasie wojny, lub maksymalnie 5 lat po jej zakończeniu i pewnie będą mieli rację, ale jeśli chodzi o wagę tego wydarzenia to nie mam wątpliwości, że tak właśnie należy je rozumieć. W każdym bądź razie 17 września 1993 roku w czterdziestą ósmą rocznicę napaści sowieckiej na Polskę pożegnano bez żalu, ostatnich żołnierzy radzieckich opuszczających nasz kraj. Od tego dnia mieliśmy własną armię i całą masę kłopotów z tym związaną.

[CC] Jacek Wojciechowski
(1)

Pobierz PDF Wydrukuj